Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Sezon małych radości i wielkich rozczarowań

21-11-2018 22:04 | Autor: Tadeusz Porębski
Podsumowanie sezonu 2018 należy rozpocząć od spektakularnych sukcesów Fazzy Al Khalediaha, czteroletniego ogiera arabskiego czystej krwi trenowanego we Wrocławiu przez Michała Borkowskiego. Fazza wygrał w październiku na paryskim torze Longchamp prestiżową gonitwę "Qatar Arabian World Cup" (2000 metrów) z pulą nagród 1 milion euro, uciszając stutysięczną publiczność zebraną na słynnym podparyskim hipodromie.

Był to absolutny "fuks", za który francuski totalizator zapłacił majątek. W długiej historii polskich wyścigów konnych żaden trenowany u nas koń wyścigowy nawet nie zbliżył się do tak gigantycznej nagrody pieniężnej, wywalczonej w prestiżowym wyścigu. Już miesiąc później Fazza udowodnił, że jego triumf w Paryżu nie był bynajmniej dziełem przypadku.

W piątek 9 listopada ogier stanął do walki o zwycięstwo w jeszcze wyżej dotowanej gonitwie. W Abu Zabi, stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich, zajął drugie miejsce w jednej z najbardziej prestiżowych gonitw dla koni czystej krwi "Sheikh Zayed bin Sultan Al Nahyan Jewel Crown" (kat. G1, 1600 m, 1,2 mln euro). Pupil Michała Borkowskiego przegrał przez błąd włoskiego dżokeja Pierantonio Convertino, który na stosunkowo krótkim dla arabów dystansie utrzymywał Fazzę na końcu licznej 14–konnej stawki i dlatego nie zdołał dopaść na finiszu zwycięskiego Al Shamoosa pod francuskim jeźdźcem Julienem Augé, przegrywając o jedną długość. Czas gonitwy – kosmiczny: 1`42.2 sek., lepszy od rekordu służewieckiego toru aż o 4,4 sek. Warto dodać, że czas tej arabskiej gonitwy dawałby dwóm pierwszym koniom szanse na wygraną w starciu z biegającymi na Służewcu... folblutami. Gdyby Al Shamoos i Fazza Al Khalediah wzięły udział w gonitwie IV grupy dla trzyletnich koni pełnej krwi w dniu 25 sierpnia, mogliby ją rozgrywać pomiędzy sobą (tor elastyczny, czas zwycięzcy klaczy Miss Kossakówna 1`44.8 sek.). Coś niebywałego!

Biorąc powyższe pod uwagę Koniem Roku 2018 w Polsce według "Passy" nie może być żaden inny wyścigowiec niż Fazza Al Khalediah, a Trenerem Roku nikt inny niż Michał Borkowski. Zawistni powiedzą: "Z takim koniem każdy trener święciłby triumfy". Chyba jednak nie każdy. Znane są przypadki, że wiele trenowanych w Polsce koni, posiadających duży potencjał wyścigowy, zaczęło notować spektakularne sukcesy dopiero po sprzedaniu ich zagranicznym inwestorom (Tiumen, Va Bank, Tunis). Polski właściciel zmarnował fenomenalnego Intensa, sprzedając go na Ukrainę (tam rok później ogier padł w wieku zaledwie 4 lat). Zdaniem wielu znawców wyścigowej materii był to koń wszech czasów, który na długich dystansach wygrywał w fantastycznym stylu wszystko, co było do wygrania. Potrafił wygrać na grząskim torze Derby (2400 m), a potem Wielką Warszawską (2600 m), prowadząc praktycznie od startu do mety. Nie dał konkurentom żadnych szans także w St. Leger (2800 m). Kilku koniom, które próbowały rywalizować z nim w dystansie, odechciewało się wyścigów. Rekordy ustanowione przez Intensa w 2011 r. na 2600 m i 2800 m do dzisiaj nie zostały pobite. Ten wybitnie utalentowany folblut z pewnością mógł zawojować europejskie tory.

Mazur był na pewno najlepszy

Szczepan Mazur jako Jeździec Roku jest oczywistą oczywistością. Jeździł w tym sezonie jak w transie i w praktyce zwycięstwo w czempionacie zapewnił sobie już w pierwszej części sezonu. Obecnie dosiada koni w wyścigach rozgrywanych nad Zatoką Perską. Również wybór Amazonki Roku nie nastręczał specjalnych trudności. Joanna Wyrzyk to utalentowana, waleczna i do tego atrakcyjna młoda kobieta, która pewnie zmierza do wygrania setnej gonitwy i przejścia do kategorii dżokei. Gdyby wzmocniła się fizycznie, co jest szczególnie ważne w wyścigach na dłuższych dystansach, mogłaby w kolejnych sezonach walczyć o czempionat, ponieważ już dzisiaj umiejętnościami nie ustępuje najlepszym.

