Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Spacerkiem po Zakopanem

04-03-2020 21:17 | Autor: Mirosław Miroński
Niedawno miałem okazję spędzić kilka dni w Zakopanem i okolicy. Przykryta śniegową poduchą stolica Tatr prezentowała się pięknie. Nieco gorzej, kiedy śniegu nie było, a spod brudnych jego resztek wyłaniała się szara rzeczywistość. Nie chcę generalizować, ale Zakopane i jego mieszkańcy, a zwłaszcza duże domy wczasowe i hotele są nastawione przede wszystkim na zysk. Widać to niemal na każdym kroku.

Większość z nich stara się wyciągnąć od turystów jak najwięcej „dutków” niewiele oferując w zamian. Zakopane to nie tylko Mekka dla narciarzy i amatorów sportów zimowych, ale miejsce całorocznych atrakcji. Także doskonała baza wypadowa dla osób chcących zwiedzać Tatry na własnych nogach. Walory turystyczne tego miejsca sprawiają, że nie ma ono wielkiej konkurencji w naszym kraju, a i za granicą niewiele jest miejsc, w których jest tyle atrakcji na wyciągnięcie ręki. Nic dziwnego, że pojawiają się tu tłumy chętnych, aby z wyjątkowych zalet Zakopanego korzystać.

Być może to jest przyczyną, że tamtejsza baza turystyczna nie nadąża albo nie chce nadążać za potrzebami odwiedzających to miejsce. Taka sytuacja trwa od lat. Właściwie, można by było poprzestać na tym, że to sprawa samych zakopiańczyków, ale przecież dotyczy to każdego, kto tam przyjeżdża. Mamy w prawdzie wolny rynek, więc ktoś może powiedzieć nie bez racji, że jak się coś komuś nie podoba - droga wolna. Można jechać gdzie indziej, ale Zakopane jest tak silnie związane z resztą kraju i nie tylko, że i tak turyści będą przyjeżdżać niezależnie od pewnych niedogodności. A widać je gołym okiem zaraz po przyjeździe. Po pierwsze, ci, którzy mają nadzieję pooddychać w Zakopanem świeżym powietrzem, mogą poczuć się zawiedzeni. Nie jest ono tak dobre, jak mogłoby być. Przyczyn jest wiele. Jedną z nich jest brak transportu miejskiego przyjaznego środowisku. Jego rolę wypełniają przypadkowi przewoźnicy wykorzystujący jakieś zdezelowane mocno kopcące busy. Autobusy miejskie poruszają się jedynie w obrębie miasta. Żeby dostać się do przylegających do niego miejscowości trzeba korzystać z własnego środka lokomocji albo wspomnianych busów. Te zaś jeżdżą według jedynie sobie znanych rozkładów, zasad i cennika. Za przejazd na tej samej trasie można zapłacić 10 zł lub jeśli ktoś ma szczęście 5 zł. Bywa, że kierowca, czy też właściciel busa czeka, aż uzbiera odpowiednią liczbę pasażerów zanim ruszy w trasę. Nie wiadomo, czy mieszkańcom taka sytuacja odpowiada, czy po prostu akceptują ją nie mając innego wyjścia. Ci z nas, którzy wybiorą spacer po Krupówkach, mogą być skonfundowani faktem, że włodarze Zakopanego nie zadbali o potrzeby turystów, zwłaszcza te podstawowe.

Trudno uświadczyć tam toaletę. Snujący się nawet najbardziej uczęszczanymi ulicami w poszukiwaniu tejże są skazani na restauracje czy hotele. Być może tego rodzaju ludzkie potrzeby są tam uznawane za jakieś fanaberie. Jeśli więc ktoś je ma, to powinien za to zapłacić możliwie jak najwięcej. Nawet dla gości restauracji nie ma wyjątków. Za toaletę płacimy i tak, nawet będąc gościem tego czy innego lokalu. No cóż, można potraktować to jako część tamtejszego folkloru. Niemniej, niektórzy przyjezdni mogą uznać to za szczegół utrudniający pobyt i nader kłopotliwy. W tym również objuczeni bagażami turyści z zagranicy, a jest ich wielu. Stanowią szeroki przekrój rozmaitych nacji, począwszy od Azjatów, Europejczyków, na przybyszach z innych kontynentów kończąc. Korzystny przelicznik walutowy powoduje, że wciąż mają u nas taniej niż u siebie.

Przeciętny obywatel naszego kraju na ogół nie korzysta z kolokwialnie mówiąc „wypasionych” obiektów szukając czegoś tańszego. To, jednak nie jest już powszechną regułą. Dystans między średnio i najbardziej majętnymi bywa naprawdę spory. W dodatku, odwiedzający Zakopane to osoby, które nierzadko wyemigrowały z naszego kraju w poszukiwaniu lepszego losu i teraz powracają tu kierowani sentymentem. Ich stać na zdecydowanie więcej, więc korzystają z zarobionych za granicą środków.

Wyższy standard kosztuje i dobrze. Inaczej nie byłby wyższym standardem pożądanym przez tak wielu. Takie są prawa ekonomii. Takie też są reguły gry niezmienne od czasów, kiedy to wynaleziono pieniądze. Nie o tym jednak chciałbym powiedzieć, czy napisać kończąc krótką refleksję z pobytu w Zakopanem. Jest to miejsce, które darzę szczególnym sentymentem. Dla mnie jest szczególnym miejscem na Ziemi które chętnie odwiedzam od dzieciństwa. Myślę, że podobnie postrzega je wielu warszawiaków oraz mieszkańców całej Polski. Zwłaszcza ci, którzy nie mają na co dzień niczego tak pięknego jak Tatry. Niemniej, szkoda, że z jakiegoś powodu nie dba się o nas, odwiedzających w sposób należyty. Mamy przecież XXI wiek. Długa tradycja turystyczna Zakopanego powinna zobowiązywać włodarzy miejskich. Skłaniać ich do działania. A tu… trwa remont, czy też przebudowa zakopiańskiego dworca kolejowego. To oczywiście dobrze. Jednak, zamknięto znajdującą się tam przechowalnię bagażu, więc podróżni muszą sobie radzić sami. Jest wprawdzie jedna w kwiaciarni druga przy toalecie w podziemiach pewnego zagranicznego marketu, ale znaleźć je można tylko przypadkiem albo rozpytując miejscowych. To naprawdę wstyd, że nie ma żadnych informacji w tak podstawowych kwestiach.

Trzeba jednak oddać sprawiedliwość Zakopane wciąż jest piękne. Piękne, mimo że nie jest już tym samym miejscem, które znaliśmy choćby sprzed kilkunastu lat. Przybywa drogich hoteli, pensjonatów. Na wielu posesjach stoją jeszcze stare, drewniane opustoszałe domy, strasząc pustymi oczodołami okien. Przeciekające, dziurawe dachy nie zabezpieczają wnętrz przed opadami, mimo że niektóre są wpisane do rejestru zabytków.

- Czekają na podpalenie nocą - usłyszałem od jednej z tamtejszych mieszkanek.

Trudno się dziwić. Na działki, na których stoją zapewne wielu ma chrapkę.

Właściwie narzekanie nie było moim celem. Staram się zachować optymizm, mimo że niektóre rzeczy irytują - mnie i chyba każdego, kto ma z nimi styczność. Tym bardziej, że większość uciążliwości można byłoby usunąć w prosty, niewymagający wielkich nakładów sposób. Ale nie… My, cepry i tak przyjedziemy i zostawimy mnóstwo „dutków”, więc po co?

Wróć