Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Szkody z Budżetu Partycypacyjnego - zobacz film!

21-12-2016 23:12 | Autor: Bogusław Lasocki
Przebudowa ulic ursynowskich, coraz liczniejsze zwężenia i utrudnienia ruchu nawet w miejscach nieuzasadnionych zagrożeniami, np. w rejonie stacji benzynowych czy centrów handlowych – wszystko to wzbudza rosnący niepokój i zdenerwowanie mieszkańców.

Szermowanie pojęciem „poprawy bezpieczeństwa pieszych”, służącym za pretekst do zastępowania ulic dwujezdniowych ulicami jednojezdniowymi, staje się głównym argumentem lobby rowerowego, nie zwracającego uwagi nawet na specyficzne potrzeby wozów bojowych straży pożarnej i większych karetek pogotowia. Punktem wyjścia do tych działań był projekt zmian drogowych na Ursynowie, finansowany z Budżetu Partycypacyjnego.

Okres oczekiwania na rozpoczęcie realizacji zwycięskiego projektu "Bezpieczne przejścia dla pieszych i pasy rowerowe na wybranych licach Ursynowa", finansowanego z Budżetu Partycypacyjnego, był dla wielu ursynowian wręcz radosny. Już sama nazwa napawała optymizmem. Przecież wszyscy chcemy poprawy bezpieczeństwa, a i pasy rowerowe są też pożyteczne. Co prawda, dociekliwych dziwiło, że do zwycięstwa wystarczyło tylko 2891 głosów, ale zwycięstwo jest zwycięstwem. No i ten stosunkowo niski koszt, tylko 756 tys. złotych za poprawę bezpieczeństwa na pięciu ulicach! Radosław Wałkuski – autor zwycięskiego projektu BPA.XII.I.P/22/15.ELE – zaplanował przedsięwzięcie z rozmachem. Projekt miał dotyczyć ulic: Bartóka, Herbsta, Jastrzębowskiego, Cynamonowej i Dereniowej. Poprawę bezpieczeństwa pieszych miało zapewnić m. in. zwężenie jezdni do 3 metrów w celu uniemożliwienia samochodom wyprzedzania przed przejściami dla pieszych oraz poszerzenie lub utworzenie nowych azyli dla pieszych. Drugim celem było wyznaczenie pasów rowerowych na jezdni, ponieważ "na Ursynowie, gdzie coraz więcej osób jeździ rowerami, brakuje odpowiedniej infrastruktury rowerowej" .

Wkrótce ujawniła się jednak proza życia. Zwężenia ul. Dereniowej nie odbiły się szerszym echem. Ale przebudowanie ul. Cynamonowej pomiędzy Ciszewskiego i Gandhi wywołało konsternację zmotoryzowanych mieszkańców. Nagle okazało się, że łatwo dotychczas przejezdna dla samochodów ulica stała się niewygodna.  Wiosna 2016 r. i rozpoczęcie sezonu rowerowego pokazały inną stronę medalu. Z nowo wymalowanych pasów na jezdni korzystało najwyżej kilku rowerzystów w ciągu godziny, ale po chodnikach wzdłuż Cynamonowej nadal jeździło ich wielokrotnie więcej. Za to piesi, owszem, zamiast korzystać z nowych przejść, niezmiennie przechodzili najkrótszą drogą, poza "zebrami".

Kontynuacja przebudowy ul. Cynamonowej od Gandhi do Płaskowickiej pogłębiła te procesy. Pasy rowerowe na jezdni wykorzystywane są sporadycznie, większość rowerzystów korzysta z chodników. Piesi chodzą najkrótszą drogą poza "zebrami", a separatory pomiędzy jezdniami wykorzystują na przeczekanie przejazdu samochodów i spokojne przejście do okolicznych sklepów lub w głąb osiedla.

