Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Niech płacą nasi sojusznicy, Amerykanie i Anglicy...

31-05-2017 20:20 | Autor: Tadeusz Porębski
Temat emigracji milionów ludzi z krajów Afryki Północnej do zachodniej Europy budzi mnóstwo skrajnych emocji. Dlaczego fala uchodźców ryzykując życie szturmuje właśnie Europę zachodnią, a nie sąsiednie bogate kraje takie jak Katar, Dubaj czy Arabia Saudyjska?

Wszak uchodźców łączy z nimi język, religia, obyczaj i kultura. Odpowiedź jest prosta – władcy tych płynących mlekiem i miodem krajów nie rozdają cudzoziemcom tłustego socjalu. A dobra ciocia Europa przytuli, nakarmi i da jeszcze paręset euro na ruchy. Dla przeciętnego arabskiego zjadacza chleba Europa to prawdziwy raj, tyle że bez gwarantowanych przez Koran 72 dziewic zwanych hurysami.

Ostatnio Frontex, unijna agencja do spraw granic, podała, że ponad 60 procent osób, które dotarły do Europy, to nie uchodźcy, lecz imigranci ekonomiczni. Potwierdził to w wywiadzie dla holenderskiej telewizji wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans. Na stary kontynent docierają między innymi obywatele Maroka, Tunezji, Afganistanu czy Pakistanu, którym nie należy się międzynarodowa ochrona. Występują ogromne trudności z odsyłaniem ich do krajów pochodzenia i chyba dlatego przywódcy UE oraz szefowie najważniejszych krajów unijnych duszą rządy państw środkowowschodniej Europy, usiłując szantażem przymusić je do przyjęcia określonych w Brukseli liczb tak zwanych uchodźców. To budzi zrozumiały sprzeciw, bo solidarność solidarnością, ale uciekanie się do szantażu po prostu Brukseli nie przystoi. Tym bardziej, że Polska, Słowacja, Czechy i Węgry nie zapraszały do siebie, jak Angela Merkel, milionów ludzi z zupełnie innej strefy kulturowej i nie maczały palców w rozmontowaniu panującego od kilkunastu dekad status quo na Bliskim Wschodzie, co zakończyło się niemal biblijnym exodusem.

Głównymi sprawcami dzisiejszych problemów Europy z falą nielegalnych emigrantów, niesłusznie nazywanych uchodźcami, są niegdysiejsi przywódcy USA i Wielkiej Brytanii, działający przy cichym wsparciu kilku innych zachodnioeuropejskich rządów. Chodziło rzecz jasna o pieniądze, konkretnie o miliardy dolarów pochodzące z przejęcia szybów naftowych w Iraku oraz Libii, jak również opanowania linii przesyłowych gazu ziemnego w Syrii, umożliwiających eksport katarskiego gazu do Europy. Bush i Blair łgali do telewizyjnych kamer, iż "mają stuprocentową pewność, że Saddam Husajn jest w posiadaniu broni masowego rażenia", więc interwencja zbrojna staje się koniecznością. Broni masowego rażenia nie znaleziono, obaj kłamcy nie ponieśli żadnej odpowiedzialności, ale dopięli swego – rozpętali na Bliskim Wschodzie wojnę, która trwa do dnia dzisiejszego, a wojna to dzisiaj interes idący w miliardy ze względu na masowy popyt na wszelkiego rodzaju broń. Nie przewidzieli jednak, że strącając z piedestału bliskowschodnich dyktatorów, trzymających w ryzach arabską dzicz, zapalą zielone światło religijnej ekstremie, która przybrała nazwę Państwo Islamskie.

Rozmontowanie stabilnego układu politycznego na Bliskim Wschodzie odbija się dzisiaj czkawką, najbardziej zachodniej Europie (narastający terroryzm, krwawe zamachy). Stany również zapłaciły swoją cenę (World Trade Center), ale z terrorystami radzą sobie lepiej niż Europejczycy. Rządzona przez Muammara Kadafiego Libia do 2011 roku zapewniała swoim obywatelom najwyższy poziom życia ze wszystkich krajów afrykańskich. Siła nabywcza Libijczyka była ponad 30 proc. wyższa niż dzisiaj obywatela w Polsce. Libijskie kobiety w armii i w policji, najbardziej utalentowani Libijczycy na francuskiej Sorbonie na koszt państwa, budowa dróg i cukrowni przez zagranicznych wykonawców, m. in. z Polski, wewnątrz kraju porządek i stabilizacja. Libia stawała się tak bogata, że Kadafi podjął próbę wprowadzenia złotego dinara, za którego zamierzał sprzedawać libijską ropę. Widać rosnące bogactwo mocno raziło w oczy szakali z Waszyngtonu i Londynu, bo siłą utrącili Kadafiego, doprowadzając zamożne, dobrze prosperujące państwo do ruiny.

Drugim krajem, z którego emigranci masowo napływają do Europy, jest Syria. Tam standard życia był niższy niż w Libii, ale Assadowi udawało się twardą ręką utrzymać porządek. Jednak i on, podobnie jak Kadafi, pada ofiarą międzynarodowego pazernego biznesu. Problem z nim był taki, że skutecznie blokował budowę gazociągu umożliwiającego eksport katarskiego gazu do Europy. Budowa gazociągu uniezależniałaby stary kontynent od monopolu rosyjskiego Gazpromu, dlatego w interesie Kremla było i nadal jest utrzymanie Assada u władzy. Poza tym, w syryjskim mieście Tartus zlokalizowana jest rosyjska baza wojskowa stanowiąca przeciwwagę dla sił NATO. Bliski Wschód jest dzisiaj beczką prochu, ku uciesze ekstremistów marzących o powstaniu ogólnoświatowego kalifatu. 

