Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nasza wspólna walka o sport

13-05-2020 23:24 | Autor: Maciej Petruczenko
Jerzy Engel o 20-leciu Tygodnika Sąsiadów „Passa”.

MACIEJ PETRUCZENKO: Chciałbym ci przypomnieć jako przyjacielowi redakcji, że 18 maja 2000 roku ukazał się pierwszy numer „Passy” z tobą i Władysławem Żmudą na pierwszej stronie...

JERZY ENGEL: To wprost nieprawdopodobne, bo ja akurat tak pamiętam początki waszego tygodnika, jakby to było wczoraj. Jak ten czas leci... No, co tu dużo mówić, gratuluję dwudziestolecia. Kibicowałem wam od początku, trzymałem za was kciuki, a przede wszystkim czytałem i czytam wasz tygodnik przez cały czas, podobnie zresztą jak moja żona. Mieszkając na Ursynowie od 1981 roku, czujemy się ursynowianami z krwi i kości i mamy świadomość, że gazeta lokalna jest czymś niezwykle potrzebnym. Nie tylko z uwagi na informacje o wydarzeniach w dzielnicy, lecz również dlatego, że znajduje się u was jakże potrzebne w życiu codziennym ogłoszenia o drobnych usługach, oferty sprzedaży lub wynajmu mieszkań, a na dodatek porcję bardzo ciekawej publicystyki. Co tu dużo mówić, kiedy „Passa” zaczynała się rodzić, czułem, że poniekąd tworzymy ją razem, tak jak razem z tobą współtworzyliśmy Ursynowsko-Natolińskie Towarzystwo Sportowe, które w pewnym momencie stało się, zwłaszcza w lekkoatletyce, klubem wielce znaczącym nawet na arenie ogólnopolskiej. „Passa” ostro walczyła o miejsce dla sportu na Ursynowie, wspomagając między innymi różne moje inicjatywy.

Choćby tę związaną z poszukiwaniem terenu pod pełnowymiarowe boisko piłkarskie, które stałoby się osnową stadionu na miarę dzielnicy...

W czasach zachłyśnięcia się komercjalizmem ta nasza walka o stadion nie przyniosła, niestety, oczekiwanych rozstrzygnięć, chociaż wskazywałem przynajmniej dwa miejsca, w których mógłby on powstać. Najbardziej mi żal, że do tej pory nie ma stadionu przy SGGW, choć ta inwestycja wydawała się najbardziej realna. To wprosty nieprawdopodobne, że w dzielnicy, która jest faktycznie 200-tysięcznym miastem, nie udało się dotychczas zrealizować tak oczywistego celu.

Na dodatek pełnowymiarowe boiska piłkarskie zniknęły na sąsiadującym z Ursynowem Mokotowie, nie ma już stadionu Warszawianki, a cały kompleks sportowy Gwardii został zamknięty...

To przykre, zwłaszcza dla mnie, który pamiętam czasy, gdy człowiek jeździł po Warszawie z meczu na mecz. Najbardziej boli mnie jednak, że nie doczekaliśmy się odpowiedniego obiektu na Ursynowie, który wystartował przecież jako dzielnica młodych ludzi, a takich zresztą – wciąż u nas nie brakuje. Serce boli tym bardziej, że staliśmy się bardzo wygodną dla mieszkańców, doskonale zagospodarowaną dzielnicą i tego jednego elementu brakuje najbardziej, bo przecież już od dawna jest metro i nawet buduje się szpital, o który „Passa” walczyła przez tyle lat. Tak się porobiło, że mamy w mieści kłopoty z obiektami i podstawa dla piłki nożnej w Warszawie w postaci sieci boisk tak naprawdę nie istnieje.

Bo nawet rejon Stadionu Narodowego ich nie ma. Nic dziwnego, że właściciel Legii Dariusz Mioduski buduje klubową szkółkę pod Warszawą...

Taką mamy dziś sytuację. Tymczasem badania statystyczne wykazują, że w każdej społeczności przynajmniej 20 procent osób interesuje się sportem i chciałoby mieć obiekty do jego uprawiania pod ręką. Taka jest kultura życia w zachodniej Europie. Jeśli chodzi o same boiska piłkarskie, to wystarczy zerknąć na Londyn czy Berlin z lotu ptaka. Marzył mi się na Ursynowie stadion na lokalne potrzeby, ale teraz nawet nie ma gdzie go zbudować. A przez długi czas były wielkie szanse powstania powstania takiej areny, bo przecież megaosiedle Ursynów budowano od zera i nie brakowało wolnych terenów.

Na szczęście dużo lepiej przedstawia się sprawa wyścigów konnych, których piękny zielony teren usiłowano także zabudować...

Ano właśnie, „Passa” wprost pazurami walczyła z tymi, co chcieli tak zrobić. Piórem redaktora Tadeusza Porębskiego staraliście się uświadamiać odpowiednim władzom, że nie wolno niszczyć wyścigowej areny o na poły zabytkowym już charakterze. Mnie wyścigi są szczególnie bliskie, bo wiadomo, że trzymam konie i jestem ze Służewcem na co dzień. A to wspaniałe miejsce rekreacyjne, co sam udowodniłeś w 1998 roku, organizując tam pierwszą gonitwę konną celebrytów, w której wziął między innymi udział 150-kilogramowy mistrz olimpijski w pchnięcu kulą Władysław Komar, a zwyciężczynią została Katarzyna Dowbor. Takich tłumów jak wtedy na Wyścigach chyba nigdy wcześniej ani później nie było. Obaj wiemy więc, że warto tam częściej organizować takie imprezy. Na razie musimy się wprawdzie izolować z powodu koronawirusa, ale sezon wyścigowy wkrótce ma ruszyć – bez udziału publiczności, ale przy transmisjach telewizyjnych. Cieszę się, że „Passa” jest tym czasopismem, które już bodaj jako jedyne w Warszawie prowadzi na swoich łamch rubrykę wyścigową i zachęca do wizyt na trybunach. Życzę więc wam pozostawania w dobrej kondycji co najmniej przez kolejne dwudziestolecie.

 

JERZY ENGEL, mieszkaniec Ursynowa, absolwent warszawskiej AWF, kiedyś piłkarz Junaka Włocławek, Kujawiaka Włocławek, a potem AZS AWF i Polonii Warszawa. Jako trener doprowadził warszawską Legię do wicemistrzostwa Polski w sezonie 1985/1986. W latach 1988-1995 pracował jako trener na Cyprze, a po powrocie do kraju był dyrektorem sportowym w Legii i Polonii Warszawa, która za jego kadencji (przy trenerze Dariuszu Wdowczyku) zdobyła w roku 2000 mistrzostwo Polski. W latach 2000-2002 prowadził reprezentację Polski, wzmacniając ją pochodzącym z Nigerii Emmanuelem Olisadebe. Później pełnił różne funkcje w Polskim Związku Piłki Nożnej. Od lat udziela się w mediach, ostatnio w roli komentatora i analityka w TVP Sport.

Wróć