Od jakiegoś czasu w przestrzeni publicznej pojawia się dyskusja o potrzebie wprowadzenia zakazu handlu w niedziele i jego ograniczeniu. Zwolennicy tego pomysłu motywują to potrzebą ochrony interesów pracowników zatrudnionych głównie w sklepach wielkopowierzchniowych, choć nie tylko. Obywatelski projekt w sprawie ograniczenia handlu w niedzielę trafił już do Sejmu RP. Rząd zarekomendował go wstępnie, ale dostrzegł w nim wiele szczegółów wymagających dalszej pracy. Poprawki dotyczą przede wszystkim liczby niedziel w miesiącu objętych zakazem. Nie ma też zgody na karanie więzieniem za łamanie zakazu.
Projekt jest dość restrykcyjny wobec pracodawców nieprzestrzegających przepisów ustawy o zakazie handlu. Groziłaby za to grzywna lub kara ograniczenia wolności albo jej pozbawienia do lat dwóch. Wywołało to zrozumiałą dyskusję. Po jednej stronie stawiane są argumenty zwolenników ograniczeń, po drugiej przeciwników.
Zdecydowane stanowisko – za wprowadzeniem zakazów w handlu – wyraża przewodniczący sekcji krajowej pracowników handlu NSZZ „Solidarność” Alfred Bujara. Po drugiej stronie słychać głosy organizacji reprezentujących interesy pracodawców, ekonomistów i znakomitą większość samych klientów. Ograniczenia oznaczają bowiem utrudnienie życia tym ostatnim. Dotyczy to głównie osób, które w niedziele dokonują zakupów.
Padają też argumenty, że utrudnienia wprowadzone ustawowo dla dużych sklepów dadzą szansę na zwiększenie sprzedaży małym, rodzinnym sklepikom. Otóż ten argument zupełnie do mnie nie przemawia, bo zmuszeni do większych zakupów przed niedzielą (objętą zakazem) nie będziemy kupować w małych sklepach, czy na bazarach więcej, lecz mniej. Udajemy się tam na zakupy szukając zupełnie innych artykułów niż w dużych sklepach. Te dwa elementy handlu są zupełnie inne i nie mają istotnego wpływu na siebie. Wystarczy przeanalizować specyfikę dokonywanych zakupów, by się o tym przekonać. Potwierdzają to również przedstawiciele pracodawców i stowarzyszeń takich jak Konfederacja Lewiatan. Trzeba przyznać, że argumentacja zwolenników zakazu nie brzmi przekonująco. Trudno mówić, że kierują się troską o interesy pracowników, gdy ma się to odbywać kosztem klientów.
Ja sam dołączam się do grona przeciwników zmian. Chociaż projekt dotyczy znacznej grupy osób pracujących w handlu, które rzekomo mogłyby na tym zyskać, liczba osób, które zostałyby pokrzywdzone przez ustawę, jest nieporównywalnie większa. Więc gdzie tu logika?
Sprawa dotyczy wrażliwej kwestii – wolności handlu. Po doświadczeniach PRL znakomita większość Polaków jest przeciwna polityce zakazów i nakazów. Zresztą, dotyczy to nie tylko PRL. Historia w skali stuleci jest pełna przykładów, gdy zakazy i nakazy były jedną z form opresji wobec nas. Dlatego wprowadzanie zmian dotyczących handlu w niedziele skomplikuje istniejący stan rzeczy i na pewno nie wzbudzi entuzjazmu Polaków. Nasuwa się pytanie: komu to naprawdę ma służyć? Po latach stania w kolejkach i przeżywania niezliczonych upokorzeń, aby kupić „cokolwiek”, wolność handlu wydaje się nie lada osiągnięciem i dobrodziejstwem. Czy mamy zrezygnować z tego, co wywalczono z takim trudem?
Do sprawy należy podejść zgodnie z zasadą obowiązującą lekarzy – „Primum non nocere” (po pierwsze nie szkodzić”). Warto o tym pamiętać przy podejmowaniu decyzji.
Pozostając w kręgu medycyny, warto też zauważyć, że w służbie zdrowia udało się wprowadzić system motywujący do pracy w dni wolne. Nikomu z pracowników zatrudnionych w szpitalach oraz innych placówkach medycznych nie przyjdzie do głowy, aby nie pracować w dni wolne, bo ktoś chce pobyć z rodziną. Nawet w przychodniach istnieje pomoc całodobowa.
Rodzina jest oczywiście ważna, mimo to personel medyczny jest odpowiednio zmotywowany do podejmowania pracy w systemie dyżurów. Wielu pracowników chce je brać ze względu na lepsze wynagrodzenie.
Argument szefa „Solidarności” Piotra Dudy – jakoby z rozmów prowadzonych z pracownikami (zwłaszcza z kobietami) wynikało, że nie chcą wyższego wynagrodzenia kosztem spędzenia niedziel z rodziną budzi moje wątpliwości. Podobnie jak argument, że u naszych zachodnich sąsiadów istnieje zakaz pracy w handlu w niedziele. Pamiętajmy, że jesteśmy krajem na dorobku. Nasi sąsiedzi mogą sobie na takie rozwiązania pozwolić. My – jeszcze nie.