Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Rower jest the best

26-06-2019 21:48 | Autor: Elżbieta Wiśniewska
Lato jest tradycyjnie porą roku przeznaczoną na atakowanie rowerzystów, którzy w opinii wielu są winni całemu złu tego świata. W tym roku jednak show zabrali im użytkownicy e-hulajnóg zwani pieszczotliwe hulajnogistami. E-hulajnogi, trzeba przyznać zrobiły wejście smoka – kilka miesięcy a niebezpiecznych sytuacji na chodnikach bez liku.

Władza zareagowała szybko i uspokoiła nastroje. Utrudni się życie rowerzystom – hurra! – i wszyscy będą zadowoleni. A przy okazji, oczywiście w imię bezpieczeństwa pieszych, zalegalizuje się jeżdżenie e-hulajnogami po chodniku. Wprawdzie jeździć mają powoli, ale co to znaczy „powoli”, już władza nie dodaje.

Tymczasem z prędkością pojazdów jest jakoś dziwnie. A to zarazem jeden z głównych konfliktów na osi kierowcy – rowerzyści i piesi – rowerzyści. W obu tych konfliktach rowerzysta jawi się jak kot Schrödingera. Gdy kierowcy przyjdzie jechać za rowerzystą, to ten rowerzysta wlecze się niemiłosiernie, ale wjeżdżający z tą samą prędkością na przejazd dla rowerzystów rozwija zdaniem kierowcy już prędkość nadświetlną. Podobnie z punktu widzenia pieszego rowerzysta po drodze dla rowerów pędzi z oszałamiającą prędkością, a jadący obok z trzy razy większą prędkością samochód porusza się bardzo wolno.

I tu taki mały wtręt. Nie tak dawno jedna z radnych postulowała instalowanie na drogach dla rowerów – nielegalnych skądinąd – progów zwalniających, bo rowerzyści jeżdżą za szybko. E-hulajnogi, jadące 25 km/h po drodze dla rowerów, nie będą przecież jechać za szybko, przynajmniej o takich obawach nie słyszałam. Kot Schrödingera ?

Dla przypomnienia, w fizyce kwantowej kot Schrödingera to kot, który jest jednocześnie martwy i żywy. Jak widać, powtórzenie tego eksperymentu myślowego na gruncie ruchu drogowego jest nieoczekiwanie proste.

Z kolei dla zarządców dróg i służb rowerzysta jest odpowiednikiem Pieszego Pasażera z filmu Barei. Jego wspaniała koncepcja została nieco tylko zmodyfikowana w prawie o ruchu drogowym i zrealizowana w wielu rozwiązaniach organizacji ruchu jako „pieszy rowerzysta”. A planowane jest jej twórcze rozwinięcie „pieszy rowerzysta i hulajnogista”.

W praktyce oznacza to, że wprawdzie „rower to pojazd”, ale miejscem na drodze powinni podzielić się z nim piesi. Ci, nie chcąc lub nie wiedząc, urządzają dzieciom plac zabaw na jezdni, jaką jest droga dla rowerów. Uczą je od małego łamania prawa, a dobrze nauczone dzieci wjeżdżają potem hulajnogą na S8.

Policja podobnie, zatrzymanym kierowcom każe parkować na drodze dla rowerów. Mimo, że „rower to pojazd”, zastawienie mu drogi samochodem nie tamuje ruchu. To taka nowa logika.

Nic to dziwnego w kraju wydającym miliardy na poprawę komfortu pojazdów. Tak przynajmniej chwali się na bilbordzie inwestor POW. Nie o komfort kierowców, nie pasażerów tu chodzi, ale, co należy podkreślić – komfort pojazdów...

Słowa mają znaczenie. Z tym, że dla inwestora rower to nie pojazd i na POW nie wjedzie.

A skoro już o budowie POW, to czasowa organizacja ruchu, związana z tą budową, to przykład jak nie należy tego robić. Chyba że z takim pomieszaniem ruchu pieszego z rowerowym jak na KEN, inwestor startuje w konkursie – jak wygenerować maksymalną liczbę punktów kolizyjnych na krótkim odcinku.

Teza, że „rower to pojazd” na pewno nie jest też znana służbom miejskim ochoczo korzystającym z przeznaczonej dla niego infrastruktury w zupełnie innych celach.

Co takiego ma w sobie rower, że mimo wszystko z roku na rok przybywa rowerzystów?

Niektórymi kierują oczywiście szlachetne pobudki. Chodzi o przesiadkę z samochodu czy autobusu na własnonożnie napędzany pojazd mechaniczny. Jadąc rowerem zamiast samochodem, robimy więcej miejsca na jezdniach, zmniejszamy korki, smog. Jadąc rowerem zamiast komunikacją publiczną, zmniejszamy w niej tłok. Szlachetne, ale dla wielu mało przekonujące argumenty.

Motywacje osobiste dzielą się z kolei na dwie grupy. Pierwsza przemówi do podatnych na racjonalne przesłanki. Dla zajętych będzie to przewidywalny i powtarzalny czas dojazdu na znanej trasie. Poza przypadkami losowymi można go określić z dokładnością do 2 minut. Nie mają na nań wpływu korki, samochody blokujące autobus, spadnięcie autobusu z kursu ani nawet bagaż pozostawiony w metrze. Można się nie przejmować brakiem klimatyzacji, bo podczas jazdy zawsze jest przewiew. Rowerzysta nie wsiada do samochodu nagrzanego na słońcu, nie zostawi w nim dziecka ani psa idąc po zakupy.

Druga grupa motywów przemówi do podatnych na emocje. Jazda rowerem, jak każda umiarkowana aktywność fizyczna, wytwarza endorfiny. A jak już się wytworzą, to uśmiechniesz się do stojącego obok rowerzysty. On odpowie uśmiechem i świat staje się lepszy.

Wiele osób powie w tym momencie – tak, ale… I nic tym dziwnego bo z jazdą na rowerze łączy się wiele mitów.

Najpopularniejsze wiążą się z pogodą – nie jeździ się w zimie bo zimno, nie jeździ się latem bo gorąco i człowiek się poci. Zadziwiające, że na nartach jeździ się na mrozie, a zimno nie jest. Damy się nie pocą, więc problemu nie mają, ale jazda po mieście to nie Tour de France i przeciętnie wytrenowany człowiek nie ma powodu, by się spocić jadąc 15 km/h.

Kolejny mit to strój. Zarówno w szpilkach, jak i pod krawatem da się jeździć, nie tracąc dobrego wyglądu. Mamy na Ursynowie dość znanego rowerzystę, który zawsze ma spodnie w kant i nieskazitelnie białą koszulę, gdyż prowadząc firmę, jeździ rowerem na spotkania biznesowe.

Na koniec zawsze pojawia się cała litania „niedasiów” w tym, mój ulubiony „niedaś” – nie da się rowerem przewieźć 15 tomów akt do sądu. Zapewniam, że nie tylko da się ale jest to o wiele wygodniejsze, bo podjeżdża się pod same drzwi.

Dlaczego ja wybieram rower? Wybieram bo lubię, Wybieram bo ROWER JEST THE BEST.

I nie jest dla wszystkich. Dla wszystkich jest miasto; miasta nie da się powiększyć, ale da się je sprawiedliwie podzielić. I na tym polu jest jeszcze sporo do zrobienia.

Wróć