Dwudziestoczteroletni Kirgiz Sanzhar Abajew zadebiutował w tym roku na Służewcu i był to debiut błyskotliwy, dlatego przyznajemy mu tytuł Rewelacji Jeździeckiej Roku. Jego niedzielna wygrana na klaczy Fortune Teller była 25. w karierze, co pozwoliło młodemu Kirgizowi przejść do kategorii praktykantów dżokejskich. Młode araby, wyhodowane w SK Janów Podlaski, dominowały w gonitwach eksterierowych, więc tej zasłużonej dla Polski stadninie należy się tytuł Hodowcy Roku, podobnie jak spółce Polska AKF, która jest właścicielem fantastycznego Fazzy Al Khalediaha, tytuł Właściciela Roku.

Pisaliśmy w poprzednim wydaniu "Passy", że wspaniała infrastruktura zabytkowego hipodromu oraz powiązane z nią zakłady wzajemne i wyścigi konne z roku na rok tracą dynamikę rozwoju. To nie jest bynajmniej wymysł gazety szukającej sensacji, czy uszczypliwość wynikająca z wydumanej niechęci, bądź z innych bliżej nieznanych powodów. Nie jest to również zarzut wyłącznie pod adresem obecnego zarządu Totalizatora Sportowego, ponieważ inercji na Służewcu winne są wszystkie poprzednie zarządy państwowej spółki, poczynając od mniej więcej 2010 r. Tymczasem 8 ha gruntów we wspaniałej lokalizacji, wyjętych spod jurysdykcji konserwatora, to perła w inwestycyjnej koronie stolicy państwa. Można tam wybudować hotel, biurowiec na siedzibę TS oraz wiele innych pożytecznych dla spółki obiektów i po zakończeniu dzierżawy przejąć je na własność, bo jeśli wartość naniesień przekracza wartość dzierżawionego gruntu, to dzierżawca staje się właścicielem całości.

Napisaliśmy ostatnio, że wygasła decyzja o pozwoleniu na budowę biurowca TS. Była to informacja nieścisła. W rzeczywistości spółka uzyskała jedynie decyzję o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu. I na tym się skończyło. Obszar Służewca nie jest jeszcze objęty miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego (mpzp), projekt planu wszedł przed rokiem w etap procedury formalnej. Buduje się więc łatwiej, ponieważ w wydawaniu decyzji o pozwoleniu na budowę urząd kieruje się jedynie zapisami dwóch ustaw i ogólnymi wytycznymi zawartymi w Studium uwarunkowań i zagospodarowania przestrzennego m. st. Warszawa. Fakty są takie, że przez całą dekadę żaden z kolejnych zarządów TS nie zdołał wybudować ani jednego z planowanych obiektów. Tym samym dziesięć lat dzierżawy zostało w dużej mierze zmarnotrawionych przez brak decyzyjności, jak również brak spójnej koncepcji zagospodarowania tego wspaniałego zabytku. Gigantyczny potencjał Służewca został wykorzystany na przestrzeni dekady może w 1 procencie, a powinien być wykorzystany przynajmniej w jednej trzeciej, czyli w ponad 30 proc.

Czy hipodrom jest kula u nogi?

Czasami można odnieść wrażenie, że służewiecki hipodrom to dla kolejnych zarządów TS przysłowiowa kula u nogi, którą spółka musi dźwigać. Pozostało jeszcze 20 lat dzierżawy, więc jest szansa, choć nikła, że być może obecny zarząd państwowej spółki zacznie mocniej inwestować w Służewiec, ponieważ ma to ekonomiczne uzasadnienie. Jeśli ponad stuhektarowy hipodrom faktycznie był i jest dla zarządów TS kulą u jednej nogi, to rozgrywane tam wyścigi konne są kulą u drugiej i dodatkowo pryszczem na pewnej części ciała. Taka jest opinia wygłaszana przez coraz mniej liczne środowisko wyścigowe. I jest to opinia trafiona. Nikogo z kierownictwa TS nie interesuje rozwój tej widowiskowej dyscypliny sportu. I tu przez całą dekadę nie doczekaliśmy się spójnej koncepcji, mającej na celu uczynienie służewieckiego toru centrum wyścigowym przynajmniej w tej części Europy. A potencjał wyścigowy Służewca jest równie wielki jak jego potencjał inwestycyjny. Naszym hipodromem zachwyca się każdy bez wyjątku przyjezdny zza granicy, włącznie z niezwykle wpływowym szefem katarskiego Jockey Clubu, który finansuje m. in. najwyżej dotowaną gonitwę w Europie – Łuk Triumfalny w Paryżu.

