Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Staropolska gościnność po nowemu

31-05-2017 20:35 | Autor: Maciej Petruczenko
Zapomniał wół, jak cielęciem był. No i dzisiaj nie chcemy pamiętać o trudnych czasach, gdy całej masie Polaków przychodziło występować w smutnej roli wojennych uchodźców, ofiar okupacyjnego terroru, emigrantów z przymusu. We wrześniu 1939 uciekało się na przykład do Rumunii, dokąd zresztą prysnął nie tylko rząd Rzeczypospolitej, ale i sam wódz naczelny.

Na ironię zakrawało wówczas tak modne tuż przed niemieckim atakiem hasło: „nikt nam nie zrobi nic, nikt nam nie zrobi nic, bo z nami jest, bo z nami jest marszałek Śmigły-Rydz”. Należało je od razu przetransponować na: „nikt mu nie zrobi nic, nikt mu nie zrobi nic, bo spieprzył już, bo spieprzył już marszałek Śmigły-Rydz... ”

Gdzież to zresztą polscy tułacze okresu drugiej wojny światowej nie trafili! Przytuliła ich po trosze Europa Zachodnia, po trosze Ameryka, po trosze zaś nawet Liban, Syria i Iran, dokąd przetransportowano między innymi dużą grupę dzieci polskich zesłańców, zabierając ich z sowieckich łagrów i sowchozów. Okazało się wtedy, że przedwojenna gwiazda naszej estrady Hanka Ordonówna ma nie tylko wielki głos, lecz także wielkie serce, bo to ona szczególnie troszczyła się o te maluchy.

W tamtych trudnych momentach przyjazną dłoń wyciągali do Polaków muzułmanie. Nazwa „Iran” nie budziła w owym czasie u nas grozy, lecz kojarzyła się pozytywnie. Persowie zresztą polubili Polaków. I był to wzruszający przykład tego, że niezależnie od różnic religijnych człowiek może się okazać człowiekowi człowiekiem. Czy teraz potrafimy się godnie zrewanżować ludziom z bliskowschodniej Azji albo z Afryki, uciekającym z wojennej pożogi, spod zmasowanego ostrzału, któremu niekiedy towarzyszą nawet ataki gazowe? Na razie rząd polski finansuje pomoc – chociażby w Syrii – na miejscu, co się chwali, ale wszystko to akurat nie dotyczy uchodźców, którzy znaleźli się już w Europie i właśnie tutaj potrzebują wsparcia, od czego władze Polski zdecydowanie się uchylają. Premier Beata Szydło oficjalnie ogłosiła, że rząd RP nie zamierza przyjmować na naszym terytorium nieproszonych gości, chociaż w tej sprawie – z jednej strony naciska Unia Europejska, z drugiej zaś papież Franciszek. Pani premier straszy rodaków wizją zamachów terrorystycznych, gwałtów i innych nieszczęść, na jakie skazaliby nas ewentualnie przyjęci w Polsce muzułmańscy uchodźcy. Przykłady z krajów zachodnioeuropejskich wskazują, że tego rodzaju obawy to nie jest li tylko czyste teoretyzowanie, ponieważ – niczym w czasach wojen krzyżowych – mamy na powrót ostrą konfrontację chrześcijaństwa z islamem.

Tyle że w tłumie uchodźców są przecież nie tylko wyznawcy islamu, no i trudno podejrzewać, iż syryjskie, libijskie, lub somalijskie dzieci zechcą u nas podkładać bomby w kościołach albo strzelać do przechodniów na ulicy. Jeden z moich sąsiadów, dziennikarz sportowy „Gazety Wyborczej” Radosław Leniarski zdecydował się wraz z małżonką Małgorzatą na przyjęcie pod swój dach dwojga zabłąkanych w Europie Erytrejczyków – 24-letniej kobiety i 2,5 letniego chłopczyka. Od strony wyznaniowej akurat nie ma problemu, bo ta dwójka uchodźców to chrześcijanie, niemniej koegzystencja z egzotycznymi przybyszami nie jest dla gospodarzy łatwa, poczynając od kwestii językowych. Ojczysta mowa Erytrejki (Etiopki, jeśli się już nie trzymać politycznych podziałów), to mało znane narzecze (tigrinia). Na szczęście ta młoda kobieta mówi jako tako po angielsku. No i na co dzień opiekuje się chłopcem, z którym w zasadzie nie ma porozumienia. Dziewczyna stopniowo opanowuje język polski i adaptuje się do warunków życia w naszym kraju, więc za sprawą państwa Leniarskich mamy piękny przykład ludzkiego odruchu w stosunku do bliźnich, jakże innego niż oficjalna polityka państwa.

Oczywiście, trudno nie pamiętać, że – zanim doszło do usztywnienia polityki imigracyjnej – daliśmy w Polsce schronienie kilkudziesięciu tysiącom wychodźców czeczeńskich, za czasów PRL zaś podobny gest dotyczył Greków. Niemniej, zdążyliśmy zapomnieć już, iż Rzeczpospolita była przez setki lat państwem wielu narodów, w którym panowała tolerancja, pozwalająca na harmonijne współżycie. Druga wojna światowa dużo pod tym względem zmieniła, a sowiecki dyktator Stalin sprawił swoimi posunięciami, że praktycznie nastąpił koniec wielobarwnej Rzeczypospolitej i do lamusa historii przeszedł np. wspaniały, multijęzyczny ośrodek kultury europejskiej, jakim był Lwów.

Jeśli chodzi o udzielanie pomocy uchodźcom, to sam papież Franciszek kazał ich przyjąć w dwu parafiach watykańskich. W Polsce, mimo zaleceń Ojca Świętego, mało kto decyduje się jednak na miłosierny gest i nawet w łonie episkopatu zdania – co do przygarniania wygnańców – są podzielone. Może więc władze duchowe i kościelne zwarłyby szyki w dużo prostszej sprawie, jaką byłoby udzielenie pomocy wewnątrzkrajowym wygnańcom – czyli tysiącom lokatorów usuniętych już lub dopiero usuwanym z mieszkań na skutek, nie zawsze legalnej, reprywatyzacji. Przepędzanie biedaków ze stanowiących do niedawna komunalną własność budynków w Warszawie, Krakowie, Łodzi stało się znamieniem obecnych czasów, a w tym wypadku nawet Kościół nie okazał współczucia, tym bardziej, że sam zagarnął mnóstwo miejskich majętności prawem kaduka.

Rozliczenia własnościowe z przeszłością rodzą ogromne komplikacje. Nie tak dawno pisałem w tym miejscu, że przecież po reprywatyzacji nieruchomości w miastach może się zacząć – już nie tyle reprywatyzacja, ile rewindykacja majątków wiejskich, zabranym szlachcie i nadanym chłopom po wojnie w trybie reformy rolnej. No i jakbym wykrakał, bo właśnie z takim żądaniem zdaje się występować Polskie Towarzystwo Ziemiańskie, starające się o włączenie do społecznej rady przy powołanej właśnie Komisji Weryfikacyjnej do spraw reprywatyzacji. Swego czasu komuna wzięła się za „rozkułaczanie na wsi”, czyżby teraz, za rządów PiS, zaczęto byłych ziemian na powrót uwłaszczać?

Wróć