Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Największy samolot świata w Warszawie

15-04-2020 21:48 | Autor: Bogusław Lasocki
We wtorek rano największy samolot świata Antonow An-225 Mrija wylądował na lotnisku Okęcie. Gdybyśmy wyobrazili sobie latające w powietrzu boisko piłki nożnej, byłoby to dobre odzwierciedlenie wielkości tego samolotu. Patrząc na rozpiętość skrzydeł i długość od dziobu do ogona, latający olbrzym z trudem zmieściłby się na płycie takiego boiska.

Atrakcyjne widowisko medialne

Na zapowiedziany kilka dni przed Świętami przylot olbrzyma czekali nie tylko beneficjenci zakupionego przez spółki skarbu państwa w Chinach ochronnego sprzętu medycznego – szpitale i ich personel, ale również coraz liczniejsza rzesza spotterów (miłośników obserwowania i fotografowania samolotów) oraz rzesza zwykłych ciekawskich, chcących obejrzeć na własne oczy jeden z cudów techniki lotniczej.

Już kilka dni przed Świętami na forach internetowych pojawiały się zapytania i informacje, czy w ogóle przyleci i o której godzinie, na którym pasie będzie lądować. Wreszcie pojawiło się potwierdzenie - wtorek rano, około godziny 9.30. Doświadczeni wiedzieli, że samoloty zwykle lądują pod wiatr i oczekiwany kolos potrzebuje stosunkowo długiej drogi lądowania. Zatem metodą eliminacji przylot powinien nastąpić od strony Piaseczna na pas 33, przecinając trasę S-2. Właśnie to miejsce było najlepsze do oglądania lądującego kolosa. Nic więc dziwnego, że już długo przed przylotem wszystkie nadające się do zaparkowania miejsca okolicznych ulic były zastawione samochodami i setkami czekających obserwatorów. Jak przystało na wymogi pandemii, wszyscy wyraźnie pilnowali się, by stać dostatecznie daleko od sąsiadów.

Wreszcie przyszła długo oczekiwana chwila. Majestatycznie, dziwnie powoli (takie złudzenie ze względu na wielkość maszyny), samolot zbliżał się i przemieszczał nad obserwatorami. Prawie wszyscy kierowali do góry smartfony, aparaty fotograficzne, niekiedy z potężnymi teleobiektywami wartości dziesiątek tysięcy złotych. Widać było jakby magiczne przyciąganie lecącego zaledwie kilkadziesiąt metrów wyżej olbrzyma, tak jak od zawsze magiczną dla ludzi była możliwość unoszenia się w powietrzu i swobodnego latania. Samolot przeleciał, za chwilę zniknął za gałęziami drzew, ale czar trwał. I niespodziewanie, nad linią drzew, ale już dosyć daleko, ukazała się wznosząca do góry sylwetka samolotu, następnie skręcającego w lewo szerokim łukiem. Było to dosyć dziwne, jednak po kilku minutach samolot ponownie ukazał się od południa i tym razem już ostatecznie wylądował. Jak wyjaśnili później komentatorzy telewizyjni, to niezrozumiałe drugie podejście do lądowania było typową procedurą. Dla An-225 Okęcie było nowym, nieznanym lotniskiem, i pierwsze podejście miało charakter kontrolny. Zresztą, jak można było zaobserwować, samolot początkowo podszedł do lądowania trochę zbyt wysoko. Za drugim razem wszystko odbyło się już bez problemów.

7 mln masek czy 1 milion?

Antonow An-225 Mrija (Marzenie) przywiózł kolejną partię zakupionych w Chinach środków medycznych, niezbędnych dla szpitali. Niestety, precyzja i jakość informacji , nie są najmocniejszą stroną naszych mediów, abstrahując od zniekształceń podporządkowanych potrzebom politycznych mocodawców. Często najwięcej problemów sprawiają nadgorliwi urzędnicy średniego szczebla, przygotowujący syntetyczne informacje, publikowane potem bez należytego sprawdzenia.

Cytując za portalem onet.pl i Polską Agencją Prasową informacje ze stron KGHM Polska Miedź, czytamy: "Na wypełnionym po brzegi pokładzie, mieszczącego aż 400 ton ładunku samolotu, znajdzie się nawet 7 milionów maseczek typu P2, kilkaset tysięcy kombinezonów ochronnych i kilkaset tysięcy przyłbic". Również w tweecie Ministerstwa Aktywów Państwowych czytamy, że po świętach "wyląduje kolejny transport sprzętu medycznego zakupionego przez @kghm_sa i @GrupaLOTOS. Aż 400 ton środków do walki z #koronawirusem dostarczy wynajęty specjalnie do tego największy na świecie samolot Antonow An-225 Mrija". Jeszcze teraz na stronach Ministerstwa Aktywów Państwowych można znaleźć informację z 14 kwietnia, że Mrija "... pomieściła w swojej ładowni blisko 7 milionów maseczek ochronnych, kilkaset tysięcy kombinezonów medycznych i kilkaset tysięcy przyłbic ochronnych...". No i zaczęły się wątpliwości. Jak An-225 może przewieźć 400 ton towarów, skoro jego maksymalny udźwig wynosi 250 ton?

