Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Przeciwko protestantom nie warto protestować

03-06-2020 21:23 | Autor: Tadeusz Porębski
W ultrakatolickiej Polsce założenia teologii dwóch pozostałych gałęzi chrześcijaństwa – protestantyzmu i prawosławia – zna śladowa część społeczeństwa. Zadbał o to przez wieki wyjątkowo wpływowy w naszym kraju Kościół Rzymskokatolicki.

Tymczasem protestantyzm jest najdynamiczniej rozwijającą się gałęzią chrześcijaństwa, każdego dnia przybywa bowiem 57 tysięcy protestantów. Na świecie żyje ich obecnie około 800 milionów, co stanowi mniej więcej 40 proc. wszystkich chrześcijan. Stawia to protestantyzm na drugim miejscu po katolicyzmie pod względem liczby wiernych. Kościół Ewangelicko - Augsburski w Rzeczpospolitej Polskiej to najstarszy i największy Kościół protestancki w Polsce i jedyny Kościół luterański na naszych ziemiach. W 2017 r. liczył 61.270 wiernych (w tym 197 duchownych), zrzeszonych w 133 parafiach. Niewielka liczba protestantów pokazuje jak w soczewce niepodważalną dominację polskich katolików, których jest w naszym kraju 32.910.865 (osoby ochrzczone).

Reformator Marcin Luter

Protestantyzm dzieli się na kilka wyznań – luteranizm, kalwinizm, anglikanizm, baptyzm, metodyzm, adwentyzm i husytyzm. Protestanci mieszkają głównie w Europie i modlą się w zborach. Ich najważniejsze święta to Wielki Piątek, Zmartwychwstanie Pańskie i Zesłanie Ducha Świętego. Czym protestantyzm różni od katolicyzmu? Protestanci nie akceptują indywidualizmu religijnego, odrzucają niektóre sakramenty, a także odpusty, zakony, celibat i kapłanów jako pośredników między Bogiem a ludźmi. Nie uznają też świętych oraz dogmatów maryjnych, dlatego nie oddają czci Matce Bożej, co dla żarliwych katolików jest bluźnierstwem. Odrzucają też kult aniołów, relikwii oraz obrazów.

Protestantyzm opiera się na nauce luterańskiej, wyrażonej w sześciu księgach symbolicznych, zgodnie z którymi Biblia jest jedynym autorytetem w sprawach wiary, Jezus Chrystus jedynym pośrednikiem pomiędzy człowiekiem a Bogiem, a zbawienie darem niezasłużonej łaski Bożej, osiągalnym dzięki wierze. Luteranie świętują niedziele i sprawują dwa sakramenty: Chrztu oraz Ołtarza. W Kościołach protestanckich nie ma hierarchii. Wierni dopuszczani są do zarządzania organizacją kościelną, zbory działają samodzielnie, a w liturgii nie pojawia się język łaciński. Jest ona odprawiana wyłącznie w językach narodowych. Co ciekawe, protestanci nie uznają też sakramentu małżeństwa. Dla nich małżeństwo to instytucja, która wyraża święte przymierze na mocy ustanowienia bożego między kobietą a mężczyzną. Celem związku małżeńskiego jest wzajemna pomoc małżonków, prokreacja oraz powstrzymywanie się przed niemoralnością, m.in. zdradą. Protestantyzm nie sprzeciwia się rozwodom i nie są one traktowane jako grzech.

Marcin Luter (właściwie Martin Luther), żyjący w latach 1483 – 1546 mnich augustiański, niemiecki buntownik religijny, doktor teologii i tłumacz Biblii był inicjatorem reformacji oraz współtwórcą luteranizmu. W czerwcu 1519 r. uczestniczył w dyspucie zorganizowanej w Lipsku przez legata papieskiego. Wtedy po praz pierwszy ogłosił, że konieczna jest gruntowna, daleko idąca naprawa Kościoła Rzymskokatolickiego. Zaprzeczył dogmatowi, że prymat papieża jest uzasadniony w Piśmie Świętym i stwierdził, iż sobory mogą się mylić, a nieomylna jest jedynie Biblia. Popularny w czasach średniowiecza dwuwiersz „Skoro pieniądz w szkatule zadzwoni, duszę z czyśćca do nieba wygoni” zachęcał w szczególnie jarmarczny sposób do sprzedawania odpustów. Luter nie sprzeciwiał się samym odpustom, ale związanym z nimi nadużyciom, jednak Rzym kategorycznie odrzucał jego tezy, grożąc ekskomuniką.

