Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Równi i równiejsi

28-02-2018 22:05 | Autor: Mirosław Miroński
Informacje, o kolejnych przypadkach kradzieży dokonywanych przez sędziów bulwersują znaczną część opinii publicznej. Mnie również, chociaż nie są dla mnie zaskoczeniem. Sędzia jest przecież tylko człowiekiem, a podejmuje decyzje od których zależy życie innych ludzi.

Świadomość, że może popełnić pomyłkę, w wyniku której osoba niewinna może trafić do więzienia i może ponieść wszelkie inne konsekwencje np. społeczne jest zapewne obciążeniem, zwłaszcza dla sędziów świadomych wagi swojej funkcji. Zawód sędziego jest również stresujący dla sędziów nieuczciwych m. in. sędziów dopuszczających się rozmaitych przestępstw i wykroczeń, bo oprócz tego że sami są na bakier z prawem, muszą piętnować i karać innych, a to wydaje się trudne do pogodzenia. Jakoś to godzą, ale taka wewnętrzna dychotomia może każdego doprowadzić do swoistej schizofrenii. Tym bardziej kogoś, kto niemal codziennie staje przed moralnymi dylematami oceniając innych w majestacie prawa, a do tego uwzględniać wiele pozaprawnych aspektów np. moralną oceną danego czynu.

Jako dziennikarza, mniej interesuje mnie odpowiedź na pytanie – dlaczego sędziowie kradną, a bardziej jak sprawić żeby nie kradli. Zresztą, nie chodzi tylko o to, co zrobić żeby nie kradli, ale o to żeby wyroki wydawane w imieniu Rzeczypospolitej były sprawiedliwe. Żeby było to możliwe, sami muszą być wierni zasadom moralnym i wykazywać się choćby elementarnym poczuciem sprawiedliwości. Inaczej mówiąc, powinni być bez skazy.

Wiem, wiem. Przecież są uczciwi sędziowie. A to, o czym piszę, to jedynie margines. Oczywiście, tak. Z całą pewnością są sędziowie, którzy swoją pracę traktują jak misję. Ale to nie o nich mowa. Nawet, jeśli to tylko śladowe zjawisko w większej całości, to niepokojące jest utrzymywanie mechanizmów pozwalających na wybielanie zachowań niegodnych sędziego i traktowanie stosowanie innej miary ocen niż do pozostałych obywateli.

Przykłady negatywne znacznie szybciej przebijają się do naszej świadomości. I nie ma w ty nic dziwnego. Ostatni przykład sędziego, który przywłaszczył sobie banknot pięćdziesięciozłotowy na stacji benzynowej, pokazuje że w ocenie innych sędziów nie jest to kradzież. Czy ich decyzja byłaby taka sama, gdyby chodziło o zwykłego obywatela? Dla większości z nas jest oczywiste, że przestępstwo, którego dopuszcza się sędzia, powinno być oceniane surowiej, bo to od niego wymagamy szczególnej etyki i norm postępowania. Tymczasem mamy do czynienia z wykorzystywaniem własnej pozycji w sytuacjach do których w ogóle nie powinno dochodzić. A jednak zdarzenia takie, mają one miejsce i ujawniają następną patologie, jaką jest pozwalanie na bezkarność „wybranej kaście”. Czyn pozostaje bez kary. I to oburza Polaków.

Jako pragmatyk obdarzany jakim, takim poczuciem humoru widzę w tym możliwość dla rozwoju przedsiębiorczości w naszym kraju. Skoro sąd wyznaczył „limit” 50 zł, do którego sędziowie mogą wpaść na pomysł aby założyć „działalność gospodarczą” i kraść na zlecenie. Załóżmy, że ogłoszą, że za drobną prowizję ukradną coś, co mieści się w podanym wyżej przedziale cenowym. Będą mogli żyć dostatnio, dorobią sobie do pensji, a jeśli zlecający kradzież otrzyma towar taniej niż w sklepie, wszyscy będą zadowoleni. Co więcej, odbędzie się to w zgodzie z wykładnią prawa zastosowaną przez sąd najwyższej instancji.

Idąc dalej, w sklepach należałoby zatrudni pracowników informujących o tym, co można ukraść nie narażając się na konflikt z prawem. Ułatwi to życie zarówno kradnącym, jak i sądom, które nie będą się zajmować kradzieżami mieszczącymi się w dopuszczalnym limicie. Wszyscy będą zadowoleni. Ktoś zapyta – a co ze sklepem, który został poszkodowany? Otóż wystarczy niewielka korekta w księgowości polegająca na zwiększeniu kosztów własnych. Najwięcej kradzieży ma miejsce w sklepach wielkopowierzchniowych, bo w nich amatorzy cudzej własności mają łatwiejsze zadanie. Sklepy te będą musiały wliczyć straty z tytułu tychże. Tym bardziej że decyzje sądów w sprawach dotyczących kradzieży dokonywanych przez samych sędziów stwarzają usankcjonowany prawnie precedens. Skoro uznajemy, że kradzież dokonana przez sędziego nie jest kradzieżą, a wynikiem roztargnienia to od tej chwili każdy złodziej będzie mógł się na taki wyrok powołać. Jedynym wyjściem dla właścicieli marketów jest więc przyjęcie tego faktu i wpisanie strat z tego tytułu w planowane koszty, albo przeprowadzka do innego naszego kraju gdzie obowiązuje inne prawo. Jego wykładnia u nas jest jednoznaczna, choć może wydawać się niezrozumiała…

Wróć