Coraz więcej sygnałów zaczęło wpływać również do stowarzyszenia Projekt Ursynów, które już wiosną 2016 r. – na prośbę mieszkańców ul. Stryjeńskich – włączyło się z powodzeniem w obronę tej ulicy przed równie nieprzemyślanymi pomysłami przewężeń i utrudnień ruchu. Zapowiedź rozpoczęcia już w grudniu br. przebudowy ul. Beli Bartóka, czyli kolejnego etapu realizacji "zwycięskiego projektu", zachęciła Projekt Ursynów do zorganizowania spotkania, dającego możliwość ustosunkowania się mieszkańcom do planowanych zmian. W spotkaniu, zrealizowanym 15 grudnia br. w Domu Kultury Stokłosy, uczestniczyło ok. 100 osób, w tym burmistrz Ursynowa Robert Kempa i troje radnych.

Praktycznie wszystkie wypowiedzi mieszkańców rejonu ul. Bartóka zawierały elementy krytyki wobec planowanego przedsięwzięcia. Istotnym odniesieniem stała się prezentacja przedstawiciela straży pożarnej z Ursynowa, który na konkretnych przykładach pokazał, że zarówno zrealizowany system zwężeń ulic, jak i planowane kolejne zmiany w bardzo istotny sposób utrudniają przejazd wozów bojowych. Wąskie, jednojezdniowe pasma ruchu, wygrodzone nadmiernie szerokimi azylami i separatorami, uniemożliwiają ominięcie stojących na przystanku autobusów lub ich wyprzedzenie, utrudniają również manewrowanie, zmuszając do skrętów "na trzy tempa". Równie niepokojące były cytowane wypowiedzi kierowców ursynowskiego pogotowia ratunkowego, wskazujące na konieczność jechania dłuższą drogą, żeby nie  wpaść w korki na ul. Cynamonowej lub Dereniowej.

Uczestnicy spotkania nie mogli zrozumieć, dlaczego tak ważne przedsięwzięcie drogowe przed realizacją nie zostało uzgodnione ze służbami ratowniczymi. Jak stwierdził pan Jan, mieszkaniec ul. Symfonii, ulicą Bartóka karetki pogotowia jeżdżą częściej niż rowerzyści. Wypunktował następnie kilkanaście przyczyn, dla których projekt przebudowy ul. Bartóka w obecnym kształcie nie nadaje się do realizacji, m. in. z powodu pogorszenia bezpieczeństwa dzieci.

Pan Artur, również z ul. Symfonii, dodał że "w ogóle budowanie ścieżek rowerowych na Bartóka jest zbędne, ponieważ na rowerach jeździ tam kilka osób dziennie. A poza tym, jako wieloletni mieszkaniec, nie rozumie potrzeby poprawy bezpieczeństwa ponieważ tam nie występuje wzmożona wypadkowość". Swoją wypowiedź, powołując się na rozpoczynający spotkanie film o zmianach na ul. Cynamonowej, skończył stwierdzeniem, że "Cynamonowa była jednym wielkim nieporozumieniem", za co otrzymał rzęsiste oklaski. Z kolei pan Andrzej, zwracając uwagę na znikome wykorzystanie ul. Bartóka przez rowerzystów, zapytał wprost przedstawiciela Urzędu Dzielnicy, czy były przeprowadzone pomiary natężenia ruchu. Odpowiedź brzmiała: nie.

Dla uczestników spotkania szczególnie bulwersująca była informacja o kosztach związanych z realizacją projektu. Przy kwocie 756 tys. zł planowanej na realizację całego projektu do tej pory na zadania ul. Dereniowej (niepełne) i ul. Cynamonowej wydatkowano ok. 1,7 mln. złotych – jeszcze przed rozpoczęciem realizacji zadań ul. Bartóka, ul. Jastrzębowskiego i dokończeniem ul. Dereniowej. Oznacza to 4 - 5 krotne niedoszacowanie kosztów przez autora projektu. Pomijając nieprzekonywujące wyjaśnienia przyczyn tego stanu rzeczy, trudno zgodzić się z wyjaśnieniem, że autor projektu zapewne planował tylko malowanie pasów na jezdni, a gdyby dostępne były większe środki, to zamiast pasów na pewno zaproponowałby budowę dróg rowerowych oddzielonych od jezdni. Jednakże treści projektu Radosława Wałkuskiego przeczą takim tezom, ponieważ przewidują przebudowę jezdni i zwężenia przed azylami, budowę azyli, separatorów i innych elementów infrastruktury drogowej, dużo kosztowniejsze niż tylko malowanie pasów. Sam autor nigdy nie ukrywał, że jego celem jest "uspokojenie" ruchu i doprowadzenie do ulic jednopasmowych, uniemożliwiających w ogóle wyprzedzanie