W tej sytuacji w dniu 31 października 1517 r. Luter przybił do drzwi katedry zamkowej w Wittenberdze swoje 95 tez będących wezwaniem do publicznej dysputy religijnej na temat istoty i skuteczności odpustów. Dzięki rozwijającej się sztuce drukarskiej w dwa tygodnie tezy były znane w całych Niemczech, po miesiącu obiegły Europę, a po roku dotarły aż do Jerozolimy. Celem Marcina Lutra było doprowadzenie do reformy Kościoła Rzymskokatolickiego, jednak cel nie został osiągnięty i doszło do jego podziału. W poniedziałek 10 grudnia 1520 r. na przedmieściach Wittenbergi Luter spalił na stosie papieskie księgi prawnicze wraz z bullą. Trzy tygodnie później papież Leon X ekskomunikował go na zawsze. W maju 1521 r. cesarz Karol V uznał Marcina Lutra za heretyka i skazał go oraz jego zwolenników na banicję. Od tej chwili każdy, kto schwytał Lutra lub któregoś z jego zwolenników, mógł bezkarnie ich zabić. Jednak chroniony przez swoich wyznawców teolog przeżył w spokoju jeszcze ćwierć wieku i zmarł w rodzinnym Eisleben 18 lutego 1546 roku.

Kościoły protestanckie na świecie uznają Lutra za bohatera wiary, reformatora i odnowiciela Kościoła. Natomiast kościoły anglikańskie zaliczają go do grona świętych.

Wzorce demokracji

Oparty na nauczaniu Lutra protestantyzm objął głównie środkowe, wschodnie i północne Niemcy, Danię, Szwecję, Norwegię, Islandię i Finlandię, Czy jest dziełem przypadku, że właśnie te kraje uznawane są za wzorzec demokracji? W poprzednim wydaniu „Passy” opublikowaliśmy tzw. wskaźnik demokracji tworzony przez prestiżowy brytyjski dziennik „The Economist”. Wskaźnik powstaje na podstawie analizy 60 czynników, które dzielą się na pięć kategorii: proces wyborczy i pluralizm, prawa obywatelskie, funkcjonowanie rządu, udział w życiu politycznym oraz kultura polityczna. Badacze zbierają dane z 167 krajów, z których zaledwie 20 zakwalifikowano do grupy państw o tzw. pełnej demokracji. Tej wąskiej grupie od lat przewodzą kraje skandynawskie, przede wszystkim Norwegia. Według wydania z 2019 r., zdobyła ona w sumie 9,87 pkt. w skali od zera do dziesięciu. Na drugim miejscu umieszczono Islandię (9,58), a na trzecim Szwecję (9,39). Nowa Zelandia zajmuje miejsce czwarte (9,26), tuż za nią plasuje się Finlandia, kolejny kraj skandynawski (9,25).

Skandynawowie, ze swoją najdynamiczniej rozwijającą się gałęzią chrześcijaństwa, jaką jest protestantyzm, przodują w każdym rankingu oceniającym stan demokracji. Wysoko plasują się też – w dużej części protestanckie – Austria, Czechy, Łotwa i Estonia. Mieszkańcy północnych i zachodnich rejonów sąsiadujących z nami Czech to wyznawcy protestantyzmu (husyci) bądź ateiści. Lata 1618–1620 były czasem gwałtownego odchodzenia Czechów od Kościoła Rzymskokatolickiego. Mieli dosyć papieża oraz panoszących się pysznych, butnych i pazernych infułatów w złoconych mitrach. Narodową apostazję zakończył pogrom czeskich protestantów przez cesarza Ferdynanda II Habsburga. W bitwie pod Białą Górą w 1620 r. Czechy spłynęły wówczas krwią – zapanowała brutalna kontrreformacja, siłą nawracano na katolicyzm, protestanci byli zabijani, przejmowano ich majątki, wielu musiało uciekać z ojczyzny. Czesi nigdy tego nie zapomnieli, a katolicyzm stał się dla nich symbolem zniewolenia.