Opracowana w 2013 r. przez Abu Bakra al-Bagdadiego, wtedy lidera Państwa Islamskiego Iraku i Lewantu/Syrii (ISIL/ISIS), dzisiaj samozwańczego kalifa Ibrahima, strategia tzw. Państwa Islamskiego (IS) ma opierać się nie na przeprowadzanych z rzadka spektakularnych zamachach terrorystycznych o wielkiej sile rażenia, lecz na bardzo częstych, ale niewielkich w swej skali, atakach dokonywanych na ulicach europejskich metropolii. Są to ataki z użyciem najprostszych narzędzi i środków – noży, maczet, samochodów ciężarowych i prymitywnych ładunków wybuchowych naszpikowanych śrubami i gwoździami.

Jak grzyby po deszczu pojawiają się fanatycy gotowi umrzeć za islam śmiercią męczeńską i trafić do raju.

Kalif Ibrahim nawołuje swoich wyznawców, przywołując werset z Koranu: "I zabijajcie niewiernych, gdziekolwiek ich znajdziecie". Nowatorska, bardzo skuteczna strategia IS, zakładająca stworzenie przez islamskich fanatyków spirali terroru, daje terrorystom ogromną przewagę w starciu z cywilizowanym systemem prawnym obowiązującym w wolnym świecie (adwokat z urzędu, wymiarowa cela, specjalne posiłki dla muzułmanów, zakaz siłowego wydobywania zeznań od podejrzanych). Europa nie jest dzisiaj w stanie wygrać wojny pomiędzy dwoma wielkim systemami cywilizacyjnymi i religijnymi. Brakuje jej odpowiednich narzędzi. A w fali uchodźców przybywają na stary kontynent kolejni męczennicy za wiarę i Allaha. W sprane mózgi wpojono im, że w raju będzie czekać na nich 80 tys. służących oraz 72 żony – dziewice: „Będą tam hurysy o wielkich oczach, podobne do perły ukrytej – w nagrodę za to, co czynili” (Koran 56:22–24). Dlatego gotowi są umrzeć o każdej porze dnia i nocy.

Jak zatem bronić się przed zalewem islamu? To poważne zagadnienie, bowiem w niektórych niemieckich miastach rodowici Niemcy stają się mniejszością narodową. Podobnie jest we Francji i w Hiszpanii, gdzie Algierczycy oraz Marokańczycy stanowią większość w niektórych miastach. Chyba jedyną metodą jest położenie zapory i nieprzyjmowanie uchodźców z krajów muzułmańskich, jak to robią Węgry i Polska. Przykład Szwecji skłania do wzięcia w dłonie liczydeł i dokonania stosownych wyliczeń. O ile w zeszłym roku w Szwecji złożono 75 tys. wniosków o azyl, to szacuje się, że w tym i w przyszłym będzie to łącznie 360 tys., co w stosunku do całej populacji kraju, liczącej obecnie 9,8 mln, jest zdecydowanie największą liczbą w całej Unii Europejskiej. A Szwecja ma duży problem ze zintegrowaniem masowo napływających imigrantów, ponieważ jest mocno egalitarna. Najmniejsze na świecie różnice płacowe są dumą Szwedów. Napływ emigrantów spowodował, o dziwo, że liczba miejsc pracy niewymagających kwalifikacji i nisko płatnych – miast zmniejszać się, wzrosła. To może oznaczać, iż większość azylantów korzysta z zasiłków i nie pali się pracy.

Myśliciele, intelektualiści oraz jajogłowi powiadają, że nie każdy muzułmanin jest terrorystą, więc trzeba być solidarnym w nieszczęściu i przyjmować ich w naszym kraju. Zapominają jednakowoż, iż każdy dzisiejszy europejski terrorysta jest muzułmaninem. Jakoś chrześcijanie, prawosławni, grekokatolicy, buddyści, czy wyznawcy Manitou nie obwieszają się ładunkami wybuchowymi, by masakrować niewinnych ludzi – w tym także dzieci. To jest specjalność muzułmańskiej ekstremy, która stała się niewidzialna. A z duchami nie da się skutecznie walczyć. Jajogłowi zapominają również, iż dzisiejsi męczennicy Allaha to w większości potomstwo emigrantów przybyłych do Europy kilkadziesiąt lat temu.

Niech sobie mówią o mnie co chcą, ale nie pragnę w Polsce żadnych muzułmańskich uchodźców. Nie chcę, jak w Londynie bądź w Paryżu, kalkulować przed wyjściem z domu czy wybrać metro, czy raczej autobus i unikać godzin największego szczytu. Uchodźcami powinni zająć się przede wszystkim sprawcy kryzysu na Bliskim Wschodzie – Amerykanie i Anglicy oraz kanclerz Angela Merkel, która zachęcała w mediach "Przybywajcie do nas, witamy". Czemu Polska i kilka innych krajów ma ponosić koszty (nie)przemyślanych decyzji światowych suwerenów? Solidarność nie polega na partycypowaniu w naprawianiu cudzych błędów. Za błędy płacić powinien wyłącznie ten, kto je popełnił.          

Wróć