Natychmiast po wylądowaniu olbrzyma i konferencjach prasowych prezesa KGHM i premiera Mateusza Morawieckiego rozpoczęła się prawdziwa burza. Okazało się, że – jak poinformował prezes KGHM Marcin Chludziński – w transporcie znajduje się nie 7 mln, a ponad 1 mln maseczek typu FFP2, ponad 200 tys. kombinezonów ochronnych oraz ok. 250 tys. przyłbic, zaś premier Mateusz Morawiecki mówił o przywiezieniu około 80 ton sprzętu. Takie sprzeczności to raj dla hejterów. Fora internetowe zagrzmiały, opozycyjne media powtarzały wątpliwości, eksponując jeszcze marnotrawstwo publicznych pieniędzy "bo można było to przewieźć kilkoma samolotami i byłoby taniej". Patrząc na informacje płynące od mediów i środowisk opozycyjnych, faktycznie zaczynały się wątpliwości. No bo dlaczego tak mało masek, skoro nie wykorzystano ładowności – tylko 80 ton a nie 250? I na dodatek te wysokie koszty?

Gdzie prawda a gdzie fałsz

Życie od dawna pokazywało, że jeśli chce się poznać choćby tylko część "trudnej" prawdy, to – jeśli w ogóle jest to możliwe – należy poszukiwać jej w różnych miejscach. Dużej grupie mediów "niechcący" uszło uwadze, że 7 kwietnia na warszawskim Okęciu wylądował należący do rosyjskiej spółki Wołga-Dniepr ciężki samolot transportowy An-124 Rusłan z ładunkiem chińskich środków ochronnych. – „Na pokładzie 70 tysięcy kombinezonów ochronnych i 6 milionów maseczek medycznych. Cały sprzęt jeszcze dzisiaj trafi do Agencji Rezerw Materiałowych” – poinformował w mediach społecznościowych premier Mateusz Morawiecki.

Jako jeden z nielicznych zareagował portal defence24.pl informując m. in., że "Maszyna należąca do rosyjskiego przewoźnika wystartowała z Szanghaju po 12:30 czasu lokalnego i dotarła do Polski, z międzylądowaniem w Ułan-Ude, na dalekim wschodzie Rosji. Na pokładzie znalazło się 50 ton materiałów medycznych i środki ochronne, które mają zostać rozdysponowane przez Agencję Rezerw Materiałowych (ARM), zgodnie z zaleceniami Ministerstwa Zdrowia. Jest to m. in. kilka milionów maseczek i 65 tys. kombinezonów ochronnych. Transport został zrealizowany ciężkim samolotem transportowym An-124, pozyskanym przy współpracy z LOT Cargo".

Wsłuchanie się w wypowiedź premiera Morawieckiego podczas briefingu na lotnisku rozszerzyło spojrzenie.

"Tutaj przybywa około 80 ton towarów, to bezprecedensowy transport, który będziemy w najbliższych tygodniach powielać, będziemy ściągać jak najwięcej sprzętu. Mamy do czynienia z sytuacją dużych niedoborów sprzętu na całym świecie. O taki transport starało się kilka państw. To, że samolot mógł przylecieć do Polski, ten największy samolot transportowy świata, poprzedziły też długie godziny negocjacji, a wcześniej długie dni rozmów – podkreślił Morawiecki. Premier podziękował prezydentowi Andrzejowi Dudzie za jego rozmowy z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem, które – jak ocenił – "udrożniły kanały komunikacji".

Cyfry, choć hipotetycznie, zaczynają układać się w jedną całość. Skąd 7 mln maseczek? Bo zapewne była taka ilość wcześniej zamówiona. An-124 przywiózł pierwszą partię 6 mln sztuk zamówienia, a pozostała ilość 1 mln maseczek przyleciała ostatnio. Ktoś coś napisał, inny nie sprawdził no i wyszło raz 7 mln, innym razem tylko milion.

Wozimy z Chin drogie powietrze?

