Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Riposta do sprostowania SBM Stokłosy

15-02-2023 21:05 | Autor: Tadeusz Porębski
Kancelaria prawnicza „Proradcy” wniosła do redakcji tygodnika „Passa” – w imieniu SBM Stokłosy – o sprostowanie artykułu prasowego „Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”, który ukazał się na naszych łamach w dniu 12.01.2023 r. Redaktor naczelny tygodnika „Passa” zdecydował o opublikowaniu sprostowania w poprzednim wydaniu gazety, mimo że w wielu punktach stanowi ono niedopuszczalną polemikę, nie zaś zgodne z art. 31a. 1, ustawy „Prawo prasowe” – rzeczowe i odnoszące się do faktów sprostowanie nieścisłej lub nieprawdziwej wiadomości. Zgodnie z zapisem ustawy, mamy prawo skomentować treść sprostowania w kolejnym wydaniu gazety. Sprostowanie zawiera polemikę w zbyt wielu fragmentach, byśmy mogli odnieść się do wszystkich. Ripostujemy tylko najbardziej irytujące i naszym zdaniem naciągane wywody radcy prawnego Agnieszki Stec, pełnomocniczki SBM Stokłosy.

Wywód nr 1: „Trudno też zgodzić się ze stwierdzeniem, że podczas wyborów do Rady Nadzorczej: sala świeciła pustkami. W głosowaniach nad wyborem członków Rady Nadzorczej wzięło udział średnio blisko 180 osób, a więc około 60 proc. w stosunku do początkowej liczby uczestników Walnego Zgromadzenia. Biorąc pod uwagę późną porę przeprowadzenia tych wyborów, która była wynikiem przyjętego porządku obrad, nie było to mało…

Nieprawdą jest, że Pani Iwona Bocianowska pozostaje „na bruku” i że „powinna zostać przywrócona do pracy”. Stan faktyczny jest taki, że jest ona w dalszym ciągu pracownikiem Spółdzielni i otrzymuje z tego tytułu wynagrodzenie. Autor Artykułu pisze, że „poprzedni prezes spółdzielni, wiceprezes i główna księgowa (…) zostali zwolnieni z pracy bez podstaw prawnych” oraz że „SBM Stokłosy musiała wypłacić im zaległe wynagrodzenia oraz zadośćuczynienia idące w setki tysięcy złotych”, a dalej, że były to „sięgające miliona zł zadośćuczynienia”. Nieprawdą jest, że wspomnianym w Artykule byłym członkom Zarządu Spółdzielni, mocą wyroków sądów, wypłacono zadośćuczynienia. Otrzymali oni jedynie zaległe wynagrodzenia za czas pozostawania bez pracy, które to wynagrodzenia byłyby im wypłacane gdyby do zwolnienia dyscyplinarnego nie doszło, ponieważ w dniu odwołania ich przez Walne Zgromadzenie albo Radę Nadzorczą z funkcji członków Zarządu pozostawali pod ochroną przedemerytalną stosunku pracy” (koniec cytatu).

Radca Stec pisze sobie, że głosowało średnio blisko(!) 180 osób, ale nie przywołuje na tę okoliczność żadnego dowodu, w postaci na przykład zapisu w protokole. Skąd więc wzięła się taka właśnie, a nie inna liczba? Dobrze byłoby wiedzieć. Ja natomiast twierdzę, że podczas głosowania sala świeciła pustkami – czyli słowo przeciwko słowu. To się nazywa polemika, a nie sprostowanie zgodne z zapisem ustawy. Z powyższego wywodu radcy prawnego wynika również, że pani Iwona Bocianowska nie znalazła się „na bruku”, choć odebrano jej możliwość wypełniania obowiązków służbowych i zakazano wstępu do służbowego gabinetu. Przy okazji dowiadujemy się, że zwalniając dyscyplinarnie troje jej poprzedników, członków Zarządu SBM Stokłosy, albo nie wiedziano, że są oni „pod ochroną przedemerytalną stosunku pracy”, albo też wiedziano o tym, a mimo to powzięto taką decyzję, świadomie łamiąc przepisy. Obecny Zarząd będzie się zapewne tłumaczył, że „to nie my, tak zadecydowały Rada Nadzorcza i Walne Zgromadzenie, a my musimy wypełniać wolę tych organów”. Tłumaczenie stare jak świat – od ukrzyżowania Chrystusa, po pluton egzekucyjny. Winnych brak. Należałoby zatem zajrzeć do protokołu i sprawdzić, czy członkowie zgromadzeni na WZ zostali skutecznie poinformowani przez obsługę prawną (prezydium zebrania), że konkretne osoby pozostają pod ochroną prawa i zwolnienie ich w takim trybie będzie nieskuteczne, jak również wygeneruje dla spółdzielni ewidentne straty (przez pewien okres podwójny zarząd, więc podwójne wynagrodzenia dla członków). Tak też się stało.

