Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Skandal na Służewcu – zajechanie drogi

03-07-2019 22:50 | Autor: Tadeusz Porębski
Na służewieckim torze zadebiutowały dwuletnie folbluty i nie obyło się bez niespodzianek. Gwoździem minionego mityngu był selekcyjny bieg o nagrodę Janowa (Przychówku) dla czteroletnich arabów czystej krwi. Był to ostatni wyścigowy mityng przed niedzielną wielką Galą Derby i trzytygodniową przerwą.

W nagrodzie Janowa gniady Dragon nie zawiódł swoich zwolenników. Podopieczny trenera Macieja Janikowskiego rozbił stawkę składającą się z dziewięciu rywali wygrywając wyścig "w ręku". Tym samym potwierdził swoje aspiracje do wygrania gonitwy Derby dla koni arabskich czystej krwi (28 lipca). W sobotnim wyścigu dla debiutujących dwulatków pełnej krwi angielskiej na dystansie 1300 m imponujące zwycięstwo aż o 22 długości odniósł trenowany przez Macieja Jodłowskiego ogierek Gran Emperor pod Antonem Turgajewem. Czas gonitwy mocno przeciętny, więc nasuwa się podejrzenie, że pozostali uczestnicy tego biegu byli kompletnie nieprzygotowani do wyścigów. Dzień później Turgajew "uśpił" tor wygrywając wyścig na dystansie 1200 m na kompletnie nieliczonym dwuletnim Sewerusie (foto).

W sobotę w gonitwie V doszło do skandalu. Dosiadany przez Martina Srneca arab Rajwan Al Khalediah w sposób ewidentny zajechał na ostatnich metrach drogę finiszującemu polem Arashowi pod dżokejem Aleksandrem Kabardowem, który musiał wstrzymać rozpędzonego konia przegrywając tym samym wyścig o półtorej długości. Komisja Techniczna nie zareagowała, choć § 37 pkt 1 regulaminu w sposób jasny precyzuje prerogatywy stewardów: "nadzór nad przestrzeganiem przepisów regulaminu wyścigów konnych, w tym nadzór nad prawidłowością przebiegu gonitwy, a w przypadku podejrzenia wystąpienia nieprawidłowości wszczęcie postępowania wyjaśniającego i ogłoszenie tego w sposób zwyczajowo przyjęty na danym torze wyścigowym".

Obraz mówi więcej niż 1000 słów i nie sposób zaprzeczyć, że tuż przed celownikiem Srnec zajechał Kabardowowi drogę. Tym większe zdumienie budzi komentarz anonimowego autora na oficjalnej stronie internetowej Toru Służewiec, tu cytat: "w końcówce nie trzymał się on (Rajwan Al Khalediah) przez moment linii prostej i niemal wpadł na niego rozpędzający się Arash, którego dosiadał Aleksander Kabardov. Nikt jednak nie złożył protestu, i słusznie, bo incydent ten nie miał istotnego wpływu na wynik gonitwy". Ta osoba prawdopodobnie oglądała inny wyścig i coś jej się pomyliło. Należy jednakowoż zwrócić uwagę na słowo "rozpędzający się", bo w nim tkwi klucz do tego incydentu. W tej lakonicznej informacji jest jedna nieprawda i jedno mocno naciągane stwierdzenie, które nie ma pokrycia w faktach (zapis video). Po pierwsze, protest został złożony, ale z przyczyn formalnych (wpłynął dopiero po zważeniu jeźdźców przez sędziego u wagi, a powinien być złożony niezwłocznie po zakończeniu gonitwy) nie mógł zostać rozpatrzony. Po drugie, incydent ten wpłynął jednak w sposób znaczący na rozstrzygnięcie gonitwy.

