Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Rozmawiamy z Maciejem Mazurem

31-03-2021 21:56 | Autor: Katarzyna Nowińska
Reporter Faktów TVN i autor programu „Ranking Mazura” w TVN24. Od wczesnego dzieciństwa mieszkaniec Ursynowa, znawca i prawdziwy pasjonat tej dzielnicy, autor trzech książek na jej temat. Od 14 lat prowadzi bloga www.ursynow.org.pl, którego założył wraz ze swym przyjacielem Michałem Myślińskim.

KATARZYNA NOWIŃSKA: Z tego co wiem, to chyba całe życie mieszkasz na Ursynowie. Jak wspominasz naszą dzielnicę z najwcześniejszych lat dzieciństwa?

MACIEJ MAZUR: Na Ursynowie mieszkam od trzeciego roku życia. Przeprowadziłem się tutaj z samego centrum Warszawy, z piętnastopiętrowego bloczydła, położonego na Osiedlu za Żelazną Bramą. Tam – obok Hali Mirowskiej – codziennie budziły mnie tramwaje, tu nagle zrobiło się cicho. Tam miałem swoje ulubione miejsca pierwszych pieszych wycieczek, czyli park obok Hali i pomnik Marchlewskiego, tu – pustawo i nie ma drzew. Niewiele więcej pamiętam z najwcześniejszych lat dzieciństwa, bo jak to zwykle bywa u czterdziestolatków – wspomnienia z tego okresu w życiu to raczej kilka takich stop-klatek zachowanych w pamięci. Z tym większą radością i zaciekawieniem ponownie odkrywam Ursynów z tamtych lat na zdjęciach nadsyłanych na adres strony ursynow.org.pl. To naprawdę fajne uczucie patrzeć na okolicę, w której spędziło się dzieciństwo i przypominać sobie: no faktycznie, rzeczywiście tak było!

Mieszkałeś w bloku przy ulicy Koncertowej. Można więc śmiało powiedzieć, że począwszy od 1983 roku, gdy na Ursynowie rozpoczęły się prace związane z budową pierwszej linii metra, to z okien swego mieszkania mogłeś obserwować jeden wielki plac budowy? Pamiętasz to?

Przy Koncertowej spędziłem dwadzieścia lat, w sumie w tym bloku minęło całe moje dzieciństwo i wczesna młodość – stamtąd już wyprowadziłem się „na swoje”. Plac budowy metra to był podstawowy widok z kuchni, więc mogłem podziwiać, jak przed ósmą rano pojawiają się tam pierwsi robotnicy, potem inżynierowie śmigają radzieckimi terenówkami Łada Niwa, doglądając powolnych postępów prac, aż wreszcie – po trzeciej po południu – plac pustoszeje. I wtedy dorastająca okoliczna młodzież zamienia go w dość ekstremalny plac zabaw. Kiedy miałem dziewięć lat, dostałem w prezencie aparat fotograficzny „Smiena 8M”. Zachowała mi się jedna rolka ze zdjęciami własnoręcznie zrobionymi z okien bloku. Przedstawiają właśnie budowę metra oraz szkołę 309, kolejny ważny punkt mojego dzieciństwa.

A czy ten wczesny Ursynów utrwalony w Twej pamięci bardzo przypomina ten Ursynów przedstawiany nam w filmach Stanisława Barei?

Tego Bareję do wczesnego Ursynowa dorabia pamięć dorosłego, który serial „Alternatywy 4” zna prawie na pamięć. Dla pokolenia urodzonego w latach siedemdziesiątych to była przecież normalność, więc niczego dziwnego w niej nie widzieliśmy. Trzeba stać w kolejce od rana do popołudnia po kawałek świniny? No pewnie, że trzeba. Do szkoły chodzi się na popołudnie? Oczywiście. Sąsiad prowadzi melinę? A co w tym dziwnego? Drugi sąsiad załatwił choinkę od znajomego? Jasne, dobry i uczynny człowiek. Zapytajcie kogokolwiek powyżej czterdziestki i dokładnie to potwierdzi.

Jak żyło się w latach 80-tych i 90-tych nastolatkom w naszej dzielnicy? Chyba nie za ciekawie? Nie było tu przecież wtedy ani tak fajnych parków i klimatycznych kafejek czy pubów jak teraz, nie mówiąc już o klubach fitnessu czy szkołach tańca oraz jogi, które ciągle wyrastają w naszej dzielnicy jak przysłowiowe „grzyby po deszczu”?

