Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Skąd się wzięły dżinsy, najpopularniejsze spodnie całego świata?

23-03-2016 22:28 | Autor: Tadeusz Porębski
Dżinsy to bez wątpienia najpopularniejsza odzież na świecie, a zarazem najbardziej podkreślająca indywidualność noszącej ją osoby. Jak powiadali kowboje, nic tak dobrze nie leży jak para dżinsów na d...pie.

Materiał zwany dżinsem (jeans) lub denimem został wynaleziony przed gorączką złota w Kalifornii. Dzisiaj w samych tylko Stanach Zjednoczonych sprzedaje się 450 mln par (!) dżinsów, a roczne dochody wytwórców na całym świecie to 40 miliardów dolarów. Każda para dżinsów, zanim znajdzie się na sklepowych półkach, pokonuje niezwykłą drogę z pól bawełny do sklepów. Ta opowieść zaczyna się jednak nie w USA, lecz na równinach wokół Torreón w Meksyku, miasta położonego w stanie Coahuila na wysokości 1120 metrów nad poziomem morza. Na tych bezkresnych polach rośnie jedna z najważniejszych roślin uprawnych Meksyku – bawełna. Surową bawełnę należy jednak przerobić na czysty dżins, co odbywa się w fabryce ”Art of Denim" leżącej na południu Meksyku, w stanie Puebla. Firma specjalizuje się w projektowaniu i produkcji wyrobów z dżinsu, jest pierwszym ogniwem w łańcuchu dostaw oraz światowym liderem pod względem ilości sprzedanych wyrobów dżinsowych. 

Jeden robotnik może zebrać dziennie około 50 kg bawełny. Tak było kiedyś. Dzisiaj plantatorzy mają do takiego zbierania kombajny, a każdy z nich w zaledwie pięć minut zbiera tyle białego surowca, ile doświadczony żniwiarz w ciągu całego dnia. Znajdujące się z przodu maszyny widełki zgarniają krzewy bawełny i kierują je pomiędzy wyposażone w wirujące, pokryte ząbkami wałki oraz obracające się bębny, które odrywają torebki nasienne od gałązek. Zebrana w ten sposób bawełna jest wdmuchiwana do wielkiego zbiornika umieszczonego z tyłu pojazdu. Kiedy zbiornik się napełni, bawełna zostaje sprasowana w wielkie bele łatwe do transportowania.

Każda tona zebranego materiału zawiera 500 kg nasion, 100 kg liści i innych części roślin oraz zaledwie 400 kg włókien bawełny. Aby uzyskać czyste włókna, bele zawozi się do zakładu odziarniania. Przy pomocy wielkiej maszyny oczyszcza się bawełnę z nasion i innych zbędnych części roślin. To praca w ogromnym pyle, lecz z maszyny wychodzą bele oczyszczonego surowca. Każda waży ok. 200 kg i jest w niej ilość bawełny wystarczająca do uszycia 325 par spodni. Kłopot w tym, że bawełna z każdej trafiającej tu beli jest inna. Aby uzyskać jednorodną przędzę, trzeba więc wymieszać surowiec. Proces ten zaczyna się w wialni, gdzie bele układa się obok siebie. Ramię potężnej maszyny warstwa po warstwie zdziera bawełnę z każdej beli. Potem specjalnymi kanałami włókna trafiają do mieszalników, gdzie odbywa się proces mieszania i końcowego oczyszczania. Jednak uzyskane włókno nie przypomina wciąż przędzy, więc musi trafić do maszyny zwanej gręplarką. Gręplowanie, czyli zgrzeblanie, polega na układaniu i wyrównywaniu włókien, w wyniku czego powstaje taśma, która po rozciągnięciu i wstępnym skręceniu tworzy tzw. niedobrzęd.

Teraz pasma przędzy łączą się ze sobą w tempie prawie 500 m/min. Kolejnym etapem jest przędzenie. Na każdym ze stanowisk niedoprzęd skręcany jest z prędkością 120 tys. obr./min. Każda nić zawiera od 100-120 włókien przędzy. Z 20 gramów bawełny można zrobić kilometr nici Na wielkich szpulach wreszcie pojawia się coś, co przypomina materiał zwany bawełną. Jednak by wyprodukować tkaninę zwaną denimem, nici muszą zostać ufarbowane na żółto. Bez obawy – dżinsy nie będą żółte. Roztwór barwiący jest żółty, ponieważ indygo nie rozpuszcza się w wodzie. Aby się rozpuściło, trzeba zredukować je wodorosiarczkiem sodu, co zmienia kolor roztworu na żółty. Po wyjęciu nici z kąpieli zachodzi magiczna przemiana. Podczas barwienia indygo jest żółte i dopiero kiedy wejdzie w kontakt z powietrzem, staje się niebieskie. Barwnik nie jest jednak zbyt trwały, dlatego denim traci stopniowo swój kolor.

