Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Sezon wyścigów konnych rusza w niedzielę17 kwietnia

13-04-2016 22:10 | Autor: Tadeusz Porębski
Już w najbliższą niedzielę na torze służewieckim rozlegnie się tętent koni, rusza bowiem sezon wyścigowy 2016. Rozegranych zostanie osiem gonitw, do których zapisano łącznie 62 konie pełnej krwi angielskiej i czystej krwi arabskiej.

Mityng rozpocznie się o godz. 14.00 gonitwą Dandolo - Handikap Otwarcia na dystansie 1800 m. W tym dniu odbędą się również wyścigi o nagrodę Skowronka oraz Memoriał Tomasza Dula, tragicznie zmarłego w 2005 r. wielokrotnego czempiona toru. Z powodu remontu zamknięta jest trybuna główna i wyścigowe życie przeniesie się do rozstawionego wewnątrz toru (w rejonie celownika) namiotu (Strefa A) i na trybunę środkową (Strefa B), z tym że dostępna dla widzów będzie tylko jej część z widownią od strony zielonego toru. Wnętrze tej trybuny będzie zamknięte ze względu na brak zgody straży pożarnej na jej użytkowanie. Wszystko wskazuje na to, że tegoroczny sezon będzie dla widzów najcięższy w całej historii służewieckiego hipodromu. Organizator gonitw obiecuje, że w przyszłym roku zrekompensuje bywalcom tegoroczne niedogodności.

Z kolei organizator końskiego totalizatora spółka Traf wprowadza zmiany w grze. Z programu gonitw wynika, że zanika gra porządkowa. W pierwszym dniu wyścigowym porządek, czyli dwa pierwsze konie na celowniku w dowolnej kolejności, będzie można obstawić tylko w gonitwie 6. W pozostałych siedmiu wyścigach będzie można w zastępstwie zagrać dwójki, nawet w gonitwie 7., w której będzie się ścigać aż 11 koni. Jest to absolutne novum, bowiem od zarania dziejów gra porządkowa była dla służewieckich graczy podstawowym zakładem. Traf zagwarantował pule w dwójce (7 tys. zł), trójce (5 tys. zł) i tripli (7 tys. zł) otwarcia, jak również 25 tys. zł w kwincie otwarcia i tzw. małej kwincie (15 tys. zł).

Tegoroczny sezon wyścigowy rozpoczyna się w mocno nieciekawej atmosferze. Cieniem kładą się personalne rugi w stadninach koni arabskich w Janowie Podlaskim i Michałowie, co znalazło swoje odbicia w mediach na całym świecie. Służewiec ma z tą sprawą tyle wspólnego, że na warszawskim torze ścigają się araby wyhodowane w tych dwóch stadninach. Drugim wspólnym mianownikiem jest osoba hodowcy koni czystej krwi Andrzeja Wójtowicza, od lat związanego ze stołecznym hipodromem. Wójtowicz był prominentnym członkiem cieszącego się prestiżem Polskiego Związku Hodowców Koni Arabskich, ale od minionego weekendu już nim nie jest. 

Do Hanny Sztuki, przewodniczącej Sądu Koleżeńskiego w PZHKA, wpłynęło aż 13 wniosków o wykluczenie Andrzeja Wójtowicza z grona członków tej organizacji. Postawione  zarzuty to m. in. narażenie dobrego imienia PZHKA w następstwie uwikłania związku w działania polityczne związane z odwołaniem ze stanowisk Marka Treli i Jerzego Białoboka, prezesów stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie. Odwołanie prezesów odbiło się szerokim echem, bowiem janowskie araby to prawdziwe perły w hodowli koni tej rasy, a na doroczne aukcje zjeżdżają najbogatsi hodowcy i wpływowe postaci z kilku kontynentów. Personalne rugi w SK Janów Podlaski zbiegły się ze śmiercią dwóch klaczy będących własnością Shirley Watts, małżonki perkusisty kultowej formacji rockowej The Rolling Stones. Nadany sprawie rozgłos w zagranicznych mediach uczynił ją w Polsce sprawą stricte polityczną. Zainteresowała się nią sama premier Beata Szydło, która prawdopodobnie nakazała ministrowi rolnictwa Krzysztofowi Jurgielowi jej szybkie wyciszenie. Rzeczywiście, walczący o najwyższe cele młody jeszcze wiekiem rząd nie powinien potykać się na końskim łajnie.

