Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Prawdziwi mordercy zasłaniają się Polakami...

22-11-2017 20:46 | Autor: Tadeusz Porębski
Obraz Polaków jako wspólników Hitlera w Holocauście jest utrwalany w literaturze, kinie, mediach i w światowej przestrzeni informacyjnej. Książki i publikacje prasowe autorstwa polakożercy Jana Tomasza Grossa mają dowodzić, że w czasie wojny Polacy prezentowali postawę antysemicką in gremio. Ciągłe przekłamania w najbardziej wpływowych mediach świata o "polskich obozach koncentracyjnych" powodują, że nie tylko młodzi w Izraelu i w Europie zachodniej, ale także wielu obywateli USA zaczyna uważać Polaków za współsprawców zagłady europejskich Żydów.

Kolejne polskie rządy, jak również szefowie najbardziej wpływowych polskich mediów, niewiele zrobili, by ostro przeciwstawiać się bezpodstawnym oskarżeniom fałszującym prawdę o męczeństwie przedstawicieli narodu żydowskiego.  

W lipcu 2015 r. rewidenci z Nowego Jorku wezwali Polskę do przyjęcia ustawy ustalającej wysokość odszkodowań, które Polska  powinna wypłacić Żydom za majątki znacjonalizowane po zakończeniu II wojny światowej. Autorzy listu do polskiej premier powołują się na tzw. deklarację z Terezina przyjętą w 2009 r. przez ponad 40 krajów podczas konferencji "Holocaust Era Assets and Related Issues". Tymczasem kwestię odszkodowań konsumuje umowa indemnizacyjna zawarta 16 lipca 1960 r. w Waszyngtonie pomiędzy władzami amerykańskimi i rządem PRL. Na jej mocy adresatem żydowskich żądań powinien być rząd amerykański, ponieważ PRL zapłaciła Amerykanom wynegocjowaną przez obie strony kwotę w dolarach, w zamian za co władze USA przejęły na siebie zobowiązania wynikające z roszczeń odszkodowawczych, a także zapewniły – w artykule IV tego porozumienia – że nie będą wysuwały, ani też popierały żadnych żądań obywateli amerykańskich kierowanych z tego tytułu w stosunku do Polski.

Niemcy – w ramach tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej – skrupulatnie zaplanowali w styczniu 1941 r. wymordowanie wszystkich europejskich Żydów w liczbie 11 milionów. Adolf Hitler oficjalnie zapowiedział krwawą rozprawę z Żydami latem 1939 r., ale planował to już od początku lat trzydziestych. – Krwiopijcy o haczykowatych nosach, posłańcy nicości i ukrywający się w cieniu kuglarze, którzy z ekonomii uczynili hazard, muszą zniknąć z powierzchni ziemi – darł się wódz na posiedzeniu Reichstagu. W dniu 31 lipca 1939 r. szef hitlerowskiej służby bezpieczeństwa Reinhard Heydrich wydał rozkaz nr 6, w którym określił, że "zadaniem Specjalnych Oddziałów Operacyjnych Policji Bezpieczeństwa (Einsatzgruppen) jest zwalczanie wszelkich elementów wrogich Rzeszy na tyłach walczących wojsk".

Początkowo do zadań tych grup należało mordowanie politycznych i ideologicznych przeciwników na zapleczu frontu. Wiosną 1941 r. w wyniku "reorientacji celu" głównym zadaniem Einsatzgruppen stała się eksterminacja Żydów na terenach okupowanych. Po uderzeniu w czerwcu 1941 r. na ZSRR liczące łącznie 3 tysiące funkcjonariuszy ugrupowanie podzielono na 4 grupy (A,B,C,D) powiązane z poszczególnymi armiami i działające na zapleczu frontu rozciągającego się od Bałtyku aż po Morze Czarne. Poszczególne grupy składały się z niemieckich policjantów i żandarmów niższego szczebla, dowódcami zaś byli młodzi niemieccy intelektualiści. Dowódca Einsatzgruppe "C" Otto Rasch miał dwa doktoraty, a dowódca grupy "D" Otton Ohlendorf trzy fakultety uniwersyteckie. Einsatzgruppen wymordowały na Wschodzie ponad 900 tys. Żydów. Największe masakry miały miejsce w Babim Jarze koło Kijowa, gdzie w ciągu dwóch dni rozstrzelano 34 tys. osób, w lesie Rumbula pod Rygą (ok. 25 tys.), we Lwowie (7 tys.), w Równem (15 tys.), w Charkowie (14 tys.), w Odessie (35 tys.), w Kamieńcu (26 tys.), w Kownie (ponad 3 tys.) i w Lesie Ponarskim koło Wilna (3,7 tys.). Łącznie, w wyniku działalności grup operacyjnych zginęło na wschodzie około 2 milionów nieszczęśników żydowskiego pochodzenia.