Gdyby dżinsy się nie ścierały, nie byłyby dżinsami. Po nakrochmaleniu nici w celu zwiększenia ich sztywności i po ich wysuszeniu są one gotowe do użycia. Problem w tym, że są zbyt niebieskie. Nazwa denim pochodzi od francuskiej tkaniny Serge - Denim. Jeśli przyjrzymy się uważnie, można zauważyć, że denim tkany jest z nici niebieskich i białych. Na ogół na trzy nici niebieskie w kolorze indygo przypada jedna biała. Jedno krosno potrafi wytworzyć 3 tys. metrów bieżących denimu, co zupełnie wystarcza do uszycia 1875 par spodni. Dżinsy szyje się w mieście Tekwakan, gdzie mieści się jedna z największych na świecie fabryk obsługująca większość amerykańskich marek i wytwarzająca miesięcznie 400 tys. par spodni. Model Levi's 501w kolorze torreon (ciemnoniebieski) to ikona amerykańskich dżinsów.

Para typowych 5-kieszeniowych dżinsów składa się z 15 kawałków materiału.

Szykując markę Denim do wycięcia poszczególnych elementów układa się je w warstwach po sto. Dzięki programowi komputerowemu układa się możliwie najekonomiczniej zarysy wycinanych kawałków, tak aby było jak najmniej odpadów. Ilość odpadów nie przekracza 7 proc. Następnie wykroje drukowane są na papierze i układane na materiale. Ten etap to bardziej stolarstwo niż krawiectwo. Przy jednoczesnym krojeniu stu warstw denimu, każdy błąd drogo by kosztował. Po wykrojeniu do dzieła przystępuje armia szwaczy i szwaczek. Każda osoba wykonuje jedną czynność. Uszycie pary dżinsów trwa kwadrans, potrzeba jest na to 1,6 m bieżącego denimu, kilkunastu metrów nici, sześciu nitów oraz jednego zamka błyskawicznego lub pięciu guzików. Jedna prasowaczka prasuje w ciągu dnia pracy trzysta par spodni. Po wyprasowaniu nie są one jednak gotowe do użycia.

Dziś nikt nie włoży dżinsów, które wyglądają jak nowe. Dlatego zakłada się je na nadmuchiwane nogi i poddaje bardzo intensywnemu ścieraniu. Po godzinie każda para wygląda tak, jakby ostatnie pięć lat spędziła np. w kopalni. Następnie strzępi się krawędzie, zdziera szwy i natryskuje plamy. Potem, przy pomocy lasera, wypala się zaprogramowane przetarcia i fałdy. Te dżinsy są bardziej pościerane niż spodnie kowboja. Aby nadać im ostateczny szlif pierze się je w gigantycznych pralkach z dodatkiem kamieni wulkanicznych. Po wyschnięciu spodnie są modnie podniszczone lub w zależności od punktu widzenia nie nadają się do noszenia. Po szybkim prasowaniu i umieszczeniu wszystkich niezbędnych etykiet wysyła się je do odbiorców na całym świecie.

Królem dżinsów nie jest jednak Denim, Lee, czy Wrangler, lecz Levi's Jeans. Pierwszy model tej  firmy został opatrzony w nazwie numerem 501. Mimo że jest on dzisiaj jednym z tysiąca dostępnych modeli dżinsów wciąż uważa się go za klasyka, w obliczu którego wszystkie spodnie dżinsowe innych firm są tylko imitacją. Sukces Levi's Jeans jest wynikiem wieloletniej promocji przez gwiazdy ekranu i sceny. Dżinsy Levi`s Strauss nosili m. in. Elvis Presley i James Dean, co wykreowało ogólnoświatową modę na „levisy“. Levi's nadąża za trendami w modzie, do materiału zaczęto dodawać lycrę, która poprawia dopasowanie się spodni do kształtów ciała. Firma ma 135-letnią tradycję, eksportuje dżinsową odzież do 110 krajów świata i z roku na rok zwiększa zysk. Od 2002 roku do 2005 roku zwiększyła z 73,3 do 155,9 milionów dolarów. Pierwsze dżinsy szyto z denimu ufarbowanego w barwniku indygo otrzymywanego wówczas z liści krzewu indygowca rosnącego w Indiach (dzisiaj uzyskuje się go syntetycznie). Około 1880 r. spodnie awansowały w całej Ameryce na odzież kowbojów, farmerów i robotników, a w roku 1890 zyskały nową nazwę – wspomniany wyżej model Levi`s "501". Sprzedawane za 75 centów "501" stały się bestsellerem i topowym produktem firmy. Tak jest do dnia dzisiejszego.

Wróć