Tajemnicą poliszynela było, że za odwołaniem Treli i Białoboka stało dwóch ludzi – zaprzyjaźniony z ministrem Jurgielem senator PiS Jan Dobrzyński oraz zaprzyjaźniony z senatorem hodowca z podlubelskich Bełżyc Andrzej Wójtowicz. Ten drugi jest członkiem Rady Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, powołanym jeszcze za czasów poprzedniego ministra rolnictwa Marka Sawickiego. Wydarzenia na sobotnio-niedzielnym walnym zebraniu PZHKA potwierdziły, że Wójtowicz maczał palce w prywatnej personalnej rozgrywce, która nabrała wymiaru politycznego, wstrząsnęła środowiskiem hodowców  i oparła się aż o rząd. Sam bowiem do tego się przyznał, twierdząc jednakowoż, że uczynił to "nieświadomie".  Widać kiepsko jest ze świadomością utytułowanego hodowcy i członka powoływanej przez ministra Rady PKWK. W obliczu postawionego mu kolejnego zarzutu o naruszenie zasad etyki hodowcy poprzez działania niezgodne ze statutem PZHKA, jak również wniosku o odwołanie go z zarządu i pozbawienie członkostwa, Wójtowicz sam złożył rezygnację i opuścił salę obrad.

Z tym większym zdumieniem usłyszeliśmy nieoficjalną jeszcze informację, że zaledwie kilkadziesiąt godzin po sromotnej ucieczce Wójtowicza z obrad walnego zgromadzenia PZHKA ten oskarżony o nieetyczne postępowanie człowiek miał  zostać zgłoszony na członka Rady ds. Hodowli Koni w Polsce przy ministrze rolnictwa i rozwoju wsi. Poniedziałkowemu roboczemu spotkaniu w sprawie powołania rady przewodniczył w zastępstwie ministra sekretarz stanu Zbigniew Babalski. Gdyby nieoficjalna informacja potwierdziła się, byłby to poważny błąd szefa resortu rolnictwa, który powinien raczej eliminować z publicznych stanowisk osoby oskarżane o brak etyki, a nie powoływać je do ministerialnych gremiów. Zwróciliśmy się do ministra Jurgiela w trybie ustawy Prawo Prasowe o potwierdzenie bądź zdementowanie informacji o zgłoszeniu kandydatury Wójtowicza do tworzonej przez resort Rady ds. Hodowli Koni w Polsce

Oczekujemy szybkiej reakcji ministra Jurgiela na wydarzenia, które miały miejsce podczas walnego zgromadzenia PZHKA i odwołania Andrzeja Wójtowicza ze składu Rady PKWK.  Wójtowicz bowiem nie po raz pierwszy jest na bakier z etyką. Wyhodowana w Niemczech i trenowana przez niego klacz czystej krwi arabskiej Njuschaah ścigała się w 2000 r. na Służewcu. Okazało się, że była wtedy źrebna, bo stanowiona w maju ogierem Esej. "Tego rodzaju czyn trenera jest z jednej strony naganny, gdyż jest niezgodny z dobrostanem koni" – napisał na blogu koński ekspert Marek Szewczyk. "Z drugiej strony był to czyn z obszaru dopingu – źrebne klacze, podobnie jak ciężarne kobiety w początkowych miesiącach ciąży, są z powodu wzmożonej aktywności hormonalnej o wiele silniejsze od samic, które źrebne nie są. Ten typ dopingu u sportsmenek stosowano masowo w latach 80-tych w NRD". To prawda, czyny enerdowskich trenerów etycy uznali za zbrodnicze, a organy ścigania za karalne. Za zapisanie do gonitw źrebnej klaczy Wójtowicz został ukarany jedynie przez służewiecką Komisję Techniczną, która nałożyła na niego wysoką grzywnę (20 tys. zł). Natomiast Sąd Koleżeński PZHKA uznał wówczas  postępek swojego prominentnego członka jedynie za "wysoce naganny", co, jak słusznie pisze wspomniany wyżej Marek Szewczyk, było jedynie  przysłowiowym pogrożeniem Wójtowiczowi palcem.

Na koniec wypada dodać, że – jak poinformowała Rzeczpospolita piastujący dotychczas funkcję prezesa zarządu Totalizatora Sportowego Wojciech Szpil został zastąpiony na tym stanowisku przez Łukasza Łazarewicza, który w grupie Onet-Ringier Axel Springer Polska odpowiadał za rozwój segmentu sportowego (Przegląd Sportowy, Sport) oraz serwisy internetowe, a wcześniej był wiceprezesem Widzewa Łódź i dyrektorem w Polskiej Lidze Koszykówki. Już dziś polecamy wyścigi konne na Służewcu łaskawej pamięci nowego prezesa TS.

Wróć