Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Polowanie na grubego zwierza

17-01-2018 22:07 | Autor: Maciej Petruczenko
Wciąż trwa w Polsce sezon polowań, które stają się tym intensywniejsze, im bardziej zwykli, szarzy obywatele są zmuszani do umykania przed myśliwymi, mającymi ponoć prawo do strzelania nawet na prywatnym terenie tych szaraków. W moim rozumieniu jednak nie chodzi tylko o polowanie sensu stricto, o zwykłą strzelaninę do dzików lub jeleni.

Poluje się bowiem również na przeciwników politycznych. I na przykład myśliwy Antoni Macierewicz zastawia wnyki na zwierzynę łowną w osobie Andrzeja Dudy, a Hanna Gronkiewicz-Waltz wygląda już na broniącą się  resztkami sił wystraszoną sarnę, którą ściga dobrze zorganizowana nagonka, bo jest to polowanie na grubego zwierza. I bynajmniej nie chodzi o to, że próbująca chronić HGW murem milczenia radczyni prawna stołecznego ratusza nazywa się – trzeba trafu  – Anna Zwierz. Od niej otóż likwidująca lewą reprywatyzację w Warszawie Komisja Weryfikacyjna pod przewodem Patryka Jakiego mogła się dowiedzieć tyle, ile dałoby się wyciągnąć z pozbawionego języka i oczu Juranda ze Spychowa.

Pełniąca wciąż obowiązki prezydenta stolicy HGW  pozostaje konsekwentna w swoim postępowaniu. Wcześniej unikała spotkań ze zdesperowanymi lokatorami reprywatyzowanych na lewo kamienic, nie przychodząc na sesje rady miasta, a teraz zachowuje splendid isolation wobec komisji Jakiego. Lubiący oglądać upokarzanie wysoko postawionych osób prosty lud domaga się już doprowadzenia HGW na rozprawy przed Komisją – w kajdankach. Na razie jednak nie w ciemię bity Jaki drenuje konta bankowe rodziny Waltzów, chociaż sam jakby nie jest ostatnio skłonny do wyciągania forsy z kieszeni, skoro nie podoba mu się mająca szlachetne cele zbiórka, organizowana pod egidą Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dyrygujący orkiestrą ursynowianin Jurek Owsiak chyba się nie pochlasta z rozpaczy w reakcji na nieco inną niż w wydaniu HGW, bo raczej polityczną już splendid isolation Jakiego. Niemniej obaj panowie trochę sobie napyskowali w mediach społecznościowych. Jeśli pan minister uważa, że Orkiestra cokolwiek fałszuje, to niech sprawdzi u jakiegoś wytrawnego muzyka, czy to 120 000 jej członków, czy on sam akurat nie ma słuchu.

Co do Owsiaka, to powtarza się zapewne syndrom dobrze znany z czasów PRL, gdy ówczesna nomenklatura wzdychała z żalem: no cóż, dobry fachowiec, ale bezpartyjny. Na dodatek nikt nie wyświęcił puszek wolontariuszy WOŚP – tak, jak święci się chociażby nowe radiowozy policyjne. Czy jednak z tego powodu pieniądze zbierane na lepszą opiekę nad niemowlętami mają być gorsze? Przecież już w pierwszym roku naszej ery cesarz rzymski Wespazjan – po nałożeniu podatku od toalet – powiedział całkiem mądrze: pecunia non olet, pieniądz nie śmierdzi. I zdaje się, że tę opinię w całej rozciągłości podzielają do dzisiaj ludzie Kościoła – na przykład niemający najmniejszego wstrętu do państwowej kasy toruński ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk, jakże chętnie wyciągający rękę po publiczny grosz.

A wracając do wciąż gorącego tematu reprywatyzacji, przypomnę, jak czkawką odbijał się przez lat wiele brak obiecywanej przez Hannę Gronkiewicz-Waltz, ale wciąż nie realizowanej decentralizacji władzy w Warszawie. Otóż burmistrzowie dzielnic nie mieli na przykład nic do gadania, jeśli chodzi o reprywatyzowane na ich terenie budynki, choć w wielu sytuacjach mogliby zapobiec ich zawłaszczeniu przez fałszywych spadkobierców. Dopiero przykład zdecydowanego, acz nie pozostającego w regularnym trybie prawnym działania burmistrza Pragi-Północ Wojciecha Zabłockiego w sprawie kamienicy przy Łochowskiej 38  unaocznił opinii publicznej, do jakich szkód musiało dochodzić, gdy dzielnice były praktycznie ubezwłasnowolnione. Kiedyś jeden z burmistrzów powiedział mi na ucho, że nawet na zakup określonej liczby rolek papieru toaletowego dla urzędu musi mieć zgodę prezydenta. Co do zawłaszczanych przez cwaniaków na lewo nieruchomości burmistrzowie nie mieli niestety nic do powiedzenia.

Powtarzał się skandaliczny mechanizm z okresu działania niesławnej pamięci Komisji Majątkowej, która miała przywracać własność dóbr zabranych Kościołowi przez komunę, a często-gęsto rwała z majątku publicznego co jej się tylko podobało, korzystając w tym niecnym procederze ze wskazówek byłego esbeka. Co gorsza, Trybunał Konstytucyjny – jeszcze pod przewodnictwem prof. Andrzeja Rzeplińskiego – uchylił się od rozstrzygnięcia arcyważnej kwestii, jaką był brak możliwości odwołania się od decyzji, które podejmowała Komisja Majątkowa, zarządzająca np. zwykły zabór nieruchomości gminnych, nigdy nie należących do Kościoła.

Będący wytrawnym znawcą spraw samorządowych i często publikujący na łamach „Passy” dr Lech Królikowski wielokrotnie ubolewał z powodu wspomnianego ubezwłasnowolnienia dzielnic i niedawno dał ewentualnym kandydatom na prezydenta Warszawy doskonałą ściągawkę w perspektywie wyborów. Nic, tylko ją przeczytać i najpierw ogłosić w swoim programie, a potem te założenia zrealizować. Szkoda tylko, że na razie zamiast dyskusji merytorycznej – poszczególne partie bardziej dyskutują nad tym, czy prezydentem powinien zostać Marek czy Wacek.

Tymczasem już na pierwszy rzut oka albo z lotu drona można stwierdzić, że jest absolutnie niedopuszczalne dalsze zabudowywanie miasta na zasadzie: każdy wuj na swój strój, co – jak wiadomo – doprowadziło na przykład do powstania „Mordoru”, fatalnie umiejscowionego zagłębia biurowego na Służewcu. Trzeba również zrobić wreszcie porządek z reprywatyzacją. Bo z jednej strony – nie może być tak, że radca prawny kontrwywiadu robi za kuratora, reprezentującego interesy 128-letniego na pozór, a naprawdę dawno zmarłego właściciela, z drugiej zaś trzeba pamiętać o rzeczywistych spadkobiercach, którzy przez tyle lat daremnie stukali do wrót Biura Gospodarki Nieruchomościami. Ciekawe więc, czy Komisja pod wodzą ministra Jakiego zainteresuje się w końcu stowarzyszeniem „Dekretowiec”?

Wróć