Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Obchody 75. rocznicy Powstania Warszawskiego

07-08-2019 21:02 | Autor: Bogusław Lasocki
Powstanie Warszawskie 1944 roku było największym w całej historii Europy zrywem okupowanego państwa ku wolności. Armia Krajowa dysponowała około 50 tysiącami wyszkolonych i zaprzysiężonych żołnierzy. Ze względu na bardzo krótki okres czasu na mobilizację (decyzja o rozpoczęciu walk została podjęta 31 lipca 1944 około godz. 18), do walki stanęło mniej niż 40 tys. powstańców – żołnierzy Armii Krajowej, dysponujących jednak niewystarczającym zapasem broni i amunicji. Nierówne walki trwały 63 dni.

Zbrodnie na ludności cywilnej

W okresie Powstania na terenach nieobjętych walkami Niemcy dokonywali w wielu miejscach miasta zbiorowych egzekucji i niezwykle brutalnych morderstw. Pośród około 200 tysięcy ofiar, ludność cywilna stanowiła blisko 90 procent. Niemcy posunęli się do niespotykanego w historii ludobójstwa ludności cywilnej, szczególnie drastycznego podczas pierwszych dwóch tygodni sierpnia. Niemieckie oddziały specjalne – we współpracy z jednostkami kolaborującymi (SS RONA - Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa składająca się głównie z Rosjan i Białorusinów złożona z ok. 1700 nieżonatych mężczyzn oraz dwa bataliony azerbejdżańskie) – po wkroczeniu na teren Woli rozpoczęły metodyczne mordowanie mieszkańców dom po domu. Ofiarą gwałtów kobiet i dziewczynek oraz brutalnych przerażających morderstw tylko w okresie 5 - 7 sierpnia 1944 roku padło ponad 45 tysięcy osób, zaś podczas całego okresu "rzezi Woli" zamordowano nawet 65 tysięcy.

Podobne działania, choć nie w takiej skali, zdarzały się w wielu miejscach Warszawy, w tym na Mokotowie. Na terenie klasztoru jezuitów przy ul. Rakowieckiej, w rejonie nieobjętym walkami, 2. sierpnia zamordowano blisko 40 osób – zakonników i przebywających tam innych osób. Również metodycznie wyciągano i mordowano mieszkańców kolejnych kamienic. W więzieniu przy Rakowieckiej zamordowano 600 osadzonych oraz wszystkich polskich strażników. Niemi świadkowie niemieckich zbrodni na ludności cywilnej to bardzo wiele domów, między innymi przy ul. Madalińskiego, Belgijskiej, Olesińskiej, Dworkowej, Kazimierzowskiej, Puławskiej i w wielu innych miejscach. Sprawcy tych mordów po wojnie w większości przypadków uniknęli kary lub zostali skazani na niewielkie, kilkuletnie pobyty w więzieniu.

Ursynowski i mokotowski szlak pamięci

Pierwszy dzień Powstania, niestety, nie zapewnił zdobycia planowanych celów. Stosunkowo największe sukcesy osiągnięto w Śródmieściu, na Starym Mieście i wschodniej części Woli. Jednak wiele kluczowych obiektów pozostało w rękach Niemców. Na Mokotowie kilka kompanii pułku Baszta obsadziło m. in. bloki mieszkalne w rejonie ulic Odyńca - Goszczyńskiego - Puławskiej i al. Niepodległości. Nie udało się jednak zdobyć innych zaplanowanych celów, w tym terenu Wyścigów Konnych. Stacjonowała tam jednostka konna SS z 800-osobową obsadą z ciężkim sprzętem i bronią maszynową, mimo że niewątpliwym sukcesem było utrzymanie się tam i obrona przez kilka godzin.

