Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nasza „tysięcznica”

11-03-2020 22:55 | Autor: Maciej Petruczenko
Wytrzaskaliśmy właśnie tysiąc numerów bezpłatnego Tygodnika Sąsiadów „Passa”, a w maju naszemu czasopismu strzeli równo 20 lat. Cokolwiek o nas myślicie, drodzy Czytelnicy, pamiętajcie o staropolskiej zasadzie, wedle której darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. To oczywiście bezczelny żart, bo tak naprawdę nawet wydanie jubileuszowego numeru nie powinno chronić redakcji, a zwłaszcza redaktora naczelnego – przed uzasadnioną krytyką.

Jeden z moich ulubionych autorów, swego czasu również zaprzedany gazetom Samuel Langhorne Clemens (1835 - 1910) poczynił kiedyś ironiczną uwagę, że klasyczną nazywamy książkę, którą wszyscy chwalą, ale nikt nie czyta. Z „Passą” jest najprawdopodobniej odwrotnie. To znaczy – wszyscy czytają (skoro bezpłatna), a nikt nie chwali. Z dwojga złego to chyba lepiej.

Dla pełnej jasności dodam, iż ów literat – urodzony w amerykańskim stanie Misssouri i posługujący się wyjątkowo ostrym piórem – przeszedł do historii pod przybranym nazwiskiem Mark Twain, bo tak właśnie brzmiało wydawane mu często polecenie (zaznacz dwa), gdy zarabiał jako pilot pływający na parowcach po Missisipi i musiał informować, czy przed nimi dostateczna głębia, żeby nie osiąść na dnie. Mądry Samuel zdecydował się też na swoisty coming out, powiadając: nie zamierzam psuć sobie stosunków ani z niebem, ani z piekłem – mam bowiem przyjaciół w obu tych miejscach.

Mr Clemens pozwolił sobie ponadto na jeszcze jedną skrajnie obrazoburczą uwagę: „Żadne inne książki nie przynoszą takich zysków jak Biblia; jeszcze tylko nieprzyzwoite książki, dokładniej zaś – inne nieprzyzwoite książki.” A już żeby zupełnie dobić takiego pismaka jak ja, ten autor „Przygód Tomka Sawyera”, trzeźwo ocenił, iż nawet najzdolniejszy redaktor stanie się zupełnie niezastąpiony, jeśli spędzi rok czy dwa w więzieniu. To doprawdy zastanawiające: skąd on mógł już wtedy znać losy Adama Michnika?

Wracając jednak do „tysięcznicy” tygodnika „Passa”, nie mogę zapomnieć, że w 2000 roku założyliśmy to czasopismo wraz z Piotrem Machajem jako separatyści, którzy porzucili najstarszą warszawską gazetę sublokalną, założone w 1987 „Pasmo”, a w tej schizmie walnej pomocy udzielił nam Marek Kondej i on, na swoje nieszczęście, do dzisiaj pozostaje wydawcą złośliwego nowotworu, mającego patologiczny wpływ na zdrowy trzon społeczeństwa, pogłębiany zarazą płynącą z produkcji Muzycznego Kabaretu Wojciecha Dąbrowskiego. A ten ostatni to już – niczym Mark Twain – wszelkie autorytety ma za nic. Całkiem przeciwnie niż redaktor naczelny w mojej skromnej osobie.

Szanując otóż władzę gminną, jaka jeszcze kilkanaście lat temu panowała na Ursynowie, zrozumiałem, że skoro władza ta wynajęła obszerny lokal na Kłobuckiej, by urządzono w nim Targi Erotyczne i próbę pobicia seksualnego rekordu świata – wysłałem tam wszędobylską reporterkę Magdę T. wraz z fotoreporterem. Reportaż ich autorstwa okazał się najprawdziwszym hitem. I tak jak teraz odwołuje się posiedzenia dzielnicowych rad z powodu epidemii koronawirusa, tak wtedy też trzeba było je odwoływać, ale tylko dlatego, że radni do tego stopnia zagłębiali się w czytanie najnowszego wydania „Passy”, iż uniemożliwiało to prowadzenie normalnych obrad. Mogę tylko żałować, że obecnie ursynowska władza nie decyduje się na tak intratne wynajmowanie obiektów dzielnicowych. Wszak płynęłyby z tego całkiem godziwe (albo niegodziwe) pieniądze, a „Passa” byłaby medium o jeszcze większej poczytności.

Zdając sobie sprawę, jak bardzo inteligentny jest sięgający po „Passę” Czytelnik, proponujemy mu lekturę dotyczącą nie tylko tego, gdzie w sąsiedztwie powstała dziura w asfalcie. Nasz tupet przekracza wszelkie granice, z granicami państw włącznie. Może dlatego jako pierwsze medium w Polsce poinformowaliśmy, ni z gruszki, ni z pietruszki, że po kilkudziesięciu latach przerwy Stany Zjednoczone wznowią za chwilę stosunki dyplomatyczne z Kubą, co okazało się szczerą prawdą. I tylko byliśmy trochę źli, że informujące o tym o wiele później agencja Reuters i „Gazeta Wyborcza” nie powołały się na dużo wcześniejszy przeciek opublikowany przez Tadeusza Porębskiego na łamach „Passy”.

No cóż, od czasu do czasu zdarza nam się wybiegać przed orkiestrę, chociaż na ogół w jednym wydaniu tygodnika mamy prawie tyle „views”, co „news”. Te drugie i tak dostępne są o wiele szybciej w serwisie internetowym, więc w wydaniu papierowym wypada je już nieco głębiej skomentować. Chociaż obecnie gazety starają się w wersji internetowej tylko zachęcać wyimkami z artykułów, by całość publikacji udostępnić po wniesieniu opłaty – albo za przeczytanie online, albo w wydaniu papierowym, to jednak my wciąż pozostajemy wspaniałomyślni, proponując od razu lekturę pełnej treści kolejnego numeru – i w elektronicznej, i w drukowanej postaci. Nie trzeba więc uganiać się za „Passą” rozkładaną na stoiskach, jakkolwiek to papier jak najbardziej wartościowy.

Wiadomo, że od pewnego czasu dominującą rolę w społecznym komunikowaniu się zaczęły odgrywać media społecznościowe, w których wszakże coraz częściej natykamy się na fake newsy, podróbki kont i podstępnie zorganizowaną indoktrynację polityczną, jaką serwowała na przykład zorganizowana przez wysokich przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości farma trolli.

W roku 2018, wraz z kolegami po fachu z innych krajów, miałem honor rozmawiać w kręgach Parlamentu Europejskiego w Strasburgu na temat nadużyć również ze strony właścicieli social mediów, ciągnących potężną kasę z cudzej pracy i zabierającym użytkownikom ich prywatność. Parlament ostatecznie odpowiednio zareagował, chociaż jego uchwała nie przypadła do gustu rządowi polskiemu. Na szczęście, jeśli chodzi o rynek medialny, akurat ze strony „Passy” na pewno nikogo nie spotka choćby najmniejsza krzywda.

Wróć