Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Szpital Południowy z brakami personalnymi

24-03-2021 20:36 | Autor: Piotr Celej
Ciemne chmury pojawiły się nad niedawno otwartym Szpitalem Południowym. Nie dość, że kończą się miejsca na oddziale dla chorych na COVID-19, to jeszcze brakuje rąk do pracy.

Szpital Południowy został otwarty pod naciskiem rządu (wojewody) w wyjątkowym pośpiechu w trybie pogotowia ratunkowego. Wszystkiemu była winna pandemia koronawirusa, która wywróciła rynek usług medycznych do góry nogami. Założono, że tymczasowy oddział dla chorych na COVID-19 przyjmować będzie około 100 pacjentów. Brakuje jednak wykwalifikowanego personelu. Cały czas prowadzone są rekrutacje – w ostatnim czasie zatrudniono kolejnego lekarza i cztery pielęgniarki.

Wojewoda atakuje miasto

Prowadzone przez miasto działania w celu uzupełnienia personelu szpitala są, zdaniem wojewody mazowieckiego z Prawa i Sprawiedliwości, niewystarczające. Według Konstantego Radziwiłła, należałoby przenieść służbowo kadrę z innych szpitali. Swoje tezy na ten temat wygłosił w sobotnim wydaniu programu TVN24 “Fakty po Faktach”.

– W Warszawie są duże szpitale i oddanie pięciu lekarzy i 10 pielęgniarek – taką zaproponowaliśmy formułę – wydaje się, że w istotny sposób nie zaburzyłoby funkcjonowania tych szpitali, a umożliwiłoby funkcjonowanie tego szpitala tymczasowego. Dzisiaj personel cały jest zaszczepiony, absencji chorobowej jakiejś nadzwyczajnej nie ma, a oddanie pięciu lekarzy ze szpitala, w którym zatrudnionych jest np. 500 lekarzy, nie wydaje się rujnować tego szpitala – mówił wojewoda Radziwiłł.

Były minister w rządzie Beaty Szydło swoją uwagę skupił również na krytyce prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Według Radziwiłła, to właśnie on jest odpowiedzialny za nieodpowiednie zarządzanie kadrami w warszawskich szpitalach.

Tysiące nadgodzin pielęgniarek

Włodarze stolicy jednak zdecydowanie odrzucają argumentację wojewody z PiS. Podkreślają, że to właśnie on może przymusowo przenosić lekarzy pomiędzy szpitalami.

– Wojewoda wysłał pisma do lekarzy w naszych szpitalach, by zgłosili się do pracy w Szpitalu Południowym. My zrobiliśmy to już dawno – pozyskaliśmy 4 pielęgniarki i jednego lekarza. Jeśli zaś oddamy ze szpitali miejskich po 5 lekarzy i 10 pielęgniarek, jak chce wojewoda, to będziemy musieli zamknąć oddziały w naszych szpitalach. A chodzi też o odpowiedzialność karną. W przeciwieństwie do prezydenta Trzaskowskiego wojewoda może nakazać personelowi zmianę miejsca pracy – mówiła w mediach wiceprezydent Renata Kaznowska. – Nie zrobiono nic, by stworzyć system wymiany personelu. Nie mamy szpitali, w których mielibyśmy 500 lekarzy. Jeden z prezesów szpitali mówił mi, że jego pielęgniarki mają w tym miesiącu już 6 tys. nadgodzin, a pan wojewoda każe mi je oddawać. Boleję nad tym, że wojewoda nie wie tego – dodaje wiceprezyent Kaznowska.

W Szpitalu Południowym powoli zaczyna też brakować łóżek dla chorych. Miejsca kończą się również w innych placówkach. Z planowanych 1200 łóżek na Stadionie Narodowym obecnie funkcjonuje 300. Najbliższe tygodnie mają być najcięższym sprawdzianem dla służby zdrowia podczas pandemii koronawirusa.

Z modeli prognostycznych wynika, że do drugiej połowy kwietnia liczba zakażeń będzie stopniowo rosła, aż ze średniej 19 tys. stwierdzonych nowych przypadków dziennie dojdzie do 23 tys. zakażeń dziennie. W ostatnich dniach kwietnia może zacząć delikatnie spadać (do 21 tys.).

Rosnąć też będzie liczba osób wymagających hospitalizacji. Na początku kwietnia będzie jej potrzebowało 37 tys. osób, a więc ponad półtora raza więcej niż obecnie. Będzie też trzeba rozwiązać problem respiratorów. Tu prognozy przewidują, że z obecnego poziomu 2 tys. przypadków możemy do początku kwietnia osiągnąć niemal 5 tysięcy, a potem ich liczba nieco się zmniejszy – do 4,7 tysiąca. Już obecnie karetki przewożą pacjentów nierzadko po 100 kilometrów do odpowiedniej placówki. Jeśli prognozy się spełnią, może to oznaczać załamanie państwowej służby zdrowia.

Wróć