Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

POZDROWIENIA Z MUSZYNY

03-07-2019 22:40 | Autor: Wojciech Dąbrowski
W górach jest wszystko co kocham (Jerzy Harasymowicz).

Lubię usiąść na Rynku w Muszynie,

Na ławeczce z Harasymowiczem.

Nawet wiatr się zatrzymał tuż przy niej,

Krążąc między Krynicą, Tyliczem.

 

Niczym frant pogwizduje radośnie,

Czasem tylko wraz z deszczem zaszlocha,

O jesieni, o lecie i wiośnie,

Nucąc: w górach jest wszystko co kocham.

 

Chciałbym tutaj na dłużej zagościć,

Zakochanych w poezji odszukać,

By opiewać ten kraj łagodności

W wierszach, które zaklęte są w bukach.

 

Lubię spojrzeć na wzgórze zamkowe,

Kiedy wiatr gna mnie w stronę Szczawnika,

Żeby w górach przygody mieć nowe,

Gdzie gra w klonach góralska muzyka.

 

Lubię usiąść nad brzegiem Popradu,

Wziąć do ręki Almanach Muszyny,

Dawnych dziejów poszukać tam śladów,

Dzielić przodków marzenia i czyny.

 

Lubię usiąść na łące zielonej,

Kiedy słońce wędruje po szczytach,

Na słowacką przeprawić się stronę,

By przyjaciół z Lubovnej powitać.

 

Lubię zajrzeć w uroczy zakątek,

Ogrodową się przejść z Ziemianinem,

Z przyjaciółmi na dobry początek

Muszynianką się upić jak winem.

 

Chwilo trwaj! Zanim życie przeminie,

Chcę przemierzać znajome ulice.

Lubię wracać na Rynek w Muszynie,

Żeby usiąść na ławce z księżycem.

 

To nie sztuka chwalić Kruka...

Początek lipca od lat tradycyjnie spędzam w Muszynie. Pięknie tu i znacznie spokojniej, niż w zatłoczonej o tej porze roku sąsiedniej Krynicy. Malownicze zakątki, wędrówki górskimi szlakami i spływ doliną Popradu, wyprawy na sąsiednią Słowację, to wystarczające powody, aby bez reszty pokochać ten kraj łagodności. Nie dziwię się zatem wcale, odwiedzając tu starych przyjaciół, że choć nadal są mieszkańcami Ursynowa, połowę swego serca oddali Muszynie.

Bożena i Rysiek Krukowie to ludzie wyjątkowi. Warto przybliżyć ursynowskim sąsiadom ich sylwetki. Sądzę, że zasługują na to, aby dołączyć do pocztu wybitnych i barwnych postaci Ursynowa.

Rysiek z zawodu jest prawnikiem, Bożena inżynierem, oboje pochodzą z Krakowa. Bożena jest wnuczką Seweryna Mściwujewskiego, który po I Wojnie Światowej założył uzdrowisko w Muszynie i był jej pierwszym Naczelnym Lekarzem. To po nim Bożena odziedziczyła nie tylko willę Wanda, stojącą przy prowadzącej na Zapopradzie ulicy noszącej dziś jego imię, ale także żyłkę wielkiego społecznika. Zdewastowaną willę udało się odzyskać w latach dziewięćdziesiątych po okresie bezprawnego zaanektowania jej w PRL-u przez Fundusz Wczasów Pracowniczych. Trzeba było nieludzkiego wysiłku i ofiarnej pracy, aby odzyskała swą świetność. Dziś to nieomal muzeum, w którym pieczołowicie zgromadzone zostały bezcenne pamiątki.

Bożena z własnej inicjatywy zaczęła wydawać Almanach Muszyny, będąc przez ponad ćwierć wieku jego redaktorem naczelnym. Efekty są imponujące. Powstało kilkanaście opasłych roczników, zawierających materiały historyczne i eseje o naukowej wartości, prezentujących zebrane dokumenty, wspomnienia i lokalną twórczość.

Oboje powołali Stowarzyszenie Miłośników Almanachu, aktywizujące nie tylko miejscową społeczność, ale także współpracujące na różnych polach ze stroną słowacką. Wspierają inicjatywy Muzeum Państwa Muszyńskiego i Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu, założyli Fundację i Komitet Stypendialny, ułatwiający start uzdolnionej muzycznie i poetycko młodzieży. Potrafili skupić wokół siebie i pozyskać do działania takie tuzy, jak Witold Kaliński (wieloletni dyrektor warszawskiego Liceum im. Tadeusza Reytana, późniejszy wójt Wierchomli), poeta Adam Ziemianin (zięć Emila Zegadłowicza) oraz profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Kazimierz Przyboś. Miałem wielki zaszczyt i przyjemność brać udział w pracach tego zacnego gremium. Dawni stypendyści ze szkół Muszyny, Krynicy, Złockiego czy Powroźnika (a było ich już ponad 300) to dziś uznani artyści, cenieni pisarze i naukowcy.

Bożena i Rysiek poznali się przed laty jako uczniowie jednej klasy VI Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza w Krakowie. Razem prowadzili harcerski Szczep Watra, w czasach, kiedy byłem komendantem Staromiejskiego Hufca ZHP Wawel. Potem nas obu porwała Warszawa, przez pięć lat działaliśmy razem w Głównej Kwaterze Harcerstwa, a gdy 40 lat temu tworzyłem od podstaw pierwszy na Ursynowie zespół szkół, Rysiek organizował Dom Polonii w Pułtusku. Nasza harcerska przyjaźń trwa ponad pół wieku. Ja byłem świadkiem na jego ślubie, Rysiek był świadkiem na moim. Związało nas harcerstwo, wspólne pasje i radość, jaką obaj czerpiemy ze społecznego działania.

Czy może być coś piękniejszego od barwnego, aktywnego życia i najtrwalszej z możliwych bezinteresownej przyjaźni?

Wróć