Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Ratingi mówią same za siebie

01-09-2021 21:39 | Autor: Tadeusz Porębski
Tym razem zacznę od ogólnopolskiej sraczki, jaką wywołało zablokowanie przez Straż Graniczną próby nielegalnego przekroczenia granicy przez kilkudziesięcioosobową grupę uchodźców z Afganistanu, podrzuconych Polsce przez białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę. Są w dużej części potwierdzone informacje, że najbliższe otoczenie dyktatora czerpie z tego procederu milionowe zyski, pobierając tysiące euro od każdego uchodźcy, którego obiecują przemycić na terytorium UE. Nie wolno więc pomagać mu w kontynuowaniu tego brudnego procederu, co najpierw spostrzeżono na Litwie, gdzie błyskawicznie przekroczyło nielegalnie granicę ponad 3 tysiące uchodźców.

Nie wolno też godzić się z ewidentnym przestępstwem, jakim jest nielegalne przekraczanie granicy. I nieważne z jakich pobudek. Na takim stanowisku stoi nawet niechętna PiS Komisja Europejska. Wszak Polska nie graniczy z Afganistanem, więc skoro Łukaszenka jest tak dobry i masowo przyjmuje uchodźców z tego kraju, niechaj zapewni im godne warunki zamieszkania, strawę, opiekę lekarską etc., a nie podrzuca zgniłe jajo sąsiadom. Albo niech poczują się do tego Amerykanie, którzy wpierw najechali na Libię, Irak i Afganistan, wprowadzili na Bliskim Wschodzie i w Azji totalny chaos, a kiedy przyszło co do czego, wzięli tyłki w troki i wycofali się do siebie. W ich kraju humanitaryzm to puste słowo. Za nielegalne przekroczenie granicy idzie się tam do kryminału.

Tradycyjnie znalazła się w Polsce spora grupa pożytecznych idiotów, którzy posługując się wzniosłymi hasłami, chcą udawać nowożytnych Judymów. Kompletnie nie rozumieją wyjątkowo skomplikowanej sytuacji, w jakiej znalazła się Polska. Atakują Bogu ducha winnych żołnierzy i policjantów, którzy pełnią służbę i są zobowiązani – jak to w każdej służbie – do wykonywania rozkazów swoich przełożonych. Podejmują idiotyczne próby zniszczenia zasieków chroniących granicę państwa, co jest czynem przestępczym i podlega karze. Najgorsze jest to, że do chóru pożytecznych idiotów dołączają – zdawałoby się – przytomni, świadomi politycznie posłowie opozycji. W Polsce zdecydowana większość społeczeństwa popiera politykę rządu w kwestii zablokowania nielegalnego przerzutu szukających lepszego życia imigrantów poprzez wybudowanie muru na granicy z Białorusią. Litwini już budują mur graniczny na odcinku prawie 500 km. Ale opozycja w ogóle nie wsłuchuje się w vox populi i przez to traci na poparciu. Jeśli doda się do tego nieprzemyślaną, kontrowersyjną i działającą na lud niczym czerwona płachta na byka wypowiedź marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego o likwidacji w Polsce 800 szpitali, to katastrofa wyborcza staje się coraz bardziej realna.

Opozycja ma jak w banku, że przed wyborami Publiczna będzie tysiące razy pokazywać bredzącego marszałka i za pomocą przebitek pokazywać kolejki na szpitalnych korytarzach oraz płaczące mamusie, których progenitura czeka latami na planowane zabiegi szpitalne. Wygłaszanie tego rodzaju bredni ma pomóc we wzięciu władzy w państwie po kolejnych wyborach? Nie tylko moim zdaniem, opozycja już dziś przegrała parlamentarne wybory. Totalna, zupełnie niepotrzebna krytyka podjętych przez rząd środków zabezpieczających nasze granice, nierozważne, by nie powiedzieć – bezdennie głupia wypowiedź marszałka Senatu i jeszcze głupsze insynuacje posła opozycji Sławomira Nitrasa o "odpiłowywaniu katolików od przywilejów" porazi przed wyborami opozycję niczym bomba wodorowa. Ten Nitras wygląda na kogoś wiecznie pobudzonego, więc może zwykli katolicy pokręcili mu się z katolickim klerem i kościelnymi hierarchami? Tak czy siak, była to wypowiedź kompletnie od rzeczy, za którą na pewno zapłaci opozycja i być może sam Nitras. Bo praktykujący katolicy są także w sporej liczbie elektoratem partii opozycyjnych i tego rodzaju wypowiedzi to dla nich potwarz.

