Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Obyś żył w ciekawych czasach…

06-02-2019 21:02 | Autor: Mirosław Miroński
Przytoczone powyżej, przypisywane starożytnym Chińczykom przysłowie materializuje się na naszych oczach. Zewsząd jesteśmy bombardowani rozmaitymi „newsami” i sensacyjnymi wrzutkami do mediów, m. in. nagraniami legalnymi czy też nielegalnymi, doniesieniami o zatrzymaniach, podejrzeniach, stawianych zarzutach etc.

Trzeba przyznać, że sporo tego jest. Przeciętny Kowalski jest zasypywany nimi od rana do wieczora, a czasem i w środku nocy. No ale też nie ma się co dziwić, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że wtedy, gdy Kowalski śpi, na drugiej półkuli pracują. Oczywiście ci, co mają pracę. Ci, którzy jej nie mają, zajmują się innymi sprawami np. wydawaniem pieniędzy z tamtejszych „socjali” przyznawanych im, aby nie odstawali zanadto pod względem zamożności od tych, którzy pracę mają. I odwrotnie, kiedy tamci śpią – u nas życie wre. Toczy się pełną parą. Trwa wyścig o lepszą pozycję społeczną. Poszczególne partie próbują wykazać, że zasługi są po ich stronie, a błędy po stronie przeciwnej, choć zdarzają się od tego odstępstwa i niektóre partie uderzają się w pierś własną. Dowodzą przy każdej okazji, że nie ma tolerancji dla odszczepieńców i tych, co nadużyli zaufania. Zwłaszcza szefów partii, a także wyborców.

Przeciętnego Jana Kowalskiego nie zawsze to wszystko obchodzi. Podobnie jak Johna Smitha na drugiej półkuli. Jeden i drugi zajęty jest bardziej tym, czy w jego portfelu czegoś przypadkiem nie ubyło w wyniku np. medialnych doniesień, czy niezależnie od nich. Może należałoby sparafrazować nieco tytułowe chińskie przysłowie na – „obyś żył w ciekawych czasach”. Tym bardziej, że to pierwsze jest podobno rodzajem przekleństwa. A tymczasem, my tutaj, w grodzie nad Wisłą, nie mamy powodów do szczególnych narzekań. Zawsze przecież może być gorzej. No chyba że jesteśmy zjadaczami wołowiny… Z tą bowiem ostatnio nie dzieje się najlepiej. Nawet nie chodzi tu o same krowy, które zapewne nie zrobiły niczego, by zachwiać naszą pozycją potentata na rynku mięsnym, ale o tych, którzy postępują w mięsnej materii niegodnie. Wykorzystują podobno przedwcześnie zmarłe sztuki, zwane potocznie padliną. A to dopiero... Miejmy nadzieję, że odpowiednie służby zajmą się tym i że w dłuższym czasie nasze żołądki nie będą musiały przyzwyczajać się do tego rodzaju pokarmu. Nasze układy immunologiczne ewoluują wprawdzie, ale daleko nam jeszcze do prawdziwych padlinożerców.

Żeby jednak nie popaść w nadmierny pesymizm, złóżmy tę całą historię z wołowiną na karb wspomnianych wyżej ciekawych czasów, jakkolwiek te, które nadejdą, mogą być jeszcze ciekawsze. Cokolwiek to miałoby znaczyć. Zawsze znajdzie się ktoś chętny, by nakarmić nas czymś, wykorzystując naszą nieznajomość prawdziwego stanu rzeczy i zaufanie do instytucji odpowiedzialnych za nasze zdrowie i bezpieczeństwo. Miejmy nadzieję, że doniesienia medialne w tej kwestii sprawią, iż znów będziemy mogli cieszyć się smakiem wołowiny bez strachu o skutki. Jak wiemy jednak, z kontrolą bywa różnie, czasem wcale nie najlepiej.

W ogóle, z naszym zdrowiem nie jest najlepiej, a niektóre przyzwyczajenia mogą okazać się niebezpieczne. Siedzimy zbyt długo przed ekranami komputerów. Korzystamy w nadmiarze z telefonów komórkowych. Pochylamy się godzinami nad smartfonami, co zwłaszcza dla młodego pokolenia może mieć fatalne skutki. I niestety, nawet jeśli my sami wykazujemy należytą troskę o zdrowie, to w sytuacji, kiedy potrzebujemy pomocy lekarskiej, niełatwo z niej skorzystać. Szczególnie gdy dotyczy to leczenia specjalistycznego.

Niedawno odwiedziłem jedną z przychodni, w której lekarze (zapewne zgodnie z wytycznymi i kontraktem z NFZ) przewidują na pacjenta aż dziesięć minut. No… można by tu mieć wątpliwości, czy to aby wystarczy, ale widocznie tak. Skoro tak ktoś postanowił… Ten ktoś powinien przecież mieć dobro pacjenta na względzie. Wydaje się to być w zgodzie z zasadą etyki lekarskiej „primum non nocere”. Każdy z czytelników domyśli się zapewne, że w tak krótkim czasie trudniej jest pacjentowi zaszkodzić. Chyba, że zastosowano by jakąś terapię szokową. Nie zmienia to jednak mojej wiary w lekarzy. Wśród nich jest wielu znakomitych fachowców, którzy z oddaniem leczą pacjentów.

Na zakończenie chcę przypomnieć, że o tym, czy czasy są ciekawe, czy nie decydują również czynniki inne niż polityka, czy jedzenie wołowiny, choćby niezdrowej. Jednym z nich jest szeroko rozumiana kultura, która pomaga przetrwać różne czasy, choćby były bardzo ciekawe. Oczywiście, pod warunkiem, że z rozległej oferty potrafimy coś dla siebie wybrać. To jednak nie wymaga aż tak wiele trudu. Dziś ułatwia to bowiem Internet, a ten dostępny jest niemal w każdym wspomnianym wcześniej smartfonie.

Wróć