Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Po co kooptować umrzyków?

29-05-2019 20:18 | Autor: Tadeusz Porębski
No i stało się. Przegrana zjednoczonej opozycji ze zjednoczoną prawicą była dla sporej części komentatorów politycznych dużym zaskoczeniem. Nie chcę robić za ważniaka i mądralę, ale dla mnie nie było to zaskoczenie. Wieszczyłem znacznie wyższe zwycięstwo PiS. Skąd takie przeświadczenie? Z bacznej obserwacji wyborców i wybieranych.

Wyborcy dzisiejsi w niczym nie przypominają tych sprzed lat, są dojrzalsi, a kompetencje obywatelskie systematycznie wzrastają. Wybierani tego nie widzą i w kampaniach nadal stosują starą retorykę – zero programowych konkretów i mnóstwo politycznego bełkotu. Od pewnego czasu wyborczym leitmotywem polityków Platformy Obywatelskiej, umierającej Nowoczesnej oraz odesłanego przez wyborców do kąta Sojuszu Lewicy Demokratycznej jest hasło "Odsunąć PiS od władzy!". W domyśle: "I przekazać ją nam". Lud tego nie kupił, bo jest to hasełko mocno przechodzone i dla wielu irytujące.

Rozpoczęło się poszukiwanie winnych porażki, bo po pierwszych "ochach" , "achach" i "władzy na wyciągnięcie ręki" trzeba było przyznać, że zjednoczona opozycja z kretesem przegrała wybory do Parlamentu Europejskiego. Zadowolony z wyniku może być jedynie SLD, który wprowadził do PE trzech swoich przedstawicieli, choć spryciarz Włodzimierz Czarzasty z trzech europosłów natychmiast zrobił pięciu. Kogo dołączył do eseldowskiej paczki i czy ma do tego legitymację nie wiadomo. Tak czy owak, można założyć z dużą dozą pewności, że w przypadku samodzielnego pójścia do wyborów SLD nie powąchałby mandatu. Nowoczesna to łabędzi śpiew w polskiej polityce i w pojedynkę to, podobnie jak SLD, prawie pewna porażka. Natomiast Polskie Stronnictwo Ludowe może w jesiennych wyborach parlamentarnych zapłacić wysoką cenę za spółkę z wyraźnie przechylającymi się w lewo liberałami z PO. Wydaje się, że wspólny start w takim towarzystwie nie był dla chłopów dobrym pomysłem. PSL jest powoli przeganiane ze wsi przez PiS i ta tendencja wyraźnie zwyżkuje.

Robert Biedroń cieszył się jak dziecko z trzeciego miejsca jego "Wiosny" i natychmiast określił to ugrupowanie "trzecią siłą" na polskiej scenie politycznej. Jednocyfrowe poparcie nie jest moim zdaniem żadnym powodem do tak wielkiej euforii. Można mieć z tego tytułu satysfakcję, ale popadanie w zachwyt nad 6-procentowym wynikiem dającym trzy mandaty to duża przesada. Niepokoi to, że pani Sylwia Spurek, świeżo upieczona eurodeputowana z ramienia "Wiosny", przyłączyła się chóru kierującego się w swoich wyborczych poczynaniach hasłem "Odsunąć PiS od władzy!". Dotychczas reprezentanci "Wiosny" zdobywali poparcie elektoratu, przedstawiając poszczególne elementy swojego programu i to się ludziom podobało. Przejście na retorykę zdecydowanie antypisowską może się dla Biedronia i jego ugrupowania zakończyć klapą. Politycznych meteorów ci u nas dostatek, by wspomnieć choćby Ruch Palikota i Samoobronę.

Jestem zwykłym szarym wyborcą, tyle że nie kieruję się emocjami, sympatiami czy antypatiami. W ogóle nie przemawia do mnie retoryka typu "Odsunąć PiS od władzy!". Od ugrupowania politycznego chcę wyłącznie programu oraz objaśnienia sposobu jego realizacji. Szczucie oraz totalna krytyka rywali w ogóle na mnie nie działają. Okazuje się, że podobnie myślących jest coraz więcej. Świadczy o tym sromotna porażka Koalicji Europejskiej, która mimo maksymalnego zwarcia szeregów największych partii opozycyjnych wyraźnie uległa PiS. I dopóki PO wraz ze swoimi przybudówkami nie zmienią płyty, dopóty będą przegrywać wybory. Dotychczasowy leitmotyw "Odsunąć PiS od władzy!" ostatecznie zdewaluował się jako klucz do zwycięstwa w wyborach. W imieniu własnym uprzejmie proszę zjednoczoną opozycję o możliwie szybkie przedstawienie na forum publicznym programu gospodarczego dla Polski, z uwzględnieniem kwestii socjalnych oraz ochrony środowiska. Może wtedy dam kreskę. Nas w "Passie" cieszy to, że mandaty do Parlamentu Europejskiego wywalczyli kandydaci, którzy zdecydowali się na akcję promocyjną m. in. na łamach naszej gazety. Serdeczne gratulacje dla nowo wybranych europosłów Danuty Hübner, Andrzeja Halickiego oraz Ryszarda Czarneckiego.