Niewątpliwie pozytywnym efektem spotkania była deklaracja burmistrza Roberta Kempy co do kontynuowania konsultacji społecznych poprzez opracowanie dodatkowych wariantów przebudowy ul. Bartóka i przedyskutowanie ich w terenie podczas spaceru z mieszkańcami ul. Bartoka i ul. Jastrzębowskiego w dniu 14 stycznia 2017 roku.

Próbując zrozumieć przyczyny problemów drogowych, można zastanawiać się nad odpowiedzialnością "autorów projektów i tych, którzy je zatwierdzili do realizacji", czym zakończył swój kolejny świetny artykuł o ścieżkach rowerowych prof. Lech Królikowski w numerze 50 (840) "Passy". Jednak uważam, że istota problemu tkwi nie tu, lub nie tylko tu.

Jak wyjaśniał podczas relacjonowanego spotkania burmistrz Robert Kempa, urzędnicy nie mają stosownych narzędzi weryfikacyjnych i kompetencyjnych, by móc ocenić wszystkie cechy i zagrożenia – zarówno merytoryczne, jak i finansowe, w fazie poprzedzającej zatwierdzenie projektu. Wystarczy więc, że sprytny demagog piszący o bezpieczeństwie pieszych zaskarbi sobie zaufanie oceniających, by jego wizje i koncepcje bez właściwej weryfikacji, tylko w oparciu o zgodność z przepisami, mogły doczekać się zatwierdzenia. Zwłaszcza że w tle występuje polityka urzędu miasta, popierająca fanatycznych rowerzystów i budowę możliwie dużej ilości pasów rowerowych malowanych na jezdni. W fazie wstępnej weryfikacji nie uczestniczy również miejski inżynier ruchu.

Głównym problemem jest jednak formuła Budżetu Partycypacyjnego, dopuszczająca głosowanie tylko na TAK oraz możliwość oddawania głosów przez osoby spoza terenu, którego dotyczy projekt. W dobie Facebooka niezwykle łatwo jest zorganizować dostatecznie liczną grupę użytkowników, którzy zapewnią w głosowaniu internetowych odpowiednią liczbę głosów. Stąd podczas wystąpień na spotkaniu z mieszkańcami pojawił się postulat, by w głosowaniu internetowym dawać większe preferencje osobom zamieszkującym w regionie, którego to głosowanie dotyczy.

Natomiast w mojej ocenie głosowanie tylko na TAK jest skrajnie niedemokratyczną procedurą, która eliminuje z głosowania grupę osób, będących współtwórcami tego budżetu. Można akceptować głosowanie tylko pozytywne np. podczas wyborów, ponieważ zwykle jest możliwość wyboru innego – lepszego kandydata. Jeśli jednak coś jest przez mnie współtworzone (budżet) i jest mi odbierana możliwość współdecydowania na jaki cel te środki można wydatkować, to czuje się zwyczajnie okradany.

No i jeszcze jeden czynnik, nie mniej istotny. Są pewne obszary, takie jak obronność, zarządzanie kryzysowe, sprawy zagraniczne i inne – o znaczeniu strategicznym, których nie oddaje się w ręce zapalonych amatorów.  W ten zakres wchodzi infrastruktura drogowa i ogólnie komunikacyjna. Bawienie się tym to jak danie brzytwy w ręce małpy. I nawet uczestnicząca w spotkaniu pani Ewa Cygańska, radna dzielnicy Ursynów – skądinąd nieprzychylna stowarzyszeniu Projekt Ursynów, w dyskusji zwróciła uwagę, że "projekty drogowe nie powinny być realizowane w ramach procesu partycypacyjnego".

Dlatego też z pewną nadzieją, choć bez naiwnego optymizmu, przyjmuję informację burmistrza Roberta Kempy, o kontynuowaniu prac zmierzających do usprawnienia procesów partycypacyjnych. Po prostu – zobaczymy, co dalej z tego wyniknie. 

Wróć