Wspaniały, funkcjonalny służewiecki tor z kompleksowo zmodernizowana trybuną honorową, jak również ostatnie oszołamiające sukcesy w Paryżu i Abu Zabi trenowanego w Polsce ogiera Fazza Al Khalediah, to wymarzona okazja do rozpoczęcia z Katarczykami rozmów o zorganizowaniu na Służewcu – na początek – kilku międzynarodowych gonitw kategorii G2, a może nawet G1, dla koni arabskich czystej krwi. Wszak Polska od kilkuset lat arabami stoi, więc organizowanie u nas prestiżowych wyścigów dla koni tej rasy byłoby czymś naturalnym. Można z dużą dozą pewności założyć, że Katarczycy rozważyliby taką propozycję, o ile oczywiście zostałaby im w odpowiedni sposób złożona. W przypadku jej zaakceptowania Służewiec wreszcie wyszedłby z wyścigowego zaścianka i wkroczył na wyścigowe salony, a miasto Warszawa oraz TS jako gospodarz hipodromu zyskałyby darmową promocję w światowych mediach.

Pomarzyć dobra rzecz, ale zejdźmy na ziemię. Gdyby Czesi, Węgrzy, bądź Słowacy posiadali taki hipodrom jak Służewiec i takiego konia jak Fazza Al Khalediah, wykorzystaliby koniunkturę w 100 proc. W Polsce skuteczną blokadą jest brak decyzyjności oraz profesjonalizmu i perspektywicznego myślenia. Kto miałby powziąć decyzję o przystąpieniu do negocjacji z Katarczykami? Nie widzimy nikogo aż tak odważnego i aż tak zdeterminowanego. Po co się sprężać, prawda? Wystarczy po prostu być. Gdyby nawet decyzja w tym kierunku została podjęta należy zadać pytanie, kto miałby być negocjatorem? Negocjacje na tak wysokim szczeblu, o bardzo duże pieniądze, z tak wymagającym kontrahentem jak bogaci szejkowie, to wyższa szkoła jazdy wymagająca od negocjatora perfekcyjnej znajomości kilku języków obcych, arkanów dyplomacji, wyścigowej wiedzy oraz nienagannej prezencji i obycia towarzyskiego. W dzisiejszej Polsce łatwiej byłoby wpaść do jamy niedźwiedzia grizzly, niż spotkać osobę obdarzoną takimi przymiotami.

Traf” powziął nietrafne decyzje

Koński totalizator prowadzi "Traf", spółka celowa z grupy kapitałowej Totalizatora Sportowego. Jej szef Tomasz Cekała podnosząc stawki w poszczególnych zakładach spowodował exodus graczy ze służewieckiego toru. Dla wielu stałych bywalców zabawa w wyścigi konne, wedle reguł i stawek wprowadzonych przez Cekałę, stała się po prostu za droga. Centrala TS nie kontrolowała na bieżąco "Trafu", prezes Cekała był nawet chwalony, że spółka przynosi zyski. Niewielkie, bo niewielkie, ale zawsze. Nikt jednak nie zastanowił się, że spółka celowa (inaczej: zadaniowa) powoływana jest – zgodnie zresztą z definicją – w konkretnym celu. W przypadku "Trafu" celem tym nie jest generowanie mikroskopijnego zysku, wszak spółka – matka, czyli TS, obraca miliardami. "Traf" ma za zadanie zwiększanie OBROTÓW w końskim totalizatorze, ponieważ jest to właściwe narzędzie służące wypracowaniu godziwego zysku. Taki powinien być podstawowy cel przyświecający założycielom spółki – córki. Zatem w przypadku "Trafu"wystąpiło zjawisko, które można określić jako pomieszanie z poplątaniem. Zamiast zgodnie z powierzonym zadaniem zwiększyć obroty w totalizatorze, szef spółki użył niewłaściwych narzędzi i obroty zmniejszył.

Czy nasze pisanie i powoływanie się na fakty coś zmieni? Szanse są niewielkie, ale rolą dziennikarzy jest krytykowanie błędów i piętnowanie patologii. Zmarnotrawienie długich 10 lat, jak idzie o zagospodarowanie Służewca i rozwój wyścigów konnych, uważamy za duży błąd kolejnych zarządów Totalizatora Sportowego. Natomiast działalność spółki "Traf", to naszym zdaniem ewidentna patologia przynosząca wyścigom wymierne szkody. Należy z dnia na dzień przestawić działalność "Trafu" na inne tory, czyli na działalność zgodną z definicją spółki celowej (zadaniowej) oraz zwykłą ludzką logiką. Wyścigi konne powinny być zachętą dla ludzi do zabawy w konie, a nie do uprawiania twardego hazardu. Dlatego w przyszłym sezonie należy obniżyć stawki. Warto przypomnieć, że na początku pierwszej dekady nowego wieku stawki we wszystkich rodzajach gier wynosiły 2 złote. Obroty w końskim totalizatorze owocowały wówczas pulami kwint nawet do 100 tys. zł, o czym dzisiaj "Traf" może tylko pomarzyć. Stawki powinny więc zostać zrównane do 2 zł z wyjątkiem septymy, w której stawka podstawowa ze względu na duży stopień trudności musi wynosić 1 zł. Powinno się już myśleć o możliwości obstawiania zakładów za połowę stawki, tak jak jest na Zachodzie, oraz wzmóc działania na rzecz wprowadzenia końskiego totalizatora do Internetu.