Czy 3 tysiące niemieckich żołnierzy było w stanie samodzielnie wymordować w niecałe 3 lata za pomocą konwencjonalnych środków (broń palna i szubienice) dwumilionową populację? Jest to technicznie niewykonalne. Do pożądanej przez Niemców współpracy w mordowaniu Żydów doszło na Litwie, Łotwie, Ukrainie i w Rumunii. Żołnierze i policjanci kolaborującej z Hitlerem Rumunii odpowiedzialni są za masowe egzekucje Żydów w Transnistrii, Besarabii i Bukowinie. W samej tylko Transnistrii Rumuni własnymi rękami zlikwidowali 90 tys. Żydów. W grudniu 1941 r. w Bogdanovce  dowodzeni przez płk. Modesta Isopescu rumuńscy żołnierze i policjanci ogniem z broni maszynowej oraz granatami zamordowali przez tydzień ponad 50 tys. Żydów. Jest to największy akt Holocaustu bez udziału Niemców. Mówi Sonia Palty, Żydówka cudem ocalała z pogromu: "Transnistria to gigantyczny żydowski grobowiec. Niestety, winny zbrodni naród rumuński nie chce słuchać o setkach tysięcy zamordowanych przez siebie Żydów".

Nie chcą o tym fakcie słuchać także w zachodniej Europie, USA, czy w Izraelu. Chętnie natomiast oskarżają Polaków o pogromy w Goniądzu, Jedwabnem i Kielcach, gdzie ofiarami motłochu padło łącznie kilkuset wyznawców Jehowy. Wracam do pomocnictwa w Holocauście. Historycy szacują, że operujące na wschodzie Einsatzgruppen korzystały podczas egzekucji z pomocy 33 tys. lokalnych ochotników, zabójców – nacjonalistów. W Lesie Ponarskim koło Wilna litewscy policjanci (szaulisi), zwani też "ubojowcami", zamordowali 3.700 Żydów. Niemcy tylko nadzorowali egzekucję i utrwalali jej przebieg aparatami fotograficznymi. Podobnie było w Kownie oraz w Tarnopolu, Kamieńcu i Babim Jarze, gdzie wiodącą rolę odgrywali ukraińscy nacjonaliści Stefana Bandery. Również w likwidacji getta w Rydze Niemcy statystowali i dokumentowali masową egzekucję. Łotewskie komando dowodzone przez Viktorsa Arājsa zlikwidowało w lesie Rumbula ok. 25 tys. Żydów.

