Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Prezes strzela sobie w stopę

05-10-2016 22:27 | Autor: Tadeusz Porębski
Wydawało się, że Jarosław Kaczyński wyciągnął wnioski z siedmiu kolejnych porażek wyborczych i po objęciu pełni władzy w państwie będzie grał jak rasowy pragmatyczny polityk, by władzę utrzymać także w kolejnej kadencji parlamentu. Nic na to jednak nie wskazuje.

W rozważaniach dotyczących hojności i skąpstwa władców (rozdział XVI "Księcia") Niccolo Machiavelli stawia następującą tezę: "Pośród zaś wszystkich rzeczy niebezpiecznych dla księcia, najniebezpieczniejsze są dwie: być przedmiotem wzgardy i nienawiści. Otóż hojność doprowadza cię i do jednej, i do drugiej. Roztropniej tedy bywa narazić się raczej na opinię skąpca, która rodzi niesławę, niż goniąc za rozgłosem hojności zyskać miano grabieżcy, które rodzi niesławę i nienawiść".

Powołany przez prezesa PiS rząd zadziwia hojnością, a pozbycie się księgowego w osobie ministra finansów Pawła Szałamachy to ewenement w skali całej Europy. Fakt ten jest odpowiednikiem magicznej formuły „Sezamie, otwórz się!", po wymówieniu której dostępna stawała się grota, gdzie rozbójnicy Ali Baby przechowywali swoje bajeczne łupy. Ekonomiści, nawet niechętni PiS, przyznają, że program 500+ był przedsięwzięciem przemyślanym i korzystnym zarówno dla obdarowanych, jak i dla państwa. Prof. Elżbieta Mączyńska – Ziemacka z SGH, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego i członek Rady Naukowej Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN, uważa, iż obecny budżet jest jak najbardziej realny, a wydatki typu rodzina 500+ wrócą do kasy państwa w postaci podatków VAT. Jednak zdecydowana większość ekonomistów przestrzega, że rozdawnictwo służące wypełnianiu przedwyborczych obietnic może się dla Polski źle skończyć.

Tego zdania jest m. in. wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz`15), który bije na alarm. – Mamy bardzo wysokie zadłużenie publiczne, wynikające z nieroztropnych rządów Platformy, a PiS, które krytykowało zadłużanie państwa za czasów PO, nie tylko wchodzi w buty rządu Donalda Tuska, ale jeszcze zwiększa deficyt publiczny. Mamy w tym roku rekordowy deficyt publiczny, a kolejny rekord zostanie pobity w przyszłym roku. Tyszka ma rację, rząd przyjął bowiem pod koniec sierpnia wstępny projekt ustawy budżetowej na 2017 r. z deficytem 59 mld 300 mln złotych. W sierpniowym projekcie przyszłoroczne dochody budżetu miały wynieść 324,1 mld zł, zaś wydatki 383,4 mld zł. W projekcie ustawy budżetowej na 2017 r. uwzględniono planowane zmiany dotyczące wieku emerytalnego. Przed dwoma dniami wprowadzono do projektu  poprawki. Dochody podatkowe w 2017 r. są o 1309,44 mln zł wyższe niż w projekcie przyjętym wstępnie w sierpniu. O 1217 mln zł wyższe są dochody z CIT, a z VAT o 483 mln zł.

Analitycy prognozują, że największe niebezpieczeństwo dla finansów państwa to zrealizowanie przez pisowski rząd przedwyborczej obietnicy obniżenia wieku emerytalnego. Z analiz ZUS, wykonanych na zlecenie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, wynika, że w pierwszym roku po obniżeniu wieku emerytalnego na świadczenie może przejść dodatkowe 250 tys. osób. O tyle więc spadnie liczba uczestników rynku pracy płacących składki, a wzrośnie liczba pobierających świadczenie. W systemach zdefiniowanej składki dłuższe okresy ubezpieczenia, czyli odprowadzania składki, podwyższają świadczenie, krótsze zaś obniżają je. ZUS zaznacza, że obecnie w wieku poprodukcyjnym jest 7 mln 297 tys. osób, z czego większość to emeryci. Z roku na rok liczba tych osób będzie rosła, więc pieniędzy może zabraknąć. Z powodu starzenia się naszego społeczeństwa, w momencie obniżenia wieku –  zgodnie  z propozycją prezydenta Dudy, bez wprowadzania warunku stażowego – ubędzie z rynku pracy nawet 1,2 mln osób. Znacznie zwiększy się za to liczba pobierających świadczenia. Obecnie wiek przejścia na emeryturę jest stopniowo podwyższany do 67 lat, niezależnie od płci. W 2020 r. mężczyźni mają przechodzić na emeryturę w tym wieku, a kobiety w 2040 r.