Po przegranym procesie spółdzielnia musiała wypłacić osobom dyscyplinarnie zwolnionym zaległe wynagrodzenia za około trzy lata pozostawania bez pracy. W tym czasie wypłacano pobory członkom zarządu powołanym na ich miejsce, czyli każdy etat opłacono podwójnie. Każdej z trzech osób zwolnionych dyscyplinarnie spółdzielnia (czytaj: członkowie) wypłaciła w następstwie przegranego procesu po około 400 tys. zł zaległych poborów, czyli około 1,2 mln zł, plus ustawowe odsetki (prosimy Zarząd spółdzielni o uściślenie wypłaconych kwot, ponieważ w grę wchodzą pieniądze publiczne). Przez ten czas wypłacano pobory także osobom powołanym na miejsca pracowników zwolnionych dyscyplinarnie (prawdopodobnie nie mniej niż po 400 tys. zł na osobę). Pani radca Stec sama mija się z prawdą, twierdząc, że trzy osoby zwolnione dyscyplinarnie „otrzymały jedynie zaległe wynagrodzenia”. Nie jedynie – pani radca zapomniała o odsetkach ustawowych od ponad miliona złotych.

Pani Iwona Bocianowska jest kolejnym członkiem Zarządu spółdzielni zwolnionym dyscyplinarnie, mimo że podlega ochronie emerytalnej. Tym samym jest kolejnym członkiem zarządu, który nie świadczy obowiązku pracy, a mimo to otrzymuje pobory z kasy spółdzielni. Czy jest to sytuacja normalna? Nie wiem za kogo radca prawny uważa mnie, autora artykułu, że usiłuje w tak przeraźliwie naciągany sposób przekonywać, iż – jak mawia klasyk – czarne jest czarne, a białe jest białe? Dla mnie, bezstronnego obserwatora życia spółdzielczego, to, co od pewnego czasu dzieje się w SBM Stokłosy, czyli m. in. zwalnianie dyscyplinarne członków Zarządu, a w efekcie wypłacanie podwójnych wynagrodzeń za jedno stanowisko, to rażąca niegospodarność i kolejny przykład na toczącą się tam bezpardonową walkę o utrzymanie władzy pod typowym dla takich sytuacji hasłem „Po nas choćby potop!”.

Wywód nr 2. „Autor Artykułu pisze, że „bardzo kosztowne dla SBM Stokłosy były także nietrafione decyzje dotyczące wydzierżawienia pawilonu o powierzchni 1675 mkw. przy ul. Koncertowej 13, które wygenerowały milionowe straty” oraz że „Prawnik wytknął aż siedem poważnych uchybień, które spowodowały, że umowa jest wysoce niekorzystna dla spółdzielni”, a ponadto że „Pawilon przy ul. Koncertowej 13 stoi pusty, systematycznie popada w ruinę”. Decyzję o przeznaczeniu budynku przy ul. Koncertowej 13 w Warszawie do najmu podjął Zarząd Spółdzielni poprzedniej kadencji. Wtedy też ogłoszono nabór najemców. Problemy z realizacją umowy z podmiotem wskazanym w Artykule nie pojawiły się dlatego, że umowa ta była „niekorzystna dla spółdzielni”, ale dlatego, że najemca nie stosował się do jej postanowień. Z samej oceny, że umowa ta mogła być lepsza, nie można wyprowadzać wniosku, że automatycznie przełożyło się to na „milionowe straty”. Póki co, żaden organ Spółdzielni ani inny podmiot nie stwierdził jakichkolwiek strat, a o ostatecznym bilansie tej umowy będzie można mówić dopiero po zakończeniu postępowań sądowych. Te dotychczas rozstrzygnięte są korzystne dla Spółdzielni i świadczą o tym, że umowa zabezpieczała jej interes w wystarczającym stopniu” (koniec cytatu).