Właśnie w bezpośredniej bliskości Wyścigów Konnych ustanowiono po wojnie miejsca upamiętniające toczone tam walki: głaz z tablicą pamiątkową poświęconą 68 poległym 1 sierpnia powstańców z kompanii K-1, K-2 i K-3 pułku AK "Baszta" oraz tablicę pamięci pomordowanych w latach 1939 - 1945 na terenie Wyścigów Konnych. Miejsce to jest początkiem specyficznego ursynowskiego i mokotowskiego szlaku pamięci pierwszego dnia Powstania Warszawskiego.

Dokładnie 1 sierpnia 2019 roku stąd rozpoczął się szlak pamięci 75. rocznicy Powstania Warszawskiego z udziałem powstańców z pułku "Baszta", m. in. Eugeniusza Tyrajskiego uczestnika walk o Wyścigi i innych kombatantów, przedstawicieli władz samorządowych Warszawy z wiceprezydentem Robertem Soszyńskim i przedstawicieli władz Ursynowa z burmistrzem Robertem Kempą. W honorowej asyście wojskowej i harcerskiej złożono kwiaty pod obydwoma tablicami pamiątkowymi.

– Najcięższe walki w Warszawie w dniu 1 sierpnia to były właściwie tutaj - mówi „Passie” ich uczestnik Eugeniusz Tyrajski, pseudonim "Genek". – Najcięższe ze względu na poniesione straty. Tu były dwie kompanie K-1 i K-3, które przesunęły się do Lasów Kabackich i Chojnowskich . Tam się przeorganizowały i wróciły na Mokotów do walk 18 sierpnia. A moja kompania to była K-2. Myśmy zeszli na Czerniaków i na Sadybę i tam walczyliśmy do 2. września. Ja przeżyłem przypadkiem. Ludzie przebrali mnie w jakieś drelichowe ubranko, dali kombinerki, sznurek sterczał z kieszeni. Jak nas wyciągnęli z piwnicy razem z łączniczką, to dwóch Niemców rewidowało mnie i jeden z nich przepchnął mnie na lewą stronę, bo w sumie potraktowali mnie jako jakiegoś robotnika. Wtedy już czasami przestrzegali zasady, żeby nie zabijać cywilów. Ale innych rozstrzeliwali. W 1945 roku ze wspólnego grobu, znajdującego się na terenie Wyścigów, wydobyto 150 ciał. Jesteśmy pewni, że około setka pochowanych pochdoziła z naszej "Baszty", ponieśliśmy bowiem bardzo ciężkie straty. Ja przystępowałem do Powstania jako zastępca dowódcy 15 -osobowej drużyny i z tego składu zginęło sześciu kolegów, czyli 40 procent naszego oddziału w ciągu tych pierwszych kilku godzin walk. Już po wojnie dowiedzieliśmy się, że do tego grobu dołączono 23 osoby, które zginęły 2 sierpnia w ataku na pobliski fort przy ul. Smyczkowej – opowiada Eugeniusz Tyrajski.

W przestrzeni publicznej krąży wiele opowieści o bardzo słabym wyposażeniu i uzbrojeniu powstańców, uniemożliwiającym skuteczną walkę i obronę. Zapytałem pana Tyrajskiego o tę sprawę.

– Walczyłem tutaj, więc wiem – wyjaśnia pan Eugeniusz.– Baszta wychodziła do Powstania całkiem nieźle uzbrojona. W mojej kompanii K-2 nie było nikogo, kto by nie miał żadnej broni. W najgorszym wypadku dwa granaty. Ja wychodziłem do walki z karabinem polskiej produkcji z1938 roku, a już po paru minutach miałem pistolet maszynowy niemiecki zdobyty. A jeśli tak się zdarzyło, że ktoś w ogóle nie miał broni, to nie wychodził do akcji i pozostawał w miejscu wyjścia – wyjaśnia „Genek”.

