Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Setki tysięcy w marszu, jakiego nie było!

06-06-2023 21:19 | Autor: Piotr Celej
Wielki marsz politycznej opozycji przeszedł do historii. Warszawę tego dnia zalały prawdziwe tłumy uczestników pokojowej demonstracji. Czy jednak obecna władza ma się czego bać?

Marsz 4 czerwca w rocznice pierwszych, częściowo wolnych wyborów po 1989 roku przeszedł do historii. „W niedzielę 4 czerwca Polacy wyszli na ulice walczyć znowu o demokrację, o wolną Polskę, o nasze prawa. Tego głosu, tej fali już nic nie zatrzyma. Olbrzym się obudził.” – napisano na stronie największej partii opozycyjnej, Platformy Obywatelskiej.

Ile osób poszło w marszu?

Uczestnicy protestu zebrali się przy placu Na Rozdrożu, gdzie umiejscowiona została podwyższona platforma dla liderów politycznych. Po otwierających wystąpieniach rozpoczął się przemarsz. Trasa przebiegała przez plac Na Rozdrożu, plac Trzech Krzyży, rondo de Gaulle'a, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście i zakończyła się na placu Zamkowym.

W wydarzeniu wzięli udział członkowie i liderzy wszystkich znaczących partii opozycyjnych, poza Konfederacją. Na scenie przemawiali m. in. były premier Donald Tusk, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, były prezydent RP i laureat pokojowej nagrody Nobla Lech Wałęsa. Wśród przedstawicieli lewicy pojawili się m. in. Robert Biedroń i Włodzimierz Czarzasty. Na marszu byli też obecni: Barbara Nowacka, Małgorzata Kidawa-Błońska, Tomasz Grodzki oraz Adam Szłapka, Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz. Pojawiły się również tłumy przeciwników rządzącej Zjednoczonej Prawicy. Wielu z nich miało flagi Polski lub Unii Europejskiej.

– Pierwszym krokiem do zrzucenia niewoli jest być odważnym, aby być wolnym. Pierwszym krokiem do zwycięstwa jest poznać się na własnej sile. Jesteśmy tutaj dzisiaj, żeby cała Polska, cała Europa, cały świat, żeby wszyscy zobaczyli, jak jesteśmy silni! – mówił były premier Donald Tusk. To on był „gwiazdą” wydarzenia. – Chcę wam też powiedzieć te banalne słowa: demokracja umiera w ciszy. Od dzisiaj nie będzie już ciszy. Wy dzisiaj podnieśliście głos w imieniu 38 milionów Polek i Polaków, podnieśliście głos za demokracją, żeby nie umarła, mimo codziennych zamachów PiS, Kaczyńskiego, tej władzy na jej fundamenty. Nie, demokracja w Polsce nie umrze, nie będzie ciszy, będziemy głośno krzyczeć. Chcieli odebrać nam nadzieję, chcieli nam wmówić, że nie mamy szans na zwycięstwo, chcieli nas podzielić. Niektórzy chcieli nam wmówić, że niczego nie da się uzgodnić, że gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania, cztery partie. Nie, kochani... Dzisiaj zobaczyli na ulicach pół miliona ludzi, którzy są zjednoczeni. Chcę dzisiaj zapytać wszystkich w Polsce, zapytać bardzo głośno i zdecydowanie, czy na pewno warto szukać różnic między nami? Przecież wszyscy, jak tu jesteśmy, chcemy Polski wolnej, chcemy Polski praworządnej, chcemy Polski bezpiecznej, chcemy Polski uczciwej, chcemy Polski czystej i zielonej, chcemy Polski samorządowej i chcemy Polski europejskiej.. – mówił polityk.

Zdaniem organizatorów w marszu wzięło udział 500 tysięcy osób. Nieoficjalne dane policji, przekazane PAP, mówią o frekwencji rzędu od 100 do 150 tys. osób obecnych na marszu. Z obliczeń Onetu wynika z kolei, że frekwencja na godz. 15 wynosiła co najmniej 300 tys. osób. Tłumy przemieszczające się metrem spowodowały dosłownie zalanie jego peronów. Anna Bartoń, rzeczniczka Warszawskiego Metra, przekazała, że wczoraj na godzinę 13:00 metro przewiozło 200 tys. pasażerów. Dodała jednak, że dane dotyczące liczby pasażerów na M1 są niepełne, ponieważ na stacjach Politechnika, Świętokrzyska i Dworzec Gdański otwarte zostały bramki biletowe. Były rzecznik policji Mariusz Sokołowski, obecnie ekspert ds. bezpieczeństwa, oceniał niedzielny marsz: "Śmiem twierdzić, że to największa manifestacja, jaka do tej pory odbyła się w Warszawie”.

