Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Refleksje po setnej rocznicy Niepodległości

14-11-2018 21:39 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
Od kilku lat zastanawiałem się, jak będziemy obchodzić setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Wyobrażałem sobie, że władze państwowe uczynią ten dzień niezapomnianym, m. in. przez stworzenie jubileuszowych obiektów, które przez lata, a może przez stulecia przypominać będą Polakom o tym doniosłym fakcie.

Mogły by one być, chociażby tak symboliczne, jak słynny zegar milenijny na Pałacu Kultury (ufundowany z okazji początku nowego tysiąclecia). Z biegiem czasu zacząłem jednak nabierać podejrzenia, że te oczekiwania są zbyt wygórowane...

Chociaż – złośliwie komentując – od stu lat było wiadomo, dokładnie kiedy będzie setna rocznica, to władze państwowe (ale także miejskie) nie podjęły prawie żadnych działań, aby rocznicę odzyskania Niepodległości obchodzić radośnie, godnie i z fantazją, ale przede wszystkim, aby pozostały po niej trwałe ślady w postaci obiektów symbolicznych, a jeszcze lepiej – takich, które przez lata służyć będą Narodowi. Obserwując od dziesięcioleci polską scenę polityczną, doszedłem do wniosku, że nasi politycy są nadzwyczaj mało kreatywni. Członkowie kolejnych ekip są wysokiej klasy specjalistami w grze o władzę, a szczególnie w zapewnianiu sobie dobrego miejsca na kolejnych listach wyborczych. Trudno jednak wskazać ich realne i potrzebne pomysły cywilizacyjne na miarę przedwojennej Gdyni, czy Centralnego Okręgu Przemysłowego. Nie jest prawdą, że Polacy nie mają pomysłów. Można postawić tezę, że współcześni polscy politycy ich nie mają, a przede wszystkim boją się realizować projekty, których nie są autorami, a z tym – jak wskazuje praktyka – jest bardzo krucho.

W dniu 17 stycznia 2018 r. w gronie czterech osób: księdza Wojciecha Gnidzińskiego (proboszcza parafii św. Katarzyny), prof. Tomasza Boreckiego (byłego rektora SGGW), prof. Mariana Marka Drozdowskiego (historyka i varsavianisty) oraz niżej podpisanego – zrodził się pomysł, aby z okazji setnej rocznicy, zorganizować na Ursynowie przedsięwzięcie, które przez pokolenia będzie o tym przypominać. Pomysł nawiązywał do istniejącego (do 1945 r.) obok kościoła św. Katarzyny w najstarszej parafii na terenie naszego miasta – Gucin Gaju. Park ten powstał w pierwszej połowie XIX w. celem uczczenia Stanisława Kostki Potockiego (i jego brata). Poszczególne drzewa posadzone były przez najwybitniejszych ludzi ówczesnej epoki, m. in. przez bliskiego nam Juliana Ursyn-Niemcewicza. Wymienione na wstępie cztery osoby sporządziły pismo, które 12 lutego 2018 r. złożone zostało w Kancelarii Prezydenta RP. Autorzy pisma poprosili Prezydenta o opinię na temat pomysłu utworzenie na wzgórzu opodal kościoła św. Katarzyny ogólnodostępnego Gaju Pamięci 100-lecia Niepodległości. Zasugerowali też, aby posadzenie pamiątkowych drzew (w sumie – czternastu) dokonane było przez wskazanych przez Prezydenta najwybitniejszych gości uroczystości 11 listopada 2018 r. Na pismo odpowiedział (19 marca 2018 r.) minister Wojciech Kolarski – pełnomocnik Prezydenta RP ds. obchodów rocznicy. Nie ustosunkował się on do propozycji posadzenia drzew przez gości Prezydenta, ale podziękował za aktywne włączenie się w obchody i życzył sukcesów przy realizacji projektu.

Wkrótce potem (22 marca) cała nasza czwórka spotkała się z księdzem kardynałem Kazimierzem Nyczem, głową Archidiecezji Warszawskiej, na której gruncie postulujemy stworzenie gaju–pomnika. Kardynał z zainteresowaniem wysłuchał relacji i wyraził swoje poparcie dla przedstawionego projektu. Wstępna dokumentacja wykonana została gratisowo przez życzliwych architektów z SGGW. Rozmowy z wybranymi prezesami ursynowskich spółdzielni mieszkaniowych zaświadczyły, że „komitet” może liczyć na ich pomoc w materiałach i robociźnie. W tej sytuacji ksiądz proboszcz wysłał pismo do konserwatora zabytków, informując o zamierzonym przedsięwzięciu.

Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków pismem nr WZW.5183.1067.2018.PSU z 28 lipca 2018 r. w odpowiedzi napisał m. in., że zaproponowane zagospodarowanie jest „dopuszczalne z konserwatorskiego punktu widzenia”, „jednakże biorąc pod uwagę wielkość planowanej inwestycji oraz wyniki dotychczasowych badań, z uwagi, iż planowana inwestycja zlokalizowana jest na terenie stanowiska archeologicznego (…), przed prowadzeniem jakichkolwiek działań inwestycyjnych ingerujących w strukturę gruntu niezbędne jest przeprowadzenie na tym terenie wyprzedzających badań archeologicznych”. Następnie podał, że zgodnie z takim, a takim przepisem, osoba fizyczna lub jednostka organizacyjna jest zobowiązana pokryć koszty badań archeologicznych oraz ich dokumentacji, jeśli przeprowadzenie tych badań jest niezbędne w celu ochrony tych zabytków”. Poinformował też, że niniejsza opinia nie zwalnia z obowiązku uzyskania pozwolenia na prowadzenie badań archeologicznych, a zezwolenie takie należy uzyskać od Mazowieckiego Woj. Konserwatora Zabytków.

