Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Rośnie świadomość przyrodnicza ursynowian

10-02-2021 21:11 | Autor: Bogusław Lasocki
Rozwój miast i aglomeracji miejskich postępuje. Jednak najwyższą cenę za ten rozwój płaci przyroda. Niezaspokojony głód mieszkaniowy wymusza poszukiwanie ciągle nowych terenów inwestycyjnych, umożliwiających budowę kolejnych osiedli i rozwój towarzyszącej infrastruktury. W Warszawie jednym z takich obszarów jest pasmo ursynowsko - natolińskie. To wymarzony teren inwestycji budowlanych. Położony wzdłuż skarpy wiślanej, powyżej miejscami niestabilnych gruntów pozalewowych i dawnych starorzeczy Wisły, stwarzał na ogół dobre warunki budowlane. Nic dziwnego, że już blisko 55 lat temu podjęto decyzję o budowie Ursynowa.

Ewolucja świadomości przyrodniczej

Jeszcze 60 lat temu problematyka ochrony środowiska była na poziomie, powiedzmy, średnim. Oczywiście tworzono i dbano o parki narodowe, ustanawiano tereny chronione. W przypadku wielkich inwestycji ochrona przyrody w zasadzie miała charakter marginalny. W obecnych czasach podczas procesów budowlanych chroniona jest przynajmniej wierzchnia warstwa ziemi poprzez wywózkę w inne miejsca i wykorzystywana następnie pod nowe trawniki czy na potrzeby rozwoju terenów zielonych. Jednak kilkadziesiąt lat temu, choćby podczas budowy Ursynowa, niezagospodarowane tereny ziemi traktowane były zwykle jako tak zwane nieużytki. Podczas wielkich budów nadmiar ziemi z wykopów gromadzono w jednym miejscu, by potem coś z nią zrobić. Gdy brak było pomysłów, ziemia pozostawała, czasem świadomie. Tak powstała Kopa Cwila na Północnym Ursynowie, Kazurka na Wyżynach czy Górka Na Skraju (zwana wcześniej "Psią Górką") pomiędzy ul. Gandhi i Grzegorzewskiej na terenie obecnego Parku Polskich Wynalazców. W miarę upływu czasu pojawiała się darń, jakieś krzewy i sporadycznie drzewa. Nietypowym terenem były okolice Górki Na Skraju, gdzie wysypisko ziemi z wykopów powstało w pobliżu istniejącego już wcześniej lasku, który jakimś cudem się uchował. Właśnie ten lasek dostarczył roznoszone przez ptaki nasiona i pestki, którym czasem udawało się wykiełkować, tworząc zadrzewienie na południowym stoku Górki.

Oczywiście potrzeba realizacji wielkich inwestycji była nadrzędna i fakt, co się dzieje z przyrodą, nie miał żadnego znaczenia. Niezbędne były mieszkania, więc nikt nie przejmował się, że bezpowrotnie ginie wiele zwierząt, znikają ostoje i tereny lęgowe. Taka była potrzeba chwili, uspokajana obietnicami, że wkrótce powstaną zieleńce, parki, nasadzenia drzew, powróci przyroda, a wraz z nią ptaki i drobne zwierzęta i już będzie dobrze.

Przeświadczenie to, mimo że naiwne, trwało długo. Jednak już od dekady wstecz idylliczny obraz zaczął się burzyć. Pojawiające się coraz częściej anomalie pogodowe, w tym susze naprzemian z krótkotrwałymi nawalnymi opadami powodowały, że zieleńce i parki zaczynały miejscami przypominać klepiska. Tam, gdzie występowały enklawy naturalnych terenów zielonych, z gęstymi krzakami i roślinnością dolnego piętra, przyroda broniła się sama. Ale tam, gdzie były równo wystrzyżone trawniki z rosnącymi z rzadka drzewami, bez wsparcia podlewaniem, roślinność ginęła.

Gdzieś w umysłach zaczęło stopniowo kiełkować, że może jednak lepiej dać więcej szans przyrodzie. Mieszkańcy zaczęli zauważać, że jest coraz mniej drobnych ptaków, a spotkanie na osiedlu wróbla czy sikory należy do rzadkości. W ostatnich latach coraz więcej osób mówiło o "budkach dla ptaków" i dokarmianiu, a posiadanie na balkonie ptasich domków zaczynało się stawać modne. To dobry objaw, jednak słowo "naturalny" bywa czasem niestety nadużywane.

Plac zabaw w lasku?

