Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Podziękowanie za pomoc warszawiakom

23-10-2019 20:55 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
Minęło właśnie 75 lat od czasu Powstania Warszawskiego. W jego wyniku zginęło około 200 tysięcy ludzi, spłonęły bezcenne dokumenty naszej państwowości, a miasto zamienione zostało w ruinę. Akt kapitulacji (2 października 1944) przewidywał między innymi, że w określonym przez Niemców czasie, wszyscy ocaleli mieszkańcy muszą opuścić miasto.

Ocenia się że z samej tylko Warszawy wypędzono wówczas blisko 550 tys. ludzi (ok. 100 tys. wysiedlono z miejscowości podwarszawskich), którzy wzięli tylko to, co mieli na sobie i ręczne bagaże. Większość z wypędzonych przeszła przez obóz przejściowy Dulag 121 w Pruszkowie, skąd ok. 150 tys. wywieziono do obozów koncentracyjnych oraz do pracy przymusowej w Rzeszy. Miejscami zbornymi dla wypędzonych były także inne obiekty, w tym Tor Wyścigów Konnych na Służewcu, koszary przy Rakowieckiej (obecnie teren MSWiA), folwark Moczydło na Ursynowie oraz stolarnia na Okęciu, czyli najprawdopodobniej jeden z obiektów przy ulicy Kłobuckiej (Ursynów).

Znakomitą większość wypędzonych, a więc w przybliżeniu 400 tysięcy – przesiedlono do zachodnich dystryktów Generalnego Gubernatorstwa, gdzie pozostawiono ich bez środków do życia. Tragiczną sytuację potęgował fakt braku zimowej odzieży i szybko zbliżających się mrozów, w okolicznościach toczącej się wojny i związanych z tym dotkliwych zniszczeń, powszechnej biedy, braku żywności i niepewności politycznej (patrz; Exodus Warszawy. Ludzie i miasto po Powstaniu 1944. T I-V, Warszawa: PIW, 1992).

Każdy z wypędzonych szukał kontaktu z rodziną lub znajomymi mieszkającymi w tej części Polski. 200, a może 300 tys. ludzi nie miało tu jednak nikogo bliskiego. Ta ogromna rzesza warszawiaków była przydzielana przez sołtysów, wójtów i burmistrzów do chat i domów całkiem obcych ludzi, którzy wprawdzie mieli dach nad głową, ale ich sytuacja materialna niewiele była lepsza. Wielu także szukało schronienia na własną rękę. Trzeba było dzielić się z wypędzonymi z Warszawy, wręcz przysłowiową ostatnią kromką chleba; często trzeba im było dostarczyć czegoś do okrycia, znaleźć miejsce do spania i ogrzać. Znakomita większość „gospodarzy” wspaniale wywiązała się z nadzwyczaj trudnego zadania. Znam kilka osób, które jako małe dzieci znalazły wówczas miejsce gdzieś w Polsce. Utrzymują one serdeczny kontakt z dziećmi i wnukami swoich wybawicieli i dobroczyńców, albowiem większość z przyjmujących ich już nie żyje. Znana varsavianistka Hanna Szwankowska, współpracująca z prof. Marianem Markiem Drozdowskim przy „Exodusie Warszawy”, wynotowała z dokumentów ponad 40 nazw miejscowości, w których schronili się wygnańcy. Około 2000 r. znany w Warszawie działacz społeczny – inż. Tadeusz Burchacki – wystąpił (na piśmie) do ówczesnych władz, aby kończąc obchody czterechsetlecia stołeczności Warszawy, władze naszego miasta uhonorowały wójtów, burmistrzów i prezydentów, wymienionych przez Hannę Szwankowską miejscowości, Medalami Czterechsetlecia Stołeczności Warszawy, wraz z dyplomem wyrażającym podziękowanie za pomoc warszawiakom. Inny rodowity warszawiak i popularyzator historii Warszawy (szczególnie Mokotowa) – Tadeusz Władysław Świątek – jest jednym z tych, którzy jako małe dzieci znaleźli się wśród wygnańców. Pan Tadeusz przytulony został w Częstochowie. Do dnia dzisiejszego utrzymuje kontakt ze swymi dobroczyńcami, organizuje nawet różnego rodzaju wydarzenia kulturalne dla częstochowian, jako potwierdzenie wdzięczności za pomoc udzieloną zimą 1944/1945.

Piszę o tych faktach, albowiem 75. rocznica Powstania jest dobrą okazją, aby podziękować mieszkańcom Polski za pomoc warszawiakom po katastrofie 1944 r. Jest to tym bardziej ważne, że już niewielu zostało z tych, którzy przyjmowali wypędzonych ze stolicy. To już ostatni moment, aby wyrazić im wdzięczność.

Z wymienionych wyżej przyczyn, 15 stycznia 2019 r. złożyłem w Urzędzie m. st. Warszawy jednostronicowe pismo zaadresowane do pana prezydenta Rafała Trzaskowskiego. W piśmie tym poprosiłem prezydenta, aby rozważył możliwości ufundowania pamiątkowej tablicy, która mogłaby wisieć np. przy wejściu do Muzeum Powstania Warszawskiego. W piśmie tym zasugerowałem umieszczenie tekstu (szczegóły do uzgodnienia), w którym prezydent Rafał Trzaskowski, w imieniu warszawiaków dziękuje mieszkańcom miast, miasteczek, wsi i osiedli, którzy zimą 1944/1945 przyjęli pod swój dach wygnańców ze stolicy. Zasugerowałem także, by ewentualne odsłonięcie tablicy odbyło się 2 października 2019 r., a więc w 75. rocznicę kapitulacji Warszawy.