Na I piętrze Trybuny Honorowej nie było widza, który by tego nie dostrzegł, szczególnie kiedy odtworzono finisz gonitwy z kamery ustawionej za celownikiem. Co na to Komisja Techniczna, która, ponownie cytuję z regulaminu: "sprawuje nadzór nad przestrzeganiem przepisów regulaminu wyścigów konnych, w tym nadzór nad prawidłowością przebiegu gonitwy, a w przypadku podejrzenia wystąpienia nieprawidłowości wszczęcie postępowania wyjaśniającego i ogłoszenie tego w sposób zwyczajowo przyjęty na danym torze wyścigowym". Nic. Zero reakcji. Jest więc okazja, by pokusić się o wyjaśnienie, co może oznaczać termin "wszczęcie postępowania wyjaśniającego"? Jak zwykle w polskich przepisach mówi on dużo i nic. Jest zbyt enigmatyczny i należy go uściślić. W opinii wielu bywalców Służewca, szczególnie tych starszej daty, termin ten upoważnia stewardów z KT do złożenia protestu, bez względu na to, czy zrobi to trener lub jeździec. Tak było kiedyś, tak powinno być dzisiaj. Wynik gonitwy został wypaczony, więc Rajwan Al Khalediah powinien zostać przesunięty z pierwszego miejsca na trzecie (za Arasha), a zwycięzcą ogłoszony ogier Dodge, który zajął miejsce drugie.

Na poparcie tej tezy przywołuję incydent z tegorocznych amerykańskich Derby rozgrywanych w Kentucky. Na śliskim torze ogier Maximum Security zbyt mocno wszedł w zakręt na ostatnią prostą utrudniając jazdę rywalom. Zwracam uwagę – ledwo widoczna gołym okiem kolizja miała miejsce na zakręcie, kilkaset metrów przed metą, a nie jak w sobotę na Służewcu na ostatnich metrach przed celownikiem. Maximum Security wygrał Derby, ale drugi na celowniku dżokej Flavien Prat na Country House zgłosił protest, który został uwzględniony. Maximum Security, tegoroczny triumfator amerykańskich Derby, został zdegradowany na 17. miejsce w stawce 19. biegnących koni. Każdy faul jest faulem i takim pozostanie. Komisja Techniczna musi w takich przypadkach reagować, ponieważ idzie o prestiż i czystość polskich wyścigów konnych, które niezbyt dobrze się mają. Idzie też o pieniądze graczy, a to nie przelewki. Brak reakcji na wypaczenia daje również do ręki potężny oręż zwolennikom spiskowych teorii dziejów i to jest najgorsze.

Od wielu lat działalność służewieckich stewardów jest mocno krytykowana na torze i przypomina słynny film o znamiennym tytule "Wystarczy być". Generalnie, zajmują się oni wyłapywaniem liczby batów wlepianych koniom przez jeźdźców na ostatniej prostej i nakładaniem symbolicznych kar za to przewinienie. Nie są surowo karani trenerzy za niewłaściwe przygotowanie koni do wyścigów (zsuwające się siodła, niedociągnięte popręgi, urwane strzemiona, etc.), jeźdźcy za niedołożenie starań do zajęcia lepszego miejsca w gonitwie, co zdarza się bardzo często, właściciele koni zachowujący się na padoku niczym najgorszego sortu chuliganeria. Z łezką w oku wspomina się czasy, kiedy na torze nie było świętych krów. Spieszony, niekiedy do końca sezonu, mógł być każdy, bo ówczesna KT nie miała litości. Potężne "pajdy" otrzymywali najwięksi czempioni toru, jak świętej pamięci Mieczysław Mełnicki, Jerzy Jednaszewski, czy Tomasz Dul. Ten ostatni został kiedyś spieszony na 10 dni za niedołożenie starań do zajęcia... czwartego miejsca w gonitwie. To już niestety historia. Szkoda.