Nastroje antykatolickie odezwały się w 1918 r., w pierwszej dekadzie istnienia Republiki Czechosłowackiej. Rabowano wówczas kościoły, przejmowano kościelne majątki, niszczono oznaki i miejsca kultu Maryi. Czeskie społeczeństwo systematycznie zaczęło się laicyzować na całego. W roku 1989 na niedzielne msze święte uczęszczało 15 proc. Czechów, dziś praktykuje zaledwie 4 proc. z 10-milionowej populacji. Czechy to najbardziej zlaicyzowany kraj w Europie, mimo to radzą sobie świetnie w nowej rzeczywistości. Według Banku Światowego, Republika Czeska należy do 31 najbogatszych krajów świata pod względem dochodów per capita (na głowę). Procent mieszkańców Czech żyjących poniżej progu ubóstwa jest znikomy. Czechy wykazują też stosunkowo niewielki stopień nierówności w dochodach pomiędzy najbogatszymi i najbiedniejszymi obywatelami oraz stosunkowo zrównoważoną redystrybucję majątku.

Nie tylko Czesi...

Państwo czeskie – w odróżnieniu od polskiego – potrafiło gruntownie zreformować w 2011 r. swoją służbę zdrowia, zrezygnować z zakupu drogich amerykańskich samolotów bojowych, decydując się na zakup dużo tańszych, a niewiele gorszych szwedzkich wielozadaniowych samolotów trzeciej generacji SAAB JAS 39 Gripen (2130 km/godz.). Uporało się też szybko z reprywatyzacją kościelnych dóbr. Do 2030 r. kościoły i związki wyznaniowe odzyskają zagrabiony przez komunistów majątek (nieruchomości, lasy), a w przypadku nieruchomości posiadających status użyteczności publicznej (parki, muzea, szpitale, uczelnie, etc.) otrzymają finansową rekompensatę. Czeski parlament zdecydował o zwrocie Kościołowi katolickiemu majątku o równowartości 16 miliardów złotych, zaś 6 miliardów trafi do kilkunastu kościołów i związków wyznaniowych. W zamian kościoły zrezygnują z wszelkich dotacji państwowych i będą się utrzymywać wyłącznie z własnych zasobów finansowych. Szkoda, że takie myślenie nie jest powszechne w polskich kręgach politycznych.

Patrząc na pierwszą dziesiątkę krajów uznawanych za wzorzec demokracji, widzimy, że przodują te, w których religia i Kościół nie grają pierwszoplanowych ról oraz nie posiadają i nie łakną wpływów politycznych, jak to dzieje się na przykład w Polsce. Po wojnie trzydziestoletniej (1618 –1648) państwa protestanckie poszły niebywale do przodu. Coroczne przesłuchania wiernych przez pastorów ze znajomości Biblii i katechezy Lutra sprawiły, że w czasach, kiedy w Europie panował głęboki analfabetyzm, szwedzki chłop umiał czytać i pisać. Król Karol X Gustaw wydał znamienny edykt, zobowiązujący pastorów do udzielania ślubów wyłącznie tym parom, które potrafią przeczytać dokument i podpisać się pod nim. W ten sposób, nie stosując przymusu szkolnego, Szwecja błyskawicznie pozbyła się analfabetyzmu. Kościół w Polsce nie był zamknięty na postęp, ale chciał mieć nań wpływ. Dlatego z jednej strony angażował się w rozwój nauk przyrodniczych, a z drugiej zakazywał publikacji dzieł Kopernika czy Galileusza. Kontrola Kościoła nad ludem była totalna, dotyczyła zarówno sfery osobistej, jak i majątkowej. Kościół posiadał rząd dusz, bez jego akceptacji nie mogła powstać żadna średniowieczna uczelnia.