– W samolocie było miejsce na 250 ton, a przyleciało tylko 80. Przecież to marnotrawstwo, marnujemy publiczne miliony, można było wynająć kilka samolotów, w sumie tańszych!!! – takie były myśli przewodnie lansowane przez liczne media i powtarzane przez internautów jak papugi. Pomijając już argumentacje pewnych polityków z byłej górnej półki, np. że " korzystanie z Antonowów to popieranie rosyjskiej myśli technicznej", wydawałoby się na pierwszy rzut oka, że może lepiej dwa An-124, albo jeszcze inaczej? No bo byłoby taniej...

Dopiero jednak wyjaśnienia praktyków i specjalistów logistyki pomagają zrozumieć, gdzie jest istota prawdy i rozgrywek politycznych. Do kosztów alternatywnego wykorzystania tańszego AN-124 Rusłan i droższego An-225 odniósł się portal money.pl.

"Wiele osób porównuje koszt przelotu An-225 do wysłania do Polski dwóch maszyn An-124, zwanych popularnie Rusłanami. Szacunkowy koszt wynajmu An-225 na lot z Chin sięga trzech milionów dolarów, czyli ponad 12 mln złotych.

Ostatnio dowiadywałem się o koszty czarteru An-124. Cena jest wysoka – dokładnie milion dolarów za lot z wybranego przez nas lotniska na południu Chin. Co więcej – nie zawiera opłat lotniskowych. Ale nawet nie koszt czarteru jest problemem, co dostępność maszyn. Najbliższy wolny termin to koniec maja. A to niewielu urządza – mówił w rozmowie z money.pl przedsiębiorca z południa Polski.

Właśnie sprawa dostępności maszyn i konieczność szybkiego transportu była jednym z czynników przesądzających wybór An-225. Wyjaśnia to minister Jacek Sasin, szef resortu aktywów państwowych, w rozmowie z portalem gazeta.pl: – Dzięki temu jednemu lotowi mogliśmy zastąpić do około 10 lotów czarterowych samolotów LOT-u. Następne transporty będą realizowane przy użyciu samolotów LOT-u, które spełniają rolę maszyn cargo – zapewnił Sasin. –To już nie będą loty z użyciem tego "supertransportowca", bo on był do wykorzystania incydentalnie – wyjaśniał minister.

Rąbka tajemnicy finansowej uchyla Piotr Chęciński z KGHM w rozmowie z money.pl.

– Koszt stanowi tajemnicę handlową i nie możemy go podać. Ale zapewniam, że byliby państwo zaskoczeni. To wprost nieporównywalnie taniej w porównaniu do rozłożenia tego transportu na kilka innych mniejszych samolotów. Warunki finansowe były naprawdę świetne – mówi Piotr Chęciński, dyrektor Departamentu Komunikacji Korporacyjnej KGHM. Dodaje też, że koszt trzeba liczyć całościowo dla całej operacji.

– Na cenę na przykład maseczki składa się jej wyprodukowanie, pozyskanie na rynku chińskim, dostarczenie na lotnisko, zabezpieczenie, załadunek i wysoki koszt odprawy celnej oraz logistyki związanej z transportem do Polski. Jeśli rozdzielilibyśmy ten transport na kilka lotów, byłoby o wiele drożej, zapewniam z ręką na sercu – mówi Piotr Chęciński z KGHM.

Wątpiącym, czy jednak nie było to głównie powietrze, warto przypomnieć jak wyglądał luk bagażowy An-225, otworzony bezpośrednio po wylądowaniu na Okęciu. Po podniesieniu dzioba do góry palety były praktycznie przy granicy luku, wypełniając go pod sufit. Nieco szczegółów dodaje Sebastian Mikosz, były prezes PLL LOT i Kenya Airways w rozmowie z portalem gazeta.pl: – To skomplikowana operacja logistyczna – mówił Mikosz. – Nie znamy jej szczegółów, więc roztrząsanie teraz, czy nie byłoby lepiej tym czy innym samolotem, to takie nasze "polskie piekiełko". Zwłaszcza że w tym wypadku miało zostać wykorzystanych 1050 metrów sześciennych ładowni mającej 1200 metrów kubicznych. To 87,5 procent. Dobry wynik. Warto zwrócić uwagę, że czasem lepiej coś przewieźć jednym większym samolotem, niż dwoma mniejszymi. Trzeba bowiem uwzględnić między innymi koszt pustego lotu po ładunek – tłumaczył Sebastian Mikosz.

W życiu, a zwłaszcza w mediach, to jak z medalem – każdy ma dwie strony. Trzeba patrzeć na wszystkie. Zwłaszcza że czasem tych stron jest więcej.

Wróć