A teraz miękko przejdę do fruktów, które wiążą się z wyborem do PE. Muszą to być frukta z najwyższej półki, skoro sięgnęli po nie, porzucając ministerialne gabinety, panie Elżbieta Rafalska, Beata Kempa i Anna Zalewska oraz pan Joachim Brudziński. Jeśli doda się do tego grona porzucenie lukratywnych posad rządowych przez Joannę Kopcińską oraz Beatę Mazurek, staje się jasne, że mandat europosła to najwyższa półka władzy, wyjątkowy prestiż, no i oczywiście kasa zapewniająca świetlaną przyszłość. Jakież więc konkretnie są to frukta? Pięcioletnia kadencja w Brukseli to nie mniej niż 1,8 miliona złotych pensji na czysto, plus godziwa emerytura pozwalająca na spędzenie starości w luksusach. Dlaczego jest to kasa "na czysto"? Bo europosłowie nie płacą za służbowe podróże niezależnie od klasy, którą podróżują. Nie płacą też z własnej kieszeni za noclegi.

Do tego dochodzi dieta w wysokości 320 euro dziennie, czyli 1376 zł po przeliczeniu na złotówki. Te pieniądze również można odłożyć pod materac, konto europosła zasila bowiem co miesiąc 4,5 tys. euro na utrzymanie biura. Powyższe świadczenia to mniej więcej 3,8 miliona złotych w skali pięciu lat. Na posiedzenia europejskiego parlamentu opłaca się dojeżdżać do Brukseli własnym samochodem, ponieważ unijna księgowość zwraca 49 eurocentów za każdy przejechany kilometr. Można na przykład wzorem byłego europosła Jacka Kurskiego przekonać księgowych w Brukseli, że prawie 900 km polski europoseł pokonuje w niecałe sześć godzin.

Kto okazał się numerem jeden wśród świeżo wybranych europosłów? Bynajmniej nikt z opozycji, która spodziewała się masowego oddawania na nią głosów. Listę najlepszych otwiera była premier rządu Beata Szydło, którą poparło aż 525.811 mieszkańców z województw świętokrzyskiego i małopolskiego. Drugie miejsce w kraju zajął Jerzy Buzek z 422.445 głosami na koncie, a trzecie Jadwiga Wiśniewska (409.373). Tak więc na wyborczym podium dwa miejsca, w tym najwyższe, obsadzili kandydaci PiS, a tylko jedno kandydatka zjednoczonej opozycji. Wspomniana wyżej Danuty Hübner zebrała 146.746 głosów, mimo że startowała dopiero z czwartego miejsca na liście, zaś Andrzej Halicki i Ryszard Czarnecki odpowiednio 87.422 oraz 134.629.

Jak bardzo, co do wyniku wyborów, mylili się prominentni działacze Koalicji Europejskiej, może świadczyć wypowiedź Barbary Nowackiej, szykującej się do startu w jesiennych wyborach parlamentarnych. W połowie maja pani Barbara stwierdziła, że dzień wyborów do Parlamentu Europejskiego "będzie początkiem końca PiS". Jej zdaniem, kierownictwo "Wiosny" popełniło błąd, że partia nie dołączyła do Koalicji Europejskiej. Publiczne głoszenie tego rodzaju bzdur może świadczyć o kompletnym oderwaniu tej kobiety od rzeczywistości, bądź o jej bardzo niskich kompetencjach obywatelskich. Może też być po prostu wyrazem buty. Tak czy siak, Nowacka powinna wylać na swoją rozgorączkowaną głowę kubeł zimnej wody i zaniechać w przyszłości zabawiania się w wyborczą Pytię. Znacznie lepiej sprawdza się w problematyce typowo kobiecej.

Nie ma co pudrować rzeczywistości, zjednoczona opozycja przegrała pierwszą rundę wyborczą. Pięć lat temu PO, PSL i SLD, startując osobno, zdobyły łącznie prawie 12 proc. głosów więcej. Pozostają jeszcze dwie rundy – jesienne wybory parlamentarne oraz przyszłoroczne prezydenckie. Jeśli w PO nie nastąpi zmiana przywództwa i przede wszystkim zmiana dotychczas nieskutecznej retoryki, PiS zmiecie opozycję z powierzchni ziemi. Jak widać, w wyścigu o władzę w państwie nie wystarcza połączenie sił i dokooptowywanie politycznych umrzyków. Musi nastąpić zdecydowana zmiana jakości uprawianej polityki. Dalsze kontynuowanie totalnej krytyki wobec PiS prowadzi wprost w przepaść. Program, program i jeszcze raz program. Konkret, konkret i jeszcze raz konkret. Tylko to może przyciągnąć do Koalicji Europejskiej wyborców centrowych, czyli tych, którzy dzisiaj są politycznymi sierotami i nie mają na kogo głosować. KE to jedyne ugrupowanie, które wystartowało w wyborach bez spójnego programu, a spoiwem łączącym poszczególne elementy Koalicji była wyłącznie żądza władzy. I to się srogo zemściło.

Wróć