W najbliższą niedzielę Derby, gonitwa ciesząca się wyjątkowym prestiżem, w której mierzą się najlepsze trzyletnie konie pełnej krwi angielskiej. Wyścig ten elektryzuje pasjonatów wyścigów konnych pod każdą szerokością geograficzną. Jego triumfator staje się bohaterem (bohaterką) mediów oraz postacią publiczną. Nie inaczej jest w Polsce. W niedzielę służewiecki hipodrom będzie gościł kilkanaście tysięcy widzów, których czekają wielkie emocje, bowiem w tym roku nie ma w stawce 17 koni zdecydowanego faworyta. Organizator przygotował na tę okoliczność wiele atrakcji, warto więc odwiedzić w tym dniu stołeczny hipodrom i zagrać w końskim totalizatorze, by dać sobie szansę na wygranie niekiedy dużych pieniędzy. Zdarzało się bowiem często, że Derby wygrywał "fuks" i za podstawową stawkę 3 zł w zakładzie porządkowym kasa wypłacała ponad tysiąc. Obecność w tym dniu na torze wyłącznie w roli widza to grzech. Nawet królowa angielska obstawia w Epsom symbolicznie za jednego funta. Nie namawiam do uprawiania hazardu, namawiam do wzięcia udziału w zabawie, która podnosi poziom adrenaliny w organizmie.

Pytanie tylko, które konie należy obstawić. W tym roku typowanie w Derby jest wyjątkowo trudne i moim zdaniem szanse na zwycięstwo ma przynajmniej sześcioro uczestników. Najwyżej sklasyfikowany w handicapie generalnym ogier Noble Eagle (81 kg) wcale nie musi być faworytem publiczności i typerów, bowiem w czerwcowej nagrodzie Iwna został ograny przez klacz Pride of Nelson (80,5) posiadającą dodatkowy atut w postaci znakomicie spisującego się na Służewcu czeskiego dżokeja Tomáša Lukáška. Profesjonalizm tego jeźdźca, a przede wszystkim jego zmysł taktyczny, może okazać się kluczowym czynnikiem prowadzącym do zwycięstwa. W kolejce po Błękitną Wstęgę ustawiła się także klacz Nemezis (75,5), której ojciec irlandzki Sea The Stars wygrał m.in. angielskie Derby gromadząc łącznie na swoim koncie astronomiczną kwotę 4,4 mln funtów angielskich. Konie po tym ogierze mocno zaakcentowały swoją obecność w tegorocznym królewskim mityngu w Ascot, m.in. Stradivarius, triumfator The Gold Cup (G1). Na Nemezis pojedzie ściągnięty z Wysp dżokej Fergus Sweeney, który na koniu Dark Blue wygrał w maju na Służewcu wyścig o Puchar Jubileuszu 15–lecia wejścia Polski do Unii Europejskiej z udziałem specjalnie zaproszonych na tę okoliczność zagranicznych jeźdźców.

Duże aspiracje do zwycięstwa w Derby mają także ogiery Ophelia`s Aidan (79,5) i Salasaman (78) oraz klacz Plantea (78,5). Salasaman wyraźnie uległ w nagrodzie Iwna klaczy Pride of Nelson i ogierowi Noble Eagle, ale tym razem zamiast amazonki pojedzie na nim doświadczony słowacki profesjonał Jaroslav Linek. Tego konia nie wolno lekceważyć, podobnie jak Arkano (75), triumfatora nagrody Mokotowskiej wyłaniającej zimowego kandydata na Derby, którego forma zwyżkuje. Natomiast Ophelia`s Aidan, Plantea oraz Emiliano Zapata (80,5), który po zwycięstwie w nagrodzie Rulera jako jedyny w stawce ma szanse na wywalczenie Trzech Koron (wygranie w jednym sezonie nagród Rulera, Derby i St. Leger), to konie - widma. Żaden z nich nie został bowiem poddany próbie dystansowej, więc nie sposób przewidzieć, które z tej trójki wytrzyma morderczy dystans 2400 m.

Jak widać zagadek jest mnóstwo, co zapowiada ogromne emocje. "Czarnym koniem" tegorocznej gonitwy Derby według "Passy" może być ogier Alex Dream (74,5) pod słowackim dżokejem Michalem Abikiem. Początek niedzielnej gali o godzinie 14.00.

Foto: Beata Nikonorow

Wróć