Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Pasożyty i formy przetrwalnikowe

30-03-2016 22:09 | Autor: Mirosław Miroński
Pasożytnictwo to sposób bytowania różnych organizmów. Większości z nas kojarzy się on z rozmaitym (mniej lub bardziej przerażającym) robactwem oraz z bytowaniem na czyjś koszt. Z grubsza biorąc, tak właśnie jest. Pasożyty można generalnie podzielić na dwie grupy: ektopasożyty pasożytujące na ciele żywiciela i endopasożyty żyjące w tkankach lub narządach wewnętrznych żywiciela. Nie wiadomo które są gorsze. Żadne pasożytnictwo nie wzbudza w nas pozytywnych emocji. Wręcz przeciwnie, gdybyśmy tylko mogli, pozbylibyśmy się wszystkich pasożytów raz na zawsze. Oznaczają bowiem kłopoty, czasem niemałe. Oczywiście są różne wyjątki, ale to dotyczy zjawiska zwanego symbiozą, kiedy to obie strony – żywiciel i pasożyt czerpią korzyści. Nie jest to jednak tematem moich rozważań...

Wojna z pasożytami to nie przelewki. Chociaż są z nami od dawna, walka z nimi jest trudna, a środki, których dostarcza nam dzisiejsza nauka sprawiają, że pasożyty stają się coraz bardziej przebiegłe i znajdują coraz to nowe sposoby i strategie przetrwania. Jedną z nich jest podobieństwo objawów obecności pasożytów w naszym organizmie do częstych i rozpowszechnionych chorób. Sprawia to, że wykrycie intruzów jest bardzo utrudnione. Trudno też leczyć się farmakologicznie, na zapas. Nawet, jeśli uda się chwilowo pozbyć pasożytów, nie mamy gwarancji, że w wkrótce nie zarazimy się nimi ponownie. Co zatem pozostaje? Pozostaje profilaktyka i wzmocnienie układu immunologicznego.

Ten może nieco przydługi wywód z pogranicza biologii i medycyny niech będzie wprowadzeniem do innego zjawiska, jakim jest pasożytnictwo z którym mamy do czynienia w naszym codziennym życiu – z pasożytnictwem ludzkim.

Wielu z nas zapewne zauważyło, że cokolwiek się zrobi, zawsze znajdzie się ktoś lub jakaś grupa „ktosiów”, którzy chętnie skorzystają z owoców naszej pracy. Dzieje się tak niemal we wszystkich obszarach życia. Wspólnym mianownikiem tych działań jest fakt, że dokonuje się to naszym kosztem. I nie chodzi tu o legalne ściąganie podatków, czy nawet ich „zdzieranie” z nas w sposób bardziej lub mniej bezwzględny. Wiadomo, że podatki płacić należy, bo z nich budowane są szkoły, drogi, opłacana jest tzw. budżetówka i finansowane są rozmaite cele etc. Czasem nawet szczytne. Chodzi raczej o fakt, że sam system zbierania podatków jest, mówiąc oględnie, niezbyt szczelny. Dlatego trzeba go stale uzupełniać z wszelkich możliwych źródeł. Przypomina to trochę czerpanie wody sitem, jak w przypadku Gabrysia z wierszyka Juliana Tuwima. Równie bezsensowne, jak zachowanie Gabrysia, (który to Gabryś miał w głowie nie wszystko poukładane „jak należy”) może wydawać się wypłacanie świadczeń emerytalnych lub rentowych, a następnie ich opodatkowywanie. Pieniądze najpierw są wypłacane z budżetu i przepływają do danego świadczeniobiorcy, a zaraz potem wracają do budżetu, z którego zostały wypłacone. Zwykłemu obywatelowi trudno dostrzec w tym sens. Widocznie w trakcie takich zabiegów finansowych przybywa pieniędzy w budżecie.

Miejmy nadzieję, że za rządów nowej ekipy doczekamy się skutecznej reformy systemu fiskalnego.

