Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Ogień w Notre-Dame i drgania w św. Katarzynie

17-04-2019 21:21 | Autor: Mirosław Miroński
Powyższy tytuł brzmi jak tytuł sensacyjnego filmu czy też gry komputerowej. Niestety, pożar katedry to rzeczywistość. To wydarzyło się naprawdę pożar strawił dużą część jednego z najcenniejszych światowych zabytków. Smutny to fakt, choć należy się cieszyć, że straty nie są większe. Przyczyny pożaru nie są do końca wyjaśnione, jednak to, że do pożaru doszło, wskazuje na potrzebę wzmocnienia ochrony obiektów należących do dziedzictwa kulturowego. Trzeba mieć nadzieje, parafrazując znaną przestrogę z pieśni Jana Kochanowskiego, że Francuz po szkodzie wyciągnie odpowiednie wnioski, czego najwyraźniej nie zrobił przed szkodą.

Z tego dramatycznego zdarzenia płynie przestroga dla nas wszystkich - dobra kultury powinny być przedmiotem najwyższej troski. Ich zniszczenie jest niepowetowaną stratą dla całej ludzkości.

W tym kontekście należy widzieć straty jakich doświadczył nasz kraj ze strony Niemiec. Barbarzyńskie i programowe niszczenie wrażliwej tkanki narodowej wraz całym dziedzictwem cywilizacyjnym – kulturą, nauką, historią, tradycją etc. – tworzy nadal wyrwę niedającą się niczym wypełnić.

Katedra w Paryżu jest nie tylko przykładem kunsztu średniowiecznych budowniczych, obiektem chętnie odwiedzanym przez turystów z całego świata, ale stanowi symbol, z którym utożsamiają kolejne pokolenia Europejczyków. I to na długo zanim powstała Unia Europejska.

Katedry, podobnie jak my sami, są narażone na rozmaite niebezpieczeństwa. Zagrażają im wojny, a ostatnio zanieczyszczone powietrze. Czasem przychodzi im odgrywać rozmaite role niezgodne z pierwotnym przeznaczeniem. W czasie II Wojny Światowej stanowiły punkty orientacyjne dla lotnictwa, a przecież nie po to je wznoszono.

Zaraz po nieszczęśliwym pożarze katedry w Paryżu z wielu stron świata posypały się propozycje pomocy w jej odbudowie. Takie deklaracje padają też z naszego kraju. Dysponujemy sprawdzonymi specjalistami, konserwatorami, którzy zdobywali doświadczenie w ratowaniu zabytków kultury zniszczonych podczas ostatniej wojny.

Nieobce jest nam poczucie wspólnoty i empatii. Sami mamy przecież tragiczne doświadczenia wynikające z utraty własnych ważnych dla narodu obiektów. Potrafimy zjednoczyć się w kwestii ich ratowania. Pamiętamy popularny po wojnie Społeczny Fundusz Odbudowy Stolicy (SFOS). Do akcji zbierania pieniędzy włączyło się całe społeczeństwo, od młodzieży szkolnej poczynając, na emerytach kończąc. Dzięki zgromadzonym funduszom udało się odbudować i odrestaurować wiele cennych obiektów. Wśród nich: Pałac w Wilanowie, Pałac Na Wyspie w Łazienkach Królewskich, Pałac Staszica z ulicą Nowy Świat, Pałac Kazimierzowski, Królikarnię przeznaczoną na muzeum rzeźby Xawerego Dunikowskiego, Kościół Świętej Trójcy na placu Małachowskiego, Teatr Wielki oraz szereg pomników m. in. pomnik Kopernika, Mickiewicza, Chopina, Poniatowskiego i Kolumnę Zygmunta. Do akcji włączył się także zespół Filipinki, przeżywający wtedy apogeum swojej popularności.

Katedry gotyckie to nie tylko niezwykłe konstrukcje wznoszone przy użyciu m. in. piaskowca. To także ich wystrój, który stanowią równie cenne precjoza, co sama katedra. Każdy, kto kiedykolwiek miał okazję oglądać którąś z nich, np. Notre-Dame w Reims, będącą miejscem koronacji królów Francji – dostrzeże, że oprócz pewnej surowości architektury, wynikającej z potrzeby uzyskania strzelistości bryły, we wnętrzach znajdują się cenne detale łagodzące nieco wrażenie z zewnątrz. Imponujące kolorowe rozety nad wejściem czy witraże autorstwa Chagalla nie pozostawią nikogo obojętnym. Katedry, jak ta w Reims, w Strasburgu, w Chartres, Amiens oraz w innych punktach na mapie Europy dowodzą wielkiego kunsztu ich budowniczych. Zadają kłam obiegowym opiniom, jakoby średniowiecze było okresem mrocznym i zacofanym. Tego rodzaju tezy to wierutne bzdury, a ich powtarzanie dowodzi, że ci, którzy je głoszą, nie wiedzą o czym mówią.

Nie trzeba daleko szukać żeby móc przywołać historię równie dramatyczną, co pożar w paryskiej Notre-Dame. Znana dobrze mieszkańcom południowej części Warszawy Parafia Św. Katarzyny to najstarsza parafia w Warszawie. Jej historia jest niemal równie długa, co katedry gotyckie. Znajdujący się tu w XIII wieku kościół drewniany został spalony podczas najazdów Litwinów i Jaćwingów. Zniszczyli oni także następny, wybudowany na jego miejscu. Kolejny, murowany wzniesiono na przełomie XIV i XV w. Ten również doświadczał pożarów. Ostatecznie, uległ zniszczeniu podczas potopu szwedzkiego. Sto lat później odbudowano go dzięki funduszom Augusta Czartoryskiego. Historia kościoła miała na szczęście ciąg dalszy, ale to temat na inną okazję. Warto tylko zwrócić uwagę, że zagrożeniem dla obecnego kościoła nie są jedynie pożary i celowe jego niszczenie np. w wyniku działań wojennych. W latach 90. ubiegłego wieku równie niszczący okazał się przetaczający się przez przechodzącą w bezpośredniej odległości Doliną Służewiecką nieustający strumień samochodów, szczególnie TIR-ów. Wywoływało to drgania, w wyniku czego fundamenty budowli ulegały rozpadowi. Podjęte działania, mające przeciwdziałać szkodliwym wpływom, polegały na wbijaniu w podłoże wzmacniających je pali. Przykład ten pokazuje jednak, jak różnorodne muszą być formy ochrony podobnych obiektów.

Wróć