Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Sekret Poznańskiej 37

20-02-2019 20:59 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
W 2016 r. wydawnictwo „Bellona” wypuściło na rynek książkę Andrzeja Zasiecznego: „Sowieckie krety. Jak agenci Stalina przejęli władzę nad Polską 1939-1945”. Autor od lat specjalizuje się w tematyce wojskowej oraz w tematyce związanej z walką wywiadów. Moim zdaniem, książka ta zasługuje na większą uwagę opinii publicznej.

Zawiera otóż bardzo wiele informacji, które nawet dla ludzi zajmujących się historią (zawodowo, hobbistycznie), są bardzo interesujące. Czy wszystkie są rzetelne – przyszłość pokaże.

Włodzimierz Lenin sformułował doktrynę o światowej rewolucji socjalistycznej, do której realizacja droga wiodła (fizycznie) przez Polskę. Jednoznacznie sformułował to w rozkazie z 4 lipca 1920 r. późniejszy marszałek Związku Radzieckiego Michaił Tuchaczewski:

„Żołnierze rewolucji robotniczej! Zwróćcie swe oczy na zachód. [Na Zachodzie] decydują się losy rewolucji światowej. Poprzez trupa białej Polski prowadzi droga do wszechświatowego pożaru. Na bagnetach zaniesiemy ludności pracującej szczęście i pokój. Na Zachód! (…) Na Wilno – Mińsk-Warszawę – marsz!”.

Tak więc podporządkowanie naszego kraju było warunkiem koniecznym dalszej ekspansji. Nieudana próba zniewolenia Polaków w 1920 r. zmusiła władze ZSRR do zmiany metody działań w dalszej perspektywie. Tym razem przygotowania do opanowania Polski realizowane były przez służby wywiadowcze, m. in. z wykorzystaniem polskich komunistów. Równoległym kanałem penetracji naszego państwa był Komintern, któremu całkowicie podlegały lokalne partie komunistyczne. Komintern – czyli zinstytucjonalizowana forma międzynarodowego ruchu komunistycznego – był całkowicie podporządkowany imperialnej polityce ZSRR. „Najważniejszą tajną częścią Kominternu był (…) Oddział Łączności Międzynarodowej (…). Jego zadaniem było utrzymywanie tajnej łączności z organizacjami komunistycznymi na świecie, w tym z KPRP/KPP. Funkcjonariusze tego oddziału, podający się za sowieckich dyplomatów, dziennikarzy czy pracowników przedstawicielstw handlowych bądź kulturalnych, przekazywali instrukcje, pieniądze, sowieckie paszporty potrzebne do wyjazdu na szkolenia w ZSRR itp. Występowali też w roli klasycznych agentów wywiadu i zbierali informacje o sytuacji politycznej, potencjale przemysłowym i wojskowym państwa, w którym przebywali. Władze polskie walczyły z tą formą agresji o czym świadczy chociażby fakt, iż w latach 1929-1935 służby zakończyły śledztwa w 1303 sprawach o szpiegostwo na rzecz ZSRR oraz aresztowały 2605 osób.

Sowieci w okresie międzywojennym – wykorzystując przede wszystkim polskich komunistów – rozpracowali Rzeczpospolitą, a w okresie hitlerowskiej okupacji przygotowali grunt do przejęcia władzy nad Polską. Przykłady: dane statystyczne o Polsce i jej gospodarce przekazywał Sowietom Samuel Fogelson, piastujący stanowisko zastępcy kierownika Wydziału Statystyki Ludności w GUS. Andrzej Zasieczny w swojej książce (skąd pochodzą cytaty) przytoczył fragment zeznań Fogelsona:

„Pracując w Głównym Urzędzie Statystycznym w Warszawie i mając dostęp do materiałów, które nie były drukowane w prasie, systematycznie opracowywałem i układałem dla sztabu RKKA (Rabocze-Krestianskaja Krasnaja Armia) koniunkturalne badania stanu gospodarczego byłej Polski. Zazwyczaj robiłem to raz na kwartał”. Alfred Jaroszewicz – kolejny współpracownik wywiadu NKWD – w 1934 r. został dyrektorem administracyjno-handlowym Państwowych Zakładów Inżynierii (PZInż) w późniejszym Ursusie, gdzie w tym czasie produkowano m. in. polskie czołgi. W Ursusie dołączyli do niego inni agenci sowieckiego wywiadu: Bogusław Henryk Buczyński, Stanisław Nienałtowski i Włodzimierz Lechowicz. Wcześniej cały ten zespół pracował w Samodzielnym Referacie Informacyjnym Dowództwa Okręgu Korpusu I w Warszawie. W okresie okupacji „Jaroszewicz, Lechowicz i Nienałtowski stanowili trzon siatki wywiadowczej Oddziału II Sztabu Głównego GL, która w latach 1942-1944 infiltrowała ważne ośrodki Polskiego Państwa Podziemnego”.

Dotkliwe klęski Armii Czerwonej w pierwszym roku wojny z Niemcami spowodowały różnego rodzaju działania ratunkowe. Jednym z nich była koncepcja tzw. cichego frontu, który miał powstać na zapleczu wojsk niemieckich, a więc przede wszystkim w Polsce. W tym celu Moskwa powołała do życia Polską Partię Robotniczą (PPR) i Gwardię Ludową (GL). Na ich czele postawiono sprawdzonych agentów NKWD; najpierw był to Marceli Nowotko, po nim Bolesław Mołojec, a następnie Paweł Finder. Bolesław Mołojec był też pierwszym i jedynym dowódcą GL. Poderwanie Polaków ( w 1942 r.) do powstania przeciw Niemcom (cichy front) całkowicie się nie powiodło, toteż działalność PPR i GL skupiła się na osłabianiu i eliminacji przeciwników politycznych, czyli Polskiego Państwa Podziemnego. Józef Światło w rozmowie ze Zbigniewem Błażyńskim twierdził ponoć, że w instrukcji, którą Nowotko przywiózł z Moskwy było zalecenie „nawiązania współpracy z gestapo. Głównym i jedynym zadaniem tej współpracy było rozpracowanie polskiej niepodległościowej sieci podziemnej i zlikwidowanie jej rękami gestapo”.

Andrzej Zasieczny w swojej książce twierdzi także, że: „Jedną z największych afer w okupowanej Polsce była wspólna operacja specjalna przeprowadzona 17 lutego 1944 roku w Warszawie przez wywiad sowiecki, wywiad Armii Ludowej oraz niemiecką Tajną Policję Polityczną, czyli gestapo. Celem tej akcji było przejęcie archiwum kontrwywiadu Delegatury Rządu na Kraj. Inicjatorem, pomysłodawcą i głównym wykonawcą tego przedsięwzięcia (…) był (…) agent wywiadu sowieckiego Bogusław Hrynkiewicz (…).

Archiwum mieściło się w prywatnym mieszkaniu na drugim piętrze kamienicy przy ul. Poznańskiej 37 m. 20. Jest to kamienica wzniesiona w 1904 r. i jedna z nielicznych, które przetrwały II wojnę światową. W latach 1945-1958 w kamienicy mieszkał i tworzył poeta Miron Białoszewski, co potwierdza pamiątkowa tablica przed wejściem. Przy Poznańskiej, która wcześniej nosiła nazwę Wielkiej, w okresie międzywojennym znajdowało się poselstwo, a następnie ambasada ZSRR. Zajmowała ona kamienicę nr 15, na której do dnia dzisiejszego zachował się sowiecki herb. W okresie okupacji hitlerowcy – nie bez złośliwości – ulokowali tam jeden ze swoich, wojskowych domów publicznych.