„Marsz Mokotowa"

Walki na Mokotowie uchodzą za niezwykle heroiczne, krwawe i tragiczne. Nie chodzi tu o wartościowanie "które bardziej...", gdyż wszędzie ginęli powstańcy, codzienne były tragedie, śmierci, ciężkie i zwykle śmiertelne ranienia. Jednak to właśnie Mokotów – wśród innych dzielnic, jak na przykład Śródmieście, Starówka czy Żoliborz – zapisał się na zawsze w historii szczególnym bohaterstwem i przelaną krwią. Mokotów – to miejsca pamięci pomordowanych, w tym Powstańców przy ul. Dworkowej. I zarazem Park Dreszera, gdzie przy pomniku "Mokotów Walczący - 1944" odbywają się od lat główne uroczystości upamiętniające walki powstańcze w tej dzielnicy. Również w tym roku około godziny 10 przybyły poczty sztandarowe, asysta honorowa wojska, policji, straży miejskiej, harcerzy. Zapalono znicze, złożono wieńce. Hołd powstańcom oddali m. in. prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski i burmistrz Mokotowa Rafał Miastowski, wśród licznie przybyłych przedstawicieli organizacji politycznych i społecznych.

Również zgodnie z tradycją wyruszył z Parku Dreszera "Marsz Mokotowa". Wielotysięczny pochód ruszył ulicą Puławską w kierunku obelisku przy ulicy Dworkowej, upamiętniającego 119 zamordowanych tam żołnierzy - powstańców z pułku "Baszta". Po drodze maszerujący zatrzymali się przy baszcie z wmurowaną tablicą pamiątkową "Marsz Mokotowa", gdzie codziennie o godz. 17 rozbrzmiewa pieśń "Marsz Mokotowa". Po złożeniu kwiatów pod tablicą z udziałem wiceprzewodniczącego Związku Powstańców Warszawy Eugeniusza Tyrajskiego oraz przedstawicieli władz, wiceprezydenta Roberta Soszyńskiego i burmistrza Mokotowa Rafała Miastowskiego pochód udał się na ul. Dworkową, by kontynuować celebrację upamiętniającą walki powstańcze na Mokotowie oraz oddać hołd poległym powstańcom i cywilnym ofiarom.

Cała uroczystość była niezwykle piękna i podniosłą, wzbudzając refleksje oraz wspomnienia. Smutne wspomnienia, smutne refleksje. Żebyśmy tak bardziej chcieli uczyć się od naszej pokrwawionej i dramatycznej historii...

Obchody ursynowskie

Jakby dodatkiem do obchodów rocznicy wybuchu Powstania, ale niezwykle ważnym, stała się kontynuacja ursynowskiej tradycji.

Dokładnie o godz. 17, czyli w "Godzinę W", pod ratuszem przy alei KEN zawyły syreny, zamarł ruch samochodowy, rozstawieni harcerze na skrzyżowaniu zapalili dymne czerwone race. Burmistrz, wiceburmistrzowie, radni. Wielka liczba mieszkańców z małymi dziećmi, często odzianymi w biało czerwone ubranka, z chorągiewkami. I wciągnięcie na maszt pod ratuszem biało-czerwonej flagi (wraz z miejską i unijną) z symbolem Polski Walczącej. Dla ursynowian to było bardzo ważne popołudnie. Nikt nie utyskiwał na to chwilowe zatrzymanie ruchu. Ten symboliczny dźwięk syreny w "Godzinę W" staje się już tradycją.

I wreszcie Krystyna Krahelska. Pierwowzór Syreny Warszawskiej, sanitariuszka która została ciężko ranna 1. sierpnia 1944 roku, ratując rannych powstańców, zmarła dnia następnego nad ranem. Ma u nas swoje rondo – skrzyżowanie ul. Płaskowickiej z al. KEN. I ma miejsce spoczynku na Cmentarzu Służewieckim. Ona też dostała kwiaty od ursynowian. Złożone 2. sierpnia za pośrednictwem władz Ursynowa z burmistrzem Robertem Kempą na czele.

Ursynowianie, zajrzyjcie tam czasem, pomyślcie chwilę. Bo jak mówią niektórzy, a może wielu, najwięcej szacunku zapewnia oddanie własnego życia dla ratowania innych.

Wróć