Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Stop ideologicznym dewiantom!

04-11-2020 22:13 | Autor: Maciej Petruczenko
Z ursynowską radną Sylwią Krajewską o strajku kobiet i nie tylko o tym.

MACIEJ PETRUCZENKO: Dlaczego pani, radna ursynowska i młoda mama przyłączyła się do ogólnopolskiego strajku kobiet. Czy to tylko walka o liberalizację nieludzkich przepisów aborcyjnych, czy o coś więcej?

SYLWIA KRAJEWSKA: Od pięciu lat uczestniczę w protestach przeciwko łamaniu praw człowieka i demokracji w Polsce. Piątkowy protest kobiet jest największy od czasów Solidarności. Rzeczywiście, nie tylko o przepisy aborcyjne tu chodzi. Wprawdzie strajk wybuchł po skandalicznym pseudowyroku pseudo-Trybunału Konstytucyjnego w sprawie kryteriów dopuszczania aborcji, ale w rzeczywistości ma dużo szersze podłoże. Masowe protesty młodych ludzi, widziane na ulicach całej Polski, wyrażają sprzeciw, który narastał w ciągu ostatnich pięciu lat, przeciwko regulacjom wprowadzanym przez rządzącą partię Prawo i Sprawiedliwość – jak to teraz wyraźnie widać – z pominięciem i wbrew woli społeczeństwa. Postulaty demonstrantów zostały zebrane i ogłoszone przez Strajk Kobiet. Zgadzam się z tymi postulatami.

Podporządkowanie niemal całego naszego wymiaru sprawiedliwości aparatowi politycznemu budzi krytykę w Unii Europejskiej. Mnie akurat zaczynają przypominać się czasy terroru stalinowskiego, ówczesna kłamliwa propaganda, prezentowana w radiu, gazetach i Polskiej Kronice Filmowej. A jak pani pokolenie odbiera obecny nacisk polityczny na prokuraturę i sądy?

Jeśli chodzi o mnie, to od początku, tj. od grudnia 2015, brałam udział w pierwszych protestach przeciwko politycznemu zamachowi PiS na Trybunał Konstytucyjny. Co ciekawe, wiele osób mówiło mi wtedy: po co protestujecie? Przecież i tak przeciętny Polak nie ma pojęcia, co to jest ten Trybunał i opinii publicznej to nie interesuje.

No i co? Okazało się, że nasze protesty były uzasadnione. Obawialiśmy się bowiem, że Trybunał Konstytucyjny będzie orzekał po linii i pod dyktando partii rządzącej. I tak się stało m.in. 22.10.2020 r., kiedy to tzw. Trybunał Konstytucyjny magister Julii Przyłębskiej, prawdopodobnie na polityczne zlecenie, wydał wyrok na kobiety, uznając aborcję ciężko uszkodzonych i nieuleczalnych płodów za niezgodną z konstytucją. Od tego czasu młodzież, tak długo posądzana o brak zainteresowania sprawami politycznymi, masowo wyległa na ulice i zaprotestowała przeciwko odbieraniu kobietom podstawowych praw. Wyrok ten bowiem zmusza kobiety do rodzenia uszkodzonych płodów. Czyli wszyscy boleśnie zorientowaliśmy się, czym jest niezależny sąd konstytucyjny.

Polska w Konstytucji RP ma zagwarantowany trójpodział władzy oraz niezależność władzy sądowniczej od władzy uchwałodawczej i wykonawczej. Bardzo ważne jest, by sądy i prokuratura były wolne od wpływu partii rządzącej, bez względu na to, która partia sprawuje władzę w Polsce. To leży w naszym żywotnym interesie – obywateli. Pojedynczy obywatel nie ma szans w konflikcie z państwem, dlatego powinien mieć zagwarantowane prawo do niezależnego i niezawisłego sądu. Stąd tak istotny jest rozdział funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. W Polsce partyjny minister sprawiedliwości jest jednocześnie prokuratorem generalnym. W efekcie obserwujemy wysyp politycznych postępowań i aresztowań ludzi będących w opozycji do partii rządzącej lub ją krytykujących.

