Unoszący się zapach palonej marihuany przeszkadzał wszystkim sąsiadom do tego stopnia, że jeden z nich zakleił nawet kratki wentylacyjne. Na zawiadomienie policjantów odważyła się tylko mieszkanka jednego z sąsiednich lokali. Kobieta zadzwoniła do oficera dyżurnego policji kwadrans przed 22:00 informując, że czuje jak z kratek wentylacyjnych wydobywa się zapach palonych używek.
Kiedy pod wskazany adres przyjechali nieumundurowani funkcjonariusze na klatce schodowej faktycznie unosił się charakterystyczny zapach palonych ziół. Kobieta wskazała prawdopodobny lokal, w którym mogą znajdować się narkotyki. Tym zjawiskiem poruszeni byli również inni sąsiedzi.
Gdy funkcjonariusze pukali do jednego z mieszkań po sąsiedzku drzwi otwierał właśnie 27-letni mężczyzna. Zapytał, czy w czymś może pomóc. Policjanci z kolei zapytali, czy posiada przy sobie substancje psychoaktywne. Odpowiedział, że nie ma przy sobie, ale ma w mieszkaniu, zdziwił się nieco, gdy policjanci okazali mu legitymacje służbowe i poinformowali o celu wizyty, ale nie zawahał się przed tym, aby kontynuować pokazywanie im miejsca, w którym trzymał narkotyki. Zaprowadził policjantów do swojego pokoju i przekazał pudełko, w którym znajdowało się około 14 gramów nielegalnego suszu. Z czarnej kosmetyczki leżącej na biurku wyjął jeszcze foliowy woreczek z dwiema tabletkami informując, że to ekstazy. Rozgadany posiadacz narkotyków wyjawił, że zakupił to wszystko od nieznanego mu mężczyzny za 500 zł.
Policjanci dla pewności przeszukali jeszcze mieszkanie przy użyciu psa tropiącego. Okazało się jednak, że 27-latek wydał dobrowolnie wszystko, co posiadał. Substancje psychoaktywne trafiły do depozytu jako dowód w sprawie, podejrzany natomiast spędził noc w policyjnej celi. Teraz odpowie za przestępstwo, za które sąd może go skazać nawet na 3 lata więzienia.