Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Śpiewać każdy może…

01-07-2020 21:33 | Autor: Mirosław Miroński
Niedawno miałem okazję znaleźć się w gronie znajomych przy ognisku. Tego rodzaju wspólne posiedzenia nie mogą obejść się bez wspólnego śpiewania. Nie od dziś wiadomo, że muzyka i śpiew łagodzą obyczaje, ale nie tylko. Integrują ludzi i poprawiają nastrój. Można wymienić jeszcze kilka atrybutów dobrej zabawy, ale nie o nich chcę tu powiedzieć. Każdy, kto uczestniczył w tego rodzaju spotkaniach towarzyskich wie, że ogniskowy repertuar dość szybko się wyczerpuje i bez jakiegoś śpiewnika w formie książkowej, czy też elektronicznej zaczyna brakować pomysłów i zapał śpiewaków wygasa.

Przyczyną jest to, że zwykle pamiętamy jedynie pierwsze zwrotki lub kilka wpadających w ucho rymów. I tu właściwie można byłoby temat zakończyć, stwierdzając lakonicznie - no cóż, my Polacy nie jesteśmy szczególnie muzykalni i nie mamy pamięci do tekstów. Tak po prostu jest i kropka. Co bardziej dociekliwi mogą jednak zapytać, dlaczego tak jest. Czy jesteśmy narodem, któremu przysłowiowy słoń nadepnął na ucho? Czy jesteśmy głusi pod względem muzycznym? Czy nie potrafimy zapamiętać choćby kilku zwrotek, nie mówiąc już o melodii? Przecież inne narody to potrafią. I to pomimo zalewu muzyki dostępnej na rozmaitych nośnikach i w tzw. Internetach. A może właśnie dzięki temu, bo mogą ją sobie utrwalić. Miałem okazję przekonać się o tym niejednokrotnie, gdy stykałem się z przedstawicielami innych nacji podczas rozmaitych imprez towarzyskich w międzynarodowym składzie. Dla wielu cudzoziemców śpiewanie jest czymś naturalnym i stanowi nieodłączny element uczestniczenia w zabawach, spotkaniach, uroczystościach.

Tuż obok nas są narody rozśpiewane, dla których jest to naturalny sposób na wyrażanie emocji, a my? Warto zastanowić się, dlaczego nasze spotkania biesiadne, ogniska etc. kończą się piosenkami ukraińskimi, rosyjskimi czy też wziętymi z kręgu kultury anglosaskiej, a nie naszych własnych? Przekłada się to także na profesjonalną scenę muzyczną. Niczym w sporcie, również jeśli chodzi o umiejętność i śpiewania stworzyć podwalin dla dalszego rozwoju bez wyrobienia odpowiednich potrzeb i nawyków u najmłodszych. Poprzez analogię do sportu można porównać tę sytuację z tworzeniem szerokiego zaplecza zawodników pierwszoligowych, czy ekstraklasy. Bez młodych entuzjastów grającymi na podwórkach szkolnych, boiskach osiedlowych i w innych miejscach nie wyrośliby przyszli mistrzowie. Brak zaplecza w postaci młodzików, juniorów wyklucza znalezienie i wyłowienie prawdziwych talentów. Trzeba dodać, że jedną z przyczyn małego zainteresowania muzyką i piosenką w wieku starszym jest brak wspomnianych nawyków i potrzeb u dzieci i młodzieży, albo zaniedbania edukacyjne w późniejszym okresie. Przez lata można było obserwować swoistą spychologię w tej dziedzinie. W wielu szkołach lekcje śpiewu i muzyki oznaczały czas wolny.

W wyniku rozmaitych zawirowań historycznych zostaliśmy w dużej mierze oderwani od kulturowych korzeni, a tym samym od regionalnych tradycji muzycznych. Skutki tego widać szczególnie tam, gdzie ludzie zmuszani byli migrować z różnych, albo byli wyrzucani ze swoich małych ojczyzn i osiedlali się na obcej kulturowo ziemi.

Nawet twórczość naszych wybitnych kompozytorów jak.: Fryderyk Chopin, Stanisław Moniuszko, Mieczysław Karłowicz, Witold Lutosławski, czy zmarły stosunkowo niedawno Wojciech Kilar (autor znakomitej muzyki filmowej) nie spowodowała znaczącego wzrostu zainteresowania muzyką wśród szerokich rzesz odbiorców.

W tzw. muzyce popularnej przy braku lub niedostatku własnych tradycji Polacy sięgnęli po muzykę z „importu” której wpływ zaowocował wybitnymi utworami. Dobrze napisane, ponadczasowe teksty w połączeniu z wpadającą w ucho melodią sprawiły, że to one w okresie międzywojennym uchodziły za polskie piosenki. Przykładem może być słynne „Tango Milonga” Jerzego Petersburskiego grane nawet za oceanem, choć trudno uznać tango za polskie. Do dziś, lukę w rodzimej twórczości wypełniają piosenki zapożyczone od innych. Widać to na rozmaitych festiwalach i przeglądach, kiedy to nasze gwiazdy estrady sięgają po muzykę romską lub bałkańską wykonując ją wspólnie z tamtejszymi artystami np. z Goranem Bregovic’em, czy po rytmy z Republiki Zielonego Przylądka znane z repertuaru Cesárii Évory. Choć tego rodzaju wspólne występy nikomu nie przynoszą ujmy, przeciwnie mogą być ciekawym eksperymentem artystycznym pokazują jednak, że trudno znaleźć w naszej muzyce coś, co stanowiłoby jakiś polski, wyróżniający się akcent.

Jazz, blues, rock’n’roll, reggae, beguine, rumba, bossa nova, country, bluegrass etc. zadomowiły się u nas na dobre. Mamy wybitnych muzyków, kompozytorów i wykonawców. Wciąż jednak brakuje czegoś, co stanowiłoby łatwo rozpoznawalny element muzyczny jak choćby nowoorleański blues, kozacka lezginka, rosyjskie dumki i romanse. Nasze disco polo i muzyka góralska są wciąż najbardziej znanymi „produktami” przeznaczonymi na rynek lokalny i na eksport. Paradoksalnie, mamy naprawdę bogate pokłady muzyki etnicznej, ludowej, i wielkie tradycje, jeśli chodzi o muzykę klasyczną, jazzową czego konsekwencją są znane na cały świat konkursy i festiwale, jednak nie zmienia to faktu, że ostatecznie większość z nas zna i śpiewa przysłowiowych „Mycyganów” oraz (na koniec imprezy) „Sokoły”. Dodając do tego kilka strof znanego średniowiecznego kanonu Frère Jacques (Brat Jakub) wskazujących na naszą znajomość języka francuskiego właściwie możemy zamknąć listę grillowych oraz ogniskowych, popularnych propozycji muzycznych.

Odnosząc się do słów piosenki „Śpiewać każdy może” śpiewajmy i my. Nie chodzi o to, aby udowodnić, że mamy talent, ale o zabawę.

Wróć