Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Polska się wyludnia, stolica wyjątkiem

03-03-2021 21:24 | Autor: Piotr Celej
W ciągu najbliższych 30 lat wszystkie spośród 66 największych miast w Polsce odnotują spadek liczby ludności. Populacja Zabrza, Bytomia, Świętochłowic czy Tarnowa może skurczyć się nawet o połowę – wynika z prognoz Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN.

Demograf z Uniwersytetu Łódzkiego, prof. Piotr Szukalski wyjaśnia przyczyny i konsekwencje wyludniania określonych obszarów Polski. Jak podkreśla badacz, poza dobrze znaną już emigracją z terenów wiejskich do miast, współcześnie wyludniają się także małe i średnie miasta oraz duże ośrodki urbanistyczne. Ludzie przenoszą się z centrów miast do zacisznych peryferii, albo opuszczają miejsca, gdzie praca jest dostępna głównie w schyłkowych gałęziach gospodarki.

Depopulacja uderza w lokalne społeczności

Proces depopulacji pogarsza strukturę demograficzną. Wyjeżdżają głównie ludzie młodzi, więc lokalne społeczności się starzeją. Taki region przestaje być atrakcyjny dla przedsiębiorców. Ciężko bowiem znaleźć w nim osoby chętne do pracy, zaś popyt na produkowane towary i oferowane usługi jest niski.

–Tworzy się błędne koło: depopulacja wynikająca z niekorzystnej struktury gospodarczej prowadzi do pogłębiania się zapaści infrastruktury, tym samym prowadząc do dalszego wyludniania – zauważa w wywiadzie dla Nauka w Polsce PAP prof. Szukalski.

Prognozy dotyczą spadku liczby ludności do 2050 r., a w przeciwieństwie do kalkulacji Głównego Urzędu Statycznego wyliczenia uwzględniają nierejestrowaną emigrację zagraniczną. Jak wynika z tych szacunków, największy procentowy ubytek liczby ludności dotyczyć będzie Zabrza, w którym ludność zmniejszy się o 89,8 tys. (51,2 proc.). Ze 175,6 tys. osób zamieszkujących miasto w 2015 roku, w 2050 roku, według PAN, pozostanie jedynie 85,8 tys.

Mający 170 tysięcy Bytom w połowie stulecia ma liczyć zaledwie 86,8 tys. mieszkańców (spadek o 49,2 proc.). Podobna skala depopulacji dotyczyć ma Świętochłowic (49,2 proc.) i Tarnowa (48,2 proc.). Wysokie spadki liczby ludności przewidywane są także w Łomży (44,4 proc.) i Sopocie (42,5 proc.). W przypadku 18 miast, będących stolicami województw, w najwyższym stopniu wyludni się Opole, w którym liczba mieszkańców obniży się z 119 tys. do 72,8 tys. (38,8 proc.). Ponad jedną trzecią ludności stracą Kielce oraz Łódź.

Demografowie zwracają uwagę na wzrastającą tendencję wyludniania się nie tylko poszczególnych miast, ale także powiatów. Depopulacja dotyka nawet te regiony, w których nie zachodzi zjawisko wyludniania. W województwie mazowieckim najsilniej wyludnia się Radom (spadek o ponad 1700 mieszkańców), Płock (mniej o 650 osób) oraz powiat ostrowski (ubyło 502 osoby), choć w całym regionie odnotowuje się przyrost populacji (o 3,70 promila z 2019 r.).

Najlepiej w stolicy, chociaż też nie różowo

Depopulacja w najmniejszym stopniu dotknąć ma Warszawę. Obecnie miasto wciąż przyciąga nowych mieszkańców. Ludność stolicy w ciągu najbliższych trzech dekad może zmniejszyć się do 1 695 tys. (spadek o 2,2 proc.). Relatywnie niewielki spadek (o 4,3 proc.) dotyczyć ma również Rzeszowa. W trzecim od końca Krakowie będzie to już 11,3 proc., a we Wrocławiu - 13 proc.

Spadek liczby ludności w Polsce może być jednym z największych na świecie. Przy tym depopulacja samych miast będzie wynikała po części z przenoszenia się ich mieszkańców na przedmieścia. Według szacunków naukowca, zawartych w ekspertyzie – o ile nie nastąpi silniejsza imigracja z zagranicy lub reemigracja osób, które wyjechały z Polski po 1990 r. – ludność naszego kraju może spaść nawet do 31 mln w ciągu 30-35 lat. Spadek o 6-7 mln, czyli o jedną piątą, to będzie katastrofa. Już obecnie dzietność nie pozwala na zastępowalność pokoleń, mimo programu Rodzina 500+. Od samego spadku liczby ludności groźniejsze jest bowiem starzenie się populacji i uwidaczniająca się luka podażowa na rynku pracy, która w perspektywie roku 2050 może wynieść od 2 do nawet 7 mln pracowników, przy czym najbardziej realna jest liczba 3-4 mln. Trzeba będzie ich zastąpić emigrantami.

Wróć