Po jakimś czasie otrzymałem dwa kolejne tzw. przedłużacze, czyli pisma, które zgodnie z KPA wydłużają termin odpowiedzi ze względu na złożoność sprawy i niezbędne konsultacje. W piśmie [KZ-OK.-RP.1510.1.2019.KWR(2.KWR.KZ-OK.-RP)] z 15 lutego 2019 r. stwierdzono, że Urząd potrzebuje jeszcze opinii Instytutu Pamięci Narodowej oraz zgody Muzeum Powstania Warszawskiego (Muzeum jest samorządową instytucją kultury, której organizatorem jest m. st. Warszawa i ono (miasto) też zapewnia środki potrzebne do utrzymania i rozwoju tej instytucji). W kolejnym piśmie [KZ-OK.-RP.1510.1.2019.KWR(8 KWR.KZ-OK.-RP)] z 30 kwietnia Urząd stwierdził, ze nie ma jeszcze opinii Muzeum Powstania Warszawskiego i należy czekać. Ostateczną odpowiedź otrzymałem w piśmie [KZ-OK.-RP.1510.1.2019.KWR(12.KWR.KZ-OK.-RP)] z 8 lipca 2019. W pewnym uproszczeniu można stwierdzić, że prezydent m. st. Warszawy odmówił podziękowania (w imieniu mieszkańców) Polakom za pomoc udzieloną mieszkańcom stolicy! Pełny tekst odpowiedzi – podpisanej przez Michała Krasuckiego, dyrektora Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków – na załączonej kopii.

Z uzyskanych trzech odpowiedzi wynika, że w trakcie półrocznych konsultacji z Muzeum Powstania Warszawskiego, Instytutem Pamięci Narodowej oraz (zapewne) dyrektorem Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków okazało się, że rzeczonej tablicy prezydent m. st. Warszawy nie może ufundować, albowiem w tegorocznym budżecie nie przewidziano takiego wydatku. Chodzi o kwotę 5 – 10 tys. złotych, w zależności od autora projektu i materiału, z jakiego tablica byłaby wykonana. Zważywszy że uchwalony na 2019 r. budżet stolicy wynosi 19  218  159  407 złotych, to trudno uwierzyć, iż „przyczyna odmowy jest w pełni uzasadniona”. Moim zdaniem, inne działania, wspomniane przez dyrektora Jana Ołdakowskiego (patrz tekst odpowiedzi), nie zastępują słowa „dziękuje” wyrażonego przez prezydenta Warszawy, a to jest istotą tego pomysłu.

Przez pewien czas kierowałem urzędem administracji publicznej zatrudniającym pół tysiąca pracowników. Później przez kilkanaście lat z ramienia Najwyższej Izby Kontroli, kontrolowałem ministerstwa, urzędy wojewódzkie, starostwa i urzędy gminne. Z praktyki wiem więc, że los szefa urzędu administracji publicznej w dużej mierze zależy od podległego mu personelu. „Załoga” urzędu, przy pełnym poszanowaniu obowiązujących przepisów, może skutecznie wspierać, ale także – w ten sam sposób – może go wsadzić na minę, która skończy karierę. Odnoszę wrażenie, że w tej ostatnie sytuacji jest prezydent Trzaskowski. Nie sądzę, aby moje pismo dotarło do adresata (Prezydenta), bo nie wyobrażam sobie sytuacji, w której odmawia on symbolicznego podziękowania tym, którzy pomagali warszawiakom. Z mojego urzędniczego doświadczenia wynika, że dokument (lub informacja o nim), niezależnie od schematu organizacyjnego urzędu, powinien dotrzeć do zainteresowanego. Oczywiście, ma to miejsce, gdy „załoga” działa na rzecz swego kierownika!

Podobnie można spojrzeć np. na sprawę awarii systemu przesyłania ścieków. Nie jest rolą prezydenta sterczenie całymi dniami przy wylewie szamba. Od tego ma zastępców i dyrektorów oraz prezesów. Ci ostatni byli jednak na tyle sprytni, że przed kamery wypchnęli Rafała Trzaskowskiego, który nie projektował systemu, nie zajmował się jego przeglądem i konserwacją, a nawet budowa systemu nie była realizowana w trakcie jego kadencji. Tym niemniej, opinia publiczna otrzymała medialny przekaz, że prezydent jest winny awarii. Warto w tym miejscu przypomnieć, że wprawdzie samorząd Warszawy zamówił i sfinansował (plus fundusze UE) obiekty, ale tzw. odbiorów dokonują służby państwowe, one też decydują o dopuszczeniu do eksploatacji. Bez zgody tych służb – ani tunel pod Wisłą, ani oczyszczalnia „Czajka” (w tym słynna spalarnia) nie miałyby prawa być oddanymi do eksploatacji. Proszę przypomnieć sobie, np. ile miesięcy trwają odbiory kolejnych stacji metra i ile służb (państwowych) jest w to zaangażowanych.

Moim zdaniem, awaria systemu przesyłania ścieków jest przykładem wsadzenia szefa na minę, niestety, przy dużym udziale polityków. Podobny wydźwięk ma wnioskowana przeze mnie sprawa podziękowania za pomoc dla warszawiaków. Uważam bowiem, że „w złej wierze” nie poinformowano prezydenta o sprawie – po co ma zbierać dla siebie punkty popularności. Wielka szkoda, że tego typu „polityka” jest prowadzona w Urzędzie m. st. Warszawy, bo podziękowanie mieszkańcom innych miast za pomoc warszawiakom „po prostu im się należy”!

Wróć