Obrastająca zielenią górka na terenie pomiędzy ul. Gandhi, Rosoła i Grzegorzewskiej od dosyć dawna była terenem rekreacyjnym dla okolicznych mieszkańców. Chętnie wykorzystywana jako wybieg dla psów, ale również miejsce spacerów i zabaw dzieci czy letniego popołudniowego leniuchowania dla starszych. Teren idealnie nadawał się na park. Ideę ten podjął radny Paweł Lenarczyk. Lansując początkowo nazwę "Park Młodych Wynalazców", która ewoluowała do "Parku Polskich Wynalazców", pomysłodawca zachęcił Urząd Dzielnicy do przeprowadzenia w 2015 r. konsultacji społecznych. Na ich podstawie opracowano koncepcję parku, która po kolejnych korektach, została poddana końcowym konsultacjom on-line w końcu 2020 roku, stając się koncepcją ostateczną.

Koncepcja parku, oprócz wielu instalacji służących rekreacji na szczycie Górki, przewidywała nasadzenie 65 nowych drzew, utworzenie kwietnych łąk oraz budowę tzw. naturalnego placu zabaw, zlokalizowanego na terenie lasku i południowego zbocza Górki. I właśnie plac zabaw w lasku stał się przysłowiową kością niezgody. Niestety, przeciwnicy wykorzystania lasku na plac zabaw zareagowali późno, gdy cała koncepcja została już przygotowana przez projektantów zatrudnionych przez urząd dzielnicy. Być może przyczyną był utrudniony przepływ informacji spowodowany pandemią, może końcowe konsultacje on-line trwały zbyt krótko i nie zostały dostatecznie szeroko nagłośnione. Strefa naturalnego placu zabaw miała zawierać m.in. duży zestaw wspinaczkowy z wieżą i zjeżdżalnią, huśtawki, podesty na sprężynach, tunele, las pajęczyn, labirynt, zestaw wspinaczkowy na skarpie. Zaplanowano również oświetlenie i utworzenie drewnianego podestu poprzez lasek i na obrzeżach, prowadzącego wśród nasadzonych bylin. Twórcy koncepcji przekonywali, że nie przewiduje się wycinki istniejących drzew ani żadnych zniszczeń przyrodniczych.

Jednak argumenty wysuwane przez przeciwników utworzenia placu zabaw lasku były ważkie. Wszystkie instalacje zabawowe wymagają utworzenia wokół nich półtorametrowej strefy bezpieczeństwa oraz odpowiedniego przygotowania podłoża na całej powierzchni, skutkującego w tym miejscu całkowitym zniszczeniem ściółki i systemów korzeniowych, w sumie na bardzo dużym terenie lasku . Oświetlenie drzew spowoduje niepokój, a nawet przepłoszenie ptaków i nietoperzy przebywających w okolicznych siedliskach. Nasadzenie bylin w lesie na trasie drewnianych podestów doprowadzi do zniszczenia naturalnego środowiska ze względu na konieczność przygotowania podłoża dla nowych roślin, nie egzystujących wcześniej w lasku. Również utworzenie kwietnych łąk wymusi wymianę istniejącego naturalnego podłoża, niszcząc siedliska znajdujących się pod ochroną zwierząt i owadów, m.in. trzmieli. Obrońcy lasku wystosowali petycję skierowaną do burmistrza Roberta Kempy, skierowali ją również do mieszkańców. W związku z planowanym posiedzeniem Komisji Architektury i Ochrony Środowiska, petycja, uzyskująca w międzyczasie poparcie ponad pięciuset mieszkańców, została również przesłana na ręce jej przewodniczącego Krystiana Malesy.

Pomimo początkowo diametralnej różnicy stanowisk, w toku merytorycznej dyskusji, pojawił się cień konsensusu. Warto zaznaczyć, że "obrońcy Górki" w swoim społecznym projekcie nie występowali przeciwko samej idei PPW, a wręcz ją popierali. Spośród najistotniejszych punktów popierali infrastrukturę wypoczynkową – ustawienia ławek, dodatkowych koszy na śmieci, budowy ścieżek, nowe nasadzenia drzew i krzewów, upamiętnienie polskich wynalazców i wynalazczyń. I również utworzenie placu zabaw, ale w innym miejscu. Natomiast bezkompromisowo przeciwstawiali się jakimkolwiek instalacjom w lasku oraz na zadrzewionym stoku górki i niszczeniu obecnej roślinności. W toku dyskusji, wielu argumentów za i przeciw, konstruktywnie zabrzmiał głos burmistrza Roberta Kempy, który dopuścił możliwość ewentualnego przedstawienia propozycji innej lokalizacji placu zabaw w ramach PPW.