Jestem wściekły, widząc jak politycy opozycji co chwila pogrążają się, klepiąc do znudzenia o "potrzebie odsunięcia PiS od władzy", podejmując działania pozbawione sensu i rzucając w lud coraz bardziej nieprzemyślane i nierozważne wypowiedzi. A gdzie program? Gdzie konkrety? Co dacie ludziom, kiedy weźmiecie władzę w państwie, a co im odbierzecie? Prezes i jego drużyna przodują w sondażach, bo wywiązują się z danych obietnic. Obiecali 500+ i dali je rodzinom. Obiecali obniżenie wieku emerytalnego – obietnica zrealizowana. Obiecali matkom rok urlopu po urodzenia dziecka? Odfajkowane. Trzynasta i czternasta emerytura – sprawa załatwiona. Zablokowali złodziejską reprywatyzację, z którą przez dekady nie mogły sobie poradzić poprzednie rządy? Tak – i setki tysięcy ludzi poczuły ogromną ulgę, że nie muszą już bać się wyrzucenia na bruk przez bandę wydrwigroszów. I tak dalej, i tak dalej. Powtarzana niczym mantra teza opozycji o bankructwie państwa nie sprawdza się. Ratingi mówią same za siebie.

Na koniec trochę o sporcie, konkretnie o kobiecej siatkówce. Jak niedawno pisałem, w męskiej i w kobiecej siatkówce obrodziło. Siatkarze mogą dzisiaj wystawić dwie prawie równorzędne szóstki i każda miałaby medalowe szanse. W siatkówce żeńskiej także wysyp talentów – Magdalena Stysiak (203 cm wzrostu), Malwina Smarzek (191 cm), Zuza Efimienko (196 cm), Klaudia Alagierska (191 cm), Joanna Wołosz (jedna z najlepszych rozgrywających świata), Agnieszka Kąkolewska (199 cm wzrostu), czy Zuza Górecka "wisząca" w powietrzu podczas ataku niczym słynna Brazylijka Gabi, to materiał, z którego trener z dużą wiedzą potrafiłby ulepić team pretendujący do podium w najbardziej prestiżowych zawodach. Męska siatkówka w Polsce pokazuje, że na siatkarskie wyżyny wyprowadzili nas trenerzy zagraniczni od Raula Lozano poczynając, poprzez Andreę Anastasiego i Stéphane'a Antigę, na Vitalu Heynenie kończąc. Na co więc czeka prezes PZPS? Czy nie dostrzega, że naszym siatkarkom potrzebny jest ktoś znacznie lepszy niż Jacek Nawrocki? Że ten facet niczego dziewczyn nie nauczył i już nie nauczy?

