Trzeci kandydat również uzyskuje bardzo dobry wynik i to najprawdopodobniej jego wyborcy zdecydują, kto wygra. Tylko jak ich do siebie przyciągnąć? Prezydent ubiegający się o reelekcję już wie! Postanawia zorganizować referendum ws. jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW), którymi do tej pory większego zainteresowania nie wykazywał, ani nie uważał ich za szczególnie ważne dla kraju. Ale cóż z tego? Wszystkie chwyty dozwolone, a przecież JOW-y to główny postulat kandydata „trzeciego” i jego wyborców, którzy zdecydują o dalszych losach prezydentury.
Brzmi absurdalnie? Owszem, nawet bardzo. Brzmi znajomo? Tak, dokładnie. Bowiem taki oto scenariusz zafundował nam były już prezydent Bronisław Komorowski. Były, ponieważ przegrał wyścig o fotel prezydencki, mimo obiecanego – między dwoma wyborczymi turami - referendum w sprawie wprowadzenia systemu wyborczego JOW. Bronisława Komorowskiego już nie ma w Belwederze, ale referendum pozostało.
I tak oto 6 września br. odbędzie się ogólnokrajowy plebiscyt. Głosujący odpowiedzą na trzy pytania: czy są za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW) w wyborach do Sejmu, czy są za utrzymaniem finansowania partii politycznych z budżetu państwa i czy są za wprowadzeniem zasady rozstrzygania ogólnej wątpliwości interpretacji przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika. Mimo iż sama instytucja referendum jest najbliższa ideałowi demokracji bezpośredniej, bo w najważniejszych sprawach to obywatele powinni wyrażać swoją opinię, to uważam, że w tym przypadku zarządzone naprędce w okresie wyborów prezydenckich i zbliżającej się kampanii do wyborów parlamentarnych jest nieporozumieniem.
Nie podważam sensu dania możliwości wypowiadania się obywateli w tak istotnych kwestiach jak system wyborczy, czy finansowanie partii z budżetu państwa, ale uważam, że w takich ramach czasowych i okolicznościach, w jakich to referendum zostało zwołane, nie da się go przeprowadzić profesjonalnie z uwzględnieniem realnej debaty i kampanii informacyjnej. Takie referendum prawdopodobnie z góry skazane jest na frekwencyjną porażkę, czyli nie będzie wiążące.
Sam oczywiście pójdę i oddam głos, gdyż uważam, że trzeba brać udział w każdych wyborach. Wypowiem się jednak przeciwko wprowadzeniu JOW oraz za pozostawieniem finansowania partii z budżetu państwa. W mojej opinii, po tym głosowaniu pozostanie jednak niesmak, gdyż sposób w jaki sprawy poruszone w referendum zostały potraktowane przez byłego prezydenta RP, pozostawiają wiele do życzenia. Idea referendum została użyta instrumentalnie do walki politycznej, a za przegraną kampanię Bronisława Komorowskiego zapłacimy jeszcze około 100 mln zł (szacowany koszt referendum).