W tej sytuacji popieram stowarzyszenia sędziów i prokuratorów, którzy walczą o zachowanie praworządności w Polsce. Uważam, że prokuratorzy zrzeszeni w Lex Super Omnia, z jego prezesem na czele, Krzysztofem Parchimowiczem, to wyjątkowo odważni ludzie, którzy potrzebują naszego wsparcia. Ci ludzie opierają się politycznym naciskom. Dlatego są szykanowani i zwalniani z pracy. Przypomnę więc, że zanim doszło do obecnego strajku kobiet, w przeciągu ostatnich 5 lat odbywały się regularne demonstracje w obronie niezależności sądów i prokuratury w Polsce.

Kiedyś – nawet przy domu lidera stanu wojennego, gen. Wojciecha Jaruzelskiego nie stały chroniące go przed grupką protesatujących potężne oddziały – najpierw Milicji Obywatelskiej, a potem policji. Teraz dom nieoficjalnego naczelnika państwa Jarosława Kaczyńskiego otaczany jest potężnym regimentem policjantów i murem radiowozów. A to wszystko kosztuje. Co pani o tym sądzi?

Dla mnie jest to zupełnie niezrozumiałe. To jest przykład nadużywania władzy przez PiS. Zbyt kosztowna to demonstracja siły. W miniony piątek 30 października ok. 2000 policjantów blokowało żoliborską ulicę Mickiewicza, chroniąc mieszkanie Jarosława Kaczyńskiego przed pokojowo nastawionymi kobietami. W międzyczasie ośmieleni jego medialnym przemówieniem pseudokibice zaatakowali bezbronne uczestniczki protestów przy zaskakującej bezsilności służb. Obstawa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Sejmu i wszystkich opustoszałych o tej porze ministerstw oraz siedziby PiS na Nowogrodzkiej przez policję i żandarmerię stworzyły poczucie, że władza odgradza się od społeczeństwa. A już na ironię zakrawa fakt, że mur funkcjonariuszy stanął pod kościołem św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu, przywołując ponure skojarzenia z 1968, gdzie wówczas stawało ZOMO…Widok uzbrojonych kordonów policji strzegących willi Kaczyńskiego przypominał starszym demonstrantom stan wojenny z okresu 1981/1982. Dla mnie to jest znak paranoi tej władzy.

A co pani sądzi o roli Kościoła w tym całym zamieszaniu?

Kościół odegrał swego czasu wielką rolę w walce o niepodległość Polski, w starciu z autorytarnym państwem PRL. Kościół dawał ludziom wsparcie i nadzieję. Pamiętam jako dziecko msze za ojczyznę, heroizm księdza Jerzego Popiełuszki, nieocenioną rolę o. św. Jana Pawła w obalaniu komuny w Polsce, jak i w całym bloku wschodnim.

Dziś jednak Kościół znalazł się po tej drugiej stronie, czyli po stronie niedemokratycznej i opresyjnej władzy. I traci wiernych, podobnie jak Kościół w Hiszpanii generała Franco. Obserwując to, co dzieje się na obecnym strajku, widzę, że stracił ich wielu. Mam nadzieję, że jednak coś w Kościele się zmieni. Wierzę w pozytywną koegzystencję państwa z Kościołem na zasadach wzajemnego szacunku i pełnej odrębności. Uważam, że w nowoczesnym państwie demokratycznym żaden kościół czy inny związek wyznaniowy nie powinien mieć wpływu na kształtowanie stosunków społecznych ani stanowienie prawa.

Młoda generacja Polaków, nazywana często – z uwagi na papieża Jana Pawła II – „Pokoleniem JP 2”, okazała się nagle przeciwnikiem Kościoła w tej postaci, w jakiej on jawi się nam dzisiaj. Jak pani sama ocenia Kościół i jego dzisiejszą rolę w państwie polskim?

Myślę, że podobnie jak ja, wiele osób chciałaby, aby Kościół zawsze stawał po stronie słabszych, a nie po stronie władzy oraz by bronił praw obywatelskich i podstawowych wolności, zamiast je ograniczać.

