Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Podróże kształcą

30-10-2019 19:53 | Autor: Mirosław Miroński
Z opinią, że podróże kształcą zgodzi się na pewno każdy, kto kiedykolwiek podróżował. Istnieje też przekonanie, że warto kształcić się przed podróżą. Wynika to zapewne z praktyki, bo teoria teorią, jednak zanim wyruszymy dokądś w nieznane lepiej przygotować się do tego.

Warto dowiedzieć się czegoś o celu naszej eskapady i zaplanować pobyt w nowym miejscu. Pozwoli to lepiej i efektywniej wykorzystać czas przeznaczony na zwiedzanie i sprawi, że cała wycieczka będzie przebiegała zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Unikniemy nieprzyjemnych niespodzianek, a o takie nie trudno jeśli wyjeżdżamy w sposób nieprzemyślany. Wiadomo, że w każdym przedsięwzięciu przysłowiowy diabeł tkwi w szczegółach. Im lepiej więc zadbamy o detale wyjazdu, tym lepiej dla nas. I to niezależnie od tego dokąd się udajemy.

Niedawno uczestniczyłem w grupowej wycieczce do Łodzi, zorganizowanej przez kolegów z Oddziału Warszawskiego Związku Polskich Artystów Plastyków. Wyjazd i przyjazd autokarem - więc o transport nie musieliśmy się martwić. Jak można się spodziewać - głównym celem były tamtejsze galerie, no i oczywiście legendarna ulica Poiotrkowska - duma mieszkańców miasta Łodzi - jak kiedyś mówiono (chyba dla odróżnienia, że nie chodzi o łódkę, lecz o miasto). Łódź jest miastem nieodległym od Warszawy, a mimo to miałem okazję być tam zaledwie kilka razy i to zwykle z obowiązku. Zwiedzanie odkładałem na potem, które to „potem” w moim przypadku rozciągnęło się na kilkadziesiąt lat. Zawsze znajdowałem setki powodów by wyprawę do znanego z włókiennictwa miasta odłożyć jeszcze na jakiś czas.

Czasem potrzebujemy po prostu jakiegoś bodźca, żeby podjąć decyzję. Tym razem, takim bodźcem była wycieczka z naszego oddziału związku ZPAP. Co „na dzień dobry” mnie zaskoczyło, to fakt, że w Łodzi na ulicach jest stosunkowo niewielu ludzi. Dla warszawiaka może być to cokolwiek niezwykłe. Drugim spostrzeżeniem jest to, że główne ulice sprawiają wrażenie szerokich. Być może, jest to złudzenie spowodowane skalą zabudowań położonych bezpośrednio przy nich. Wyobraźmy sobie ulice na starej Pradze poszerzone dwu-, czy trzykrotnie. Automatycznie zabudowa wokół będzie wydawać się niższa, a sama ulica jeszcze szersza. W Warszawie mamy wiele wysokich i okazałych budynków położonych wzdłuż zatłoczonych ulic, przez co nie widać, że są szerokie.

Można pozazdrościć łodzianom ich centrum handlowo usługowego - Manufaktury, która jest miejscem chętnie odwiedzanym przez mieszkańców i turystów. Można im również pozazdrościć kilku obiektów kulturalnych, m. in.: Miejskiej Galerii Sztuki przy ul. Sienkiewicza 44; Muzeum Sztuki (Ms1) przy ul. Więckowskiego 36 i (Ms2) przy ul. Ogrodowej 19 oraz Centralnego Muzeum Włókiennictwa przy ul. Piotrkowskiej 282.

Oczywiście, wyjazd i rekonesans po Łodzi byłyby niepełne bez obejrzenia prawdziwej perełki - Pałacu Izraela Poznańskiego. Budowla robi wrażenie z zewnątrz. Zbudowany dla bajecznie bogatego fabrykanta był zelektryfikowany, jako jeden z pierwszych w mieście. Robi ważenie swym ogromem i bogactwem architektonicznych wykończeń oraz ozdób mających podkreślać przepych i bogactwo. Jest niemym przypomnieniem sukcesu w tworzącym się w naszym kraju kapitalizmie. Równie wystawny jest jego wystrój wnętrz. W zestawieniu z hukiem maszyn włókienniczych, które można zobaczyć i usłyszeć w Centralnym Muzeum Włókiennictwa (podczas demonstracji dla zwiedzających) daje pogląd na tamte czasy. Pięknie i trafnie opisał je genialny Władysław Stanisław Reymont w „Ziemi obiecanej”. Mogliśmy oglądać to również na ekranie w filmie Andrzeja Wajdy o tym samym tytule.

Co zostało z owej „obiecanej ziemi” w Łodzi? Paradoksalnie – dużo. Wprawdzie dawne maszyny, wypełniające przed wiekami hale fabryczne, trafiły do muzeów, jednak duch dawnej stolicy polskiego włókiennictwa pozostał. Właśnie, w kamienicach i na ulicach, po których nikt już nie śpieszy do fabryk.

Prym w przemyśle włókienniczym przejęli potentaci z Chin i innych krajów Wschodu, jednak nic nie odbierze Łodzi jej historii.

Warto wybrać się tam choćby na jednodniową wycieczkę, przejść śladami fabrykantów i robotników, pogrążyć się w historii, bez której bylibyśmy na pewno ubożsi zarówno w dziedzinie kultury, jak pozostałości materialnych. Z Łodzią związani byli znani twórcy: Katarzyna Kobro - jedna z najwybitniejszych rzeźbiarek w dwudziestoleciu międzywojennym i Władysław Strzemiński - teoretyk sztuki (teorii unizmu), malarz, pionier konstruktywistycznej awangardy lat 20. i 30. Obydwoje stali się bohaterami filmu „Kobro / Strzemiński. Opowieść fantastyczna”.

Przed tym dobrze byłoby dowiedzieć się nieco więcej o tym, co możemy zwiedzić i zobaczyć. Tak więc uczmy się przed podróżą, bo warto.

Wróć