Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Postęp, choć bez smaku

02-03-2016 22:09 | Autor: Mirosław Miroński
Jako ludzie tzw. „cywilizowani” (z czym zresztą nie warto polemizować, bo większość zapewne woli być zaliczana do „cywilizowanych” niż niecywilizowanych) jesteśmy stale poddawani najróżniejszym eksperymentom.

Część z tych eksperymentów przygotowuje dla nas samo życie, właściwie cywilizacja, którą tak lubimy i związany z nią postęp prowadzący w efekcie do ułatwiania nam życia, część zaś to wynik pogoni za pieniądzem określonych grup interesów. Postęp nie jest zły ani dobry. Ma swoje dobre i złe strony. Dobrą stroną jest niewątpliwie wszechobecna informatyzacja i automatyzacja, z którą mamy do czynienia w naszym bliższym lub dalszym otoczeniu niemal na co dzień, a złą (dla niektórych nawet bardzo złą stroną) jest potrzeba nadążania za zmianami z tym związanymi. Żeby nie być gołosłownym – komputery niewątpliwie ułatwiają życie, ale musimy się nauczyć je obsługiwać. Dla wielu z nas to zadanie nie tylko żmudne ale czasem wręcz niewykonalne. Zwłaszcza dla osób starszych. Dzieci i młodzież traktują tę sferę życia jako coś naturalnego. Wyrastają wśród gier komputerowych, komunikatorów i innych aplikacji. Dlatego czują się w ich otoczeniu, jak przysłowiowe ryby w wodzie.

Świat się zmienia, a do zmian łatwiej przystosowują się młodzi. To oczywiście dobrze. Nie ma w tym nic niezwykłego. Taki proces jest częścią normalnej wymiany pokoleniowej i właściwie nie byłoby się nad czym rozwodzić, gdyby nie to, że, (jak wspomniałem) postęp ma również swoje złe strony. Wprowadzanie postępu sprawia, że kiedy coś zyskujemy, coś także tracimy. Dzieje się tak w każdej dziedzinie naszego życia. Rozwijamy motoryzację, ale tracimy czyste powietrze. Budujemy drogi, ale kosztem terenów zielonych itd.

Pewne rzeczy tracimy bezpowrotnie. Czasem są to rzeczy łatwo dostrzegalne, ale są też inne, mało widoczne. Utraciliśmy określone smaki, których z różnych powodów nie da się odtworzyć. Straciliśmy rodzime gatunki jabłek m. in.: kosztele, malinówki, kronselki, antonówki, a zamiast tego otrzymujemy zunifikowany „produkt” przypominający kształtem jabłko. Smakuje „to coś” podobnie na całym świecie. Tak samo dzieje się z innymi owocami, gruszkami, truskawkami etc. Zamiast winogron otrzymujemy produkt o smaku nieokreślonym, przypominający jedynie z nazwy dawne winogrona. Niewiele ma on wspólnego z dawnymi smacznymi winogronami sprzed kilku lub kilkunastu lat. Listę można rozszerzać: na pomidory o smaku rozmoczonej tektury, kawę, herbatę itd. Łatwo znaleźć herbatę o smaku owocowym, z cytryną, z cynamonem, czy z czymkolwiek tam jeszcze, niż natrafić na herbatę o smaku herbaty.

Wielu z nas zapewne pamięta sklepy pod nazwą „Delikatesy”. Były w nich młynki do mielenia kawy. Jej zniewalający aromat unosił się w całym sklepie. Mieszał się z innymi zapachami (zwykle też przyjemnymi). Dzisiaj ciężko jest znaleźć kawę, która podczas mielenia pachniałaby kawą. Owszem czasem da się coś poczuć. Trudno jednak nazwać to „coś” zapachem. Właściwie, bardziej trafne byłoby określenie – pachnie smrodem. Trudno się z tym pogodzić, zwłaszcza ludziom lubiącym dobrą kawę. Taka profanacja czegoś, co przez wieki dawało ludziom przyjemność.

Dlaczego tak się dzieje? Ano postęp! A to oznacza, że owoce nie muszą być smaczne. Ważne, żeby były duże i wytrzymywały transport, tzn. nie gniotły się. Zwykle też dojrzewają one w chłodni nie mając dostatecznego kontaktu z promieniami słonecznymi. Dlatego na dzisiejszych pomidorach skóra „jak na byku”, a w środku są zdrewniałe. To samo dotyczy innych owoców, warzyw etc.

Pamiętam smaki niektórych wędlin, pieczywa z czasów mojego dzieciństwa. Nie wiem, jak mógłbym je opisać, żeby jak najtrafniej przekazać to wspomnienie młodym, którzy nigdy ich nie próbowali. To też cena postępu. Ktoś powie – coś za coś. Tak. Oczywiście. Aplikacje w telefonie komórkowym pozwalające poruszać się we współczesnym świecie są wygodne. Można dzięki nim robić zakupy na odległość, czytać książki, wyszukiwać informacje. Ale czegoś żal. I to my – starsze pokolenie – możemy o „tym czymś” przypominać. Zachowanie ciągłości kulturowej i cywilizacyjnej, korzystanie z doświadczeń poprzednich pokoleń i przekazywanie ich naszym następcom to też postęp.

Wróć