Pokolenie JP 2 zostało wychowane w demokratycznej Polsce w przywiązaniu do wolności i praw człowieka. Dzisiaj właśnie pokolenie JP II się ujawniło i stanowczo upomniało o prawa kobiet w Polsce. Gdyby Jan Paweł II dzisiaj żył, z pewnością byłby dumny z młodych ludzi. Na pewno grzmiałby na rządzących z Placu Piłsudskiego, tego Placu, który partia rządząca przewłaszczyła i zideologizowała, prosiłby o opamiętanie a hierarchów Kościoła, zawezwałby do dialogu z narodem.

Czy pani zdaniem, obecny bunt młodego pokolenia doprowadzi w Polsce do tak rewolucyjnych przemian politycznych, do jakich doszło w wyniku działań Solidarności 1980?

Mam nadzieję. Życzę każdemu ruchowi społecznemu, który dąży do zwiększenia swobód obywatelskich, powodzenia i skuteczności w działaniu. Skoro po 40 latach znowu walczymy o podstawowe prawa, to coś poszło nie tak z tą naszą demokracją. Mam nadzieję, że partia, która wywołuje wojnę ideologiczną w Polsce w szczycie pandemii, zostanie zmieciona ze sceny politycznej w Polsce. Politycy, którzy ograniczają lub odbierają prawa człowieka czy to kobietom, czy mniejszościom nie powinni pełnić żadnych funkcji publicznych. Na szczęście młodzi się przebudzili i powiedzieli stanowczo i dosadnie NIE władzy, która wtrąca się w ich życie osobiste, ingeruje w ich przyszłość. Młodzi nie pozwolą, by to politycy za nich decydowali o sposobie i momencie założenia rodziny, o dostępie do nowoczesnej medycyny, antykoncepcji, badań prenatalnych itd. Kobiety już sobie nie pozwolą na instrumentalne traktowanie i sprowadzanie ich do roli inkubatorów, przymuszanych do rodzenia uszkodzonych i upośledzonych płodów. To już nie przejdzie. Mam nadzieję, że PiS po raz ostatni użył kobiety do rozgrywania swoich politycznych interesów, do przykrywania wywoływanych przez siebie afer gospodarczych lub do tuszowania pogłębiającej się zapaści służby zdrowia. My, kobiety, nie jesteśmy dziewczynkami do bicia. Nie można nas do niczego zmuszać tylko po to, żeby zadowolić ideologicznych dewiantów, którzy przedkładają trwale uszkodzony płód nad los żywej, czującej osoby – kobiety. To jest nieludzkie. To jest zwyrodnialstwo, na które nigdy nie będzie naszej zgody.

Dlatego jestem przekonana, że gdyby była wprowadzona w Polsce aborcja na żądanie, procent usuwanych ciąż radykalnie by spadł. Tak się dzieje w krajach zachodnich. Ale tam istnieje powszechny system edukacji seksualnej oraz nieograniczony dostęp do antykoncepcji itd.

Protestujący uważają, że za tzw. „piekłem kobiet” w Polsce stoi partia rządzącą oraz Kościół. Stąd moja rada. Jeśli Kościół i państwo wykazują tak ogromną wrażliwość na losy dzieci, to oczekuję, że zajmą się w pierwszej kolejności pomocą finansową i rzeczową dla niepełnosprawnych maleństw oraz ich opiekunów, by nie żyli w skrajnym ubóstwie. Oczekuję również, że się zajmą ofiarami przemocy domowej oraz pedofilii w Kościele, której ofiarami padają dzieci. Druga rada jest taka: zostawcie nas, kobiety, w spokoju!

Myślę, że w tym kierunku pójdą zmiany społeczne i polityczne w Polsce.

Czy nie uważa pani jako przedstawicielka Platformy Obywatelskiej, że PiS, wasz główny konkurent, przekroczył ramy normalnej rywalizacji politycznej w warunkach demokracji, czyli mówiąc językiem sportowym – przestał grać fair?