Przodujące od lat w rankingu "The Economist" Norwegia, Islandia i Szwecja zaliczane są do najbardziej zsekularyzowanych krajów Europy zachodniej. Nie uczą tam religii, lecz religioznawstwa. Celem nauczania jest poznawanie nie tylko religii chrześcijańskiej, ale też judaizmu, buddyzmu, islamu, hinduizmu oraz mitologii. Aktualne problemy moralne i etyczne uczniów nauczyciel omawia nie tylko z punktu widzenia chrześcijaństwa. I chyba tu leży pies pogrzebany. Wydaje się, że właśnie tego rodzaju edukacja jest szczepionką chroniącą demokrację przed upadkiem, bo wpajającą dzieciom i młodzieży tolerancję, polegającą na uszanowaniu cudzego wyglądu, ubioru, religii, preferencji seksualnych i sposobu życia, jak również instytucjonalną wstrzemięźliwość (zespół pewnych norm prawnych i obyczajowych).

Gdzie polskie elity?

Jedynie taki rodzaj edukacji wykształci nam kiedyś elity na miarę zachodnich, których dzisiaj nad Wisłą brakuje. Od transformacji ustrojowej w 1989 r. Polską zamiast elit rządzą kolejne ekipy (partyjne), złożone przeważnie z żądnych kariery miernot, które zdolne są do popełniania najbardziej nikczemnych czynów i łajdactw, byle tylko utrzymać pozycję nadaną przez partyjnych wodzów za bezgraniczną wierność. Wcześniej rządził Polską towarzysz Szmaciak i słynna reguła „Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. Prawem kaduka przy przyjęciach na wyższe uczelnie przyznawano dodatkowe punkty za chłopskie pochodzenie, zamiast przyznawać je jednostkom wybitnie utalentowanym, wyrastającym ponad przeciętność. Sowieci, Niemcy i rodzimi komuniści wyrżnęli nam elity i dzisiaj Polska płaci za tę hekatombę bardzo wysoką cenę w polityce wewnętrznej i zewnętrznej.

W Polsce istnieją dwa Kościoły. Jeden to prywatny Kościół Rydzyka – pazerny, nacjonalistyczny, antysemicki i autorytarny, drugi to Kościół Rzymskokatolicki, ponoć liberalny i intelektualny. Czyżby rzeczywiście był liberalny i intelektualny? Przecież to kościelni „intelektualiści” w osobach polskich biskupów mówią o homoseksualizmie jako o chorobie zakaźnej, a o feministkach, że warto byłoby je potraktować kwasem solnym. Gigantyczny wpływ Kościoła Rzymskokatolickiego na życie publiczne w Polsce i apele hierarchów kościelnych wzywających do walki "o zwycięstwo moralne, triumf prawdy i miłości, które ma być możliwe poprzez postawienie Ewangelii nad Konstytucją RP" zachęcają polityków prawicy do demolowania demokratycznych struktur. Zamiast je umacniać i dążyć do systematycznego utrwalania demokracji, której brakowało w Polsce przez długie 45 lat, systematycznie ją niszczymy, stopniowo oddalając się od cywilizowanej Europy.

A Europa patrzy w naszym kierunku i oczom nie wierzy: „Ten ciężko dotknięty przez historię naród dostał wreszcie od Boga i losu swoją szansę w postaci demokracji. Ale patrząc na to, co tam się dzisiaj dzieje, ciśnie się na usta pytanie: czy oni na takie dobrodziejstwo zasługują?”. Brytyjski „The Economist” zakwalifikował Polskę do grupy „demokracji wadliwych”. Zajmujemy w rankingu dalekie 57. miejsce obok Panamy, Indonezji i Trynidadu – Tobago. Organizowanie w polskich szkołach mszy, apeli z okazji Dni Papieskich, święcenie przez księdza tornistrów uczniów pierwszych klas i jednoczesne manipulowanie wyborami, demolowanie sądów, prokuratur oraz Trybunału Konstytucyjnego, doprowadzi do tego, że zamiast awansować do pierwszej ligi ("Demokracje pełne") spadniemy do trzeciej ("Systemy hybrydowe"), aż w końcu cofniemy się do średniowiecza.

