Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Powstańczymi śladami po Kabatach i Ursynowie

05-08-2020 20:24 | Autor: Piotr Celej
Pierwszy sierpnia to data bliska sercu każdego warszawiaka. Wśród wielu działań miejskiej areny walk Powstania Warszawskiego swoją kartę mają południowo-zachodnie dzielnice miasta.

Akcja “Burza” i jej kulminacja, czyli powstanie w stolicy były przygotowane od miesięcy. Dziś wiemy, że wysiłek ten był z góry skazany na porażkę, tym bardziej bolesną, że samotną. Na początku sierpnia 1944 roku w mieście panowała jednak euforia i nadzieja.

Misja: zdobyć Wyścigi

Bez wątpienia najważniejszym zadaniem wojskowym na terenie dzisiejszego Ursynowa było opanowanie przez powstańców toru wyścigów konnych. W lipcu 1944 trwały prace nad planami obiektu i kierunkach ataku jednostek Armii Krajowej, wyznaczonego na 1 sierpnia. Tor miał znaczenie strategiczne: to właśnie na wyścigach dowództwo AK widziało miejsce do lądowania samolotów z zaopatrzeniem oraz zrzutów. W śmiałych planach widziani byli tu nawet spadochroniarze gen. Stanisława Sosabowskiego.

Tymczasem niemiecka obsada toru wyścigów konnych w 1944 roku została wzmocniona m. in. przez... konny szwadron SS. Jeźdźcy wsparli załogę składającą się z żołnierzy RONA, Wehrmachtu i lotników z Okęcia. W dniu 1 sierpnia te zgrupowania stały się celem powstańczych ataków. Wykonano wcześniej makietę obiektu oraz pozyskano dokładne plany. Atakować kilkusetosobową załogę miał batalion „Karpaty” pułku „Baszta”, na który składało się 750 słabo uzbrojonych osób. Uciekano się nawet do podstępu – radiostacja została zajęta przez oddział powstańczy przebrany za... wieśniaczki. Atak miały przeprowadzić kompanie K-1, K-2 i K-3 z pułku "Baszta" Batalion "Karpaty".

– Każdy z nas dostał dwa granaty swojej roboty. Ja dostałem jeszcze karabin poniemiecki sprzed I wojny światowej, który tylko raz mógł wystrzelić, bo był zepsuty – wspominał po latach Jerzy Borowski, ps. "Bomba", żołnierz kompanii K-1, który miał wtedy 18 lat. – Dowódca naszej drużyny miał pistolet, oprócz tego mieliśmy kamienie. Trzeba było nacierać na mur i górą przechodzić! Tuż przed samym natarciem na Wyścigi nasza drużyna dostała rozkaz zdobycia radiostacji Warszawa II w Forcie Mokotów. Gdy tam dotarliśmy, mieliśmy szczęście – było tam 15 radiotelegrafistek, a Niemiec, który miał karabin maszynowy, akurat się... golił. Nie wiedzieliśmy, co zrobić z tymi kobietami i tym Niemcem. Kazaliśmy im pobiec w stronę Piaseczna - wspomina Borowski.

Walki o tor wyścigów konnych, choć był on w osłabionym składzie osobowym, jednak nie były łatwe, zaś niemiecka załoga zamordowała m. in. polskich cywilnych pracowników toru i jeńców. Sytuacja przybierała coraz gorszy obrót.

– Po paru godzinach wymiany ognia wpada jeden z kolegów i mówi: wycofujemy się, bo nas otaczają. Ja byłem bardzo dobrze wyszkolony i dzięki temu, że przestrzegałem zasad, jakie wpojono mi podczas szkoleń, wychodziłem cudem wręcz z niektórych kłopotliwych opresji – wspominał Eugeniusz Tyrajski "Sęk", uczestnik starcia. – Niemcy zepchnęli nas na treningowe pole wyścigowe, to była goła łąka. Ja, przestrzegając zasad szkolenia, czołgam się. Koledzy nerwowo nie wytrzymują, podskakują i za którymś razem dostają. Po prawej stronie jest mur, otaczający teren wyścigów. Niektórzy koledzy próbują przez niego jeden drugiego podsadzać i Niemcy ścinają ich z tego muru.

Łącznie mogło zginąć co najmniej kilkudziesięciu powstańców i ponad dwudziestu cywili. Pomimo początkowego zaskoczenia szturm zakończył się bolesną porażką, przede wszystkim ze względu na słabą koordynację oraz przybyłą z Okęcia niemiecką odsiecz.

Piąty rejon

Odziały szturmujące tor wycofały się w kierunku Lasu Kabackiego. Było to popularne miejsce przegrupowań oraz działań na zapleczu Warszawy, włączone do 5. rejonu, VII obwodu Armii Krajowej „Obroża”. Przez las wycofują się powstańcy z nieudanego ataku na Wyścigi, z Mokotowa, a nawet żołnierze z pułku Szwoleżerów AK, którzy atakowali Łazienki, oraz z dywizjonu "Jeleń" 7. Pułku Ułanów Lubelskich AK.

Prowadzono także działania zaczepne. W nocy z 18 na 19 sierpnia 1944 r. tzw. grupa Grzymały, stworzona z VII obwodu AK „Obroża”, z niedobitków z Mokotowa i z Ochoty – zbliża się do Sadyby. Żołnierze nocą atakują Wolicę, Wilanów i tamtejsze stanowiska artylerii przeciwlotniczej. Podczas walk ginie dowódca oddziałów ppłk Mieczysław Sokołowski-Grzymała. Pamiątką po innych walkach w tej okolicy są powstańcze mogiły: w Lesie Kabackim oraz na terenie rezerwatu Skarpa Ursynowska.

Wróć