Skwitowanie sezonu to przede wszystkim słowa uznania dla organizatora gonitw, a konkretnie dla osób realizujących na co dzień ogrom zadań związanych z organizowaniem mityngów, szczególnie wielkich gal w rodzaju Derby, Wielka Warszawska czy Dzień Arabski. Ci ludzie są anonimowi, więc na koniec sezonu należą się im publiczne podziękowania. Są to Urszula Zawadzka, Karolina Perzyna, Justyna Kobiałka, Robert Sołkowicz oraz Anna i Maciej Piłatowie z Działu Organizacji Wyścigów Konnych O/TS Wyścigi Konne Służewiec.

Tygodnik Passa nieprzerwanie od 2000 r. relacjonuje przebieg służewieckich mityngów. Corocznie publikujemy też własne skwitowanie sezonu. Nie jest to jednak championat, w którym zwyciężają posiadacze największej liczby zwycięstw. Kwitując sezon nie kierujemy się wyłącznie liczbami, nasze kryteria to także jeździecka rzetelność, talent i skuteczność, a w przypadku trenerów poza spektakularnymi sukcesami również jakość udzielanych graczom w Internecie informacji o własnych koniach.

Klacz Talkonya pozbawiła graczy złudzeń

Tradycyjnie w ostatnim dniu sezonu zebranym na Służewcu pasjonatom wyścigów konnych towarzyszyła słynna piosenka Mieczysława Fogga "Ta ostatnia niedziela". Łaskawa aura na szczęście nie zakłóciła przebiegu mityngu.

Ostatni wyścig sezonu łatwo wygrał trenowany przez Adama Wyrzyka i dosiadany przez jego córkę Joannę trzyletni ogier Mosanto. W tym biegu Wyrzyk zanotował dublet, bowiem drugi na celowniku zameldował się Dominer, inny koń z jego stajni.

Wyhodowany w Irlandii Mosanto jest współwłasnością braci Andrzeja i Ryszarda Zielińskich. Ostatniej dekoracji sezonu dokonali na padoku Grzegorz Sołtysiński i Bogdan Pukowiec, członkowie zarządu państwowej spółki Totalizator Sportowy, która jest 30–letnim dzierżawcą zabytkowego hipodromu. Zakończenie sezonu skłania do wyłaniania zwycięzców rankingów w kilku kategoriach. Z opublikowanego przez Tor Służewiec rankingu wynika, że zwycięzcą czempionatu w kategorii "Trenerzy" został Adam Wyrzyk z 56 zwycięstwami na koncie. Drugie miejsce przypadło Maciejowi Janikowskiemu (43), a trzecie Krzysztofowi Ziemiańskiemu (42). W kategorii "Jeźdźcy" triumfował Szczepan Mazur, który aż 65 razy mijał celownik jako pierwszy na dosiadanych przez siebie koniach, przed Kamilem Grzybowskim (37) i Michalem Abikiem (32).

Gracze liczący na trafienie skumulowanej septymy (prawidłowe wytypowanie zwycięzców w siedmiu kolejnych wyścigach) zostali pozbawieni złudzeń już w gonitwie trzeciej. Kompletnie nieliczona dwuletnia klacz Talkonya pod Wiktorem Popowem ograła czterech głównych faworytów wywołując prawdziwe trzęsienie ziemi w końskim totalizatorze. Szczęśliwcy, którzy postawili 5 zł wygraną klaczy, odebrali w kasie aż 189 zł. Za porządek Talkonya/Rebel totalizator zapłacił 154 zł. Kolejna próba zaatakowania potrójnie już skumulowanej septymy zostanie podjęta dopiero w kwietniu przyszłego roku, w pierwszym dniu nowego sezonu wyścigowego.

BOHATEROWIE SEZONU 2018 WEDŁUG PASSY

Trener Roku: Michał Borkowski

Wyróżnienie: Maciej Janikowski za znakomitą formę trenowanych przez niego koni na przestrzeni całego sezonu

Koń Roku: Fazza Al Khalediah

Wyróżnienie: Fabulous Las Vegas

Jeździec Roku: Szczepan Mazur

Amazonka Roku: Joanna Wyrzyk

Rewelacja Jeździecka Roku: Sanzhar Abajew

Hodowca Roku: SK Janów Podlaski

Właściciel Roku: Polska AKF Sp. z o.o.

Wróć