PiS ani przez moment nie grał fair, zarówno w 2005 r., kiedy pierwszy raz przejął władzę w Polsce, jak i po 2015 roku. Najlepszym tego przykładem były tegoroczne wybory prezydenckie, w których cały aparat państwowy został zaangażowany w kampanię wyborczą po stronie wywodzącego się z PiS i ubiegającego o reelekcję prezydenta Andrzeja Dudy, podczas gdy jego konkurenci, a w szczególności jego największy rywal Rafał Trzaskowski byli przez rząd i media publiczne szkalowani. Przypominam, iż w roku wyborczym większość rządząca z PIS przeznaczyła miliardy złotych pochodzących z podatków obywateli na partyjną propagandę w mediach publicznych. Tak się okrada Polaków. Uważam, że te pieniądze powinny być przede wszystkim przeznaczone na walkę z chorobami nowotworowymi, a teraz z covidem-19.

Ano właśnie, czy narastająca pandemia nie przeszkodzi obecnej rewolucji w Polsce? Chyba że pani zdaniem zaraza PiS jest gorsza od covidowej zarazy...

Niestety, od kilku lat, odkąd rządzi PiS, polska służba zdrowia jest w narastającym kryzysie. Pamiętamy strajki lekarzy w 2017 r. i w 2019 r. oraz ciągłe ich szkalowanie medyków ze strony rządzących. Nawet teraz w pandemii.

Tymczasem pomiędzy jedną i drugą falą covidu PiS marnował pieniądze na drukowanie kart do głosowania w wyborach, które się nie odbyły. Mimo ostrzeżeń wirusologów i całego środowiska lekarskiego, rząd zaniechał przygotowania do drugiej fali, bo był zaangażowany w kampanię wyborczą Andrzeja Dudy. Potem przez wiele tygodni po wyborach prezydenckich partia rządząca pochłonięta była wewnętrznymi walkami koalicyjnymi o stanowiska w administracji publicznej i w spółkach Skarbu Państwa. Minister zdrowia uwikłał się w kontrowersyjne transakcje handlowe, po ich realizacji zrezygnował ze stanowiska w najbardziej newralgicznym momencie pandemii. Dopiero kilka tygodni temu rząd zauważył, że dla jej powstrzymania warto porozumieć się z prywatną służbą zdrowia. Rząd działa w totalnym chaosie. I najprawdopodobniej obecnym protestem kobiet będzie tłumaczy swoje zaniedbania i finansowe „wałki”, jakich się dopuszczono, niby walcząc z covidem. Pieniądze na partyjne i prywatne interesy się znalazły, ale na zwiększenie bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli w czasie pandemii zabrakło. Takie działania i zaniechania rządu zagrażają życiu i zdrowiu Polaków. Nic dziwnego, że ludzie wyszli na ulicę. Poczuli się zwyczajnie oszukani, bezbronni i ograbieni przez rząd z własnych pieniędzy i to w szczycie pandemii koronawirusa. Do tego jeszcze doszedł wyrok Trybunału na kobiety. Tego było już za wiele. Ludzie mają dość. Dlatego protestują.

Mam nadzieję, że nie zwiększy się liczba ludzi zakażonych na skutek masowych protestów społecznych. Będzie to bowiem pretekst dla rządu do podjęcia drastycznych działań w celu ich skutecznego zdławienia. Pamiętajmy jednak, że tę wojnę wywołał PiS i to on wyciągnął ludzi na ulicę. To partia rządząca ponosi całkowitą odpowiedzialność za obecną sytuację w kraju i za gniewne nastroje społeczne. Bo ta władza nie lubi kobiet ani wolności.

Wierzę, że trwająca obecnie rewolucja okaże się bezkrwawa i że najpóźniej w przyszłym roku uda się odwołać rząd, który poniewiera własny naród. W tym kontekście jestem dumna, że w dniu 29.10.2020 r. Rada Dzielnicy Ursynów przyjęła stanowisko potępiające ograniczenie praw kobiet na mocy wyroku „Trybunału Konstytucyjnego” z dn. 22.10.2020 roku. Samorząd ursynowski stał się tym samym jednym z pierwszych samorządów w Polsce – obok częstochowskiego i wrocławskiego – który stanął w obronie kobiet.

 

Sylwia Krajewska – Radna Dzielnicy Ursynów m.st. Warszawy od 2006 r., absolwentka Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu (AE Wrocław), Collegium Civitas i Uniwersytetu Warszawskiego

Wróć