Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Ostatni dyktator Europy

12-08-2020 21:16 | Autor: Piotr Celej
Tuż za polską wschodnią granicą trwają protesty po sfałszowanych wyborach prezydenckich. Białoruska opozycja domaga się ustąpienia Aleksandra Łukaszenki. Dyktator jednak ani myśli o podzieleniu się władzą.

Teza, że białoruski prezydent jest "wybitny", wielu nie przeszła przez gardło. Porównajmy jednak Łukaszenkę do polityków, którzy rządzili Europą, gdy dawny kierownik kołchozu dochodził do władzy. Borys Jelcyn już nie żyje. Odszedł ze stanowiska prezydenta Rosji skompromitowany i schorowany. Berlusconi, Blair czy Kuczma to też przeszłość. A Białorusią wciąż rządzi dobry "baćka" (biał. ojczulek). Jak to możliwe, by ten sam polityk został wybrany już na szóstą kadencję? Oto pięć oblicz człowieka, który lubi, gdy mówi się o nim: "ostatni dyktator Europy".

Niedoszły władca Rosji

Łukaszenka, mimo że wychowywany tylko przez matkę na niewielkiej wsi, jest typowym przykładem "soviet dream". Oto chłopak z przysiółka zostaje prezydentem kraju. W rzeczywistości ambicje Łukaszenki sięgały jednak znacznie wyżej, mimo że w kreowanym przez siebie wizerunku jest tylko chłopskim trybunem. Warto przypomnieć, że dyktatorowi z sąsiedztwa Władymirowi Putinowi marzyła się władza w związku dwóch państw – Białorusi i Rosji. Plany te snuł jeszcze w latach 90., gdy oczywistym się stało, że zmęczony chorobą alkoholową Borys Jelcyn będzie musiał zrezygnować ze stanowiska. Sam Łukaszenka w kampanii wyborczej w 1994 roku mówił: "będę błagał na kolanach, by Rosja z powrotem nas przyjęła." Przyszły dyktator nie tylko w ten sposób grał na sentymentach radzieckich w społeczeństwie, ale też dążył do tego, by zostać następcą Jelcyna. Po wyborach prezydent Rosji te umizgi doceniał, głównie dlatego, że Łukaszenka był bardzo popularny w Rosji jako przywódca dążący do restauracji Związku Radzieckiego i socjalizmu. Białoruski dyktator jeździł nawet po Rosji i namawiał gubernatorów do poparcia tego projektu. Nic z planów Łukaszenki jednak nie wyszło. Jedyne, co wymógł na Jelcynie, to umorzenie części długów i korzystne kontrakty. Po Jelcynie przyszedł Putin, z którym już "carowi Białorusi" nie układało się tak dobrze. Nadal jednak Łukaszenka jest aktywny na polu polityki międzynarodowej. Uprawia politykę równych odległości do Moskwy i Brukseli, czekając na polityczne lub gospodarcze korzyści od obu stron. Ta wielowektorowa kombinacja przez wiele lat stanowiła o pozycji Białorusi jako państwa, o którego względy zabiega i zachód, i wschód. Jednocześnie białoruski dyktator jest przedłużeniem rosyjskich interesów tam, gdzie nie wypada Rosji handlować. To właśnie Łukaszenka handlował bronią z Asadem i Kadafim, gdy spadały na nich embarga.

Samiec alfa

Baćka zza naszej miedzy to prawdziwy samiec alfa. Zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym znaczeniu tego wyrażenia. Wychowywany przez matkę i ciotki wyrósł paradoksalnie na mężczyznę nieznoszącego sprzeciwu i dyskusji. Dodając do tego postawną figurę, możemy sobie wyobrazić, jak popularny był w społeczeństwie byłej republiki radzieckiej, gdzie kobiety cenią twardych mężczyzn.

Łukaszenka jest (był?) żonaty z Galiną Rodionowną, która od blisko 15 lat spędza cały czas samotnie w odizolowanym i strzeżonym domu, jeżdżąc do Mińska tylko na święta. Prezydent nie odpowiada na pytania prasy o pierwszą damę. Z Galiną dyktator ma dwóch synów: Wiktora i Dymitra. Pierwszy, rocznik 1975, jest ministrem spraw wewnętrznych, drugi zaś służy w wojskach pogranicznych. Prawdziwym oczkiem w głowie jest jednak najmłodszy syn – Kola. Jest on owocem wieloletniego romansu prezydenta i jego osobistej lekarki – Abelskiej. To ją Łukaszenka zabierał na zagraniczne wizyty. Młody Kola został pupilem Białorusi. Po urodzeniu istnienie nieślubnego dziecka było skrzętnie ukrywane. Szybko jednak informacja się rozeszła pocztą pantoflową i nie dało się dłużej utrzymać sprawy w tajemnicy. Podczas defilady z okazji Dnia Zwycięstwa czteroletni Kola widniał u boku ojca w skrojonym specjalnie mundurku. Kilka miesięcy później prezydent Rosji Dymitr Miedwiediew podarował mu złoty pistolet. Syn wychowuje się z Łukaszenką, który ekskochankę wydał za mąż za swojego ochroniarza. To jednak nie koniec romansów prezydenta. Podobno nadal często zmienia kochanki, jednak rzadziej nawiązuje dłuższe znajomości. Po odejściu od Abelskiej, Łukaszenko związał się z Iryną Darafiejewą, znaną na Białorusi piosenkarką. Teraz to ona towarzyszy mu podczas służbowych podróży i wakacji. Tak jak przed laty Marilyn Monroe zaśpiewała urodzinową piosenkę dla Johna Kennedy'ego, tak też śpiewała kochanka białoruskiego prezydenta.

