Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nędza z bidą z Polski idą, ale z Polski nie wynidą…

14-10-2020 20:04 | Autor: Mirosław Miroński
Ten fragment tekstu autorstwa siedemnastowiecznego anonima przypomniał mi się w związku z otaczającą nas ze wszystkich stron epidemią, wywołaną przez koronawirusa. Otóż klęski rozmaite, powodowane przez różne czynniki towarzyszyły ludziom zawsze. Raz były to epidemie, a innym razem – nędza i bieda. W spersonifikowanej formie przedstawiane były pod postacią chudych, obszarpanych kobiet. Na scenie grane były przez różne osoby, zaś w powszechnym odbiorze bieda z nędzą były i są ze sobą utożsamiane.

Z historii wiadomo, że mogą być tak samo groźne jak epidemie, czego przykładem był Wielki Głód w Irlandii w połowie XIX wieku (ang. Great Hunge), którego sprawcą był przywleczony z USA pierwotniak wywołujący zarazę ziemniaczaną phytophthora infestans, który zmusił 2 miliony ludzi do emigracji do USA. Wielki głód na wschodniej Ukrainie (ukr. Голодомор), sztucznie wywołany przez komunistyczne władze ZSRR w latach 1932–1933, spowodował śmierć milionów ludzi i zrodził nawet niespotykany w nasej strefie geograficznej kanibalizm.

Wspomniany wcześniej utwór jest pełen rubasznych i dosadnych krotochwili, wywołujących raczej uśmiechy na twarzach, co jest wskazane zwłaszcza w czasach, kiedy nikomu nie jest do śmiechu. Choć jest odległy w czasie, nie stracił na aktualności i wydaje się wciąż zabawny. Ma też przesłanie moralizatorskie z domieszką uniwersalnych prawd o ludziach i świecie. Nic dziwnego, że sięgali po niego reżyserzy teatralni, próbując przedstawić go na scenie w pełnej krasie, głównie ze względu na sowizdrzalski humor oraz bogactwo językowe. Warto wspomnieć realizację Teatru Polskiego Radia z roku 1974 w reż. Zbigniewa Kopalko, a także wybitną inscenizację Kazimierza Dejmka w Teatrze Polskim w Warszawie z roku 1981 pt. „Uciechy staropolskie lepsze i pożyteczniejsze aniżeli z Bacchusem i Wenerą” do jego scenariusza i w jego reżyserii, a wszystko muzyką, śpiewem i tańcem okraszone. Nie brak też innych, późniejszych prób wykorzystania utworu, jednakowoż przedstawianie ich nie jest moim zamiarem. Zresztą, żadne z nich nie może równać się ze znakomitą realizacją Kazimierza Dejmka. Na jej wyjątkowość złożyło się wiele czynników począwszy od umiejętności samego reżysera, na wspaniałej obsadzie kończąc. Dziś trudno byłoby to powtórzyć, choćby ze względu na brak wielkich osobowości aktorskich, które tak dobrze odnajdowały się w burlesce i komedii, jak ci, którzy zagrali w przedstawieniu Dejmka. Wystarczy wspomnieć niektóre nazwiska: Bogdan Baer, Ludwik Benoit, Damian Damięcki, Ryszard Dembiński, Laura Łącz, Ignacy Machowski, Danuta Rastawicka, Stanisław Zaczyk i cała plejada wybitnych aktorów, których nie wymienię. Do tego świetne dekoracje Jana Polewki.

Ech! Łezka kręci się w oku na wspomnienie tamtych czasów. Teatry pełne były blasku wielkich gwiazd.

Wracając jednak do tytułowych dwóch nieszczęść: nędzy i bidy czy też biedy, nie ukrywam, że przychodzi mi na myśl koronawirus i pandemia COVID-19. Wiadomo już, że wirus jest groźny dla całej populacji, a szczególnie dla osób w zaawansowanym wieku. Jest też sprawcą spowolnienia gospodarczego, wywołanego m.in. lockdownem, czyli zakazem wychodzenia z domu oraz z powodu innych ograniczeń sanitarno-epidemiologicznych.

Czy i kiedy pozbędziemy się złośliwej plagi? Czy uporamy się ze szkodami, jakie po sobie zostawi? Czy wirus „wynidzie” z Polski i z innych krajów, z którymi mamy kontakty? Tego wszystkiego nie wiemy. Faktem jest, że wszyscy (chociaż w różnym stopniu) odczujemy skutki pandemii – wzrost bezrobocia, spadek tempa wzrostu PKB, poszerzenie się sfery ubóstwa etc.

Tymczasem, żeby wykorzystać czas, jaki przyjdzie nam spędzić w domu, zajrzyjmy do skarbów polskiej literatury, bo wciąż kryją się tam prawdziwe perełki.

Wróć