Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Na marginesie byłego święta Warszawy (17 stycznia )

13-01-2021 20:49 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
Dzień 17 stycznia przez prawie pół wieku był świętem Warszawy. Skasowano je w 1991 r., zastępując datą: 21 kwietnia. Tego bowiem dnia w 1791 r. uchwalone przez Sejm Czteroletni prawo o miastach wpisano zostało do ksiąg miejskich Starej Warszawy.

Data to niefortunna, nie tylko ze względu na uhonorowanie tego konkretnego wydarzenia, ale także ze względów klimatycznych, które mocno ograniczają możliwość imprez plenerowych. Po kilku latach władze Warszawy „zapomniały” o święcie 21 kwietnia, a w jego miejsce zaczęły lansować datę: 1 sierpnia, tj. datę wybuchu Powstania Warszawskiego. Przyjęcie tej daty zostało natomiast mocno skrytykowane, albowiem oznaczało świętowanie dnia, który był wstępem do największej tragedii w dziejach Narodu Polskiego. Nigdy bowiem, w tysiącletniej historii Polski, naród nasz nie poniósł w tak krótkim czasie tak wielkich strat w ludziach, majątku narodowym, dobrach kultury i archiwaliach. Z biegiem lat przemianowano więc 1 sierpnia na „Dzień Pamięci”. Pozostaje zaś nadal kwestią otwartą określenie przez Radę Warszawy dnia, który stanie się ogólnie akceptowanym świętem stolicy. W tej kwestii nie ma jednak zgody, toteż nie sądzę, aby w najbliższych latach Warszawa miała swój dzień świąteczny.

Powracając do daty 17 stycznia należy zauważyć, iż w warszawskiej dzielnicy Włochy, w nazwie jednej z ulic użyto właśnie tej daty. W czasach III RP – decyzją wojewody mazowieckiego – zmieniono nazwę na: Komitetu Obrony Robotników. Zmianę nazwy, ze względów formalnych, unieważnił sąd administracyjny, co oznaczało powrót do nazwy poprzedniej. Na wniosek prezydenta Rafała Trzaskowskiego przywrócono nazwę: Komitetu Obrony Robotników. Można mieć oczywiście pewien niesmak, iż to komuniści w 1945 r. tego dnia wkroczyli do Warszawy, ale trzeba pamiętać, iż nasi wspaniali zachodni sojusznicy już na konferencji w Teheranie – w dniach od 28 listopada do 1 grudnia 1943 r. – oddali Polskę Stalinowi, co potwierdzili w Jałcie w lutym 1945 r., tak więc tzw. wyzwolenie Warszawy realizowane było nie wedle życzenia Polaków, a zgodnie z postanowieniem Franklina Delano Roosevelta, Winstona Churchilla i Józefa Stalina. W tej grze o naszym losie stanowili inni.

Wielka ofensywa zimowa 1945 r. rozpoczęła się 12 stycznia, a jej celem było dotarcie do Odry. Działania Armii Czerwonej i ludowego Wojska Polskiego prowadzone były z wielkim rozmachem. W rejonie Warszawy wojska I Frontu Białoruskiego wykonały manewr oskrzydlający, co groziło Niemcom, stanowiącym załogę Festung Warschau, okrążeniem, a w efekcie śmiercią lub sowiecką niewolą. W tej sytuacji Niemcy nie wykazali determinacji. W efekcie Warszawa została zajęta przez ludowe Wojsko Polskie bez większego wysiłku – 17 stycznia 1945 roku.

Zajęcie Warszawy w tak krótkim czasie było niespodzianką, albowiem niemal w tym samym czasie (tj. styczeń-luty 1945 r.) około 2 tys. niemieckich żołnierzy, zebranych z rozbitych jednostek frontowych, przez ponad miesiąc skutecznie broniło zamku w Malborku i znajdującej się opodal przeprawy przez Nogat. Natomiast Warszawa, o czym sowieckie dowództwo doskonale wiedziało, zamieniona została przez Niemców w twierdzę (Festung Warschau), przygotowaną do długotrwałej obrony. Dowódcą jej został gen. mjr Hellmuth Eisenstuck, podległy dowódcy 9. armii – gen. Smilo von Luttwitzowi. Od 20 grudnia 1944 r. dowódcą twierdzy był gen. por. F. Weber.

Projekt niemieckiej Festung Warschau obejmował ok. 18 km kw., zamkniętych pierścieniem fortyfikacji złożonych z żelbetowych, ale także drewnianych schronów bojowych, bunkrów, pozycji polowych i zapór inżynieryjnych oraz szczególnie licznych pół minowych. Zachowano nawet część powstańczych barykad. Niemcy w swoich planach przewidywali możliwość obrony twierdzy do trzech miesięcy i na taki okres zgromadzili niezbędne zapasy broni, wyposażenia, żywności, medykamentów itd.

Festung Warschau obsadzona została 17 batalionami piechoty oraz dwoma zgrupowaniami artylerii, składającymi się z 346 dział i moździerzy. Na jeden kilometr frontu statystycznie przypadało 300 żołnierzy, 8 dział i jeden czołg. Niemcy nie zdołali zrealizować zaplanowanych prac fortyfikacyjnych, niemniej zbudowali ok. 60 żelbetowych schronów typu „Ringstand 58c”, nazywanych potocznie „tobrukami”. Schrony tego typu (według J. Oleckiego) „były całkowicie lub prawie całkowicie ukryte w ziemi. Do środka załoga mogła dostać się wykopem przez wejście umieszczone w bocznej ścianie. Ponad powierzchnię ziemi wystawał strop schronu wraz ze stanowiskiem strzeleckim o okrągłym przekroju. „Tobruki” najczęściej wyposażone były w karabiny maszynowe MG-34 lub MG-42, aczkolwiek istniały także wersje uzbrojone w moździerze”.