Łukaszenka słynie też z niewybrednych i sprośnych żartów. Gdy rozmawiał z Radosławem Sikorskim i szefem niemieckiego MSZ, powiedział do Guida Westerwelle, szefa niemieckiego MSZ: “Lepiej być dyktatorem niż pedałem”, co miało nawiązywać do coming outu Westerwellego.

Sportowiec

Prawdziwy samiec alfa to również sportsmen i tak jest również w przypadku Aleksandra Łukaszenki. Jest on zapalonym hokeistą; sam, w trykocie z numerem 1, często występuje w amatorskiej reprezentacji kraju na turniejach o Puchar Prezydenckiego Klubu Sportowego. Główną zasadą tych turniejów jest podobno to, że "grają wszyscy, wygrywa prezydent". Jest on nie tylko hokeistą, ale i kimś na kształt działacza hokejowego. To on bowiem "załatwił", że w kontynentalnej lidze rosyjskiej limity obcokrajowców nie obejmują Białorusinów oraz wystarał się o zorganizowanie mistrzostw świata w hokeju na lodzie. Oprócz tego prezydent lubi narty biegówki czy rolki. Często i chętnie fotografuje się podczas urpawiania sportu.

Chłop

Łukaszenka pochodzi ze wsi i zawsze to podkreślał. Do dzisiaj odbywają się subotniki, popisowe prace w polu z udziałem prezydenta. Sam Łukaszenka w swojej rezydencji ma ogród, gdzie hoduje pomidory i ogórki i ma nawet swoją kozę. Odwiedzając wsie, często ten były kierownik kołchozu dawał instrukcje pracującym tam robotnikom rolnym, a nawet często podwijał koszulę i sam brał się do roboty.

Dyktator

Obrazki z tłumienia opozycyjnych wieców na Białorusi zna chyba każdy. Jak to się jednak stało, że z popularnego w 1994 roku polityka Łukaszenka stał się dyktatorem? Odpowiedź na to pytanie leży zapewne w mentalności baćki. Dla niego wzorcami polityki byli komunistyczni gensekowie. Nigdy nie ukrywał, że demokracja i swobody obywatelskie w rozumieniu zachodu uznaje za przejaw dekadencji. Jednocześnie nigdy nie miał zamiaru oddawać chociaż części władzy. Tłumienie opozycji i obecna sytuacja ma swój początek w latach 90. Wtedy apetyt na władzę w Mińsku miało wiele sił politycznych, częściowo demokratycznych, ale również i nacjonalistycznych czy komunistycznych. Na opozycję spadły więc represje. Pierwszą ofiarą była Tamara Wińnikowa, była dyrektorka Banku Narodowego, która posiadała źródła informacji na temat malwersacji finansowych na Białorusi. Trafiła w 1997 roku do aresztu. Dwa lata później ekonomistkę odwiedził Hienadź Karpienka, jeden z opozycjonistów. W tym czasie na Białorusi powstał "szwadron śmierci", usuwający przeciwników politycznych. Karpienka miał dowiedzieć się wszystkiego o przekrętach władzy i przekazać wiedzę niezależnym dziennikarzom. Nie zdążył. Nagle źle się poczuł, trafił do szpitala i zapadł w śpiączkę, z której się nie wybudził. Badania wykazały, że mózg został poważnie uszkodzony. Gdy pacjent miał być operowany, do sali weszło KGB i...okazało się, że nie ma lekarza, który podjąłby się skomplikowanej operacji. Karpienka zmarł, zaś jego pogrzeb stał się manifestacją.

Później w ramach dociskania śruby zlecono specjalne zadanie Dymitrowi Pawliczence, zaufanemu agentowi. Stworzył on Specjalny Oddział Szybkiej Reakcji, który zajmował się "uprzątaniem" przeciwników politycznych. Sprawa pewnie nigdy nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie Oleg Ałkajew, szef mińskiego więzienia, z którego odział pożyczał broń. Patrząc na nagłówki gazet, można było zauważyć, że zniknięcia opozycjonistów dziwnie zbiegają się z czasem wypożyczenia przez Pawliczenkę pistoletu. Drugim tropem była chęć obejrzenia przez niego egzekucji więziennych, które w tym czasie wykonywano strzałem w tył głowy. Łącznie późniejszy morderca opozycji asystował przy pięciu egzekucjach. Powiadomione przez Ałkajewa KGB szybko rozformowało tajny oddział, nikomu jednak nie udowodniono udziału w mordach. Do dzisiaj nie wiadomo, ilu opozycjonistów zginęło (szacunki mówią o 12 zabitych). Dzisiaj władza już nie używa takich metod z lat 90. Ciężko natomiast stwierdzić, żeby Białoruś była krajem demokratycznym. KGB i oddziały milicji OMON skutecznie walczą z opozycją. Łukaszenka stoi zaś obecnie przed wyborem podobnym do Wojciecha Jaruzelskiego w latach 80. Może wybrać drogę podziału władzy lub twardego starcia z przeciwnikami politycznymi.

Wróć