Nasz nękany aferami pedofilskimi Kościół Rzymskokatolicki musi się zreformować, bo inaczej nie przetrwa kolejnego stulecia, a państwa, w których posiada rząd dusz, będzie niczym kotwica ciągnął ze sobą na dno. Katoliccy kapłani powinni wreszcie zająć się życiem duchowym ludzi, którzy wierzą w zbawienie, a nie życiem prywatnym Polaków. Panująca w świątyniach obłuda musi zostać wypleniona, a hierarchowie powinni odstąpić od zaglądania Polakom pod kołdry, oddać kobietom prawo decydowania o własnym łonie, a gejom i lesbijkom prawo do normalnego życia. Ci ludzie nie są bowiem dziełem szatana, lecz dziećmi bożymi. Jak my wszyscy. Wystrojeni – w odróżnieniu od skromnych protestanckich pastorów – w purpury, fiolety oraz złote ornaty kardynałowie i biskupi zdają się zapominać, że człowiek nie staje się gejem bądź lesbijką, on po prostu takim się rodzi.

Zresztą sami hierarchowie dostarczają licznych dowodów swojego gejostwa, a co gorsza, w niektórych wypadkach – skłonności do pedofilii, co było najjaskrawiej widać na przykładzie kompletnie zdemoralizowanego biskupa Józefa Wesołowskiego, nuncjusza papieskiego w Dominikanie, duchownego, który – trzeba trafu – przyjął święcenia kapłańskie z rąk będącego akurat duszpasterskim wzorem przyszłego papieża – kardynała Karola Wojtyły. Teraz oglądamy filmy demaskujące podwójną moralność wielu prominentnych księży, a obecny papież Franciszek kazał wszcząć postępowanie w sprawie biskupa kaliskiego Edwarda Janiaka, który miał chronić księży-pedofilów przed pociągnięciem do odpowiedzialności. Jako pedofil został zdemaskowany budowniczy słynnej bazyliki w Licheniu, a także ks. Franciszek Cybula, kapelan prezydenta Lecha Wałęsy oraz rozmiłowany w luksusie ks. Henryk Jankowski, kapelan „Solidarności”.

Niestety, nauka pokory w polskim Kościele Rzymskokatolickim idzie jak po grudzie i nadzieja, że w tej hermetycznie zamkniętej i zhierarchizowanej instytucji cokolwiek się zmieni nie jest nadzieją dla naszego pokolenia. Reforma polskiego Kościoła nie jest możliwa także ze względu na plebejskie, przeważnie wiejskie pochodzenie zdecydowanej większości polskich katolików, którzy szacunek i spolegliwość wobec katolickiego kleru wysysają z mlekiem matki.

Oczywiście, nie znaczy to, że wszystkich duchownych Kościoła Rzymskokatolickiego należy potępiać w czambuł, stosując odpowiedzialność zbiorową. Po latach pojawiaja się wprawdzie pretensje do polskiego papieża Jana Pawła II, za którego pontyfikatu księża pedofilia była w wielu miejscach skrajnie rozbuchana, co nie znaczy, że Ojciec Święty o tych wszystkich grzechach wiedział i je tolerował. Jest natomiast rzeczą pewną, że starali się go odciąć od tej wiedzy prominentni watykańscy funkcjonariusze, których hipokryzję odsłonił w całej rozciągłości Frédéric Martel, autor demaskatorskiej książki pt. „Sodoma”. Wielokrotnie wypowiadał się też na ten temat ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, wspominając o „Lawendowej Mafii”.

Poza wszystkim jednak wypada zachować dobrą pamięć o Janie Pawle II, który w trakcie swego pontyfikatu stawał na głowie, by w skali światowej zbliżyć do siebie ludzi różnych wyznań, klękając m.in. pod Ścianą Płaczu, w najświętszym miejscu judaizmu. Nie ulega wątpliwości, że pod tę ścianę należałoby wysłać wielu naszych hierarchów, przekonanych w swojej pysze, że to sam Bóg ich nam zesłał.

Wróć