Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Szczególna pokusa koronawirusa

04-03-2020 21:19 | Autor: Maciej Petruczenko
Welcome to Poland – chciałoby się po prostu wykrzyknąć, witając wreszcie koronawirusa na terytorium naszego kraju. Wydawało się bowiem, że Polacy są za nim coraz bardziej stęsknieni, a tu upływał tydzień za tygodniem i wciąż nie było potwierdzenia, że wirus już u nas jest. To jednak nieproszony gość, uchodźca z Chin, a my uchodźców ostatnio nie lubimy, więc przybysz nie spotka się raczej z serdecznym przyjęciem. Co ciekawe, ten dziwny wirus nagle zjednoczył w Polsce rządzącą koalicję i atakującą rząd opozycję, które w końcu poczuły wspólnego wroga. Od razu przypominają się słowa poety Władysława Broniewskiego (są w ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli...) spuentowane swoistym memento mori: ... a gdyby umierać przyszło, przypomnimy, co rzekł Cambronne, i powiemy to samo nad Wisłą.

Broniewski miał na myśli przypisywane temu francuskiemu generałowi odezwanie podczas bitwy pod Waterloo, gdzie propozycję natychmiastowej kapitulacji skwitował on ponoć ostrą ripostą: „A gówno!”. No więc idąc tropem Broniewskiego, przeciwstawimy się wirusowi, pamiętając wszakże, iż najmniej w tym pomoże woda święcona, która akurat może tylko zwiększyć niebezpieczeństwo rozprzestrzeniania się zarazy. W tym wypadku nie pogłębiony mistycyzm, lecz racjonalne działanie ma sens. Słusznie więc postępuje Kościół, nie proponując już wiernym tradycyjnej formy przyjmowania komunii świętej bezpośrednio z ręki kapłana, dotykającego mimowolnie ust klęczącej osoby.

Można się domyślać, że groźba epidemii skłoni prezydenta RP do głębszego zastanowienia, co zrobić z urastającą już do rangi symbolu sumą dwóch miliardów złotych, które zgodnie z wolą Sejmu miałyby wzmocnić budżet publicznego radia i telewizji, jeśli lokator Pałacu Namiestnikowskiego odpowiednią ustawę podpisze. Opozycja wciągnęła rządzącą formację w pułapkę dyskusji nad tym, czy nie lepiej przeznaczyć te pieniądze na potrzeby terapii onkologicznej, bo chorzy na raka umierają wobec braku odpowiedniej pomocy. Teraz może się okazać, że owe miliardy przydadzą się jeszcze bardziej w walce z koronawirusem.

Tymczasem jednak wymiana argumentów nie ustaje. Swego czasu szef partii Prawo i Sprawiedliwość zapewnił społeczeństwo, że: „Nikt nam nie wmówi, że czarne jest czarne, a białe jest białe”. Obecnie – co zajrzę do gazet, to czytam takie teksty, że boki zrywać. Oto największy bodaj orędownik polityki PiS i żarliwy obrońca mediów publicznych pisze tak: „Ale to są przecież ci sami ludzie, którzy wtedy rządzili. I którym wcale nie chodzi o pieniądze na chorych na nowotwór, ale o to, by szczelina w systemie l e w i c o w o-l i b e r a l n e g o m o n o p o l u, j a k i m j e s t t e l e w i z j a p u b l i c z n a, zniknęła na zawsze”. Liberalno-lewicowy monopol, jakim jest telewizja publiczna? Czy Michał Karnowski przypadkiem nie przeszedł na drugą stronę politycznej barykady, krytykując stację z ul. Woronicza i placu Powstańców?

Sam jestem całym sercem za utrzymywaniem Polskiego Radia i TVP w jak najlepszej kondycji i życzę tym instytucjom, by jak najwięcej w nich było kultury z najwyższej półki, a jak najmniej politruków. I żeby wirus służalczości nie ogarniał tam pracowniczych szeregów pod skrzydłami jakiejkolwiek partii. Bo co innego służalczość, a co innego służebność w najszlachetniejszym tego słowa rozumieniu.

Dobry przykład szlachetności mieliśmy ostatnio na Ursynowie, gdzie wspaniali rodzice uczniów, przy wsparciu władz dzielnicy, zorganizowały w Szkole Podstawowej nr 340 przy Lokajskiego chwytającą za serce akcję zbierania środków na wsparcie dziewięcioletniego Julka Wróbla, który może się wyleczyć z guza mózgu tylko poprzez nad wyraz kosztowną terapię za granicą. Do akcji chętnie przyłączyły się redakcje „Przeglądu Sportowego”, TVP, „Halo Ursynów”, liczni dziennikarze, artyści, przedstawiciele Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. przyłączył się też oczywiście lider Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – Jurek Owsiak. na potężną licytację przysłali fanty najwięksi prominenci sfer rządowych. Nareszcie pokazano, że niezależnie od różnicy poglądów człowiek może być człowiekowi człowiekiem. W takich momentach brak mi zawsze reakcji hierarchów kościelnych, którzy lubią dużo mówić o miłosierdziu i pomocy, jakiej należy udzielać bliźnim, nigdy jednak nie uszczkną nawet drobiny z potężnego majątku, jakim rozporządzają, żeby naprawdę wyciągnąć rękę do ludzi ciężko pokrzywdzonych przez los. Nie wystarczy przecież samo rozprowadzanie środków dostarczanych przez państwo. A już chciwe zagarnianie wszystkiego pod siebie przez powszechnie dziś krytykowanego arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia to jawna kompromitacja Kościoła i zaprzeczanie jego nauce.

Powracając zaś do tematu wirusów, przypomnę swoje ubiegłotygodniowe pisanie o wyjątkowo chorobliwym wirusie, jaki ogarnął głowy projektantów warszawskiej obwodnicy, którzy nagle wymyślili przeprowadzenie autostrady łączącej stolicę z projektowanym właśnie Centralnym portem Komunikacyjnym w Stanisławowie/Baranowie – poprzez liczne obszary bezcennych enklaw zieleni. W czasie, gdy każda jej piędź jest dosłownie na wagę złota, komuś zachciewa się nagle autostradowych przejazdów przez lasy pełne zwierzyny – jak choćby Chojnowski Park Krajobrazowy. Gdy mieszkańcy takich miejsc ostro zaprotestowali przedstawiciele GDDKiA zaczęli się tłumaczyć, że to na razie wstępne przymiarki i że nikt nie skrzywdzi nawet jednego łosia lub sarny. Wszystko to jednak wygląda na robienie dobrej miny do złej gry. Tak samo przecież zrealizowano wywodzący się jeszcze z hitlerowskich sfer projekt autostrady, która – pod płaszczykiem drogi ekspresowej – przecina już Ursynów.

Wróć