Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Sporów masa, a gdzie kasa?

12-02-2020 19:33 | Autor: Maciej Petruczenko
Każdy z nas jest dzisiaj celem bombardowania informacyjnego. Radio, telewizja, wszelkie media internetowe, wychodząca powoli z mody prasa, a nawet kościelna ambona prowadzą zmasowany ostrzał naszych mózgów. Jak słusznie mawiał kiedyś dwukrotny mistrz olimpijski w boksie Jerzy Kulej: nie ma pięściarzy odpornych na ciosy, są tylko źle trafieni. No i w wypadku osób atakowanych informacjami mamy do czynienia z takim samym prawidłem.

Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że na przykład przyjmowanie identycznych ciosów informacyjnych dzień w dzień musi wywrzeć określony skutek. Jeśli w celu zasięgnięcia wiadomości, co się dzieje w Polsce i na świecie, włączamy stale TVP Info lub Radio Maryja i czytamy „Gazetę Polską albo „Nasz Dziennik”, nasza świadomość bezwiednie skłania do podziwiania kunsztu politycznej załogi, sterującej obecnie statkiem „Rzeczpospolita”. Włączając natomiast TVN24, Radio TOK FM albo czytając „Gazetę Wyborczą”, „Politykę”, „Przegląd” względnie robiący sobie ze wszystkiego jaja dziennik cotygodniowy „Nie”, dochodzimy do wniosku, iż okręt „Rzeczpospolita” bynajmniej nie trzyma właściwego kursu, lecz – najdelikatniej mówiąc – dryfuje.

Generalnie biorąc, owo zasadnicze zróżnicowanie poglądów musi prowadzić u wielu z nas do rozdwojenia jaźni. Taki skutek mogła wywołać chociażby gorąca dyskusja w Parlamencie Europejskim na temat wymiaru sprawiedliwości w naszym kraju. Część polskich posłów alarmowała Europę, że władza wykonawcza podporządkowuje sobie u nas władzę sądowniczą, łamiąc świętą zasadę monteskiuszowskiego trójpodziału (a właściwie równowagi pomiędzy legislatywą, egzekutywą i judykatywą), inni europosłowie wszelako, w tym była premier Beata Szydło i niedawny wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki bronili obozu rządzącego Polską od 2015 roku, podkreślając, że obóz ten przeprowadza właściwe reformy i Unii nic do tego. Jak wiadomo, pani Beata i pan Patryk to ludzie oblatani w świecie jak mało kto, a jednocześnie autorytety prawnicze, jakich gdzie indziej nawet się ze świecą nie znajdzie. Ta para pouczyła zatem Europę tak samo, jak w filmie „Sami swoi” babcia Leonia Pawlakowa pouczała syna „Kaźmirza”, wręczając mu jednocześnie granaty: sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie...

Co ciekawe, na forum Unii usłyszano od jednego polskiego stronnictwa, że się na powrót zaprowadza u nas komunizm, podczas gdy drugie udowodniało, iż właśnie z niedobitkami komunizmu walczy, biorąc sędziowską „kastę” za pysk. I bądź tu mądry!

Zdecydowana większość zagranicznych mówców zauważała narastające w Polsce wypaczenia w systemie wymiaru sprawiedliwości, powołując się na oceny ekspertów Komisji Weneckiej i wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, a także na styczniowe orzeczenie naszego Sądu Najwyższego. W mediach życzliwych rządzącym dziś Polską oceniono to jednak jako swego rodzaju brutalną napaść Unii na nasze suwerenne państwo, w zasadzie porównywalną ze wskazanym przez Patryka Jakiego pałowaniem demonstrujących prawników we Francji.

Nie wiadomo, czy po demonstracyjnych akcjach naszych przedstawicieli obozu władzy nie zostanie wdrożona procedura ograniczania unijnych funduszy przekazywanych Polsce, co byłoby posunięciem dyscyplinującym mających za nic wszelkie autorytety reformatorów, jednocześnie jednak mocno uderzyłoby w państwowy budżet. Oby więc do tego ostatecznie nie doszło.

Rzecz jest o tyle ważna chociażby dla miasta stołecznego Warszawa, że w tym roku istotna zmiana w systemie podatkowym, wprowadzona przez państwo, powoduje automatyczne uszczuplenie budżetów samorządowych. Trudno w tym nie dostrzegać swoistej zemsty za niepopieranie rządzącej Polską partii w wyborach do władz lokalnych. Cokolwiek zresztą o tym myśleć, na myśl przychodzi dobrze znana zasada: tak krawiec kraje, jak mu materiału staje. Samo zwolnienie z podatku dochodowego osób do 26. roku życia zmniejszy ponoć tegoroczne zasoby samorządowe Warszawy o 128-138 mln złotych. W następstwie wszystkich reform fiskalnych stolicy ubędzie w br. blisko miliard. Stąd przewidziane już teraz ograniczenia w finansowaniu przedsięwzięć kulturalnych i sportowych w skali całego miasta, również na Ursynowie, co – jak się łatwo domyślić – wywoła społeczne niezadowolenie.

Perspektywa ewentualnego zatamowania dotacji unijnych to już byłby prawdziwy dramat. I chociaż prominentni przedstawiciele partii władzy twierdzą, że do tego na pewno nie dojdzie, to jednak ze słów komisarza ds. praworządności Belga Didiera Reyndersa wynika co innego.

Różnorakie próby zaszkodzenia niezłomnemu miastu Warszawa spełzną być może ostatecznie na niczym, ale przynajmniej przez czas pewien stolica cokolwiek ucierpi i jej dynamiczny rozwój zostanie zahamowany. Konflikty polityczne – co widać gołym okiem – nie prowadzą do niczego dobrego. A jednym z nich jest z pewnością ciągnące się od lat nieporozumienie pomiędzy stołecznym ratuszem z jednej i prezesem Robotniczego Klubu Sportowego Skra Krzysztofem Kaliszewskim – z drugiej strony. Każda ze stron zarzucała drugiej doprowadzenie klubowych obiektów do ruiny. W końcu sprawa zawędrowała aż do Sądu Najwyższego, którego wyrok nakazuje prezesowi Kaliszewskiemu oddać miastu klucze do sportowego kompleksu przy Wawelskiej. Kaliszewski deklaruje, że stosując się do wyroku, klucze odda, ale wciąż ich nie oddaje i to już lata lecą, a powiatowy inspektor nadzoru budowlanego wydał decyzję o zamknięciu grożącego katastrofą tartanowego stadionu. Od razu poszło odwołanie Kaliszewskiego do inspektora wojewódzkiego, które pewnie zostanie rozpatrzone pozytywnie i organizacyjny pat będzie trwał. Tymczasem warszawska młodzież lekkoatletyczna (w tym ursynowska) już nie ma gdzie trenować, bo tylko stadion AWF pozostał ostatnią deską ratunku. Czy to jednak cokolwiek obchodzi atakujących Warszawę partyjnych politruków?

Wróć