Komendantura Festung Warschau ulokowana została w kompleksie budynków akademickich przy placu Narutowicza, natomiast budynki wybranych szkół (np. przy ul. Czerniakowskiej 128) były koszarami załogi twierdzy. Wzniesione przez Niemców fortyfikacje wokół centrum miasta obejmowały (licząc od Cytadeli): wybrzeże Wisły do mniej więcej ul. Łazienkowskiej, dalej linia umocnień skręcała na zachód, obejmując Sejm i Politechnikę oraz Filtry, obejmowała Plac Narutowicza Dworzec Zachodni, a dalej wzdłuż Kolei Obwodowej fortyfikacje docierały do Żoliborza i aleją Wojska Polskiego dochodziły do Cytadeli, która była istotnym elementem umocnień.

Cytadela zdobyta została 17 stycznia 1945 r. około godz. 14-tej, siłami 6., 16. i 18. pułków piechoty Wojska Polskiego. Zabito wówczas 23 żołnierzy wroga, a pozostałych – ok. 200 – wzięto do niewoli.

Przyjmuje się, że ok. godz. 14-tej opór niemiecki w Warszawie został przełamany, a bezludne ruiny miasta – zdobyte. Polskie straty przy zajmowaniu stolicy wyniosły ok. 250 zabitych i zaginionych.

W powyższej relacji, dotyczącej wyzwolenia Warszawy, praktycznie nie ma mowy o żołnierzach Armii Czerwonej, a jednak na Rakowcu, przy al. Żwirki i Wigury znajduje się monumentalne Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich, na którym pochowanych jest 21468 żołnierzy i oficerów. Powstało w latach 1949-1950 według projektu Bohdana Lacherta na 19 ha terenów dawnego Rakowca. Pochowani tu żołnierze radzieccy nie walczyli bezpośrednio w naszym mieście (jeśli nie liczyć Pragi), ale polegli w latach 1944-1945 w różnych miejscach centralnej Polski, a prochy ich zostały po wojnie ekshumowane i przewiezione do Warszawy. Usytuowanie cmentarza-mauzoleum przy Żwirki i Wigury, a więc przy trasie, która przez kilkadziesiąt lat jako jedyna łączyła warszawskie lotnisko Okęcie z centrum miasta – było znakomitym działaniem propagandowym.

Każda delegacja zagraniczna składająca wizytę w Warszawie musiała przejechać obok Mauzoleum, jak również każdy podróżny, przybywający drogą lotniczą do naszego miasta, widział to miejsce. W czasach Polski Ludowej każda wycieczka radziecka bawiąca w Warszawie obowiązkowo składała kwiaty na mogiłach wyzwolicieli stolicy Polski, a sam cmentarz był i jest odwiedzany przez warszawiaków ze względu na swoją monumentalność i urodę. Zawdzięcza ją m.in. Zofii Dworakowskiej i Władysławowi Niemcowi, którzy stworzyli bogate arboretum, zasobne głównie w rośliny iglaste. Występują tu m.in. rzadkie w Warszawie okazy daglezji (Pseudotsuga taxi folia) oraz choiny kanadyjskiej (Tsuga canadensis).

W tym momencie natarczywie nasuwa mi się na myśl inny cmentarz żołnierzy rosyjskich, ulokowany w podobny sposób, ale ponad sto lat wcześniej. Był to cmentarz, a raczej pomnik poświęcony Rosjanom poległym przy zdobywaniu Warszawy 6 i 7 września 1831 roku. Żeliwny monument o wysokości 11 metrów usytuowany został na polach dawnej wsi Czyste (obecnie na terenie dzielnicy Ochota) w pobliży słynnej Reduty Ordona. Pomnik usytuowany został w ten sposób, aby każdy podróżny zmierzający do Warszawy Koleją Warszawsko-Wiedeńską, mógł go widzieć z okien pociągu. W związku z tym, że pomnik znajdował się w szczerym polu, obok wystawiono budynek dla wartowników.

Jeden z moich znajomych z uporem maniaka przekonuje mnie, że skoro pierwszym obiektem zabytkowym, z jakim styka się podróżny przybywający samolotem do Warszawy, jest Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich, a najbardziej eksponowanym budynkiem stolicy Polski jest Pałac Kultury i Nauki – dar Józefa Stalina – to obiekty te powinny mieć jakiś polski równoważnik. Ów znajomy, również z uporem, ale bez rezultatu, przez całe lata starał się, aby z ziemi wydobytej przy okazji budowy metra usypać kurhan pod Olszynką Grochowską. Tam, od czasów słynnej bitwy 25 lutego 1831 r. (największej w Powstaniu Listopadowym) prawie 10 tys. poległych (Polaków) upamiętnia tylko krzyż na skromnej mogile.

W prawdzie w ostatnich latach ustawiono w okolicy pewną liczbę pamiątkowych głazów (tematycznie związanych z Powstaniem Listopadowym), ale skala i rozmach tych „upamiętnień” mają się nijak do opisanego wyżej Mauzoleum. Myślę, że w związku z budową kolejnych linii metra należałoby (jednak) pomyśleć o ziemnym kurhanie pod Grochowem, tym bardziej, że z inicjatywą jego usypania wystąpiły władze II Rzeczypospolitej, a prezydent Warszawy Stefan Starzyński był jednym z inicjatorów tego przedsięwzięcia.

Wróć