Księgowość sprawia czasem wrażenie wiedzy tajemnej. Przeciętny obywatel wie o niej tyle, że istnieje konto księgowe dwustronne, tzn. takie, które pokazuje dwie strony operacji księgowych. Strona lewa – nosi nazwę Winien (Wn), gdzie zapisane są obciążenia, a strona prawa – nosi nazwę (Ma), gdzie zapisuje się uznania, inaczej mówiąc operacje na dobro konta. Wniosek, jaki z tego płynie to fakt, że jak jest „ma” to musi być też „winien” i odwrotnie. Przeciętny Kowalski wie, że bilans powinien wyjść na zero i ma prawo podejrzewać, że temu służy tzw. księgowość „kreatywna”, czyli taka, w której liczby są „poprawiane” dzięki inwencji księgującego. Oczywiście, są to rzadkie przypadki. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że niezwykle rzadkie, sądząc po niewielkiej liczbie wyroków wydawanych za taki proceder. Nawet samo słowo winien jest podawane w księgowości w nawiasach (Wn), co może sugerować, że ma to związek z wyrokami w zawieszeniu, wydawanymi w sprawach finansowych. Tu zwykły obywatel może się nieco gubić, bo wie przecież, że kreatywność jest cechą pożądaną. Otóż tak. Tak jest w większości zawodów, ale nie w księgowości.

 

Powróćmy jednak do pasożytnictwa, bo to ono jest prawdziwym problemem naszej gospodarki i finansów. Pasożytom trudno odmówić kreatywności. Tak więc, jest kogo się obawiać. Są to zarówno indywidualni osobnicy, ale też niektóre partie polityczne a także korporacje, traktujące nasz kraj jak organizm, na którym można się łatwo pożywić.

Czasem pasożyty przyjmują formę przetrwalnikową, by przeczekać gorsze dla nich czasy. Są wśród nich prawdziwi mistrzowie przetrwania, odporni na wszelkie zmiany otoczenia. Jedni przybierają barwy czerwone, inni zielone, które dają im skuteczny kamuflaż przywodzący na myśl związki z rolnictwem i chłopstwem, chociaż dziś trudno uznać ich przedstawicieli za reprezentację środowisk chłopskich. Mimo to, jako partia zawsze potrafią znaleźć bezpieczną niszę, przyczaić się i uaktywnić się w odpowiednim momencie. Przypomina to strategię innych pasożytów, które nawet po kuracji odrobaczającej organizm żywiciela pojawiają się ponownie, by czerpać z niego ile się da. Dla tych intruzów przejście do formy przetrwalnikowej jest jedną ze skuteczniejszych strategii. Podobnie rzecz ma się z korporacjami zagranicznymi, które niczym pasożyt zewnętrzny wykorzystują swego żywiciela niemiłosiernie. Chyba że pojawią się jakieś środki zaradcze, które to uniemożliwią. Co gorsza, w przeciwieństwie do pasożytnictwa znanego w świecie przyrody, którego celem jest jak najdłuższe korzystanie z dobrodziejstw życia na koszt żywiciela, a tym samym utrzymywanie go przy życiu – pasożytnictwo, z którym mamy do czynienia wśród ludzi, jest pozbawione takich zasad. Dlatego należy dążyć do ograniczenia jego szkodliwego wpływu na nasze ż życie.

Pasożytnictwo ludzkie istnieje nie tylko w wymiarze ekonomicznym. Jego celem może być także wykorzystanie czyjejś niewiedzy dla budowania własnego, korzystniejszego wizerunku. W przypadku partii „nowoczesnych” możemy dowiedzieć się wiele o tym, co powinny albo nie powinny robić inne partie i ugrupowania polityczne oraz ich liderzy, ale nie można dowiedzieć się, jaki jest program samych „nowoczesnych”. Korzystają z pracy innych, nic przy tym nie wnosząc.

W pasożytnictwie ludzkim liczy się korzyść za wszelką cenę, nawet gdyby miało to doprowadzić do unicestwienia żywiciela. Obowiązuje zasada – po nas choćby potop. Cytując jednego z prominentnych klasyków pasożytnictwa, wypowiadającego się do mikrofonu w jednej z warszawskich restauracji – „Ch.., du.. i kamieni kupa”.

Wróć