Kolejny bełkotliwy wywód. „Decyzję o przeznaczeniu budynku przy ul. Koncertowej 13 podjął zarząd poprzedniej kadencji”. Pani Agnieszko Stec, radco prawny: nie wskazywałem w mojej publikacji, kto „PODJĄŁ DECYZJĘ o przeznaczeniu budynku”, lecz kto PODPISAŁ tak niekorzystną dla SBM Stokłosy umowę najmu z lecznicą ALMED NZOZ, że do dzisiaj spółdzielnia musi walczyć w sądzie o około milion zł z tytułu zaległych czynszów. Z tego, co mi wiadomo, „zapomniano” m. in. o wprowadzeniu do umowy kluczowego zapisu, mianowicie poddaniu się najemcy dobrowolnej egzekucji z art. 777 k.p.c., co znacząco ułatwiłoby dochodzenie roszczeń związanych z wydaniem nieruchomości. Egzekucja w takim trybie polega na przymusowym odebraniu rzeczy dłużnikowi i przekazaniu jej wierzycielowi. O tym ani słowa w tzw. sprostowaniu, więc uprzejmie pani donoszę, jak również wszystkim członkom SBM Stokłosy, że umowę podpisali urzędujący prezes Krzysztof Berliński oraz jego zastępca Jacek Popławski. I proszę nie przekonywać mnie oraz członków spółdzielni, że umowa jest korzystna, bądź że nie jest niekorzystna. Gdyby była korzystna, spółdzielnia nie musiałaby ponosić kosztów związanych z próbami odzyskania od ALMED NZOZ około miliona złotych, z miernymi szansami na ujrzenie tych pieniędzy na swoim koncie.

Miernymi dlatego, że warszawski ALMED NZOZ to dzisiaj lecznica – widmo. W ramach rzetelności dziennikarskiej usiłowałem dodzwonić się do rejestracji, by zamówić wizytę u laryngologa. Telefon komórkowy, zaczynający się na 606, był przez wiele godzin ciągle zajęty, a połączenia zrywane. Pod numerem miejskim (początek 612) długo nikt nie podnosił słuchawki, a kiedy wreszcie odebrano połączenie, musiałem rozmawiać z Ukrainką posługującą się łamanym zestawem słów rosyjsko – ukraińsko – polskich. Kobieta nie potrafiła zrozumieć, o co mi chodzi, choć posługuję się dosyć czystą polszczyzną. W końcu nie dogadałem się z nią. To może świadczyć, że ALMED NZOZ nie jest firmą rozwijającą się, a wręcz przeciwnie.

I jeszcze jedno: według radcy prawnego Agnieszki Stec, budynek Koncertowa 13 wcale nie popada w ruinę. To bardzo ciekawy, ale wyłącznie osobisty pogląd, a nie udokumentowany fakt do sprostowania. Być może, budynek faktycznie nie popada w ruinę, tyle że od wielu lat stoi pusty i w obecnym stanie nie nadaje się do eksploatacji.

W przysłanym do redakcji „Passy” elaboracie znajduje się dużo niedopuszczalnej polemiki, m. in. kto wpadł na pomysł budowy obiektu Jastrzębowskiego 22, czy ilu członków wzięło udział w głosowaniu podczas obrad WZ. Takich kwiatków jest więcej, dlatego nie nazywam elaboratu sprostowaniem, lecz tzw. sprostowaniem. Życzę SBM Stokłosy oraz jej członkom, naszym sąsiadom, wszystkiego co najlepsze w nowym 2023 roku.

Wróć