Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

POland czy PiSland – wybieraj...

10-10-2019 21:36 | Autor: Maciej Petruczenko
Jeśli wierzyć sondażom przed wyborami parlamentarnymi 13 października, to wypadałoby po prostu nieco strawestować słynne powiedzenie Henry’ego Forda, że można u niego kupić samochód w każdym kolorze pod warunkiem, że będzie to kolor czarny. Kierując się zatem sondażami, należałoby sobie uświadomić, iż można oczekiwać w wyborach zwycięstwa każdej partii – pod warunkiem, że tą partią będzie Prawo i Sprawiedliwość.

Oczywiście, sondaże zawsze mogą z lekka zdezorientować wyborców, jakkolwiek doświadczenia mijającej kadencji wykazują, że są one w większości wiarygodne, a ostateczne wyniki głosowania niewiele odbiegają od przedwyborczych prognoz.

Jak się jednak okazuje, dziennikarski stan bynajmniej nie jest skoncentrowany na samych wyborach, choć to już za pięć dwunasta. Nie bez rozbawienia przejrzałem ostatnie wydania ogólnopolskich tygodników opinii, bowiem dużo miejsca poświęcają one tak aktualnym tematom jak kwestia kto był winny naszej klęski we wrześniu 1939 albo przypomnieniu, że Kamieniec Podolski pozostawał kiedyś naszą główną strażnicą przed najazdami barbarzyńców ze wschodu i między innymi dzięki tej twierdzy Rzeczpospolita mogła faktycznie stanowić przedmurze chrześcijaństwa.

Z lektury wspomnianych czasopism da się też wywnioskować, iż historia się w pewnym sensie powtarza, bo tak jak kiedyś stanowiliśmy twierdzę broniącą łacińskiej cywilizacji przed atakami islamu, tak teraz mamy ochronić katolicką Polskę przed inwazją bliżej niezidentyfikowanych formacji LBGT. Krótko mówiąc – dawniej jak nie orda to inna horda; jak nie Kozacy, to bolszewicy; jak nie Wehrmacht i Luftwaffe, to Armia Czerwona w asyście NKWD, a dziś niezwykle groźne oddziały Lesbijek, Gejów, Bi- i Transseksualistów atakują nas na wszystkich frontach. Co najgorsze zaś, jak twierdzą autorzy demaskatorskich filmów dokumentalnych, nawet wśród sprawdzonych towarzyszy broni i zaufanych spowiedników, jakimi są księża Kościoła Rzymskokatolickiego, nie brakuje – jak to polski lud określa wulgarnie – kryptopedałów. Na domiar złego wychodzi na jaw, iż w tej grupie bezkarnie funkcjonowali sobie przez lata przejawiający pedofilię nader prominentni duszpasterze, którzy swoją działalnością czynili z gromadki owieczek stado baranów. O dziwo, w tym stadzie wciąż nie brak chętnych do stawiania pedofilom pomników.

Podobnie obcesowy jak Henry Ford potrafił być francuski encyklopedysta i ateista Paul Henry Thiry, baron d’Holbach. Twierdził on, że wybór religii przez naród jest zawsze narzucany przez jego władców, co historycy państwowości wykazywali już wcześniej krótką maksymą: cuius regio, eius religio. skądinąd ujętą w sformułowaniach Pokoju Augsburskiego z 1555 roku. Thiry powiadał, że „dogmaty każdej religii są absurdalne z punktu widzenia innej religii, która głosi równie bezsensowne doktryny”. Jak z tego widać, ten facet na pewno nie mógłby być katechetą w dzisiejszej polskiej szkole, bo uznano by go za heretyka.

Zakładając jednak, że w jego brutalnym stwierdzeniu zastąpimy słowo „religia” słowem „partia” i odniesiemy je do czekających nas wyborów parlamentarnych, to może da się co nieco „przejrzeć na oczy”. W dyskusjach przedwyborczych przedstawiciele jednego ugrupowania politycznego mają swoich przeciwników za durniów, a ci odpłacają im pięknym za nadobne. Każda partia usiłuje skusić wyborców atrakcyjnym dla nich programem, choć niektórym partiom jakby zepsuł się programator i nie potrafią go nareperować.

Rządzącemu w tej kadencji niepodzielnie Prawu i Sprawiedliwości zarzuca się rozdawnictwo kiełbasy wyborczej w postaci różnego rodzaju prezentów finansowych, które dostają głównie ci obywatele, którzy nie radzą sobie na wolnym rynku i marzy im się powrót do socjalizmu, czyli ustroju, w którym państwo robiło wszystko za nich, próbując każdego uszczęśliwić metodą centralnego sterowania. Gwarantowała ona obywatelom dobrostan polegający na zarabianiu dwudziestu paru dolarów miesięcznie. Krytycy tamtego systemu poniekąd słusznie zauważali, że skoro wszyscy mają po równo, to każdy w gruncie rzeczy ma g....wno. I bez wątpienia było w tym wiele racji.

Teraz nasz jedynowładca Jarosław Mądry dokonuje wymiany elit i przepędzając jedną „kastę”, automatycznie zamienia ją na drugą. Jego przeciwnicy polityczni nie bardzo potrafią się przeciwstawić takiej polityce – bo jeśli nawet chcą coś krytycznego powiedzieć w Sejmie lub Senacie, to im się po prostu odbiera głos – albo poprzez wyłączenie mikrofonu, albo poprzez przerwanie parlamentarnego posiedzenia.

Dawniej cenzura siedziała cicho na Mysiej (jak mysz pod miotłą), a teraz jakby przeniosła się o rzut beretem na Wiejską. Przy czym jej obecne działania inicjowane są z jawnym bezwstydem, na oczach całej Polski. Wynika to z trwającej od lat rywalizacji Prawa i Sprawiedliwości z Platformą Obywatelską, która – dla odmiany – w podobny sposób rewanżuje się PiS-owi w obrębie Rady Warszawy. W sumie prowadzi to do takiej sytuacji w kraju, o jakiej w „Potopie” mówił Henryk Sienkiewicz ustami księcia Bogusława Radziwiłła, który uświadamiał Andrzeja Kmicica, że Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które ciągnie kto żywa naokoło.

Czy owo sukno nie zostanie w końcu rozszarpane na strzępy? Pewnie duży wpływ na ten problem będziemy mieli już w najbliższą niedzielę jako wyborcy. Na razie warto w „Passie” przeczytać przedwyborcze reklamy, opinie, komentarze, a nawet publiczne deklaracje członków redakcji, ogłaszających akurat na kogo nie zagłosują i dlaczego. Ale niezależnie od tych wszystkich sugestii każdy czytelnik i tak powinien mieć swój rozum.

Wróć