Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Siekierczyn triumfuje na Służewcu

09-06-2020 21:16 | Autor: Maciej Petruczenko
Doktor Piotr Szmigiel o sukcesie swojej Urugwajki.

MACIEJ PETRUCZENKO: Odkryliśmy pana doktora jako właściciela koni wyścigowych po tym, jak klacz Urugwajka wygrała 6 czerwca gonitwę na dystansie 1300 metrów dla koni 4-letnich i starszych na Służewcu...

PIOTR SZMIGIEL: Czuję się zaszczycony zainteresowaniem prasy warszawskiej. Urugwajka rzeczywiście wychowała się pod moim okiem na pastwiskach w Siekierczynie, wsi położonej pomiędzy Lubaniem a Zgorzelcem na Dolnym Śląsku. Klimat naszej zielonej miejscowości sprzyja hodowli koni. Urugwajka to córka Uppsali ze stadniny Romana Krzyżanowskiego w Jaroszówce w powiecie legnickim. Została przez nas zakupiona jeszcze jako źrebię. Z powodu jej drobnej budowy uznaliśmy, że powinna nieco później zacząć sportową karierę. Stąd warszawska wygrana sprawiła nam ogromną radość. Urugwajka dobrze znosi trening i starty. Przed nią więc obiecująca perspektywa. Wcześniej wyróżniał się na torze nasz kary ogier Test, zwycięzca 6 gonitw, wywodzący się również z hodowli w Jaroszówce.

Skąd u pana pasja do koni?

Mam to po dziadku, który hodował konie i tak był do każdego z nich przywiązany, że nigdy żadnego nie sprzedał. Dziś już trzeba inaczej podchodzić do hodowli, bardziej handlowo. Ja zacząłem hodowlę od zakupu klaczy pełnej krwi w Wieruszowie. I tak się to jakoś rozwinęło. Spośród moich pięciu córek tylko jedna, Ewa, która skończyła technikum hodowli i studia rolnicze – bardzo mi pomaga w całym przedsięwzięciu. Dla mnie koń to przepiękne stworzenie, więc hodowla to jednocześnie interes i przyjemność. Jeśli chodzi o wymiar sportowy, to nie da się ukryć, że wyścigi są drogim sportem, chociaż stają się coraz bardziej popularne. Konie mają w Polsce wspaniałą tradycję, którą warto kontynuować. Dlatego zdumiewa mnie, że jeśli chodzi o hodowlę koni arabskich, to taki potencjał w Janowie Podlaskim się marnuje.

Domyślam się, że konie to w pana wypadku jedynie hobby, a głównym zajęciem jest wykonywanie zawodu lekarza...

Tak właśnie. Moje specjalności to interna i medycyna rodzinna. Niemniej, od 25 lat pochłania mnie również hodowla koni. Szkoda, że wyścigi konne wciąż mają u nas za małą promocję. Dobrze więc, że TVP zaczęła transmitować gonitwy na Służewcu, który bardzo skorzystał na mecenacie Totalizatora Sportowego. A przecież Służewiec to jeden z najpiękniejszych torów w Europie. Tyle że potrzeba więcej osób grających, żeby konie mogły na siebie zarabiać. Typowanie zwycięzców gonitw to nie jest ślepy los. Kto się zna, ten wie, który koń i pod którym jeźdźcem może wygrać. Pamiętam, jak dobrze propagował wyścigi śp. redaktor Jan Ciszewski, telewizyjny gwiazdor dziennikarstwa sportowego. I teraz przydaliby się tacy propagatorzy, a także więcej czasu antenowego na zapowiedzi i analizy gonitw. Ekspertów przecież nie brakuje. Niech i u nas narodzi się wielkie wyścigowe święto – jak np. rozgrywane od 1875 roku Kentucky Derby w Stanach Zjednoczonych.

Niedawno publikowaliśmy w „Passie” wywiad z Aleksandrą Szmigiel, laureatką Grand Press Photo. Czy w państwa wypadku to tylko zbieżność nazwisk?

Ależ skąd, Ola to jedna z moich pięciu córek. Duma taty.

Wróć