Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Polacy nie gęsi...

03-02-2016 21:03 | Autor: Mirosław Miroński
A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają – pisał Mikołaj Rej z Nagłowic. Co więcej, jako jeden z pierwszych dostrzegł potrzebę pisania w języku polskim zamiast posługiwania się klasyczną łaciną. Jak pokazała historia, inne narody poszły podobną drogą. Moda pisania po łacinie skończyła się. Trudno nie przyznać racji wybitnemu poecie epoki Odrodzenia, uznawanemu za ojca literatury polskiej.

Chyba wszyscy się zgodzą, żeśmy do gęsi niepodobni, choc nie wykluczam, że może znajdzie się wśród nas ktoś, kto jednak uważa się za gęś. Oczywiście, nie moim zadaniem jest odwodzenie kogokolwiek od takiego przekonania. Tym bardziej, że w zrelatywizowanym świecie nie do końca wiadomo, które poglądy są słuszne, a które nie. Inaczej mówiąc, każdy ma prawo do własnych przekonań, choćby były najbardziej niezwykłe, byle nie szkodziły innym.

Sławna przed laty gwiazda kina – Brigitte Bardot – napisała w liście do byłej premier Ewy Kopacz, że „wszyscy jesteśmy gęsiami”. Zrobiła to, jak wiadomo, z troski o los polskich gęsi, które są niemiłosiernie oskubywane kilka razy do roku. Po takiej deklaracji ikony kina zajmującej się działalnością na rzecz zwierząt – The Brigitte Bardot Foundation for the Welfare and Protecion of Animals – ktoś mógł wziąć jej twierdzenie dosłownie. I należy decyzję o staniu się gęsią uszanować. Abstrahując jednak od zabawnej formy wypowiedzi Brigitte Bardot, trudno zaprzeczyć, że prawa zwierząt to ważna kwestia humanitarna, a same należy zwierzęta traktować z należytym szacunkiem. Jako osoba z natury dociekliwa nie mogę pozbyć się wątpliwości, a nawet przekonania, że w ojczyźnie gwiazdy – gęsi nie są traktowane lepiej niż u nas. Zwłaszcza na farmach, w których hoduje się ptaki przeznaczone na mięso. Ale to temat na oddzielny felieton.

Wracając do Mikołaja Reja i zagadnień związanych z mową ojczystą, trzeba dodać, że postrzegał on język ojczysty jako ważny czynnik integrujący naród, określający jego tożsamość.

Każdy z pewnością zastanawiał się, kim by był, gdyby nie był tym, kim jest. Innymi słowy, wyobrażamy sobie siebie w rzeczywistości odmiennej niż ta, w której się znajdujemy. Z pola widzenia umyka nam fakt, że gdyby nie splot wydarzeń prowadzący do takich, a nie innych decyzji naszych rodziców, nie byłoby nas wcale. Zatem rozważania, kim moglibyśmy być, gdybyśmy byli kimś innym niż jesteśmy, nie mają sensu z punktu widzenia logiki.

Nie da się ukryć, że zarówno nasze życie, jak i my sami jesteśmy dziełem przypadku.

Identyfikuje nas nasz język, który jest nie tylko prostym sposobem porozumiewania się między ludźmi. Język jest tym, co pozwala na przekazywanie poglądów, wyrażanie swoich potrzeb, tym, co określa nas samych. Używamy określonych powiedzeń, które – choć zachowują dawny sens – przestają być „na czasie”. Używamy ich przez całe pokolenia. Używali ich nasi ojcowie, dziadowie i pradziadowie. Mówimy – „Nie jednemu psu Burek”, chociaż dziś burków jest niewiele. Proszę mi pokazać psa o tym imieniu. Psie imiona podlegają bowiem przejściowym modom, jednak sens zachowany w powyższym powiedzeniu przetrwał dłużej i jest dla wszystkich zrozumiały.

Czy zatem, skoro mamy własny język, narzędzie do komunikowania się, możemy się skutecznie porozumieć? W większości wypadków tak. Czeka nas jednak długa, a właściwie niekończąca się wojna nazywana polsko-polską. To wojna między obozem patriotycznym a grupami i partiami reprezentującymi obce interesy. Interesy te przebiegają głównie na osi brukselsko-berlińsko-moskiewskiej. Niestety, znajdują się w naszym kraju ludzie gotowi służyć tym interesom. Wojny tej nie da się więc uniknąć. Co możemy w tej sytuacji zrobić? Aby przetrwać jako naród, musimy konsekwentnie dbać o nasze interesy na wszystkich polach. Oczywiście, trzeba je najpierw jasno określić i uświadamiać opinię publiczną w tej kwestii. Nie oznacza to bynajmniej wojny na zewnątrz naszego kraju. Jednak pozycja Polski na arenie międzynarodowej musi być stale wzmacniana. Szczególnie w sferze obronności, gospodarki, dbania o pozytywny wizerunek naszego kraju i Polaków. Konieczna jest stanowczość i asertywność. Trzeba szukać wiarygodnych sojuszników wśród innych krajów, mając na uwadze również to, że nic tak nie umacnia sojuszu jak wspólnota interesów. Wiadomo, że w polityce nie ma sentymentów. Bywają za to wspólne cele.

Wielkim zagrożeniem jest dla nas podważanie dotychczasowych wartości kulturowych przez rozmaite czynniki wewnętrzne i zewnętrzne. Przez ostatnie lata pod ostrzałem antypolskich mediów były: rodzina, religia, historia etc. Budowany był negatywny wizerunek Polski. W kraju i za granicą powielano wyłącznie negatywny przekaz o naszym kraju i o nas samych. Próbowano narzucić społeczeństwu wzorce konsumpcyjne za pomocą reklam. Paradoksalnie, jest to dość prostacka, chociaż częściowo skuteczna metoda uzależniania od człowieka od produktu za cenę wyzbycia się zdrowego rozsądku. Cała sztuka polega na tym, by nabywca usługi albo towaru nabrał przekonania, że jego osobowość wzbogaci się, jeśli kupi krem czy kurtkę. Może to być kurtka z gęsim puchem. I tu wracamy do nieszczęsnych gęsi, bo one są tu wciąż poszkodowane. Dostarczają nam jednak oprócz puchu ważnego wniosku – żeby wzbogacić osobowość jednych, trzeba oskubać kogoś innego. Tak jednak być nie musi i zależy to w dużej mierze od nas samych.

Obecnie sytuacja Polaków jako narodu zmienia się na korzyść. Przybywa ludzi świadomych zagrożeń, jakie czyhają na nasz kraj. Aktywizują się środowiska polonijne. Wspierają one inicjatywy niepodległościowe w Polsce i na forum zagranicznym. Powiększa się wiedza oraz przekonanie, że można przeciwstawić się wszystkiemu, co prowadzi do deprecjacji i marginalizacji tego, co polskie. Elementem walki o tożsamość narodową są już od lat demonstracje i akcje kibiców na stadionach. Mimo represji i szykan ze strony poprzedniej władzy środowiska te zwarły swoje szyki. Wznoszenie haseł patriotycznych i narodowych, odwołujących się do naszej tradycji i historii, stało się częstym zjawiskiem na polskich stadionach. To właśnie kibice, w większości młodzi ludzie, skandując przywołują pamięć żołnierzy wyklętych. Jak widać, szeroko lansowana kultura nie wyparła podstawowych wartości. Widać, że Polacy nie gęsi…

Wróć