Podsumowując dyskusję, przewodniczący Krystian Malesa zwrócił uwagę, że mowa jest o projekcie koncepcyjnym, który jest elementem komunikacji pomiędzy projektantem a zamawiającym, czyli nami – radnymi, mieszkańcami, dzielnicą. - Bardzo proszę panów burmistrzów o wzięcie pod uwagę wszystkich naszych uwag i sugestii, i tego co powiedzieli mieszkańcy – powiedział przewodniczący Malesa. – By mieszkańcy dostrzegli, że zarząd też chce doprowadzić do kompromisu. Ja zakładam, że finalny projekt budowlany będzie nieco lub bardzo zmieniony względem elementów, które są do zmiany, tak aby większość mieszkańców była zadowolona – stwierdził przewodniczący Krystian Malesa.

Warto zaznaczyć, że w dniu 1 lutego br. dr Krystian Malesa skierował interpelację do burmistrza Roberta Kempy w sprawie projektu PPW. Podkreślając oczekiwanie mieszkańców na stworzenie prawdziwego parku miejskiego, zwrócił się z prośbą o uwzględnienie uwag, próśb i postulatów mieszkańców oraz znalezienie kompromisu pomiędzy dotychczasowymi założeniami a postulatami możliwie najbardziej naturalnego zachowania terenu.

Na razie koncepcję społeczną zachowania lasku bez zabudowy poparło ponad 750 mieszkańców Ursynowa. Wśród popierających znalazła się również Branżowa Komisja Dialogu Społecznego ds. Ochrony Środowiska, która wystąpiła do Rady Dzielnicy Ursynów i Rady m.st. Warszawy z wnioskiem o realizację społecznej koncepcji terenu "Górki Na Skraju".

Brońmy tego, co jeszcze pozostało

Cały czas brzmią mi w uszach słowa radnego Tomasza Sieradza, byłego wiceprezydenta Warszawy i burmistrza Ursynowa, wypowiedziane podczas dyskusji dotyczącej środowiska: "Chrońmy przyrodę, chrońmy środowisko, brońmy tego, co jeszcze pozostało". To bardzo ważne słowa, warte zapamiętania. Zniszczenia środowiska, choć czasem były niezbędne, są niepowetowane. Nasadzenia drzewek to ruch w dobrą stronę, ale jak tłumaczy prof. Luniak, wybitny przyrodnik i dendrolog, nawet po kilkunastu latach drzewka te nie zastąpią rosnącego wcześniej i wyciętego starego drzewa. Ukorzenienie się nowego drzewa, przyjęcie się i wypuszczanie liści wcale nie jest równoważne z pełną asymilacja z ekosystemem. Ten proces trwa wiele lat.

Po przełomowym Szczycie Ziemi w Rio de Janeiro w 1992 roku pojawiła się nowa generacja parków miejskich zakładanych i utrzymywanych w duchu zrównoważonego rozwoju. Niektóre powstały na obszarach poprzemysłowych, podlegających działaniu spontanicznych bądź zainicjowanych procesów naturalnej sukcesji. Niemiecki badacz flory Berlina, Ingo Kowarik, taką przyrodę nieużytków nazwał"czwartą przyrodą". Postulował, aby „czwarta przyroda” była szerzej chroniona w dokumentach planistycznych i strategiach dotyczących kształtowania zieleni w mieście. Wskazał na jej cechy: samoregulacyjność, odporność, adaptacyjność, różnorodność, zmienność, nietypowość i związek z siedliskiem, podkreślając, że jej wartość ekologiczna powinna być uznawana za równą pozostałym kategoriom przyrody w mieście. W przypadku wielu terenów można adaptować spontaniczną roślinność: ograniczyć liczbę nowych nasadzeń zieleni i zabiegów pielęgnacyjnych, wykorzystać za to potencjał sukcesyjnej zieleni.

– W obecnie w dobie katastrofy klimatycznej, suszy, smogu i wymierania gatunków przyroda na terenach będących tzw. nieużytkami ma ogromną wartość – stwierdziła obrończyni środowiska naturalnego Renata Markowska. – Nie wolno jej traktować jako terenu "zaniedbanego", ale jako teren bardzo wartościowy społecznie, który bez naszych nakładów pracy i finansowych, samoistnie wzbogaca przyrodniczo miasto i pełni różnorakie pozytywne role. Obniża temperaturę okolicy, poprawia retencję wody, produkuje tlen i oczyszcza powietrze, jest siedliskiem wielu gatunków roślin, grzybów, zwierząt, w tym chronionych i jako taki przeciwdziała postępowi utraty bioróżnorodności miejskiego ekosystemu, zatem należy go traktować jako obszar ochronny. Do tego daje wspaniałe pole do edukacji przyrodniczej, ciekawej, połączonej z zabawą i bezpośrednim obcowaniem z naturą – mówiła Renata Markowska. Pamiętajmy o tym.

Wróć