Kolejnymi problemami dla budżetu mogą być także podniesienie minimalnej stawki wynagrodzenia za pracę, podniesienie kwoty wolnej od podatku oraz zapowiadane podwyżki dla służb mundurowych i budżetówki. Na podniesienie pensji w budżetówce rząd przeznaczy 2 mld złotych, z czego 700 mln na podwyżki dla służb mundurowych. Na gwałt szuka się pieniędzy na pokrycie budżetowych wydatków. W dniu 3 marca br. przeprowadzono piątą od stycznia aukcję, na której dokonano sprzedaży długu obligacji skarbu państwa – tym razem za kwotę 8 miliardów 387 milionów zł. Wcześniej sprzedano papiery dłużne za łączną kwotę 20,13 mld złotych. Pierwsza aukcja odbyła się 7 stycznia sprzedano wówczas obligacje za 4,56 mld zł, 28 stycznia sprzedano obligacje za 8,07 mld zł, 4 lutego za 1,5 mld zł, a 18 lutego za 6 mld zł. Oznacza to, że przez niewiele ponad dwa miesiące ministerstwo finansów sprzedało papiery dłużne za 28 mld 517 mln złotych.

Czy budżet państwa faktycznie jest zagrożony? Tak twierdzi większość ekonomistów, porównując m. in. zadłużenie Polski do długu gospodarczej potęgi, jaką są USA. Oficjalny dług Stanów wynosi ponad 19 bln dolarów, natomiast polski dług oficjalny i ukryty to około 1,5 bln dolarów. Różnica pomiędzy długiem amerykańskim a polskim jest jednak olbrzymia. My zaciągamy dług u międzynarodowych korporacji  –  w bankach i w funduszach inwestycyjnych. Polski dług kupują głównie korporacje zależne od międzynarodowej bankowości. Natomiast dług USA w dużym stopniu jest w posiadaniu banków amerykańskich. Kiedy kolejny prezydent weźmie wreszcie Wall Street na krótką smycz zaistnieje szansa na anulowanie dużej części państwowego długu. Być może takim prezydentem będzie Hillary Clinton, która w przedwyborczej debacie z Donaldem Trumpem uderzyła w rekinów z Wall Street: –  Nie można pozwolić, by Wall Street niszczyło Main Street (potocznie: obywatelstwo). Tak więc USA, które zadłużone są we własnych bankach, obronią się przed drapieżną międzynarodową finansjerą, my zaś pozostaniemy na zawsze jej zakładnikiem 

Mając na głowie tak poważne problemy Jarosław Kaczyński powinien studzić emocje w społeczeństwie, a on zezwala na ich rozpalanie. Powinien pozyskiwać zwolenników z różnych kręgów, bo "żelazny" elektorat PiS jest zbyt mały, by zapewnić tej partii zwycięstwo w kolejnych wyborach, a on nie zabierając publicznie głosu w bardzo ważnych społecznie kwestiach, zraża potencjalnych wyborców do siebie.  Ledwo PiS pozyskało milionowy elektorat wdzięczny mu za 500+, a natychmiast go utraciło, wikłając się w majstrowanie przy ustawie antyaborcyjnej. Jest to dla wielu obserwatorów polskiej sceny politycznej postępowanie kompletnie niezrozumiałe. Co można zyskać na przepychaniu na siłę totalnie krytykowanej, cofającej Polskę do czasów średniowiecza, ustawy, zabraniającej aborcji nawet w przypadku gwałtu? Politycznie można jedynie stracić, co mocno zaakcentowały polskie kobiety w "Czarnych Protestach", które odbyły się w wielu miastach naszego kraju. Minister od dyplomacji Witold Waszczykowski, typ koszmarnie ponury, który powinien nosić pseudonim "Uśmiechnięty Witek", ponieważ nie uśmiecha się nigdy, pozwolił sobie w mało dyplomatycznym, wręcz chamskim, stylu obrazić 100 tysięcy demonstrujących pań i z milion innych popierających protesty. Sam Kaczyński milczy. 

Wielu wyborców neutralnych, tak zwanych politycznych sierot nie identyfikujących się z żadnym ugrupowaniem działającym w naszym kraju, poparło PiS w listopadowych wyborach. To dzięki nim partia Jarosława Kaczyńskiego wzięła pełnię władzy w państwie. Ale, jak wiadomo, łaska elektoratu na pstrym koniu jeździ. Jeżeli pan prezes nie nałoży wędzidła parlamentarnym bigotom, straci wszystko i nie zdoła zrealizować swojego programu naprawy Polski, którego realizacji od lat oczekuje wielu Polaków zbulwersowanych politycznym kolesiostwem, układami, układzikami, butą rządzących oraz wszechobecnymi aferami. Ministrowie Ziobro i Jaki wzięli się m. in. za komorników bezkarnie łupiących uczciwych ludzi oraz za rozbijanie układu adwokacko –  sądowniczo  – urzędniczego.

Cokolwiek o Jarosławie Kaczyńskim powiedzieć, jest to typ propaństwowca, który nie wykorzystuje sprawowanej władzy do dorabiania siebie i bliskich. Ma swoje fobie (Smoleńsk), ale jest uczciwy. Chyba można mu ufać, jednak dzisiaj w sposób mocno ograniczony. Dał bowiem zielone światło dyktaturze ciemniaków i nie wziął w obronę milionów polskich kobiet traktowanych przez nadwiślański Taliban niczym maszynki do rodzenia dzieci –  także kalekich, głęboko upośledzonych, czy będących owocem gwałtu.

Wróć