Lata dziewięćdziesiąte też tu spędziłem, bo do liceum chodziłem na Hawajską. Rzeczywiście, parków nie było. Wokół kościoła Wniebowstąpienia rozciągało się wielkie pole, później wyrosły na nim nowe bloki. Fitness był! Z kolegami z liceum chodziliśmy jakiś rok na siłownię. Wiecie, gdzie była? U księdza. W piwnicy domu parafialnego przy budowanym kościele Świętego Tomasza na Imielinie. Z kafejek pamiętam cieszący się okrutnie złą sławą pub Ósemka koło Megasamu (zbyt się bałem, aby tam pójść) czy Sedar w pawilonie na Kulczyńskiego. Zwykle jednak nie cierpieliśmy na nadmiar gotówki, więc wystarczało nam wino, któreś z tych tańszych, spożywane w cieniu drzew niedaleko MarcPolu na Dereniowej. Chyba już wtedy to był MarcPol.

Od 14 lat prowadzisz blog ursynow.org.pl. Napisałeś też trzy książki na temat Ursynowa, jego mieszkańców i życia tutaj. Skąd wzięło się u Ciebie to szczególne zainteresowanie dzielnicą, w której mieszkasz?

Kiedy miałem 8 lat, dostałem mój pierwszy aparat fotograficzny. Wszystko w nim wymagało manualnego ustawiania, było to więc nie lada wyzwanie dla takiego dzieciaka. Szczęśliwie jakoś dałem radę i zacząłem pstrykać zdjęcia najbliższej okolicy. Kilkanaście lat temu, robiąc porządki, trafiłem na kopertę oznaczoną „Fotogramy Maćka ‘86”. Okazało się, że są to zdjęcia Ursynowa, które zacząłem robić mając właśnie osiem lat. Mimo upływu czasu, zdjęcia okazały się naprawdę niezłe. Wtedy chyba po raz pierwszy przemknęła mi myśl o stworzeniu strony, na której można by takie zdjęcia pokazać, dodając do nich krótkie opisy wspomnień, z tym że ursynow.org.pl nie jest tak do końca blogiem. To raczej obywatelskie archiwum zdjęć i wspomnień, wzbogacane artykułami opisującymi Ursynów sprzed lat. W naszej dzielnicy mam wielu znajomych jeszcze z lat dzieciństwa i wczesnej młodości. W rozmowach wracało to samo: chociaż dorastaliśmy na różnych ulicach czy podwórkach, to mamy podobne wspomnienia. Jakoś tak wyszło, że zgadałem się z moim przyjacielem Michałem Myślińskim, aby pomysł na tę stronę o historii osiedla zrealizować. Zaczęliśmy od koślawej i koszmarnej wersji chałupniczej, ale forma była tylko dodatkiem do treści. Zainteresowanie od początku było ogromne, a to przecież 2007 rok, jeszcze przed epoką mediów społecznościowych. Zaczęliśmy otrzymywać ogromne ilości nie tylko zdjęć, ale też różnych ulotek, map, projektów i spisanych wspomnień. I tak to się kręci czternasty rok.

Nieśmiało dodam, że jest to największe w Warszawie tego typu archiwum, poświęcone jednej konkretnej dzielnicy i naprawdę jestem dumny z tego, co zrobiliśmy. My – mieszkańcy, bo ja jestem tylko takim skrybą, osiedlowym kronikarzem. Trzy książki stały się naturalnym przeniesieniem tego ogromu zebranych relacji w coś zwięzłego i konkretnego. Kto wie – a jeżeli kiedyś wyłączą cały internet? Książki przetrwają!

Czy są jakieś miejsca w naszej dzielnicy, które wciąż Twym zdaniem pozostają słabo odkryte przez mieszkańców dzielnicy, a z jakichś powodów zasługują na szczególne docenienie?

Poza zamkniętym Parkiem Natolińskim i Gucin-Gajem pod kościołem Świętej Katarzyny to chyba wszystko już odkryto. Ale każde miejsce ma przecież swoją historię i ta historia to dopiero jest wielkie pole do odkrywania! Co zresztą staram się czynić, opisując te niby zwyczajne miejsca na swojej stronie. Wiecie na przykład, że w przejściu podziemnym z Koncertowej nad Smródkę zbudowano nigdy nieotwartą toaletę publiczną? Albo że w tunelach metra co kilka stacji do dziś stoją żelazne grodzie, którymi w razie bombardowania można odciąć poszczególne fragmenty? Hę? Zapraszam na stronę i do książek, w których te miejsca opisuję!

Ogromnie dziękuję za ciekawą rozmowę i za podzielenie się z czytelnikami PASSY Twymi wspomnieniami na temat Ursynowa z lat Twego dzieciństwa i wczesnej młodości. A Wszystkich Państwa, którzy również interesują się tą dzielnicą zapraszamy serdecznie do odwiedzin na stronie www.ursynow.org.pl.

Wróć