W niewielkiej odległości od byłej ambasady, ale bliżej Alei Jerozolimskich, znajduje się interesujący nas budynek pod numerem 37. W III RP kamienica ta została sprywatyzowana, a w drugim dziesięcioleciu XXI wieku gruntownie przebudowana według projektu pracowni architektonicznej FS&P Arcus (zespół ten projektował m. in. budynek ratusza na Targówku). Kamienica położona jest bardzo korzystnie pod względem komunikacyjnym, albowiem znajduje się ok. 100 m od skrzyżowania Marszałkowskiej z Alejami Jerozolimskimi, a przed wojną w takiej też odległości od Dworca Głównego. Względy komunikacyjne i duży ruch w najbliższej okolicy były najprawdopodobniej głównym powodem umieszczenia w niej archiwum kontrwywiadu Delegatury Rządu na Kraj. Archiwum znajdowało się w lokalu, w którym mieszkał Wacław Kupecki, ps. Kruk. Prowadził punkt skupu surowców wtórnych, co „usprawiedliwiało” wizyty wielu osób. Kupecki był inwalidą (nie miał nogi) z czasów wojny 1920 r. W bliżej nie znanych okolicznościach z Kupeckim nawiązał kontakty agent NKWD – Bogusław Hrynkiewicz, który miał niezwykły talent do roboty szpiegowskiej i był nadzwyczaj sprytny i inteligentny. Był także jednym z najbardziej aktywnych w Warszawie, a na dodatek współpracował z gestapo. Hrynkiewicz szybko zorientował się w działalności Kupeckiego i tak sterował znajomością, że po pewnym czasie Kupecki zatrudnił go do prac przy archiwum Delegatury Rządu. Była to ogromna wpadka Armii Krajowej, a jednocześnie sukces NKWD i sukces gestapo. Andrzej Zasieczny (autor omawianej książki), pisząc o działalności Kupeckiego, stwierdził m. in.: „prowadził on nie tylko kartotekę rozpoznanych przez kontrwywiad i wywiad polityczny Delegatury Rządu działaczy komunistycznych (były to karty identyfikacyjne, niekiedy ze zdjęciami, ponad 1000 osób), ale też gromadził informacje o różnych organizacjach konspiracyjnych, dane o funkcjonariuszach niemieckiego aparatu bezpieczeństwa i agentach gestapo, a także niektóre dokumenty wewnętrzne Delegatury, np. sprawozdania miesięczne. Ten ostatni dział archiwum był o tyle ważny dla Hrynkiewicza, że ze znajdujących się w nim dokumentów wypisywał dane o konspiratorach związanych z Polskim Państwem Podziemnym, a to jego rozpoznanie (i w miarę możliwości rozbicie) było głównym celem wywiadu sowieckiego i podlegającego mu wywiadu PPR i GL-AL. Poza tym uważam, że szefowi referatu IV N w warszawskim gestapo SS-Hauptsturmführerowi Wolfgangowi Birknerowi przekazał pochodzące z tego źródła, a nie tylko od wywiadu GL-AL, nazwiska członków AK i pracowników Delegatury Rządu, informując Niemców, że są to działacze komunistyczni. Była to stara bolszewicka technika prowokacji”.

Wspólna akcja NKWD, AL i gestapo rozpoczęła się 17 lutego o godz. siódmej rano. Przez cały dzień w mieszkaniu działał tzw. kocioł, czyli zatrzymywano i przesłuchiwano osoby, które miały nieszczęście wejść do tego lokalu. Akcja zakończyła się o 19.30. Niemcy aresztowali siedem osób (w tym Kupeckiego i jego żonę), które wywieziono w nieznane miejsce. Zaginął po nich jakikolwiek ślad.

Przełożonym Hrynkiewicza był inżynier architekt Marian Spychalski, ps. Marek, szef wywiadu Gwardii Ludowej, a następnie Armii Ludowej (szef Oddziału II Sztabu Głównego GL). Autor książki, tj. A. Zasieczny twierdzi, że Spychalski nie przesłużył przed wojną w Wojsku Polskim ani jednego dnia (nie miał więc nawet stopnia szeregowego), natomiast stopnie wojskowe otrzymywał głównie z racji politycznych. Ostatnim, był stopień marszałka Polski, który otrzymał 7 października 1963 roku. Szczytem politycznej jego kariery była funkcja przewodniczącego Rady Państwa, którą pełnił w latach 1968-1970.

Szkody wyrządzone Polsce przez przejęcie danych z archiwum Delegatury Rządu na Kraj są ogromne, ale nigdy nie zostały oszacowana, a sama akcja była przez niemal pół wieku jedną z najbardziej wstydliwych w dziejach Armii Ludowej. Komuniści nie umieścili na kamienicy gloryfikującej tablicy pamiątkowej, a ludzie związani z Armią Krajową też unikali tego tematu. Tak więc jedynym świadectwem historii kamienicy przy Poznańskiej 37 jest tablica poświęcona poecie – Mironowi Białoszewskiemu.

Wróć