Obóz władzy nerwowo reaguje

Radosław Poszwiński, pracownik TVP Info, napisał na Twitterze: „7 na 10 osób, które pytałem po co przyjechały na marsz, powiedziały mi, że nie przyjechały na marsz. Większość przyjechała do warszawskiego zoo, bo ładna pogoda, łazienki, pokazać dzieciom Zamek, wata cukrowa na starym mieście, Stadion Narodowy zobaczyć w całości w pięknym słońcu spod Kolumny Zygmunta. Frekwencję rzeczywistą oceniam na 50 - 75 tys działaczy PO, KOD i lewicy. Ewidentnie marsz Tuskowi nie wyszedł i może być wściekły na współpracowników, że nie stanęli na wysokości zadania”.

Wpis ten rozbawił internautów, pojawiły się liczne memy z tłumami w centrum Warszawy z podpisem „kolejka do zoo”. Ostre ataki pojawiły się w większości mediów związanych z władzą. Było to widać szczególnie w Wiadomościach TVP. Nerwowe reakcje widać było też w samym obozie władzy.

– Dzisiaj Opole jest ciche, bo hejterzy pojechali na marsz nienawiści, którego patronem jest ojciec chrzestny przemysłu pogardy w Polsce – Donald Tusk. (...) Na marszu nienawiści najbardziej prorosyjskiego polityka, premiera, który w latach 2007-2014 realizował proputinowską politykę, pójdą ci, (...) którzy mają wpisaną głęboką nienawiść – powiedział Janusz Kowalski.

Z kolei Andrzej Jaworski przypomniał marsz w obronie Radia Maryja jako potencjalnie większy. Internauci jednak szybko mu wytknęli, że uczestnicy protestu sprzed dekady nie zapełnili nawet Placu Zamkowego w Warszawie. Inni przedstawiciele partii rządzącej wrzucali na Twittera zdjęcia… przepełnionego butelkami po wodzie śmietnika. Z kolei prawicowy publicysta Tomasz Sommer umieścił fakenewsową przeróbkę dwóch mężczyzn oddających mocz w tunelu metra. Mieli oni mieć flagę Unii Europejskiej w dłoni. Okazuje się jednak, że oryginalne zdjęcie pochodzi z Marszu 11 listopada, organizowanego przez Ruch Narodowy i flaga w rzeczywistości była niestety w polskich barwach.

Czas zmian?

Marsz opozycji pokazał skalę niezadowolenia z rządów Zjednoczonej Prawicy. Koalicja rządząca jednak przed wyborami rozpoczęła kolejny program rozdawnictwa publicznych pieniędzy. Ma to zapewnić trzecią kadencję. Czy jednak opozycja może zagrozić monopolowi na władzę? Z odpowiedzią spieszy sondaż RMF FM i Dziennika Gazety Prawnej. Według niego, koalicja antyrządowa (KO, PSL i Polska 2050, Lewica) uzyskałaby większość w Sejmie z 231 mandatami. PiS i Konfederacja uzyskałyby 228 mandatów. Sondaż został przygotowany przez United Surveys w dniach 02-04 czerwca na próbie 1000 osób. Miało to jednak miejsce tuż przed marszem.

Z pewnością zbliżająca się kampania wyborcza będzie wyniszczającą wojną, gdzie hejt i obietnice będą się mieszały. Wszystko zależy również od wpadek podczas trwania promocji przedwyborczej oraz zgodności w obozie opozycyjnym. Najbliższe tygodnie z kolei będą kluczowe dla „konsumpcji” entuzjazmu wyborców opozycji. Czy uda się przedłużyć tą energię, czy też partia rządząca, przy poparciu tzw. „mediów narodowych” wygra ponownie? Tego nie jest w stanie przewidzieć żaden socjolog.

Wróć