Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Polska w tonacji PiS-moll

25-11-2020 20:51 | Autor: Maciej Petruczenko
Po ogólnopolskiej Rewolucji Październikowej mamy teraz Powstanie Listopadowe – z tą tylko różnicą, że Wielki Książę nie schował się tym razem w Belwederze, lecz na Nowogrodzkiej. Terroryzowany przez domorosłych talibów naród musiał się w końcu zbuntować, choć nikt nie zamierza siłą odbierać władzy legalnie wybranym politykom, mimo że zaczęli nagle okazywać oblicze politruków. W sytuacji, gdy – jak za czasów PRL – nawet prokuraturę i sądownictwo oddaje się w ręce partyjnej nomenklatury, a ułaskawionym przez zaprzyjaźnionego prezydenta przestępcom powierza wysokie urzędy, o normalnym funkcjonowaniu demokracji nie może być mowy.

Wolność obywateli jest w Polsce coraz bardziej ograniczana i jest to w odczuciu naszego społeczeństwa czymś nawet gorszym od odczucia głodu. W sytuacji, gdy już sama epidemia koronawirusa dobija ludzi coraz bardziej, pozbawiając ich w wielu wypadkach możliwości zarobkowania, nakładane z dnia na dzień różnego rodzaju restrykcje wywołują gniew, a nawet wściekłość obywateli. Rząd Mateusza Morawieckiego tylko w oficjalnych przemówieniach jawi się dobrym wujkiem, wyciągającym do wszystkich pomocną dłoń. Ta pomoc to wąski margines.W szerokiej praktyce jest zaś zupełnie inaczej. A już najbardziej uderza się w tych, którzy tworzą miejsca pracy i dochód narodowy – przedsiębiorców. Niemal z dnia na dzień przykręca się im śrubę, zasypując niezrozumiałymi nawet dla urzędników skarbowych wymaganiami, grożąc przy tym, że za błędne wypełnienie stworzonego przez jakichś szaleńców kwestionariusza nałoży się drakońską karę. Wobec rozpasanej biurokracji finansowej załamują ręce najbieglejsi księgowi, którym trudno zgadnąć, w jakim kierunku należy interpretować przepisy. I nawet najuczciwszy płatnik sam już nie wie co robić, jak się rozliczać i kiedy znaleźć czas na zarabianie pieniędzy, skoro ma cięgiem oddawać się poprawkom i wyjaśnieniom. Władza państwowa – nie dość, że weszła obywatelom na głowę – to chce im jeszcze wejść na konta bankowe. Tylko że w wielu wypadkach za chwilę nie będzie już na co wchodzić. Trochę to zaczyna przypominać postępowanie z więźniami w sowieckich łagrach, w których nadzorcom ledwo żywych robotników przymusowych zawsze efektywności pracy i karności było za mało.

Żeby niedawnym wyborcom lepiej przemówić do rozumu, w owej pomocnej dłoni państwa pojawiła się nagle pałka teleskopowa, a osiłkom wyszkolonym w celach antyterrorystycznych kazano – ni stąd, ni zowąd – bić Bogu ducha winnych ludzi. Nic dziwnego, że powstało wrażenie, iż ponad Polską podały sobie ręce nasze dawne ZOMO z rosyjsko-białoruskim OMONEM i ukraińskim Berkutem, który w 2014 nie tylko bił, ale też zabijał desperatów protestujących w trakcie rewolucji na Majdanie. Naprawdę nie chciałbym, żeby dobry wujek Morawiecki stał się nagle nowym negatywnym bohaterem z kopalni „Wujek”...

Jest rzeczą charakterystyczną, że przeciwko protestującemu potężnemu odłamowi społeczeństwa – z młodzieżą na czele – występują teraz wespół w zespół suto opłacane przez państwo służby mundurowe – policja, hierarchowie kościelni, a nawet straż marszałkowska w Sejmie. No cóż, kto brał lekcje historii, ten wie, że nawet najwierniejszych pretorianów w końcu zabraknie, więc lepiej nie doprowadzać do sytuacji Cezara, który zdołał jeszcze wykrztusić w przedśmiertnym odruchu: „Et tu, Brute, contra me?”...

Choć wewnątrzkrajowych problemów nam w tej chwili nie brakuje, tematem numer jeden stał się nieoczekiwanie spór, jaki rząd polski próbuje toczyć z agendami Unii Europejskiej, bez której pozostawalibyśmy dziś zacofanym postsocjalistycznym biedakiem. Chyba jeszcze nigdy tak nie było w naszych dziejach, żeby władcy z własnej woli wystawiali nas na międzynarodowe pośmiewisko. I to tylko dlatego, że na wzór dawnego geniusza Karpat doczekaliśmy się geniusza Tatr (i Mierzei Wiślanej).

Unia, do której – wbrew początkowym oporom polskiego Kościoła Rzymskokatolickiego – wprowadzili nas, jak na ironię, niegdysiejsi notable PRL, ma być teraz – w opinii dzisiejszego premiera – ciemiężycielem Polski. Warszawa oznajmia urbi et orbi, iż ani Niemiec, ani Holender czy Francuz nie będą nas, Białych Orłów, uczyć praworządności. Tym bardziej, że – jak stwierdził były wiceminister obrony narodowej, a dziś poseł na Sejm Bartosz Kownacki – tego ostatniego dzikusa nauczyliśmy swego czasu posługiwać się widelcem.

Jak widać, obecni przedstawiciele polskiej elity władzy to Europejczycy w każdym calu i gdzie tam do nich niedokształconym cywilizacyjnie prymitywom z zachodniej części kontynentu. Albo Czechom, którzy nawet konkordatu z Watykanem podpisać nie umieją. My akurat chyba celowo zapominamy, że Watykan jest odrębnym tworem państwowym i wszelkie z nim traktaty powinny być podpisywane przez drugą stronę nie na kolanach, lecz na zasadach równoprawności, o której trudno mówić, jeśli chodzi o konkordat z 1993 roku, jakkolwiek i ten z 1925 – też nie był faktycznie równoprawną umową, choć zaznaczono w nim, że biskupi muszą wyżej niż watykański stawiać autorytet Rzeczypospolitej.

Mamy taki czas przełomu w świadomości Polaków, że wypadałoby rzucić postulat, by i rząd, i Kościół zaczęły wreszcie liczyć się z tak wynoszonym do niedawna na piedestał Suwerenem, którego – miast wielbić – próbuje się teraz tłuc policyjną pałką. Nie wiem, czy trzymające władzę resztkami sił Prawo i Sprawiedliwość zechce wyjść społeczeństwu naprzeciw i czy zdoła choć przyhamować jednego ze swych akolitów, prącego najwyraźniej do jawnej już dyktatury. Skutki szaleńczych posunięć rządowych zaczyna odczuwać Warszawa, której budżet jest coraz bardziej uszczuplany. Zamiast morza pieniędzy w kasie – mamy morze gromadzonych na ulicach siłowszczyków, wysyłanych przeciwko narodowi. Przypomnę więc na koniec poetycką refleksję Jonasza Kofty, który nawiązał do rozkazu perskiego króla Kserksesa, by chłostać nieposłuszne fale morskie. A owa refleksja brzmi:„najbardziej żal mi funkcjonariuszy, funkcjonariuszy mi żal”...

Wróć