Obdarzona świetnymi warunkami fizycznymi Kąkolewska przewraca się o własne nogi, a Stysiak, Smarzek czy Efimienko przestały rozwijać swoje talenty siatkarskie. Rozgrywająca Wołosz odmawia gry w kadrze, wymawiając się problemami zdrowotnymi, ale prawdziwej przyczyny należy chyba szukać w konflikcie z trenerem. We wrześniu 2019 r. Wołosz podpisała się pod pismem do prezesa PZPS Jacka Kasprzyka. Dotyczyło ono konfliktu z trenerem kadry Jackiem Nawrockim. Poza nią pod petycją podpisały się Agnieszka Kąkolewska (kapitan reprezentacji), Kamila Witkowska, Martyna Łukasik, Marlena Kowalewska, Paulina Maj - Erwardt, Martyna Grajber, Zuzanna Efimienko, Aleksandra Wójcik, Natalia Mędrzyk, Malwina Smarzek, Klaudia Alagierska oraz Katarzyna Zaroślińska. Protest nic nie dał, bo prezes związku wziął trenera w obronę. No i przyszła Liga Narodów. Biało-Czerwone znalazły się poza dziesiątką, tym samym zajęły najsłabsze miejsce w historii swoich występów w tych rozgrywkach. W mistrzostwach Europy, które właśnie trwają, miało być lepiej. Jak było, już wiemy, Polki nie dotarły do półfinału i odpadły z rozgrywek. Wygraliśmy tylko z siatkarskimi "kelnerkami" – Hiszpanią, Ukrainą i ciut lepszymi Czeszkami. Kiedy przyszło mierzyć się ze średnimi Bułgarkami – łomot 1:3. Dobiły nas Turczynki, ogrywając bez trudu 3:0.

Czy kolejny blamaż da wreszcie szefowi PZPS do myślenia? Wszak "osiągnięcia" Nawrockiego z kadrą siatkarek to śmiech na sali. A może Nawrocki honorowo poda się do dymisji? Na to bym nie liczył, w Polsce słowo "dymisja" ma znaczenie wyłącznie pejoratywne. W przyszłym roku mistrzostwa świata kobiet mają się odbyć w Polsce i Holandii, główną areną imprezy będzie hala w Arnhem. Kto poprowadzi do boju polskie siatkarki? Czy Jacek Nawrocki dostanie od prezesa związku kolejną szansę? Byłby to skandal. Czasu jest mało i nawet wybitny trener z zagranicy nie zdąży przygotować na fit naszej kadry kobiet na następny rok. Ale trzeba patrzeć w przyszłość nieco dalej – igrzyska olimpijskie w Paryżu w 2024 roku. Większość naszych najlepszych siatkarek będzie wówczas w sile sportowego wieku – Zuzanna Górecka, Monika Jagła i Magda Stysiak będą miały po 24 lata, Klaudia Alagierska i Malwina Smarzek po 28 lat, Martyna Łukasik lat 25, a Maria Stenzel 26. Podczas mistrzostw Europy pojawił się kolejny diament w osobie Martyny Czyrniańskiej (191 cm), licealistki urodzonej w 2003 roku. Potrzeba go tylko dobrze oszlifować, by wkrótce zawojował światowe parkiety i stał się – już brylantową ozdobą reprezentacji narodowej.

Tak czy owak, zadaniem przyszłego (mam taką nadzieję) trenera naszej kadry siatkarek będzie znalezienie godnej następczyni Joanny Wołosz, która w 2024 r. skończy 34 lata. Rozgrywająca to kluczowa postać w zespole, ona bowiem kreuje grę, organizuje ataki i jest motorem zespołu. Bez dobrej rozgrywającej nie ma co marzyć o wielkich sukcesach. Trąbię od dawna o pozyskaniu nowego trenera kadry polskich siatkarek, bo szlag mnie trafia, kiedy patrzę na łzy w oczach i rozpacz po przegranych meczach naszych niezwykle utalentowanych dziewcząt. One są zdolne wejść na siatkarski Olimp, ale potrzebny im przewodnik z prawdziwego zdarzenia, trener z najnowszymi zdobyczami w trenerskim fachu. Powinien to być trener z zagranicy. Dlaczego? Przykładami mogą być nieliczące się przed laty Turczynki, które pod wodzą charyzmatycznego Włocha Giovanniego Guidettiego idą jak burza po mistrzostwo Europy. Drugim przykładem jest Szwecja, która od 1983 r. nie zakwalifikowała się do żadnego ważnego turnieju, a nagle pod ręką doświadczonego Ettore Guidettiego wywalczyła ćwierćfinał mistrzostw Europy, bijąc teoretycznie dużo lepszą Francję. Mam nadzieję, że Polki otrzymają wreszcie doświadczonego przewodnika i szybko zaczną wspinać się na siatkarski Olimp.

Wróć