Bardzo rzadko wspomina się o tym, że Polska jest jednym z nielicznych państw w okupowanej Europie, która nie sformowała u siebie narodowego oddziału SS. Chris Bishop, znawca tematyki wojskowej, autor licznych książek i opracowań, takich jak  m. in. „Zagraniczne formacje SS”, wymienia wszystkie, nawet muzułmańskie dywizje spod znaku trupiej czaszki. Jednym z zadań każdego oddziału SS sformowanego z ochotników – obywateli danego państwa było mordowanie Żydów. Włochy, Węgry, Rumunia, Słowacja, Bułgaria, Jugosławia, Finlandia i tzw. Niezależne Państwo Chorwackie oficjalnie kolaborowały z Hitlerem na mocy podpisanych sojuszy. Bishop wymienia w swojej książce nazwy narodowych formacji SS: SS–Jagdgruppe 232 "Slowakei" (ogółem 5 tys. ochotników w tym kraju), Rumuński Pułk Grenadierów SS (50 tys.), armia Własowa w ZSRR (60 tys.), SS–Galizien i XV Kozacki Korpus Kawalerii SS na Ukrainie (27 tys.), belgijska brygada SS–Wallonien (40 tys.), SS–Schijäger Batallion „Norwegen" (6 tys.), Finnish SS Division (3 tys.), Legion Estoński SS (25 tys.), 25 Dywizja Grenadierów SS "Hunyadi" i 26 Dywizja Grenadierów SS "Hungaria" (20 tys.), bośniacka SS "Handżar" (8 tys.), brygada Grenadierów SS–Charlemagne i Francuska Ochotnicza Brygada Szturmowa SS (20 tys.), Legion Łotewski SS (80 tys.), chorwacka 23 Dywizja Górska SS "Kama" (15 tys.), holenderska 23 Dywizja Grenadierów Pancernych SS "Nederland" (50 tys.), duńska 5 Dywizja Pancerna SS "Wiking". Kiedy w książce Bishopa dochodzimy do str. 113 "Polska" czytamy: "Liczba ochotników: 0, główne jednostki SS: żadne". 

Jak wielu Europejczyków było w okresie II wojny światowej chętnych do noszenia esesmańskiej czapki z trupią czaszką świadczy zdanie ze str. 18 książki Bishopa: "Pod koniec wojny ponad połowa żołnierzy Waffen SS nie pochodziła z Niemiec". Polacy są pod tym względem krystalicznie czyści, nasz naród nie splamił się kolaboracją z największym mordercą w historii ludzkości. Wręcz przeciwnie, ratowaliśmy Żydów, czego najlepszym dowodem jest fakt, że w izraelskim Instytucie Yad Vashem najwięcej jest drzewek honorujących bohaterstwo Polaków (ponad 6 tysięcy). W nagrodę świętoszkowaci Europejczycy z Zachodu, także ci zasiadający w europejskim parlamencie, mają nas za antysemitów, zapominając o zbrodniczych poczynaniach przeciwko Żydom, jakich dopuściły się ich własne narody. I to w oficjalnie zorganizowanej formie.

Polscy reprezentanci w Brukseli jakby wstydzili się przypominać Belgom, Holendrom, Włochom, a przede wszystkim Francuzom o ścisłej współpracy tysięcy ich obywateli z Hitlerem. Po każdym ataku na Polskę o rzekomej faszyzacji naszego kraju należy kontratakować na forum PE. Panie prezydencie Macron, zapomniał pan już, że francuski rząd Vichy powołał podczas wojny nazistowską milicję dowodzoną przez zdeklarowanego faszystę Paula Touvier`a, której podstawowym zadaniem było tropienie Żydów? Nie zna pan historii własnego kraju i nie wie, że 16 i 17 lipca 1942 r. kilka tysięcy francuskich policjantów wspieranych przez milicję Touvier`a wyłapało w okolicach Paryża ponad 20 tysięcy Żydów – mężczyzn, kobiet, dzieci i starców – zamknęło ich w tropikalnym upale bez wody i jedzenia na krytym kolarskim torze Vélodrome d’Hiver, a następnie wysłało nieszczęśników koleją bezpośrednio do Oświęcimia? W następstwie wielkiego zaangażowania setek tysięcy Francuzów-nazistów – w obozach koncentracyjnych straciło życie kilkaset tysięcy  francuskich Żydów. Więc, jak to się mawia u mnie na Czerniakowie, morda w kubeł w kwestii oceniania postawy Polaków w okresie II wojny światowej. Bo dziwnym trafem zachodnioeuropejskie świętoszki potrafią dostrzec źdźbło w polskim oku, nie zauważając belki we własnych ślepiach. Sprawcy masowych mordów na Żydach próbują dziś zrzucić swoje winy na Polaków, czyniąc to – na podstawie tragedii w jednej stodole – niejako w jedwabnych rękawiczkach...

Wróć