Zaproponowana procedura jest oczywiście zgodna z obowiązującymi przepisami, a jednocześnie skutecznie hamuje społeczną inicjatywę, popartą przez prezydenta i kardynała, który udostępnił nieodpłatnie niezbędny grunt. Posadzenie, na pamiątkę stulecia odzyskania Niepodległości, czternastu drzew w miejscu, gdzie podobne rosły przez setki lat, oraz postawienie między nimi krzyża-kapliczki – wymaga więc kosztownych i czasochłonnych działań, które nie są do udźwignięcia przez inicjatorów pomysłu. Analizując tylko ten jeden spośród wielu licznych przykładów społecznej inicjatywy związanej ze stuleciem Niepodległości, nie można się dziwić, że obchody tej niezwykłej rocznicy, nie zaowocują materialnymi śladami. Po rocznicy, jak po Sylwestrze, pozostały śmieci, które zostawili uczestnicy pikników i pochodów, a także coraz większe rozczarowanie społeczeństwa propaństwową „sprawnością” administracji.

A dodam jeszcze, że 16 stycznia 2018 r. sam złożyłem w Biurze Podawczym KPRM list do Prezesa Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej: „Szanowny Panie Premierze, zwracam się do Pana z bardzo uprzejmą prośbą o rozważenie poniższego pomysłu, który związany jest z przypadającą w bieżącym roku setną rocznicą odzyskania Niepodległości.

Ustanowienie polskiej państwowości, po przeszło stu latach niewoli, jest niewątpliwie jednym z najważniejszych wydarzeń w dziejach Polaków. Uważam, iż dla podkreślenia tego faktu powinniśmy pozostawić pomnik godny tej rocznicy. Proponuję, aby pomnikiem była instytucja naukowa, tak wyposażona i zorganizowana, żeby mogła konkurować z najlepszymi na świecie. Jestem przekonany, że zespół Pańskich doradców może określić dziedzinę, w której placówka mogłaby działać i odnosić sukcesy, tak aby wreszcie zacząć w sposób zdecydowany przechodzić od „gospodarki opartej na węglu” do „gospodarki opartej na wiedzy”. Istotne jest także to, aby stworzony model funkcjonowania służył z pożytkiem Narodowi i Państwu przez bardzo wiele lat. Moim zdaniem, pomysł wpisuje się w realizowaną przez Pana politykę nakierowaną na wyjście z pułapki średniego rozwoju.

Zważywszy, iż w ostatnich latach wybudowano wiele obiektów z przeznaczeniem do celów naukowych, być może nie trzeba wznosić nowego (budynku), a jedynie wypracować stabilny i długookresowy system finansowania, np. na wzór niektórych placówek na Zachodzie. Być może, powinna to być Fundacja Narodowa, utworzona ze składek społeczeństwa i wkładu państwa polskiego. Istotą pomysłu jest, aby placówka mogła – w wybranej wąskiej specjalności – rywalizować z najlepszymi na świecie, a to wymaga chociażby niestandardowego finansowania. W międzynarodowych rankingach nasze najlepsze uniwersytety zajmują miejsca w czwartej setce. Z okazji zbliżającej się rocznicy stwórzmy więc przynajmniej jedną placówkę, która znajdzie się w pierwszej dziesiątce światowej! (…)

Odpowiedź na to moje pismo otrzymałem z datą 29 sierpnia 2018, tj. po siedmiu miesiącach. Poniżej zamieszczam pełny jej tekst, z której wynika, że nasza nauka ma się dobrze i niczego nie trzeba zmieniać. W tym miejscu chcę przytoczyć jedno ze stwierdzeń Manuela Castellsa – dyrektora ds. badań na wydziale socjologii Uniwersytetu w Cambridge: „badania naukowe w naszych czasach są albo globalne, albo przestają być naukowe”.

Po przeczytaniu odpowiedzi, nad którą biedził się premier, minister kultury i dziedzictwa narodowego oraz minister nauki i szkolnictwa wyższego, przestałem mieć nadzieję, że wyjdziemy z zaklętego kręgu niemożności; nadzieję, że liczba polskich patentów, zgłaszanych do Europejskiego Urzędu Patentowego, nie będzie jedną z najniższych w Europie. Moim zdaniem – taką refleksję umacnia m. in. obejrzenie przygotowań do państwowych obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości. Smutne to, ale prawdziwe!

Także niewesołe refleksje budzi stosunek ogółu mieszkańców do setnej rocznicy. Spacerując w niedzielę (11 listopada), po Ursynowie, zauważyłem, że flagi na balkonach były zjawiskiem sporadycznym. Niekiedy kilka na bloku, ale często żadnej nie było!

Smutne jest również to, że Prezydent RP Andrzej Duda na początku swego emocjonalnego przemówienia podczas uroczystości przed Grobem Nieznanego Żołnierza przywitał przybyłych, wymieniając krajowych dostojników, ale nie przywitał jedynego „zagranicznego” gościa, tj. Donalda Tuska, pełniącego nieformalną funkcję „Prezydenta Unii Europejskiej”, a więc piastującego najwyższą godność polityczną, jaką kiedykolwiek osiągnął Polak. Może nie zauważył go na trybunie honorowej, gdyż ulokowany został w trzecim (piątym ?) rzędzie na skrzydle oficjalnych gości. Nie wypowiedział też słów: „Unia Europejska”, której – póki co – jesteśmy częścią. Zdumiewające i niepokojące jest także to, że nikt ze światowych i europejskich oficjeli nie raczył odwiedzić Warszawy w dniu największego od stu lat polskiego święta narodowego. To, niestety, jest wymownym miernikiem obecnej pozycji Polski we współczesnym świecie.

To także bardzo, bardzo smutne!

Wróć